Dodaj do ulubionych

moja corcia Agata odeszla - przegralismy z rakiem

25.06.08, 23:43
3 maja o 9 rano zmarla moja najdrozsza corcia Agatka. 4 czerwca skonczylaby 24
lata. Tak bardzo mi jej brakuje, zostaly buty, ubrania, mnostwo perfum, ktore
tak uwielbiala .....i pusty pokoj i taka straszna cisza...
Byla caly czas w domu, wsrod bliskich.Gdy odchodzila trzymalam ja za reke i
nie splynela mi ani jedna lza.
Jeden z madrych lekarzy z Hospicjum powiedzial mi jak sie w takiej chwili
zachowywac, aby nie utrudniac odejscia. Nie wiem skad wzielam sile i opanowanie.
Ze trzy tygodnie wczesniej mowila do mnie:" Mamus ja cie tak bardzo kocham.
Mamus ja juz nie chce tu byc, juz chce odejsc. Powiedz mi mamus kiedy to
nastapi." A ja wtedy w jej obecosci po raz pierwszy tak bardzo plakalam.
Mowila: "Nie placz mamus, spokoj, spokoj.. Ja sie nie boje, nie boj sie, tam
mi bedzie dobrze."
Tak strasznie za nia tesknie, nie ma nawet jednej sekundy aby nie byla w moich
myslach, nie ma dnia zebym za nia nie plakala.
Rak nas pokonal, od momentu wykrycia choroby uplynelo poltora roku.Po
usunieciu nerki pierwsze pol roku bylo dobrze, a potem przerzut, druga
operacja, trzy cykle leczenia sutentem, w miedzyczasie profesor w Warszawie.
Niestety poszlo na wezly chlonne i na pluca. Moja najdrozsza corcia, moje
sloneczko, nadzieja moja ukochana byla bardzo dzielna. W czasie Terapii
zrobila jeszcze prawo jazdy, kupilismy jej samochod, chociaz te trzy miesiace
sobie troche pojezdzila.
Ostatnie poltora miesiaca bardzo cierpiala . Bol udawalo sie opanowac, ale
dusznosci mimo inhalacji, lekow, tlenu byly nie do zniesienia. Ulge przynosilo
jej gdy wiecej siedziala niz lezala. Spalam po 2 - 3 godziny. Bylam na
zwolnieniu lekarskim przez trzy miesiace. Bo czy ktos z Was oddalby swoje
dziecko do Hospicjum, jesli moglby sie nim zajac, Czy wazniejsza bylaby dla
Was praca niz ostatnie tygodnie zycia swojego dziecka??? Moi "wspaniali"
pracodawcy wiedzac, ze dziecko mi umiera robili wyklady na jakie to straty
narazam firme, jak wiele musza do mnie doplacac, jak firma cierpi z powodu
moich osobistych klopotow.
Podlosc, nie potrafie im tego wybaczyc. Za jakis czas odejde z tej firmy.
Obiecalam corce.
Nie boje sie teraz niczego, ani bezrobocia, ani operacji, ktora mnie czeka,
ani nawet smierci.
Boje sie tylko aby moi bliscy nie zachorowali.
Czasem wydaje mi sie jakby gdzies wyjechala i tam na mnie czeka. A ja sie
musze bardzo spieszyc aby wszystko zdazyc pozalatwiac i wtedy bede mogla
wszystko zostawic i spokojnie do niej pojechac.
Nie zycze nikomu tego co przezylam i wciaz przezywam. Nie wyobrazacie sobie
jak to jest gdy musisz powiedziec swojemu dziecku:masz raka i krzyk ;Mamo ja
nie chce umierac. Robisz wszystko co mozliwe, szukasz w internecie, kupujesz
wilcakory i inne wynalazki, modlisz sie bezustannie, dajesz na msze blagasz
Boga, zeby Ciebie zabral a Twemu dziecku dal zdrowie i oszczedzil cierpienia i
masz ciagle nadzieje.
A potem nie masz juz nadziei i watpisz czy Bog w ogole istnieje.
Az wreszcie blagasz go tylko o jedno: aby Twoje ukochane dziecko nie
cierpialo. Zeby jesli taka jego wola zabral je do siebie, ale zeby juz
przestalo cierpiec.
Powiedzcie mi jak zyc, jak robic zwykle zakupy gdy wszystko az krzyczy: to
lubila Agatka, to by zjadla, to by chciala ubrac, tak by powiedziala.....
w czasie choroby mialam wokol siebie zyczliwych i dobrych ludzi. Prawda jest,
ze przyjaciol poznajemy w biedzie. I teraz nie jestem calkiem sama, ale nie
moge w nieskonczonosc rozmawiac z nimi o tym samym. Chociaz mowia, ze mam
gadac, wydaje mi sie ze maja dosc i nie do konca potrafia zrozumiec.
potrzebuje wsparcia, chocby od anonimowych obcych ludzi.....
Obserwuj wątek
    • sowisia Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 26.06.08, 06:32
      rano tu weszlam zeby nabrac troche sily na kolejny dzien i trafilam
      na Twoj list..................
      nie umiem Ci tego powiedziec co w tej chwili czuje bo tez jestem
      matka ale widzisz znowu brakuje mi slow
      coklowiek bym nie napisala bedzie nie na miejscu i nie odda tego co
      bym chcilal ci powiedziec,bo slogany typu jestes bardzo dzielna lub
      glowa do gory sa nie na miejscu chcialabym ci pomoc ale nie potrafie
      a ze swoja Agatka spotkasz sie napewno urszula
      • konica234 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 25.07.08, 21:38
        czytam i szlocham. to takie przykre. brak słów, które chciałoby się
        wypowiedzieć........jej tam jest dobrze.... wszyscy tam pójdziemy i
        będziemy razem radować się z naszymi bliskimi na całą wieczność....
        amen
      • kopciuszek125 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 06.11.08, 00:02
        Czytam Wasze wypowiedzi i tak bardzo się martwię, mam syna z lekkim
        upośledzeniem umysłowym i to byłoby nic w stosunku do jego drugiej choroby WZW C
        która ma od urodzenia a ma 29 lat. Jest obecnie na terapii interferon naturalny
        + rybawiryna ponieważ ma bardzo mało płytek krwi nie może brać interferonu
        mocnego czyli pegylowanego. Z tego powodu nie będzie możliwe wyeliminowanie
        wirusa tylko zmniejszenie jego ilości. Jest podejrzenie że ma marskość wątroby a
        więc żylaki to możliwość krwotoków. Mam go jednego jest kochany a cóż jak ja
        żyję w tak dużym strachy ile jeszcze będzie z nami to wszystko jest tak nie
        przewidywalne jego choroba. Ja zupełnie nie mam pojęcia co będzie ze mną jak
        ...............
        • telepeters Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 30.10.09, 10:07
          Kopciuszku, doskonale wiem o czym piszesz, bo sama mam 23 letniego
          syna, ktorego uszkodzili przy porodzie i jest wiecznym niemowleciem.
          Do tego przed miesiacem odeszla corka(22), ktora przegrala walke z
          nadwaga. Jednak, poniewaz zycie mnie juz tak cieko doswiadczylo
          musialam zeby funkcjonowac, nauczyc sie akceptowac to co
          niezmienialne. Moze zabrzmi to co napisze dziwnie, ale bez tego
          dawno by mnie nie bylo. Nauczylam sie, ze moje zycie jest wazne, ze
          musze dbac o siebie, bo co smutna, a nawet zrozpaczona matka moze
          dac potrzebujacemu dziecku. Moj syn jest jak barometr, jesli ja
          jestem niespokojna, smutna, zrozpaczona,to on tez. Moze po to go
          mam, zeby teraz podniesc sie i zyc dalej. To co kiedys uwazalam za
          najwieksze nieszczescie (uszkodzenie mozgu w czesci czolowej, do
          tego autyzm) teraz pozwala mi funkcjonowac, bo on na mnie liczy, na
          mnie jest zdany. Oddanie go do osrodka wchodzi w rachube, tylko jak
          ja nie bede w stanie sie nim zajac, dlatego prosze Boga o laske jego
          wczesniejszego zejscia niz moje. Wiele widzialam i przezylam, tutaj
          nie starczy miejsca na moje wywody. Dlatego prosze Cie nie rozpaczaj
          nad swoim dzieckiem, nie zamartwiaj sie na zapas, chwytaj kazda
          szczesliwa chwile. I jeszcze jedno nie porownuj sie z innymi i swego
          dziecka z rowiesnikami. To najgorsze co mozemy sobie i naszym
          bliskim zrobic. Plawilam sie w tym przez dlugie lata, az madre
          kobiety w podobnej sytuacji uswiadomily mi, ze tak nie wolno i ich
          rady i przyklady z zycia dodaly mi sily.
          Tylko od Ciebie zalezy, czy Twoj syn teraz dostanie od Ciebie to co
          najlepsze, czyli madrze kochajaca matke.
          Pamietaj on wie, czy Ty jestes szczesliwa i od tego zalezy w
          wielkiej mierze jakosc jego zycia.
          Zycze Ci, abys znalazla sile i sposob na odkrycie malenkich radosci
          w tym tragicznym polozeniu
          Helena
    • m-i-l-v-a Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 26.06.08, 08:09
      halas1961 napisała:
      Smierć dziecka jest chyba najgorszym, co moze spotkać matkę. Bardzo Ci
      wspólczuje. Wiem, ze na razie żadne słowa nie są w stanie Cię pocieszyć, dlatego
      nie próbuje tego robić. Mnie po smierci rodziców, oprocz przyjaciół, pomogła
      obecność na tym forum. Nie wypowiadałam się za często, ale wiele czytałam.
      To mi pomogło sie odblokować. Wczesniej podobnie jak Ty z usmiechniętą maska na
      twarzy opiekowałam się moja mama. Nie chciałam, zeby wiedziała jak jest źle, ze
      się boję, przerazało mnie, ze ona się bedzie bała. Stad ta maska w ostatnich
      dniach i ani jednej łzy, gdy mama odeszła. Nie wiem skąd się wziął we mnie taki
      spokój? Spokojnie głaskałam ja po buzi i mówiłam, ze jest taka piekna- nie wiem
      dlaczego własnie to. Potem równiez nie mogłam płakac i bardzo mi to ciazyło, bo
      czułam, ze jest płacz jest uwieziony gdzies w srodku i bardzo mi tam ciazy.
      Dopiero tu za jakis czas...
      Tak jak napisałas- w takich momentach poznajemy ludzi, ktorzy nas otaczają.
      Niektórzy nas rozczarowują, inni zaskakują swoją dobrocią i oddaniem. Tak
      naprawde myślę, ze wtedy zdradzają swoje prawdziwe oblicze.
      .... i znowu musze powiedzieć, ze współczuję z powodu bezwzglednosci
      pracowawców. Ja musiałam naduzyć dobroci swojego dwukrotnie, raz gdy umierał
      tato i za rok, gdy odchodziła mama. Mój dyrektor powiedziął: "zmykaj strąd,
      naciesz się nimi... i tak tu nie ma z Ciebie zadnego pozytku, bo bardziej jestes
      tam niz tu". Dodam, ze w pracy był bardzo gorący okres.. i mnóstwo spraw do
      terminowego załatwienia. wszystko zrobili przyjaciele,, gdy tam wróciłam nie
      było zadnych zaległosci. Wtedy się popłakałam.
      Nie boj się mówic do przyjaciół, jezeli tego potrzebujesz...oni na pewno chca Ci
      pomóc.... i zagladaj tu. Mozna tu spotkac wielu dobrych ludzi, ktorzy na pewno
      Cie zrozumieją. Z doswiadczenia wiem, ze wirtualna pomoc tez moze zdziałac cuda...
      ...i na koniec jeszcze zyczę Ci, zebyś jak najszybciej nauczyła się zyc w tej
      nowej trudnej sytuacji, zeby przestało bolec kazde wspomnienie o twojej Agatce,
      zeby wspomnienie o niej przywoływało usmiech....
      • miseczka.0 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 26.06.08, 13:28
        czytałam różne posty, ale ten poruszył mnie ogromnie.Śmierć bliskich
        osób albo dotknie albo już dotknęło każdego z nas.Nie pokuszę się
        ocenę która śmierć jest łatwiejsza do zaakceptowania: rodzica czy
        dziecka.Ze swojej perspektywy mogę tylko stwierdzić, że kiedy
        odchodzą nasi rodzice( mój ojciec - gdy miałam 20 lat)liczymy się z
        taką ewantualnością i pewną nieuchronnością.Są od nas starsi,więc
        sam już ten fakt powoduje, że musimy się liczyć z ich
        odchodzeniem.Jednakże w sytuacji kiedy umiera nasze dziecko duże czy
        małe to najokrutniejsza rzecz dla matki i ojca.Jestem matką i nie
        potrafię sobie wyobrazić Twojego cierpienia.Dla mnie cudem jest, że
        funkcjonujesz a jednocześnie to dowód, że Bóg istnieje, bo daje Ci
        siłę choćby po to abyś swoją historią zwróciła uwagę innych no co co
        jest w życiu najważniejsze.Tobie życzę pięknych chwil, które Cię
        jeszcze spotkają i ukoją chorą duszę.
      • w50 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 26.06.08, 13:32
        Nie wiem co mam napisać, już 6 lat walczę o własne dziecko:((
      • bbiezunska Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 22.12.08, 13:51
        kkk
    • only_anette Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 26.06.08, 14:41
      Tak bardzo Ci współczuję,czytam twój post i płaczę.Moja najbliższa przyjaciółka
      zmarła dwa tygodnie temu też na nowotwór a ja ciągle o niej myślę,tysiąc razy
      dziennie łapię za telefon żeby zadzwonić do niej albo napisać smsa , zachowuję
      się tak jakby wyjechała gdzieś i tylko czasowo nie mogę się z nią
      skontaktować.Mam jej tysiące rzeczy do powiedzenia,w sierpniu mam wesele i bez
      niej nie wiem jak będzie.Do tego od 4 lat z nowotworem walczy mój brat i teraz
      zachorował na żółtaczkę,ma tylko 28 lat,z każdym dniem jest coraz słabszy,do
      tego się załamał,nie chce już z nikim rozmawiać ani żeby nikt go nie
      odwiedzał.Chciałam Ci napisać coś żeby Cię pocieszyć ale nie wiem co,mogę Ci
      tylko powiedzieć że cię rozumiem.Przede mną najgorsze chwile bo stracę drugą
      bliską mi osobę.Czy istnieje jakiś limit cierpienia i bólu który każdy człowiek
      może przeżyć i się podnieść?
    • dorrita79 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 26.06.08, 20:38
      Witaj. Bardzo Ci współczuję. Wiem co czujesz. I chociaż nie jestem matką, to
      byłam jak matka dla mej 18 lat młodszej siostrzyczki. Ponad rok temu zginęła
      cała moja rodzina (trójka rodzeństwa i rodzice), ale najbardziej brak mi mojej
      siostrzyczki Kasi, która miała 11 lat. Moja więź z nią była bardzo silna (jak to
      terapeuta powiedział jak matki do córki). Sama wychowywałam ją przez prawie rok,
      bo moja mam wtedy wylądowała w szpitalu na nowotwora. Potem długo Kasia mówiła
      do mnie "mamo". Nie raz mówiła mi, że chciałaby, żebym to ja była jej mamą, że
      ona będzie grzeczna, żebym ją wzięła tylko do siebie. Kiedy się przeprowadziłam
      do innego miasta i ich odwiedzałam, to po każdych odwiedzinach była chwila
      rozstania, a przy tym ból i płacz (jej i mój). Nieraz nasza mama musiała ją na
      siłe odrywać ode mnie, bym mogła już wyjść. To były dla mnie straszne chwile,
      moje serce się wtedy krajało. Kochałam ją największą miłością, miłością matki do
      dziecka. Chciałam jej tyle pokazać, tyle dać. I mimo ze wszystkich kochałam
      bardzo, pozostałych dwóch braci również (gdzie jeden w dniu tragedii miał 9
      latek), to ją kochałam szczególnie, bo z nią związał mnie ten rok opieki nad
      nią. Musiałam się szybko nauczyć wszystkiego, dbania o niemowlę, karmienie,
      przebierania, gotowania, co 3 godziny w nocy pobudka na karmienie. Widziałam w
      niej też siebie z przed lat, to również mnie do niej zbliżało. A dzisiaj...
      dzisiaj strasznie tęsknię, strasznie brakuje mi słow "kocham Cię, jesteś
      najlepszą siostrą na świecie", brakuje mi możliwości wzięcia ich na kolana,
      przytulenia, ugłaskania, brakuje mi tej miłości bezwarunkowej do rodzeństwa,
      mamy, i ich do mnie. Tego nie może mi zastąpić nic na świecie. I też staram się
      pocieszać myślą, że kiedyś ich spotkam. Zgadzam sie też, że przyjaciół poznaje
      się w biedzie. Na dalszą rodzinę nie miałam co liczyć - oni zawiedli
      najbardziej. NA drodze pojawili się obcy ludzie, którzy najwięcej serca mi
      okazali. Ale mimo upływu czasu o dziwo jest mi trudniej. Dopadła mnie depresja i
      tak we wtorek idę do szpitala na oddział zamknięty na 10 tygodni, mając nadzieję
      że tam wreszcie stanę na nogi. Moi pracodawcy początkowo okazali chęć pomocy,
      ale jak przyszło co do czego spotkałam się z niezrozumieniem. Smutne ale
      prawdziwe. Nie umiem Cię pocieszyć, mogę tylko powiedzieć, że domyślam się co
      czujesz i przytulam Cię do mojego poranionego serduszka. pozdrawiam.
    • osmiorniczka030 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 27.06.08, 17:19
      Kochana!

