yasti27
06.03.14, 09:33
witam,
14.02.br. zmarł podczas pracy w Niemczech, śmiercią nagłą i niespodziewaną nasz ukochany tatuś, miał tylko 59 lat. Był człowiekiem zdrowym (niedawno miał wszystkie badania - wyniki niemal idealne), kochał nas nad życie,miał tyle planów...Przez ostatnich 20 lat pracował na kontraktach b. cięzko fizycznie, żeby zapewnić nam warunki i wykształcić (miał 4 córki). Za kilka miesięcy miał przejść na emeryturę i w końcu odpocząć w domu, z ukochaną żoną. Tak bardzo się cieszył, że skończy się wreszcie jego tułaczka..Odszedł bez możliwości pożegnania z tymi, których kochał i którzy kochali go nad życie!Pozostaliśmy sami, z szokiem,poczuciem ogromnej niesprawiedliwości i ogromnymi pretensjami do Boga, w którego tatuś tak bardzo wierzył i mu ufał. Zawsze mówił " będzie dobrze, jak Bozia da.."- jak widać nie dała mu odpocząć i nacieszyć się życiem po 45 latach pracy (taki miał już staż pracy- w większości na budowie!).
Nie wiem jak sobie radzić, nie mogę patrzeć jak cierpi mama, moje siostry i kochane wnuki taty...To straszne poczucie niesprawiedliwości...Tato miał piękny pogrzeb, po którym od wielu ludzi usłyszałam,że Bóg nie istnieje skoro zabrał takiego dobrego człowieka w tak młodym wieku,a tylu pijaków i morderców chodzi po świecie...Ja sama każdego wieczoru kłócę się z Bogiem..Czy to normalne?
wiem,że ciężko jest pomagać takim osobom jak ja,ale proszę napiszcie chociaż parę słów;(;(;(może jest tu jakiś ksiądz?