majka_266
09.09.11, 20:38
Ponad rok temu umarła niespodziewanie na moich oczach najbliższa mi osoba- mama. Na początku szok i wyłączenie wszystkich emocji. Szybko wróciłam do pracy, rzuciłam się w wir obowiązków. Ktoś patrząc z boku mógłby powiedzieć, że świetnie sobie poradziłam, byłam silna a nawet, że mało mnie to obeszło.Rzeczywiście, idąc do pracy uśmiechałam się jak dawniej , nikomu nie mówiłam jak mi ciężko bo i nikt nie dał mi prawa na łzy i smutek. Moja żałoba zakończyła się wraz z przekroczeniem murów pracy.
Mija rok a ja coraz częściej płaczę.Boli mnie głowa, wszystkie mięśnie. Ludzie mnie drażnią, nie interesują mnie rozmowy z nimi. Wszystko wydaje mi się miałkie. Codziennie myślę o mamie. Strasznie za nią tęsknię i ciągle mi jej brakuje. Mam wrażenie, że zostałam sama i na nikim nie mogę polegać. Bardzo rzadko się uśmiecham..
Mój narzeczony mówi coraz częściej o ślubie i dziecku a ja nie potrafię sobie tego wyobrazić bez obecności mamy. Nie chcę mieć dzieci już mi nie zależy. Czasami płaczę jak widzę mamy moich koleżanek na spacerze z wnukiem/wnuczką.
Ostatnio coraz częściej przeglądam moje rodzinne zdjęcia i cZuję, że nie mam już 27 lat a 80.Tak się czuję psychicznie ,jak wrak. Straciłam poczucie bezpieczeństwa. Jeszcze rok temu czułam się dzieckiem swojej mamy a teraz prysł czar wspomnień z dzieciństwa. Nikomu o tym nie mówię bo pewnie każdy by się uśmiał ze starej dziewczyny tęskniącej za swoją mamą i dzieciństwem...