      Nie wiem, co powiedziec, zeby ukoic Twoj bol. Powiem Ci tylko tyle,
      ze ja przechodze dokladnie to samo po stracie Taty. Minelo juz pol
      roku, a ja sie czulam, czuje i wiem, ze zawsze bede sie czuc
      zupelnie rozbita. Twoj list wyraza chyba wszystko to, co caly czas
      przezywam. I choc nie stracilam dziecka, ale Tate, bol jest ogromny.

      Ja od dziecinstwa borykalam sie z chorobami Taty. Moj Tata byl tak
      schorowanym czlowiekiem, ze srednio co dwa lata ladowal w szpitalu
      na ciezkiej operacji, zagrazajacej zyciu. I do tej pory wychodzil
      zwyciesko ze wszystkich bardzo powaznych stanow. Czesto lekarze nie
      dawali mu szans, a ja sie wciaz modlilam i za kazdym razem dobry Bog
      wysluchiwal moich modlitw. Jedna z walk, jakie w zyciu stoczyl, byla
      walka z rakiem nerki, a pozniej jego przerzutami. Napatrzylam sie na
      rozne powazne stany zdrowia, niejednokrotnie wysluchalam "wyrokow"
      lekarskich, obserwowalam, co nasza polska sluzba zdrowia potrafi
      wyczyniac z chorym czlowiekiem. Przez lata zylam w wielkim stresie i
      wielkiej bezradnosci, bo Tata co jakis czas potrzebowal szpitala, a
      dostac sie do szpitala, w ktorym byl leczony i w ostatnim etapie
      choroby przetransportowac go tam, zniesc z 3 pietra graniczylo
      chwilami z cudem.

      Chwilami bylismy pozostawieni sami sobie, nikt nie chcial pomoc,
      odsylano nas od jednej instytucji do drugiej. Czesto sami placilismy
      za cos, co Tacie sie po prostu nalezalo za darmo. A wydatki na jego
      leczenie, to kilkadziesiat tysiecy zlotych na sprzet rehabilitacyjny
      i kilkaset zlotych miesiecznie na leki. Musielismy wciaz kombinowac.
      W ostatnim czasie spalam bardzo niewiele. Duzo pomagalam Tacie.
      Kladlam sie spac okolo 2 w nocy, a zaraz potem byl alarm, ze Tata
      sie przydusza. Nie poszlam na zwolnienie, bo mialam to na co dzien
      przez kilka lat i nie bralam pod uwage tego, ze to juz ostatnie jego
      chwile. A moj pracodawca - szkoda gadac. Zamiast zrozumienia i
      pomocy, w tak ciezkiej dla mnie chwili dodal mi roboty i pozniej
      mial wielkie pretensje, ze nie wykonalam czegos, o co prosil.
      Odeszlam stamtad.

      Wciaz walczylismy z chorobami Taty. I udawalo sie, az w koncu
      zaczely "zaciskac petle" na szyi Taty. Bo antybiotyki przestaly juz
      dzialac, a bardzo oporne bakterie szpitalne, ktore dostaly sie do
      pluc podczas zabiegow ratujacych zycie, zaczely sie namnazac. Bo
      kazdy ratunek jednego organu Taty szkodzil na inna czesc ciala. Na
      przyklad antybiotyk, ktory dzialal na bakterie w plucach, szkodzil
      jedynej, niewydolnej juz nerce. Caly czas balam sie, ze przyjdzie
      wreszcie dzien, w ktorym nie bede umiala juz sama pomoc Tacie.
      Stawalam sie coraz bardziej bezradna, kiedy pozbywano sie go ze
      szpitala. W pewnym momencie nie wiedzialam juz, o co sie mam modlic.
      Tak bardzo go kochalam, a on tak bardzo cierpial...

      No i nadszedl ten dzien. W Swieta Bozego Narodzenia wszystko
      sprzysieglo sie przeciwko nam. Ani karetki, ani tlenu przenosnego,
      ktory sanitariusze mieli miec przy sobie, ani dobrego lekarza, ani
      wody dla spragnionego czlowieka... Pamietam to przerazenie w oczach
      duszacego sie Taty. Pamietam miny pielegniarek, ktorym zaklocilismy
      swiateczny poranek. Pamietam, a wlasciwie nie chce pamietac
      pielegniarek, jak krzyczaly na Tate, ze zle siedzi, ze nie moga sie
      wkuc, zeby pobrac krew. Pamietam, ze nikogo nie mozna sie bylo
      doprosic, aby przeprowadzono zabieg bronchoskopii, ratujacy Tacie
      zycie. Pamietam, jak powiedzial "to juz moj koniec..." Pamietam, ze
      nie poszlam sie z nim "pozegnac". On z moich oczu wyczytalby
      wszystko. Zawsze to potrafil. A teraz zyje z ta potworna
      swiadomoscia, choc wiem, ze drugi raz postapilabym tak samo.

      Mozesz sobie wyobrazic, w jakim napieciu zylam od lat. Mam 30 lat, a
      czuje sie psychicznym i fizycznym wrakiem czlowieka.

      Moj Tata byl dla mnie wszystkim i jedynym sensem mojego zycia. Ja
      sama nie wiem, co Ci powiedziec, bo ja juz nie umiem zyc. Wszyscy
      dookola mnie zapomnieli. Przypominaja sobie o Tacie tylko w czasie
      specjalnych okazji (urodziny, imieniny, pierwsze pol roku od
      smierci). Ja mam go caly czas w sercu. Wlasciwie wszystko, co robie,
      to robie dla Taty. Caly czas zyje wspomnieniami i poszukiwaniami
      odpowiedzi na rozne pytania. Czekam na kazdy sen z nim i nasze
      spotkanie gdzies, kiedys... Nie sypiam w nocy. Chodze spac bardzo
      pozno (okolo 3 w nocy) A o 3:15 (w godzinie smierci) doslownie cala
      sztywnieje, modle sie i placze, kiedy nikt mnie nie widzi. Ja tez
      juz niczego sie nie boje. Wiem, ze nic gorszego juz mnie w zyciu nie
      spotka. Nie boje sie smierci.

      A w ciagu dnia na twarzy kamienna maska z doklejonym usmiechem. Zeby
      innym nie odbierac radosci z zycia, zeby innych nie zadreczac, bo
      ilez mozna.

      Nie umiem Ci pomoc, bo wiem, jak to jest, gdy czlowiek jest w
      prawdziwej rozpaczy. Wiedz jednak, ze Cie doskonale rozumiem i
      dziele z Toba Twoj wielki bol.

      Pozdrawiam.
    • grazyna1965 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 27.06.08, 21:41
      Mamo Agatki.
      Wiem co przeżywasz w tej chwili bo sama tez straciłam dziecko. Moja
      Patrynia miała 23 lata, w Jej 23 urodziny pochowałam Ją. Nie wiem co
      jest gorsze, czekac na śmierc dziecka czy dowiedziec się nagle i
      niespodziewanie, że dziecko nie zyje. Jedna sekunda zaważyła na
      całym moim zyciu. Dzwoniła z trasy, że mnie całuje, że już jest w
      Toruniu a za 50 minut juz nie zyła. Słyszę Jej radosny glos, który
      mowi wszystko...jak bardzo sie cieszy, ze wraca z egzaminów do domu,
      ze chce mi tyle rzeczy opowiedzieć...ja na Nią czekam i dowiaduje
      się od policjanta, że moje dziecko zginęło...11 km od domu.
      Jak mam zyć bez mojego jedynego dziecka?? 3 lipca minie 5 miesięcy a
      ja z każdym dniem bardziej za Nią tęsknię. Odunęlam sie od ludzi, 3
      miesiące zyłam w izlacji, teraz trochę otworzyłam się, ale cierpię z
      kazdym dniem bardziej. Najpierw szok a teraz ogromna tęsknota i ból,
      który rozwala mnie od środka. Dlaczego to moja Patrynia?? Wiem, że
      oczekujesz wsparcia, ale tutaj żadne słowa nie pomogą...poza tym, że
      dołączylaś, tak jak ja, do matek, ktore stracily swoje kochane
      dziecko. Jest nas wiele, ja nawet nie wiedziałam, że aż tyle...każda
      tragedia tutaj opisywana przez mati jest dla nie bolesna. Ryczę nad
      kazdym listem, bo sama to wszystko przechodzę. Łączę się z Tobą w
      Twoim bólu i cierpieniu mamo Agatki...potrzebujemy mnóstwo sił zeby
      przetrwac to nasze zycie tutaj bez naszych dzieci..ja próbuję trwac,
      choć nie wiem co przyniesie każdy kolejny dzień. Pociesza mnie tylko
      jedna myśl, że przyjdzie czas, że spotkam sie z moją Patrynią Tam.
      Mama Patryni.
    • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 27.06.08, 23:08
      Dziekuje Wam kochani za tak wiele cieplych slow. Latwiej jest choc przez chwile
      gdy czytam wasze slowa i czuje ze mnie rozumiecie.
      bardzo, bardzo lacze sie w bolu z Wami ktorzy przezywacie podobne tragedie jak
      ja. Jeszcze raz dziekuje. Halina - mama Agatki
      • danlasan Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 15.12.08, 05:19
        Jak dalej żyć? Niedawno zmarł mój najukochańszy mąż. Wspaniały człowiek. Pokonał nas rak. Okrutna choroba. Zmagaliśmy sie z nią osiem miesięcy. Osiem miesięcy pełnych bólu i nadziei. Tak bardzo chciał żyć dla mnie i mojej córki. Wcześniej dużo pracował. Nie miał czasu na lekarzy. W chorobie dużo zrozumiał. Ale Ja go kochałam takiego jakim był. Chorobę przyjął spokojnie. Walczył do końca. Ani na moment nie zwątpił. Tak bardzo mi go brakuje. Jestem zła, wściekła, że mnie zostawił i tak bardzo go kocham. Nic nie jest w stanie zagłuszyć tej pustki. Wstaje, idę do pracy, pracuję, wracam do domu i cisza. Gdzie jesteś kochanie? Codziennie jestem na cmentarzu to koi mój ból. jak dalej żyć? Bez Ciebie.....
    • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 02.07.08, 22:46
      halas1961 napisała:
      Spalam po 2 - 3 godziny. Bylam na
      > zwolnieniu lekarskim przez trzy miesiace. Bo czy ktos z Was oddalby swoje
      > dziecko do Hospicjum, jesli moglby sie nim zajac, Czy wazniejsza bylaby dla
      > Was praca niz ostatnie tygodnie zycia swojego dziecka??? Moi "wspaniali"
      > pracodawcy wiedzac, ze dziecko mi umiera robili wyklady na jakie to straty
      > narazam firme, jak wiele musza do mnie doplacac, jak firma cierpi z powodu
      > moich osobistych klopotow.
      > Podlosc, nie potrafie im tego wybaczyc. Za jakis czas odejde z tej firmy.
      > Obiecalam corce.
      > Nie boje sie teraz niczego, ani bezrobocia, ani operacji, ktora mnie czeka,
      > ani nawet smierci.
      Wlasnie mnie zwolnili 30 czerwca otrzymlam wypowiedzenie z pracy. Wreszcie czuje
      sie wolna, jakby ktos zdjal mi kajdany:)
      • sonja12 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 03.07.08, 17:37
        Witaj, czytałm wszystkie twoje posty, nie wiem co to za firma w
        której pracujesz, ale wiedz jedno, tym co to zrobili życie wystawi
        rachunek, nie ma chyba większej podłości,niż w takiej sytuacji
        zwolnić człowieka z pracy.Ale w zyciu nie ma nic za darmo, może oni
        będą walczyć z taką chorobą co twoja córka, w życiu nie ma nigdy
        pewności i nie ma nic za darmo. A czy masz jakąś perspektywę innej
        pracy , jeżeli mogę zapytać?Pozdrawiam
        • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 03.07.08, 23:29
          Dziekuje Ci sonja12. Tak wlasnie niestety bywa,ze zycie wystawia rachunki
          szybciej niz sie tego spodziewamy, jeden z moich szefow wlasnie w ostatnich
          tygodniach zaczal brac chemie(jest to wielka tajemnica, o ktorej i tak wszyscy
          wiedza). Zycze mu naprawde serdecznie powrotu do zdrowia. Nie ma we mnie zlosci,
          ale wielki, wielki zal za to jak sie zachowywali podczas ostatnich tygodni zycia
          mojej corki.
          I tak bym stamtad odeszla.
          O prace sie nie martwie. Wypowiedzenie konczy mi sie 30 wrzesnia, a 16 ide do
          szpitala na usuniecie tarczycy. znajomy lekarz ktory ma mnie operowac mowi, ze
          zwolnienie okolo dwoch miesiecy lub dluzj. Mam zaprzyjazniona endokrynolog, wiec
          moze do konca roku sie uda. A potem bede szukac, choc mam kilka osob, ktore mwia
          zebym sie nie martwila bo mi pomoga. Ja po tym co przeszlam wogole
          przewartosciowalam wszystko. Zadowolona nawet jestem, ze uwolnie sie od
          niezdrowych stosunkow jakie panuja w tej firmie, w ktorej pracuje.
          Szkoda zycia na przebywanie w takim otoczeniu.
          Zreszta czuje obecnosc corci i mam jakas pewnosc (tak jakby ona mi to mowila),
          ze bez problemu znajde prace z ktorej bede zadowolona. Oby tylko nie bylo nic
          zlosliwego z ta tarczyca. Mam jescze syna. Ma 26 lat, ale jest dziecinny i
          straszny panikarz.Chcialabym pozyc dopoki sie nie ozeni. Doczekac wnukow.Bardzo
          Cie pozdrawiam i zycze spokojnej nocy
    • basia2012 pozdrawiam 04.07.08, 12:08
      jwżeli coś sknociłam to przpraszam bo dopiero uczę się na tym pisac
      bardz ci wspóczuję bo sama straciłam córkę w wieku 31lat iwiem jak
      to boli.Miałam tylko ją jedną i też bardzo ni jej brakuje.Niema dnia
      żebym o niej nie myślała.Trudno jest się pogodzic ze stratą która
      nas dotkneła.Robiłam co mogłam aby jej ulżyc w cierpieniu nistety
      moja.Beata odeszła.
    • basia2012 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 04.07.08, 16:35
      opruszła mnie twoja wypowiedz Moja córka również odeszła przegrała
      walkę z toczniem ukladowym trzewnym miała 31 lat i była jedynym
      dzieckiem .Myślę że tam gdzie posz la jest jej lepiej.O tyle jej
      było gorzej że miała męża drania,który chciał się ją pozbyc ,w casie
      choroby miał inną i wstydził się z nią iśc nawed na spacer bo była
      chora.Diś mieszka z kobietą z którą utrzymywał związek za jej życia
      i co można w tej sprawie zrobic.O tej kobiecie wiedziała jego matka
      • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 04.07.08, 21:10
        droga Basiu
        dziekuje Ci za Twoje slowa. Moja corka byla panna, chodzila z chlopakiem 3 lata,
        niby byl przy niej przez cala chorobe. ostatnie trzy tygodnie nie pozwolila zeby
        przyjezdzal. Ale po pogrzebie nie byl ani razu na cmentarzu, nawet na jej
        urodziny ( a to bylo zaledwie miesiac po smierci).wierze gleboko, ze nasze
        dziewczyny czekaja tam na nas i czuwaja nad nami. Czsami to odczuwam, teraz np.
        jak otrzymalam to wypowiedzenie z pracy to tak jakby Agatka mowila: ale fajnie
        mamo, sama moze bys sie nie odwazyla odejsc, a tak to masz mozliwosc zaczac
        robic to co bys chciala. Ne boj sie mamo.
        Jeszcze raz bardzo cie pozdrawiam Basiu
        Halina - mama Agatki
        • krakuska.pl Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 03.09.08, 15:05
          Nie chce na siłe usprawiedliwiac postepowania chłopaka Twojej córci,
          ale może on na swój sposób przeżywa to co się stalo. Nie chodzi na
          Jej grób , bo możliwe,że nie może się przełamać. Wiesz, ludzie
          różnie reagują na takie przeżycia.
          Życze Ci wytrwałości. Wierz mi czas leczy rany. Choć to
          może "wyświechtane" powiedzenie. Ale prawdziwe. Ja po śmierci Taty ,
          dopiero w 4 roku po Jego odejściu zaczęłam wracac do równowagi.
          Boli to wszystko jak chol..... Wiem. zawsze sobie powtarzam,że
          tym ,którzy odeszli , jest O NIEBO lepiej , niz nam , tutaj , na
          ziemskim padole, gdzie musimy sie borykać z różnymi problemami.
          Pozdrawiam Cię serdecznie.
          • krakuska.pl Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 03.09.08, 15:06
            Właśnie 1 lipca minął rok od odejścia Taty....
            • krakuska.pl Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 03.09.08, 15:07
              Przepraszam, mialo być "4 rok" :(
    • basia2012 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 05.07.08, 15:11
      bardzo ci Halinko dziękuje za miłe słowa,jest to ważne bo tylko
      matka zrozumie matkę,co to znaczy straic dziecko myślę że ból taki
      prawdziwy to będziemy przeżywac do śmierci a rana nigdy się nie
      zagoi,przyjdzie czas to się spotkamy po drugiej stronie i będzie
      wielka radośc.Ja wiem że moja Beata czuwa i mi pomaga,miałam na to
      wiele dowodów.Patrz na medium kanał 80 Zone-Reality na łączach
      Telewizji Kablowej.Teseanse dają dużo i pomagają zrozumiec tamtą
      stronę. Pozdrawiam
      • sonja12 Re: do basia2012 05.07.08, 22:56
        Basiu, a gdzie można obejrzec ten program na cyfrze czy polsacie?
        Bardzo cię prosze odpisz. Nie wiem czy czytałyście Książkę :
        Rozmawiając z niebem" Jeżeli nie to polecam , ta książka jest też o
        medium , które kontaktuje się z tamtym światem . Kosztuje tylko 5
        zł. A może wie ktoś czy taka osoba jest u nas w Polsce ?
        • basia2012 Re: do basia2012 06.07.08, 06:08
          Program ten edytowany jest na Śląskiej Telewizji Kablowej ale jeżeli
          jej nie masz to polecam książki Rozmawiając z Niebem-James Van
          Praagh kupione w internecie oraz Orzeł i róża Rosemary Altea też z
          internetu na stronie Alegro. Książki te opowiadają o naszych
          zmarłych i kontaktach z nimi,oraz co nasi zmarli chcą nam powiedziec
          pozdrawiam Basia
          • edzia764 Re: do basia2012 08.07.08, 21:07
            Zawsze czytam tę strone i trafiłam na Pani podpowiedź ... gdzie
            oglądać medium. Od kilku dni oglądam o godzinie 20-tej na Reality
            Zone ten program ... i musze powiedzieć, że czuję ulgę ... znalazłam
            już kilka odpowiedzi na dręczoce mnie pytania. W ostatnich dniach
            odżyły w mej pamięci smutne chwile, bowiem 30.06 była 15 rocznica
            śmierci mojej Mamusi, a 05.07 - 3 rocznica śmierci Tatusia. Nie była
            to śmierć dzieci, ale śmierć ukochanych Rodziców, którzy dali mi
            zycie, wychowali .... i dlatego wiem, jak przeżywacie stratę
            najdroższych WAM osób. Życzę wytrwałości na tej trudnej, nowej
            drodze, drodze uczenia się żyć w tej pustce ...
        • basia2012 Re: do basia2012 06.07.08, 07:45
          Soniu jeżli potrzebujesz rady i wspaecia to chętnie ci jej udzielę
          napisz proszę a odpowiem sama wiem co to ból i rozgoryczenie bo
          przeszłam przez to dziś mija prawie dwa lata od smierci córki i
          łatwiej dawac mi jest z tym radę.Byc może moje podpowiedzi będą dla
          ciebie wskazówką do dalszej walki z samotnoścą.Jest kilka sposobów
          na walkę z bólem.Najgorzej jak człowiek jest pozostawiony samemu
          sobie. Basia.
          • sonja12 Re: do basia2012 06.07.08, 20:36
            Kochana Basiu, bardzo dziękuję ci za odpowiedź, piszesz,że oni nas
            tam widza i słyszą, ja tak bym chciała w to wierzyć. Ale ja
            chciałabym jakiś dowód na to. Mnie się mama nie śniła tak jak bym
            chciała, ale wierzę w sny,(wyśniła mi się mamy choroba) tylko co
            robić ,żeby się przysniła. Nawet postanowiłam odmawiać koronkę ,ale
            wytrwałam tylko dwa dni.Może mama mi się nie śni, bo nie chodze co
            tydzień do kośćioła, nie jestem aż tak religijna.Wczoraj miałam
            okropny dzień, cały wieczór przepłakałam i rozmawiałam z mamą, niby
            są takie dni,że wszystko niby ok, ale są tez takie że totalna klapa.
            Wczoraj to już prosiłam mamę ,żeby mnie do siebie zabrała. mnie do
            siebie zabrała.
            Najgorsza jest ta pustka , której nie możesz wypełnić niczym ,
            zreszta sama wiesz , najlepiej nie mysleć, ale tak się nie da.
            Basiu,a czy ty miałaś jakiś dowód od twojej córki,że cię widzi?
            Boże jakie to wszystko trudne do zniesienia i przetrwania.
            • osmiorniczka030 Re: do basia2012 07.07.08, 02:10
              Czesc

              A probowalas prosic swoja mame o sen, czy jakis znak?

              Jesli sama masz problemy z modlitwa, moze sprobowalabys zamowic msze
              w intencji mamy? W Czestochowie mozna zamowic msze swiete na 25 lat.
              Kazdego dnia w Kaplicy z Cudownym Obrazem odbywaja sie msze swiete
              za zmarlych.

              Pytasz o dowody... Ja takze ich wciaz poszukuje. Studiuje akurat
              bardzo fajna ksiazke, dosyc stara "Eksterioryzacja - istnienie poza
              cialem". Opisane sa w niej przypadki wychodzenia świadomości, czy
              tez duszy poza ludzkie cialo i swiat widziany z perspektywy tej
              duszy.

              Opisane sa wrazenia ludzi, ktorzy to przezyli oraz szereg
              doswiadczen, podczas ktorych widywano sobowtory tych osob. Przypadki
              te dotycza zywych ludzi. Jest wiec pocieszajace, ze skoro zdarza sie
              to u zywych, to po smierci tym bardziej. W kazdym razie zazwyczaj
              cialo na chwile staje sie martwe, jak przy smierci, a czlowiek -
              duch czuje sie soba, widzi i slyszy wszystkich, tylko nikt nie widzi
              i nie slyszy jego. Poza tym w momencie owego "wyjscia z ciala" taka
              osoba nie odczuwa zadnego bolu i jest bardzo szczesliwa. Opisane sa
              przypadki, w ktorych osoby, ktore przezyly "wedrowke duszy" zaraz
              potem opisywaly bardzo dokladnie slowa, ktorych ich ciala nie mogly
              slyszec, wydarzenia, ktorych ich ciala nie mogly byc swiadkami,
              pomieszczenia, ktorych nigdy wczesniej nie widzialy. Tyle, jesli
              chodzi o literature.

              Zycze Ci Sonju, abys wreszcie otrzymala swoj znak od mamy.

              Pozdrawiam.
              • sonja12 Re: do ośmiorniczka030 07.07.08, 21:37
                Dopiero dzisiaj odczytałam twój post, bardzo dziękuję , jestem jakaś
                rozkojarzona ,dzisiaj z rana byłam tutaj ale nie wiem czemu nie
                odczytałam. Bardzo często prosze mamę o znak , jak ide spać to łzy
                same z oczu leca i zawsze prosze , nie wiem może ja nie umię odebrac
                tych znaków. Co do książek to kupiłam ich kilka , i przeczytałam,
                ale w książce to się czyta , a jakbym miała jakiś dowód to co
                innego. Ja nie moge zrozumieć , jak to jest człowieka nie ma , a
                dusza wszystko widzi i słyszy???? Czytałam o tym w książkach , ale
                czy dusza wie,że nie zyje? czy wie kim ja jestem ? jakoś nie moge
                tego zrozumieć.
                Na msze daje za mamę ,wiem ,że cos tam jest , bo przezyłam rózne
                sytuacje , ale zawsze jest jakis niedosyt.Ostatnio kupiłam kiążkę
                umarli mówią do nas i tam też dużo było opiane . Chociaz słyszałam
                głos mamy na ogrodzie jak zawołała mnie. Ale jak komus o tym mówię
                to patrzy ma mnie jak na nie wiem kogo. Ludzie po prostu nie wierzą.
                Zresztą ja też bym nie uwierzyła.
                • sonja12 Re: do ośmiorniczka030 07.07.08, 21:44
                  I jeszcze jedno , tak jak ty napisałaś ,że robisz wszystko dla
                  taty, ja robie wszystko dla mamy.
                  • osmiorniczka030 do: sonja12 08.07.08, 01:00
                    Czesc

                    Ja pewne znaki odebralam, przynajmniej tak mi sie wydaje, ale wciaz
                    szukam takiego, ktorego nie daloby sie w zaden sposob podwazyc.
                    Chcialabym miec pewnosc, ze Tata nadal gdzies jest, ze jest mu
                    dobrze, ze sie nie zmienil, ze mnie kocha...

                    Strasznie zazdroszcze mojemu mezowi, ze ma tate i ze w kazdej chwili
                    moze sie do niego zwrocic, a ja juz nie.

                    Mnie bardzo podbudowala ta ksiazka "Pozdrowienia z niebios".
                    Wlasciwie wpadlam na ten tytul przez znak od Taty. Pamietasz to moje
                    swiatelko? Litery ulozyly sie w zdanie "Nie martw sie." I tak tez
                    bylo napisane na tej ksiazce (w podtytule). Teraz jak czytam
                    ta "Eksterioryzacje", to wiele faktow sie potwierdza, pewne rzeczy
                    ukladaja mi sie w calosc.

                    Ludzie, ktorzy przezyli taka duchowa wedrowke twierdza, ze nie maja
                    pojecia, jak, ale podczas wedrowki swiadomosci widzieli i slyszeli i
                    to o wiele lepiej, niz normalnie. Pewnych rzeczy nie jestesmy w
                    stanie zrozumiec. Ja sobie to po swojemu tlumacze tak, ze w momencie
                    smierci czlowiek otrzymuje drugie cialo, ktorego my nie widzimy -
                    to samo, ale doskonale. To dlatego zmarli, jesli sie ukazuja, to
                    zawsze sa mlodzi, piekni, zdrowi... No i zazwyczaj wiedza, co sie z
                    nimi stalo.

                    Mysle, ze gdy przeczytasz "Pozdrowienia z niebios", to otrzymasz
                    odpowiedzi na swoje pytania. Mnie ta ksiazka bardzo uspokoila.
                    Moglabym ja czytac w kolko.

                    A co do znakow, to jeszcze nie tak dawno ja tez bym Ci nie uwierzyla
                    w glos, ktory uslyszalas. Teraz Ci wierze. Wierze i zazdroszcze, bo
                    przeciez po uslyszeniu glosu mozesz byc pewna, ze mama nadal zyje.

                    Jutro znow wyjezdzam, a potem znowu powrot do pustego domu. Nie mam
                    juz na to wszystko sily.

                    Pozdrawiam.
      • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 05.07.08, 23:36
        Dziewczyny
        czytalam dosc dawno "Zycie po smierci" Szumana i pod tym samym tylulem napisal
        tez ksiazke Raymond Moody. Bardzo dobre ksiazki, ale bardzo dawno wydane.W
        ksiegarniach na pewno mozna je kupic, bo to juz
        pewnie klasyka. Moze czytalyscie. O wspolczesnym, naprawde rzetelnym medium w
        Polsce nie slyszalam, ale tez dosc dawno ta tematyka sie nie interesowalam. Poza
        tem mam jakies wewnetrzne przekonanie, ze nie nalezy naszych zmarlych w ten
        sposob niepokoic. Jesli im pozwola lub sami beda chcieli to w jakis subtelny
        sposob beda nam dawac znaki ze gdzies tam istnieja.
        Dzis zamowilismy dla Agatki piekny pomnik. Chlopak w jej wieku, ktory jest
        rysownikiem w zakladzie kamieniarskim narysowal nam projekt. Kamien bedzie tez w
        kolorach jakie lubila. Delikatny rozowo-bezowy i
        niewielkie elementy w zgaszonej czerni. I kiedy poszlam do niej na cmentarz
        wiedzialam , ze jest zadowolona i ze bedzie jej sie podobalo. Moze to jest
        glupie, ale naprawde czulam tak namacalnie jakby mowila, A mowilam Ci mamao jedz
        tam, tam znajdziesz taki kamien i projekt jakbym ja chciala. Nadmieniam, ze to
        ktorys tam z kolei odwiedzany przez nas zaklad kamieniarski. Tak wiec Agatka
        daje mi znaki. Czsem mysle o czyms w stylu wywolywania duchow, ale nie zrobie
        tego bo czuje ze Agatka bylaby niezadowolona. Ksiazki polecane przez Was
        postaram sie kupic.
        Halina - mama Agatki
        • basia2012 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 06.07.08, 06:27
          Halinko nie baw się w wywołyanie duchów bo to jest niebezpieczne
          te energie są silne,a niektóre bardzo złośliwe i mogą ci wyrządzic
          krzywdę zwróc uwagę na sny w nich twoja córka też daje ci ważne
          przekazy i cię chroni przed kłopotami.Musisz wiedziec że cóka jest
          cały czas obecna duchem przy tobie i bardzo cię kocha.Jwżeli
          dokładnie będziesz je analizowała to przekonasz się że mam rację
          pozdrawiam. Basia
          • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 06.07.08, 12:21
            Basienko napewno ne bede tego robic, czasem przychodza tylko takie glupie mysli.
            to ze znalazlam to forum to wiem na pewno, ze zasluga mojej corci. Ona
            uwielbiala komputer i wszelkie fora itp.
            Bardzo sie ciesze, ze tu moge pisac co czuje i mysle. Wszyscy ktorzy tu wchodza
            maja podobne przezycia i wiem ze mnie rozumieja. Jest o wiele latwiej chociaz
            przez chwile.
            Dziekuje Wam wszystim od ktorych uslyszalam dobre slowo.To tak wiele znaczy
            Halina - Mama Agatki
            • basia2012 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 06.07.08, 18:11
              Halinko to dobrze że wiara twija jest silna pomagasz nie tylko sobie
              ale i córce,wiem jak ją kochasz i za nią tesknisz,postaraj się z nią
              porozmawiac np.na cmentarzu ona cię słyszy i poproś o rozwiązanie
              trudnych spraw,asama zobaczysz jakie będą się działy cuda w twojym
              życiu.Naucz się z nią rozmawiac a będzie łatwiej ja to robię od 2-ch
              lat i z jej strony spotykają mnie same dobre rzeczy. Basia
              • joooooooana Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 10.07.08, 21:16
                Witam

                Nasze życie nie kończy sie tu. Bo tu jest wstępem. Co to by było, gdyby śmierć
                oznaczała, totalny koniec wszystkiego.
                • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 10.07.08, 21:46
                  joooooooana napisała:

                  > Witam
                  >
                  > Nasze życie nie kończy sie tu. Bo tu jest wstępem. Co to by było, gdyby śmierć
                  > oznaczała, totalny koniec wszystkiego.

                  ten caly tarot to jest wszystko pic na wode.
                  czytalam na ten temat duzo. Jak moze Pani wrozyc i interpretowac bez kontaktu
                  bliskiego z osoba ktorej Pani wrozy (na odleglosc)
                  Poza tym wrozyla mi kiedys ponoc super specjalistka(rowniez tarot).
                  wg niej corcia moja miala osignac wysokie stanowisko zrobic wielka kariere. itd,
                  itd. Wszystko mialo sie pieknie ukladac. Nie bylo nawet ostrzezenia o majacej
                  nadejsc chorobie.
                  A corka ciezko zachorowalla i zmarla w maju na raka. Prosze nie wchodizc na
                  forum zaloba i nie zerowac na czyims bolu i rozpaczy.
                  wiekszosc z nas ktorzy stracilismy kogos bliskiego doskonale wie, ze zycie sie
                  tu nie konczy, a wg pisma swietego wszelkie wrozby sa grzechem.
                  Halina - mama Agatki
    • karnivora Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 10.07.08, 22:08
      Zgadza się - wróżby, kabała, szamaństwo - grzech śmiertelny.
      Prośba o przekierowanie z tym repertuarem na inne
      "przyjaźniejsze" forum.
    • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 20.07.08, 22:33
      A potem, kiedy sie spotkamy
      Znow bedziesz dla nas
      My - dla Ciebie
      Bedziemy razem szli za rece
      Po lace, po blekitnym niebie
      Bedziemy smiac sie i zartowac
      I zrywac kwiaty z ogrodow Pana
      I nic nas nigdy nie zasmuci
      Nasza corenko ukochana

      Halina - mama Agatki

    • only_anette Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 26.07.08, 17:52
      my też przegraliśmy.Mój ukochany brat zmarł 14 lipca... nie sądziłam że to
      będzie tak szybko.Ostatnio kiedy czytałam twój post jeszcze żył,
      walczyliśmy,trzymałam go za rękę,nosiłam na rękach na wózek i do łóżka a teraz
      już leży w grobie.Skończyło się wszystko w jednej chwili jakby ktoś zdmuchnął
      świeczkę.
      • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - do onlly-anette 26.07.08, 21:39
        jestem z Toba, wiem co czujesz. Nic wiecej mi na mysl nie przychodzi by Cie
        pocieszyc, po prostu jestem z Toba...
        Moze jeszcze powiem ze caly czas Agatka jest przy mnie, np. jesli czegos nie
        moge znalezc lub cos sie zaczyna dziac nie tak jak oczekuje, wystarczy ze
        pomysle : coreczko pomoz mi, wstaw sie do Boga, od razu znajduje to czego
        szukalam, albo sytuacja sie wyjasnia i czuje ze to jej pomoc. Gdyby jeszcze
        snila mi sie czesciej. Chociaz raz w tygodniu... A przysnila mi sie tylko dwa
        razy i bardzo krociutko
        Pozdrawiam Cie cieplo, mysle ze gdy my bedziemy odchodzic oni po nas wyjda,
        podadza nam reke zeby zabrac nas z tego swiata..
        Halina - mama Agatki
        • only_anette Re: moja corcia Agata odeszla - do onlly-anette 04.08.08, 23:45
          dziękuję Ci bardzo za te słowa.Trzymaj się.
          • gaja2856 Re: moja corcia Agata odeszla - do onlly-anette 10.08.08, 14:33
            Dopiero teraz przeczytałam twoja historię i widze jakby lustrzane
            odbicie mojej histori ty starciłas córkę a mnie nowotwór odebrał
            mamę i całą rodzinę
            To co przeszłaś jest mi znane z autopsji a każde wspomnienie
            wywołuje ból, ale jest jedna rzeczy która mnie pociesza a może i
            tobie pomoże
            Wierzę że nasi bliscy przy nas sa zawsze i wszędzie
            Trzymaj się ciepło
            • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla- do gaja 11.08.08, 21:02
              Dziekuje Ci
              Masz racje, Obecnosc Agatki czuje caly czas. Wciaz mi pomaga i jest ze mna.
              Tylko tak bardzo chcialabym ja przyttulic i uslyszec , ze jest tam szczesliwa....

              Halina - mama Agatki

              • sara441 Re: moja corcia Agata odeszla- do gaja 12.08.08, 11:05
                a skąd wiemy, czy oni są tam szczęśliwi bez nas? czy nie tęsknią?
                • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla- przegralismy 12.08.08, 19:35
                  dlatego wlasnie, ze na pewno tego nie wiem czy jest jej tam dobrze i czy jest
                  szczesliwa chcialabym zeby mi to powiedziala.
                  Tylko czuje poprzez rozne zdarzenia i znaki ze tam nie cierpi i jest jej
                  dobrze.I bardzo, bardzo chce w to wierzyc :(

                  Halina-mama Agatki
                  • sara441 Re: moja corcia Agata odeszla- przegralismy 13.08.08, 10:49
                    chciałabym tą widomość dostać np. we śnie, proszę o nią, ale jej nie
                    otrzymałam.Dlatego boję się, ze nie jest tak , jakbyśmy chcieli...
                    • sebyzbarma Re: moja corcia Agata odeszla- przegralismy 13.08.08, 14:26
                      Halinko, pisalas, ze czujesz obecnosc swojej corki, wiec ona jest
                      przy Tobie i nie musi tesknic. Mysle, zen asi najblizsi sa naszymi
                      opiekunami i mimo przezytych ciezkich chwil potem mamy latwiej w
                      zyciu, bo psychicznie jestesmy silniejsi.
                      Moja mama sni mi sie bardzı rzadko. 1 raz przynila mi sie kilka
                      miesiecy po swojej smierci i powiedziala cos, co zrozumialam i
                      sprawdzilo sie dopiero po wielu latach, wlasnie dlatego jestem juz
                      pewna, ze “oni” sie nami opiekuja.
                      Pomysl Halinko, ze Agatce nic nie moze sie juz stac. Nic ja juz nie
                      zaboli, nikt jej nie zrani. Ona wypelnila juz swoje zadanie na
                      ziemi, a teraz pomaga Tobie wypelnic Twoje.
                      Pomysl tez, ze tak jak Ty chcesz, by ona byla szczesliwa, tak na
                      pewno ona tez tego pragnie dla Ciebie. Postaraj sie byc silna
                      wlasnie dla niej.
                      • mariola008 Re: moja corcia Agata odeszla- przegralismy 13.08.08, 14:54
                        Droga Halinko łączę się z Tobą w bólu. Prawdą jest, że śmierć dziecka, młodego
                        człowieka powala na kolana i przewraca porządek świata.
                        Też jestem w żałobie po odejściu bardzo bliskiej mi osoby.
                        Minęło 3 miesiące a ja nie chcę się z tym pogodzić. Jedno wiem,Oni nie znikają,
                        są gdzieś w innym wymiarze. Często przecież czujemy tą obecność.Na pewno kiedyś
                        będziemy razem z nimi. Przecież miłość jest silniejsza od śmierci.
                        • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla- przegralismy 13.08.08, 20:06
                          Moje kochane
                          Jak bardzo Wam jestem wdzieczna za te slowa. Wiem, ze Agatka jest przy mnie.
                          Dzis mialam tego nastepny wyrazny dowod, kiedy pojawil sie powazny problem
                          dotyczacy syna. Tak bardzo sie zmartwilam i prosilam corciu pomoz mi i za
                          niecale 20 minut telefon juz duzo bardziej optymistyczny od syna. Naprawde to
                          jest niezwykle i to nie pierwszy raz cos takiego sie zdarza. Poza tym kilka razy
                          zdarzylo sie, ze bylam sama w domu i slysze , ze otwieraja sie drzwi (naprawde
                          nic mi sie nie wydawalo )Wyszlam z pokoju zobaczyc :nie ma nikogo, na korytarzu
                          tez pusto. WIem, ze to od niej znak. Czy Wam zdarzaja sie tez takie sytuacje?
                          Pozdrawiam Was mile
                          Halina-mama Agatki
                          Halina -
                          • gaja2856 Re: moja corcia Agata odeszla- przegralismy 15.08.08, 19:26
                            Wiesz Halino prosze moją mame o pomoc kiedy jest mi żle i smutno, a
                            takie sytuacje zdarzaja się teraz częściej niz zaraz po jej odejściu
                            W moim przypadku czas powoduke większy ból i większa tęsknotę
                            Mama śni mi sie dosyc regularnie, babcia i tato rzadko...
                            Zabawne, ale wiem kiedy cos dzieje sie na cmentarzu np. wiatr
                            zwiunie wiązanki, czy stawiają obok pomnik wtedy własnie mi sie sni
                            cmenatrz i wiem że musze tam iśc sprawdzic co sie dzieje
                            Wiem że mam czówa nade mna żebym nie zrobiła nic głupiego i żeby nie
                            stała mi sie krzywda...
                            Raz miałam taki sen, ale inny nią wszystkie dzięki któremu wiem że
                            ona jest przy mnie
                            Pozdrawiam
                            gaja
                            • sonja12 Re: moja corcia Agata odeszla- przegralismy 15.08.08, 21:22
                              Do Gaja2856
                              A czy mogłabyś opisać ten sen, dlaczego on tak cię przekonał ,że
                              twoja mama jest przy tobie? Oczywiście jezeli możesz.
                              • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla- przegralismy 16.08.08, 13:40
                                Do gaja2856
                                Dziekuje Ci i jesli moglabys, bardzo prosze o opisanie tego snu. Oczywiscie
                                jesli mozesz
                                Ja tez z dnia na dzien tesknie za agatka. Minelo 3,5 miesiaca od jej odejscia, a
                                mnie sie wydaje ze juz tak dawno jej nie widzialam:(:(:(
                                Halina-mama Agatki
                                • gaja2856 Re: moja corcia Agata odeszla- przegralismy 16.08.08, 19:56
                                  Wiecie ja dopiero teraz zaczynam odczówac co się stało...
                                  Ten bezmiar tragedii i ból to że zostałam sama i nic tego nie zmieni
                                  chociaz łapię sie na tym że czekam kiedy mama wróci, kiedy koszmar
                                  sie skończy a w moim domu zapanuje radość i wtedy nastepuje
                                  oprzytomnienie
                                  Ja i mama oszukiwałysmy się przez całą chorobe ona mnie że będzie
                                  dobrze a ja ją i żadna z nas tego nie powiedziała , że to juz koniec
                                  i nie ma szans do końca walczyłyśmy, wierzyłyśmy czekałysmy na cud
                                  Ten sen który miałam to było swoistego rodzaju pożegnanie
                                  Rozmawiałyśmy szczerze, zdając sobie sprawę z sytuacji jaka miała
                                  miejsce...
                                  Muszę żyć dla niej i muszę być dzielna choć tak ciężko to przychodzi
                                  samemu zmagac się z codziennością kiedy widzę pełne szczęśliwe
                                  rodziny które nie zdają sobie sprawy z tego co mają....to tak boli
                                  im więcej czasu mija tym ból jest silniejszy ale jedno sie nie
                                  zmienia moja miłość do mamy


                          • grazyna1965 Re: moja corcia Agata odeszla- przegralismy 21.08.08, 22:50
                            Dzisiaj mam trudny wieczór, zresztą z każdym dniem jest gorzej,mimo,
                            że wróciłam do pracy. 6,5 miesiąca od śmierci mojej córci Patryni a
                            ja z każdym dniem bardziej tęsknię. Mnie nawet nie śni sie Patra,
                            choc tak bardzo tego pragnę. Na początku czułam Jej obecność,
                            myślałam, że nawet daje mi jakies znaki...teraz nic,kompletnie. Tak
                            straszliwie tęsknię za Nią, coraz trudniej radzę sobie z tym
                            wszystkim. Czytam Was codziennie,łączę się z Wami w bólu. Nie ma nic
                            gorszego od śmierci swojego dziecka, w moim przypadku jedynego
                            dziecka. Jak z tym żyć????
                            • 999mamuska do Grażyny 24.08.08, 21:36
                              Czuję tak samo jak Ty,mijają dni,tygodnie,miesiące i jest coraz
                              bardziej pusto,coraz bardziej brak tej ukochanej osoby.Ja straciłam
                              dwie najbliższe w niespełna 4 miesiące.TYrzeba z tym życ,trzeba się
                              z tym pogodzic,chociaż mam ochotę krzyczec na niesprawiedliwośc
                              tego świata.Jak z tym życ-nie wiem.Robię co mogę,pracuję,cały czas
                              coś robię,żeby nie popadac w depresję,ale ona chyba i tak siedzi we
                              mnie.Wystarczy,że na chwilę zostanę sama ze swoimi myślami-łzy
                              lecą ,niezależnie od tego gdzie jestem-w pustym pokoju,w pracy,w
                              samochodzie czy też w miejscu pełnym ludzi,którzy może patrzą na
                              mnie ze zdziwieniem,gdy ni stąd ni zowąd rozpłaczę się.A to
                              wystarczy jedna myśl,jedno skojarzenie,a przecież pewnie i Tobie
                              wszystko się kojarzy z córeczką,wszystko-dosłownie wszystko-rzeczy
                              na które nigdy nie zwracało się uwagi,a teraz są tak cenne,bo
                              przypominają tą jedyną niepowtarzalną osobę.I myślę-ona to lubiła,z
                              tego by się cieszyła,tu byłyśmy razem.to dostałam od niej,a to jej
                              kupiłam-ciągle,bez przerwy,w każdej myśli są ze mną-mama i córka.
                              Zyczę Ci wytrwałości,nie pozwól aby dopadła Cię depresja.Jeśli
                              chcesz się wyżalic-pisz
                              • grazyna1965 Re: do Grażyny 24.08.08, 22:30
                                Do mamuski...dziekuję Ci za słowa wsparcia. Już wiem, ze nie jestem
                                jedyną matką, ktora stracila swoje ukochane jedyne dziecko. Jest nas
                                więcej.Łączę się w bólu ze wszystkimi mamami, które przeżywają
                                największą stratę..stratęę dziecka. Mnie też wszystko kojarzy się z
                                Patrynią,patrzę na Jej rzeczy, buty, pororzucane
                                kosmetyki,książki,świadectwa, notatki..nie ma sekundy żebym nie
                                myslała i nie tęskniła za moją córcią.Dla mnie świat zatrzymal się 3
                                lutego, mimo, że nikt tego nie zauwazył..wciąż jest wschód i zachod
                                słońca, dni mijają tak jakby nic się nie stało. A dla mnie stało
                                się,zmarła moja Patrynia, już nic nie będzie takie jak przedtem, już
                                nigdy nie spojrzę w Jej oczy pełne miłości, nie zaśmieję się gdy
                                zrobi śmieszną minę, nie podziękuję za kawę, którą dla mnie zrobi,
                                nie pójdę z Nią na zakupy, nie usłyszę juz nigdy,,mami, nie
                                przytulalaś mnie juz dwa dni", nie wzruszę się jak będzie mi
                                składała życzenia,nie przytulę Ją i nie powiem jak bardzo Ją kocham.
                                Nie umiem bez tego żyć.
                            • only_anette Re: moja corcia Agata odeszla- przegralismy 03.09.08, 23:00
                              U mnie też jest gorzej z każdym dniem,zaraz po pogrzebie nie jest
                              tak źle jak teraz.Oddałabym wszystko,całe moje życie za żebym mogła
                              z bratem spędzić jeden dzien,jedną godzinę.Przytulić go i powiedzieć
                              jak bardzo go kocham.
    • 999mamuska Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 20.08.08, 00:16
      Przed chwilą napisałam do Ciebie odpowiadając na mistyczne
      przeżycia.Teraz znam odpowiedź na pytania,które tam zadałam.Halinko-
      przeżywałyśmy ten sam koszmar-Ja trochę dłużej cieszyłam się moją
      Asią.Operacja,chemie co trzy tygodnie,czasem nawet częściej,ponowna
      operacja,znów chemie i w końcu bezsilnośc lekarzy-rak nie
      ustępował,rozwijał się i zabierał mi ukochane dziecko.I to jej
      pytanie-mamusiu-czy ja umrę.Mówiłam,że nie,tak mocno wierzyłam,że
      zwyciężymy,że og nie może mi zabrac dziecka,które sama wychowywałam
      (tata Asi zmarł 14 lat temu)Jak ja wierzyłam w cud!I jej ten cud
      wmawiałam,cieszyłyśmy się każdym lepszym dniem.Wiem,że czasem
      starała się nadrabiac miną-mimo,że była słaba uwielbiała chodzic ze
      mną po zakupy.Każdy market w którym z nią byłam jest teraz dla mnie
      przykrym wspomnieniem.Robiłyśmy wszystko,żeby pokonac chorobę-nie
      udało się.Czasem się załamywała i mówiła,że nie jest tak silna jak
      ja,a ja podziwiałam właśnie jej siłę-jak przetrzymała
      operacje,chemie i całe mnóstwo innych dolegliwości po drodze.Ile
      ona musiała wycierpiec,a mówiła,że to dla mnie walczy z chorobą.
      I czas najgorszy-kiedy ból stawał się tak silny,że krzyczała-kiedy
      ja wreszcie umrę?Ty potrafisz zrozumiec,co wtedy przeżywałam,czemu
      jeszcze wtedy chciałam,żeby walczyła?Czekałam na cud i do samego
      końca nie wierzyłam,że to już nadszedł czas.Uważałam,że lekarze nie
      wiedzą co mówią,bo już niejednokrotnie wychodziła z podobnych
      stanów.Asia też jeszcze w chwilach świadomości powiedziała
      pielęgniarce-pani mnie nie zna,gdy ta nie pozwoliła jej pójśc do
      toalety,myśląc,że córka jest za słaba.I zaprowadziłam ją i
      wiedziałam,że moje dziecko jest silne,że przetrwa wszystko i na
      własnych nogach wyjdzie ze szpitala(zabrało ją pogotowie w stanie
      śpiączki)Nie wyszła,a mi nie pozwolono zostac na noc-na tą ostatnią
      noc.Czasem myślę,że może ona tak chciała,żebym na to nie patrzyła-
      zresztą kiedyś o tym mówiła.Zmarła nie odzyskawszy przytomności w
      ogromnej gorączce.Walczyłyśmy rok i 7 miesięcy.Czasem wydawało mi
      się,że już sił mi brakuje-wiesz jak to jest przy takim chorym w
      rodzinie-nie było ani minuty czasu dla siebie,brak snu.A ja miałam
      dwie osoby chore-córkę i mamę-ociemniałą,schorowaną,niedołężną.Nie
      wiem jak dawałam radę,ale Bóg dawał siłę.Znacznie trudniej jest
      teraz,gdy obie odeszły,tak prędko jedna po drugiej.Czy wystarczy mi
      sił teraz?
      Serdeczni Cię pozdrawiam i łączę się w bólu Iwona.
      • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - do Iwonki 20.08.08, 21:04
        Kochana Iwonko
        Jak bardzo Ci jestem wdzieczna za ten list. Pisze i placze. Czulam i czuje caly
        czas to samo co Ty. Kazde zakupy w markecie to dla mnie bol i lzy. Agatka tez
        uwielbiala robic ze mna zakupy. Byla takim motorem, mamo kupimy to, kupimy
        tamto, urzadzimy tak ten pokoj, a tak kuchnie, wszystko to byly jej pomysly. Ja
        tez wierzylam w cud, czepialam sie kazdej wiadomosci, ze komus kto bierze ten
        lek co Agatka jest lepiej, ze zmiany sie cofaja. Tak samo uwarzalam, ze lekarze
        sie myla , ze sa niedouczeni i ze nam sie uda. Poza tym moja Agatka w
        niemowlectwie miala naczyniaki na watrobie i byla juz leczona w klinice
        onkologicznej w Warszawie.Jestem ze Szczecina. Wtedy w Szczecinie mylnie
        rozpoznano chorobe i zdiagnozowano nowotwor zlosliwy z przezutami. Tak bardzo
        prosilam Boga wtedy o milosierdzie o zycie i laske. Wtedy mnie wysluchal. Po 5
        latach pod kontrola bylo w porzadku. Myslalm, ze mnie nie dotknie juz nic
        takiego. Nawet pare miesiecy przed choroba Agatki mowilam do kolezanki,ze teraz
        jestem slabsza psychicznie i ze gdyby teraz mnie spoktkalao cos takiego nie
        wytrzymalabym , zalamalabym sie. NAwet nie przypuszczalam, ze za chwile bede
        musiala podjac walke, tym razem niestety przegrana.
        Iwonko mam jeszcze syna, maz pracuje za granica. Chociaz nie jestem calkiem sama
        jest mi bardzo ciezko, na cmentarz chodze codziennie lub
        co drugi dzien. Pomaga mi modlitwa, choc nie zawsze. Jesli zaczynam bardziej
        plakac, wtedy zawsze jakby Agatki glos mowil do mnie: Nie placz mamo, przeciez
        Ci mowilam, ze juz nie chce tu byc, ze chce odejsc.Nie placz, mnie jest tam
        dobrze. I czasem gdy pomysle, ze to tylko chwila dluzsza lub krotsza i ona po
        mnie wyjdzie. Wtedy odczuwam wielki spokoj i taka spokojna ogromna radosc.
        Iwonko musi nam obydwum wystarczyc sil. Bedziemy , jesli nie masz nic przeciwko
        temu w stalym kontakcie. Bedziemy sie wspierac, a moze gdy sie lepiej poznamy
        kiedys sie spotkamy, zeby porozmawiac o swoich najukochanszych, najpiekniejszych
        dziewczynach...
        Jesli masz tylko ochote pisz, zawsze znajde czas dla Ciebie.
        Pozdrawiam cieplo Ciebie i wszystkich ktorzy czytaja o moim smutku i sa ze mna
        Halina - mama Agatki
        • 999mamuska Re: moja corcia Agata odeszla - do Iwonki 20.08.08, 21:52
          halas1961 napisała:

          > Kochana Iwonko
          > Jak bardzo Ci jestem wdzieczna za ten list. Pisze i placze.
          Czulam i czuje caly
          > czas to samo co Ty. Kazde zakupy w markecie to dla mnie bol i
          lzy. Agatka tez
          > uwielbiala robic ze mna zakupy. Byla takim motorem, mamo kupimy
          to, kupimy
          > tamto, urzadzimy tak ten pokoj, a tak kuchnie, wszystko to byly
          jej pomysly. Ja
          > tez wierzylam w cud, czepialam sie kazdej wiadomosci, ze komus
          kto bierze ten
          > lek co Agatka jest lepiej, ze zmiany sie cofaja. Tak samo
          uwarzalam, ze lekarze
          > sie myla , ze sa niedouczeni i ze nam sie uda. Poza tym moja
          Agatka w
          > niemowlectwie miala naczyniaki na watrobie i byla juz leczona w
          klinice
          > onkologicznej w Warszawie.Jestem ze Szczecina. Wtedy w Szczecinie
          mylnie
          > rozpoznano chorobe i zdiagnozowano nowotwor zlosliwy z
          przezutami. Tak bardzo
          > prosilam Boga wtedy o milosierdzie o zycie i laske. Wtedy mnie
          wysluchal. Po 5
          > latach pod kontrola bylo w porzadku. Myslalm, ze mnie nie dotknie
          juz nic
          > takiego. Nawet pare miesiecy przed choroba Agatki mowilam do
          kolezanki,ze teraz
          > jestem slabsza psychicznie i ze gdyby teraz mnie spoktkalao cos
          takiego nie
          > wytrzymalabym , zalamalabym sie. NAwet nie przypuszczalam, ze za
          chwile bede
          > musiala podjac walke, tym razem niestety przegrana.
          > Iwonko mam jeszcze syna, maz pracuje za granica. Chociaz nie
          jestem calkiem sam
          > a
          > jest mi bardzo ciezko, na cmentarz chodze codziennie lub
          > co drugi dzien. Pomaga mi modlitwa, choc nie zawsze. Jesli
          zaczynam bardziej
          > plakac, wtedy zawsze jakby Agatki glos mowil do mnie: Nie placz
          mamo, przeciez
          > Ci mowilam, ze juz nie chce tu byc, ze chce odejsc.Nie placz,
          mnie jest tam
          > dobrze. I czasem gdy pomysle, ze to tylko chwila dluzsza lub
          krotsza i ona po
          > mnie wyjdzie. Wtedy odczuwam wielki spokoj i taka spokojna
          ogromna radosc.
          > Iwonko musi nam obydwum wystarczyc sil. Bedziemy , jesli nie masz
          nic przeciwko
          > temu w stalym kontakcie. Bedziemy sie wspierac, a moze gdy sie
          lepiej poznamy
          > kiedys sie spotkamy, zeby porozmawiac o swoich najukochanszych,
          najpiekniejszyc
          > h
          > dziewczynach...
          > Jesli masz tylko ochote pisz, zawsze znajde czas dla Ciebie.
          > Pozdrawiam cieplo Ciebie i wszystkich ktorzy czytaja o moim
          smutku i sa ze mna
          > Halina - mama Agatki
          Widzę,że wiele nas łączy i chyba podobnie przeżywamy
          nieszczęścia,które nas dotknęły,Wczoraj pisząc do Ciebie uciekła mi
          połowa myśli,może dlatego,że było już późno.A chciałam właśne
          napisac,że podobnie jak Ty,gdy już cierpienia mojego dziecka
          stawały się nie do zniesienia dla nas obu,wtedy myślałam-Boże,jeśli
          nie możesz jej uzdrowic i pomóc w jakikolwiek sposób to już skróc
          jej cierpienia.Jakiej determinacji trzeba,żeby tak pomyślec,ale Ty
          rozumiesz to,bo przeżyłaś takie samo piekło na ziemi.
          Dziwię się sobie,że jeszcze funkcjonuję,że potrafię z tym
          życ,chociaż nie wiem-potrafię czy muszę,Też mam syna,ma 22 lata i
          tylko ja mu teraz zostałam,Wspaniały chłopak-to on mnie wspierał,on
          jedyny pomagał pielęgnowac obie chore,teraz jest mu też bardzo
          ciężko.
          A ja cóż,jestem bardzo przygnębiona,potrafię się rozpłakac w
          sklepie,w samochodzie,na spacerze-wszędzie tam,gdzie spędzałam czas
          z Asieńką.A z drugiej strony jestem spokojna-tak jakby ona miała za
          chwilę wrócic,jakby była na wakacjach czy w szpitalu-częste były te
          pobyty w szpitalach,może dlatego tak na nią czekam.I wierzę,że się
          spotkamy kiedy dobiegnie mój kres.
          Widzisz Halinko piszę,że jestem spokojna,a łzy płyną same,bo tak
          bardzo chciałabym ją znów zobaczyc,usłyszec...
          Cieszę się,że napisałaś ,a może spróbujesz napisac coś na mojego
          maila-999mamuska@gazeta.pl.
          Pozdrawiam serdecznie,pisz jak możesz.Iwona
          • edzia764 Re: moja corcia Agata odeszla - do Iwonki i do Bas 21.08.08, 00:22
            Od początku śledzę Wasze wpisy na tym forum ....i wspólczuję Wam
            serdecznie. Potrafię zrozumiec sytuacje w jakiej obydwie
            znalazłyscie sie. Ja nie straciłam dziecka ... odszedł mój ukochany
            Tatuś. Chociaż miał 84 lata ale zawsze to był mój rodzic. 5 tygodni
            minimum 3 razy dziennie chodziłam do hospicjum .. widziałam że
            nieubłagalnie zbliża się kres Jego wędrówki ... ale nic nie mogłam
            zrobić. Widziałam jak cierpi, chociaż otrzymywał opieke medyczna
            doskonała, nie mogłabym zapewnić mu takiej w warunkach domowych.
            Przez ostatnie 5 dni, kiedy całkiem się "wyłączył" przychodzac do
            Niego 3 razy dziennie (bo tak sobie wczesniej zyczył) modliłam sie,
            aby Bóg skrócił męki. Miałam wyrzuty sumienia ... ale nie widziałam
            innego wyjścia. Zawsze bałam się takiej chwili, chwili bezsilności,
            niemocy. Nie zdążyłam przyjść do hospicjum na moment Jego przejścia.
            Do mojego wyznaczonego czasu brakło 15 minut. Miałam wyrzuty
            sumienia a jednoczesnie strasznie się bałam tej chwili. Tłumaczyłam
            sobie, ze może On nie chciał abym była w tej ostatniej chwili i nie
            zaczekał. Dopiero , gdy znalazłam to forum, czytając prawie
            wszystkie wpisy stopniowo wyciszam sie ... gdyz dopiero tu znalazłam
            ludzi, którzy przezywają swoje tragedie, dramaty ... zyczę Wam
            wytrwałości ... uczcie się zyc w tej pustce, bądźcie dzielne jak
            dotychczas ...
            • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z rak 21.08.08, 13:09
              droga Edziu
              dziekuje Ci za slowa wsparcia i otuchy
              Halina-mama Agatki
            • 999mamuska Re: moja corcia Agata odeszla - do Iwonki i do Ba 21.08.08, 21:35
              edzia764 napisała:

              > Od początku śledzę Wasze wpisy na tym forum ....i wspólczuję Wam
              > serdecznie. Potrafię zrozumiec sytuacje w jakiej obydwie
              > znalazłyscie sie. Ja nie straciłam dziecka ... odszedł mój
              ukochany
              > Tatuś. Chociaż miał 84 lata ale zawsze to był mój rodzic. 5
              tygodni
              > minimum 3 razy dziennie chodziłam do hospicjum .. widziałam że
              > nieubłagalnie zbliża się kres Jego wędrówki ... ale nic nie
              mogłam
              > zrobić. Widziałam jak cierpi, chociaż otrzymywał opieke medyczna
              > doskonała, nie mogłabym zapewnić mu takiej w warunkach domowych.
              > Przez ostatnie 5 dni, kiedy całkiem się "wyłączył" przychodzac do
              > Niego 3 razy dziennie (bo tak sobie wczesniej zyczył) modliłam
              sie,
              > aby Bóg skrócił męki. Miałam wyrzuty sumienia ... ale nie
              widziałam
              > innego wyjścia. Zawsze bałam się takiej chwili, chwili
              bezsilności,
              > niemocy. Nie zdążyłam przyjść do hospicjum na moment Jego
              przejścia.
              > Do mojego wyznaczonego czasu brakło 15 minut. Miałam wyrzuty
              > sumienia a jednoczesnie strasznie się bałam tej chwili.
              Tłumaczyłam
              > sobie, ze może On nie chciał abym była w tej ostatniej chwili i
              nie
              > zaczekał. Dopiero , gdy znalazłam to forum, czytając prawie
              > wszystkie wpisy stopniowo wyciszam sie ... gdyz dopiero tu
              znalazłam
              > ludzi, którzy przezywają swoje tragedie, dramaty ... zyczę Wam
              > wytrwałości ... uczcie się zyc w tej pustce, bądźcie dzielne jak
              > dotychczas ...
              Twój tatuś był w wieku mojem mamy,i chociaż można było się
              spodziewac jej odejścia,to trudno z tym życ,tym bardziej, że
              odeszła zaraz po śmieci mojej corki.Mama do końca była osobą
              komunikatywną,można było z nią normalnie rozmawiac,dzielic się
              swoimi przeżyciami,wszyscy podziwiali jej doskonały jak na ten wiek
              umysł.Dopiero tuż przed śmiercią przestała już rozmawiac i bardzo
              mi tego brakowało i brakuje.Rozumiem Twój ból i dziękuję za dobre
              słowo.Pozdrawiam.
          • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - do Iwonki 21.08.08, 13:30
            999mamuska napisała:

            sz Halinko piszę,że jestem spokojna,a łzy płyną same,bo tak
            > bardzo chciałabym ją znów zobaczyc,usłyszec...
            > Cieszę się,że napisałaś ,a może spróbujesz napisac coś na mojego
            > maila-999mamuska@gazeta.pl.
            > Pozdrawiam serdecznie,pisz jak możesz.Iwona

            Iwonko
            Dziekuje Ci za odpowiedz. Na maila nie moglam wyslac listu do Ciebie, bo
            wyskakuje mi, ze adres nieprawidlowy. Nie wiem moze cos nie tak robie, bo w
            sprawch zwiazanych z komputerem u nas w domu specem byla Agatka . Ja umie tylko
            troche. A w tej chwili nie mam kogo spytac, czy robie cos nie tak. Jesli mozesz
            na ten temat pisac i nie sprawi Ci to wielkiego bolu, czy moglabys powiedziec na
            jaki rodzaj nowotworu chorowala Asia i jak sie zaczelo. Jesli jest to dla Ciebie
            zbyt bolesne to bardzo przepraszam za to pytanie. Jesli chcesz to podaje Moj
            e-mail halas1961@o2.pl

            pozdrawiam
            Halina-mama Agatki
            • 999mamuska Re: moja corcia Agata odeszla - do Iwonki 22.08.08, 08:43
              halas1961 napisała:

              > 999mamuska napisała:
              >
              > sz Halinko piszę,że jestem spokojna,a łzy płyną same,bo tak
              > > bardzo chciałabym ją znów zobaczyc,usłyszec...
              > > Cieszę się,że napisałaś ,a może spróbujesz napisac coś na
              mojego
              > > maila-999mamuska@gazeta.pl.
              > > Pozdrawiam serdecznie,pisz jak możesz.Iwona
              >
              > Iwonko
              > Dziekuje Ci za odpowiedz. Na maila nie moglam wyslac listu do
              Ciebie, bo
              > wyskakuje mi, ze adres nieprawidlowy. Nie wiem moze cos nie tak
              robie, bo w
              > sprawch zwiazanych z komputerem u nas w domu specem byla Agatka .
              Ja umie tylko
              > troche. A w tej chwili nie mam kogo spytac, czy robie cos nie
              tak. Jesli mozesz
              > na ten temat pisac i nie sprawi Ci to wielkiego bolu, czy
              moglabys powiedziec n
              > a
              > jaki rodzaj nowotworu chorowala Asia i jak sie zaczelo. Jesli
              jest to dla Ciebi
              > e
              > zbyt bolesne to bardzo przepraszam za to pytanie. Jesli chcesz to
              podaje Moj
              > e-mail halas1961@o2.pl
              >
              > pozdrawiam
              > Halina-mama Agatki
              Sprawdź swoją pocztę i napisz czy dotarła wiadomośc,może uda Ci się
              odpowiedziec na mój adres,podałam dwa.
              Ja od dziś mam maraton w pracy dlatego nie będę może miała czasu
              pisac więcej,ale myślami jestem z Tobą i na pewno się odezwę.Ten
              maraton to znaczy,że pracuję dziś,jutro i w niedzielę,no a później
              normalnie cały tydzień do piątku włącznie.Takie 12 dni pracy jest
              męczące,a ja mam jeszcze paskudne godziny.Pozdrowienia z Lodzi.Iwona
              • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z rak 22.08.08, 16:33
                Iwonko
                wiadomosc dotarla, napisze na pewno.
                Bylam na cmentarzu, stawiali Agatce nagrobek. Wszystkim sie podoba....
                Halina-mama Agatki
                • 999mamuska Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z rak 24.08.08, 21:14
                  Nie wiem czy czytałaś maila,wysłałam następnego.
                  Pytałaś na co zmarła Asia-miała raka jajnika,pewnie za późno go
                  zdiagnozowano,bo w momencie wykrycia miał już olbrzymie
                  rozmiary.Może gdyby lekarze wcześniej dokładniej się tym wszystkim
                  zajęli-ile razy była z dolegliwościami brzucha w poradniach,na
                  izbach przyjęc w szpitalach-żaden z lekarzy nie widział nic,a to
                  paskudztwo pewnie sobie rosło.Gdybym ja miała tą mądrośc co
                  dzisiaj...Widocznie tak miało się stac.Asia nawet w trudnych
                  chwilach walki z chorobą mówiła mi,że Pan Bóg wie co robi,że
                  wszystkie jego działania mają jakiś sens.Staram się w to
                  uwierzyc,ale jakoś trudno.Nie umiem się z tym pogodzic.Po jej
                  śmierci poszłam do naszego proboszcza po wytłumaczenie,ale
                  powiedział mi tylko,że ona jest już szczęśliwa.To ma byc dla mnie
                  pocieszeniem,że ona już nie cierpi-ale dlaczego musiała
                  cierpiec,dlaczego nie mogła miec beztroskiego życia,już i tak dosyc
                  przeżyła tracąc ukochanego ojca w wieku 12 lat.
                  Chciałabym,żeby ktoś mi to wszystko wytłumaczył.
    • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 29.08.08, 21:27
      Chcialabym juz usnac i sie nie obudzic i miec swiety, swiety spokoj ...
      Halina-mama Agatki
      • m-i-l-v-a Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 29.08.08, 22:18
        halas1961 napisała:

        > Chcialabym juz usnac i sie nie obudzic i miec swiety, swiety spokoj ...
        > Halina-mama Agatki

        Halinko, wiem ,ze tak byś chciała- rozumiem Cię. Masz prawo być zmęczona
        życiem, szukasz jakiegoś wyjscia, zeby już nie czuć bolu. Ale wiesz, ze to nie
        jest dobre wyjscie- sama kiedyś o tym pisałaś- masz bliskich, ktorzy znowu
        musieliby przez to wszystko przechodzić, im też na pewno jest cięzko. Trzymaj
        się jakoś: dla siebie, dla nich i dla Agatki- ona na pewno chciałaby dla Ciebie
        wszystkiego co najlepsze.
        Najgorsze jest to, ze nam z boku, trudno jest powiedzieć coś, co mogłoby
        pocieszyć, przynieść jakąś ulgę- chociaz na pewno wszyscy tutaj(mam na mysli to
        forum) bardzo tego chcemy.
      • 999mamuska Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 31.08.08, 22:57
        A ja chciałabym,żebyś pisała na tym forum,zobacz ile z nas przeżywa
        takie a może i większe tragedie.Ja straciłam w ciągu 4 miesięcy
        dwie najukochańsze osoby i też trudno mi z tym życ,nie ma
        dnia,żebym nie płakała,budzę się i zasypiam myśląc o nich.Ale
        dopóki jestem ja-one żyją w moim sercu,w moich myślach i
        przynajmniej wiem,że ma kto im zapalic znicze i zmieniac kwiaty na
        grobie,że ma kto się za nich pomodlic.Nie jesteś sama,pamiętaj o
        tym.
        • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 03.09.08, 19:35
          Dziekuje Wam. Nie pisalam dlugo i nie otwieralam wogole komputera. Minione dni
          to jakis dla mnie wielki dol. Dzis o 9 rano minely 4 miesiace jak moja Agatka
          odeszla. Tak bardzo za nia tesknie. Wszystkim wokol sie wydaje, ze jestem taka
          silna , taka dzielna, a ja po prostu tak strasznie mam dosc.... To ja musialam
          jej powiedziec na co jest chora, to ja musialam potem byc silna za siebie, za
          Agatke , za meza , syna. Wszystkich ich musialam pocieszac, zatajac czesc
          prawdy, mowic o wszystkim stopniowo, nie naraz, zeby jakos to zniesli. Potem
          Kilka dni przed Agaci smiercia syn stracil prace, po jej smierci ja. Od
          pracodawcow od ktorych spodziewalam sie zrozumienia w ostatnich miesiacach zycia
          Agatki slyszalam tylko przykre slowa. I to do tej pory boli...
          Pisalam o tym zreszta. Ja nie jestem na dzisiejsze czasy, za bardzo wszystko
          mnie dotyka. chcialabym zeby wszyscy ktorzy sa wokol rozmawiali ze mna o Agatce.
          A oni jakby juz zapomnieli, moze sie boja mowic, nie wiem...Bylam u lekarza,
          wysiada mi kregoslup, musze kategorycznie schudnac, ale takie mam mysli
          ostatnio, ze moze nie jestem potrzebna juz tutaj. Na pewno nie zrobie nic
          glupiego. Ale nie chce mi sie nic robic, nic zalatwiac, najchetniej bym usnela i
          spala, spala... To chyba minie, mysle ze minie. Ale dzis jest wlasnie tak

          Halina-mama Agatki
          • m-i-l-v-a Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 03.09.08, 20:52
            Halinko, mysle, ze powinnaś pojsć do lekarza. Gdybyś z wyprzedzeniem wiedziała,
            jak będzie wygladać odchodzenie Twojej Agatki, ile będzie Cię to kosztowało na
            pewno powiedziałabyś, ze Ty nie chcesz, nie masz na to siły, nie dasz rady. A
            Ty, nie tylko, ze dałaś radę , gdy już zapadł ten nieodwracalny wyrok, to
            jeszcze zachowałaś się jak prawdziwa bohaterka. Oszczędzałaś bliskich, zeby to
            oni cierpieli mniej, wzięłaś to na swoje barki. To bardzo dużo, nic dziwnego, ze
            jesteś bardzo zmęczona, mozesz nawet mieć początki depresji, bo w końcu ,ile
            człowiek moze wytrzymać. Te ucieczki w sen mnie trochę martwia. Też tak kiedyś
            miałam, moze na jakiś czas jest to organizmowi potrzebne -taki mechanizm
            obronny, ale moze tez być objawem depresji. Jezeli nie chcesz pojść do lekarza,
            powinnas szczerze porozmawiać z rodziną, ze jesteś zwyczajnie wykończona i teraz
            Ty potrzebujesz pomocy i mocnego wsparcia z ich strony.
            Myslę Halinko, ze jezeli powiesz bliskim, ze dla Ciebie są bardzo wazne rozmowy
            o Agatce, będa Cię słuchać. Być może nie chcą w Twojej obecności o niej
            rozmawiać, bo sadzą, ze sprawi Ci tu bol.
            Poza tym tutaj mozesz pisać wszysko, co czujesz. Zauwazyłaś chyba, ze jest tu
            więcej słuchaczy niż mowców, co w realnym życiu i na innych forach jest raczej
            rzadkością. Trzymam za Ciebie kciuki- nie znikaj- jesteś nam tu potrzebna.
          • grazyna1965 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 03.09.08, 21:25
            Halinko.
            Dzisiaj mija 7 miesięcy odkąd nie ma mojej Patry. Niewiarygodne, że
            ja wciąż żyję. Myślałam, że umrę, że nie dam rady..wciąż tak myslę.
            A jednak budze się każdego dnia. Nie wiem dlaczego, ale wciąż trwam.
            Wrociłam do pracy po niemalże 7 miesiącach / od 1 września pracuję/,
            czas ,,leci" zdecydowanie szybciej a ja cieszę się , że z każdym
            dniem jestem bliżej spotkania z moją corcią. Nie mam zamiaru
            popełnić samobojstwa, choc na początku wydawało mi sie to
            najłatwiejsze. Nie, bedę czekać az śmierć sama po mnie przyjdzie.
            Ale juz wiem, ze musze coś robić, bo inaczej oszaleję bez mojego
            dziecka. Praca jest tylko środkiem do tego przetrwania...a może przy
            okazji zrobie coś dobrego dla innych ludzi? Wiem co przezywasz
            Halinko,ja kilka miesięcy nie wychodzilam praktycznie z domu, bałam
            się ludzi, widoku usmiechnietych młodych dziewczyn..nawet do sklepu
            nie chodzilam.Teraz juz wiem, że to droga do nikąd a raczej do
            unicestwienia samej siebie. Nie jest łatwiej, przeciwnie, z każdym
            mijającym dniem bardziej boli,tęsknota rozsadza od srodka. Ale nie
            mogę się poddać, muszę walczyć o siebie, dla Patry. Ja nie mam
            więcej dzieci, miałam, mam! tylko Patrę..jeśli nie ja to kto o Niej
            bedzie pamiętał? Dopoki ja żyję, żyje miłość moja. Wiem,że przede
            mną jeszcze niejedno załamanie. Ale naprawdę bardzo sie staram nie
            oszaleć. Myślę, że moja Patra wspiera mnie jak może, bo bardzo mnie
            kocha. Czuję Jej milość każdego dnia, wiem, że patrzy na mnie i
            pomaga mi kiedy upadam. Znow sie podnoszę, chociaż na trochę. Tak
            jak teraz. Jestem z Tobą Halinko jak i z każdą matką, ktora opłakuje
            swoje dziecko.Czytam codziennie forum bo wiem, że przed monitorami
            siedzą tacy ludzie jak ja, pogrążeni w rozpaczy. Mnie też boli jak
            ludzie unikają rozmów o Patrze choc ja tego tak bardzo potrzebuję.
            Przepraszam, że sie tak rozpisałam ale nie jest łatwo napisac w
            kilku zdaniach o swoich uczuciach. Życzę Tobie Halinko jak i sobie
            nieustannej walki o siebie, właśnie dla naszych dzieci.
            Grażyna
            • only_anette Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 03.09.08, 23:06

              • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 04.09.08, 19:59
                Moje drogie wspoltowarzyszki w cierpieniu
                Nie wiecie jak bardzo pomagaja mi Wasze slowa wsparcia.
                Mysle, ze macie racje. Teraz jest moment kiedy sie wypalilam, musze zebrac sily,
                odpoczac. Porozmawiam z rodzina zeby mnie troche odciazyli, ale czy to sie uda
                nie wiem. Dostalam z hospicjum kolejne zaproszenie na msze swieta i spotkanie
                rodzin i osob osieroconych (w niedziele). Postanowilam, ze pojde. Ponoc bardzo
                pomagaja. Napisze po niedzieli jak bylo.
                Podziwiam Was wszystkie, ze sobie radzicie. Macie racje dopoki ja tu jestem jest
                tez pamiec o mojej Agatce.
                Halina-mama Agatki
                • 999mamuska Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 05.09.08, 09:10
                  Idź na tą mszę.Ja również w takiej mszy uczestniczyłam,później było
                  spotkanie,kawa.herbata rozmowy...Ta msza była w czasie,kiedy moja
                  mama leżała w szpitalu i miałam nie iśc,bo chciałam każdą wolną
                  chwilę poświęcic jej,ale mnie namówili i nie żałuję.
                  Zazdrościsz nam,że sobie radzimy?My po prostu nadal żyjemy,a z tym
                  radzeniem sobie jest bardzo źle.Ja cały czas jestem na lekach
                  antydepresyjnych i zastanawiam się czy one w ogóle coś dają,myślę
                  tylko,że bez nich byłoby jeszcze gorzej.
                  Robię tylko to,co naprawdę muszę,wszystko inne odkładam,nic mi się
                  nie chce.Tylko przed synem staram się udawac,on tak bardzo się
                  stara o wszystko,nawet gotuje,żebym coś ciepłego zjadła,mi się
                  nawet tego nie chce,jem,żeby mu nie sprawic przykrości.
                  Halinko,wszystkie chyba przeżywamy podobnie tą stratę,ale trzeba
                  przez to przebrnąc.
                  • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 11.09.08, 15:22
                    CZytam co drugi dzien o czym piszecie, ale ciezko jest mi pisac.
                    Na msze nie pojechalam bo nie moglam chodzic (kregoslup). Leki antydepresyjne
                    bralam od poczatku choroby Agatki do lipca. Przestalam sama brac. Od czasu do
                    czasu wezme oxazepam. Juz nie pracuje. We wtorek ide do szpitala na zabieg
                    (tarczyca).
                    Siedze teraz przed komputerem i patrze na Agatke. Zdjecie jak pisze mature, taka
                    usmiechnieta,zadowolona. Na nastepnym z kolezanka w Poznaniu,potem jej portrecik
                    na perwszym roku studiow i ostatnie wesole zdjecie z wyprawy ze mna do
                    Czestochowy (w tym samym roku kiedy zachorowala),jeszcze zdrowa, odgarnia wlosy
                    z czola, oparta o balustrade, taka szczesliwa, taka sliczna, radosna.... Mam w
                    pudeleczku jej wlosy zebrane ze szczotki, jeszcze pachna moja Agatka i skarpety
                    ktore miala na stopach dzien przed smiercia. Nie piore ich specjalnie, pachna
                    wciaz oliwka (ktora smarowalam jej cale cialo)pomieszana z zapachem jej ciala.
                    Ktos tu kiedys napisal , ze im dalszy czas po smierci tym tesknota jest wieksza
                    i u mnie tak wlasnie jest. Moja corcia byla moja najwieksza przyjaciolka,
                    pocieszala, rozsmieszala, namawiala na zakupy, uczyla mnie nowinek zwiazanych z
                    komputerem , kupowala mi ciuchy, byla calym moim zyciem.
                    Wymyslam sobie rozne zajecia, zeby nie zwariowac i caly czas nie plakac.
                    Ale w tle, w glebi wciaz jest jedna mysl :Agatka.

                    POzdrawiam
                    Halina-mama Agatki
                    • kopciuszek125 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 11.09.08, 22:26
                      halas1961 zupełnie Cię rozumiem. Moja mama jak tak bardzo cierpiała i chorowała
                      to sama mówiła że śmierć będzie dla niej i dla niej wybawieniem, że popłaczemy
                      trzy miesiące i nam minie, ale ja wiedziałam że tak nie będzie. Prawda w moim
                      przypadku jest taka że na samym początku człowiek jest tak oszołomiony tym że
                      mama umarła, na chwilę odczuwa się ulgę że już nie cierpi a człowiek nie może
                      nic pomóc, ale czas biegnie dalej i coraz bardziej zaczyna brakować tych rozmów,
                      żartów i dyskusji i jest coraz gorzej ale co zrobić jak się ma pod opieką
                      jeszcze innych chorych, trzeba z tym bólem dalej żyć ale już nigdy nie będzie
                      dobrze. Trzymaj się i broń przed depresją.
                    • 999mamuska Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 14.09.08, 18:05
                      HALINKO ODEZWIJ SIĘ PO POWROCIE ZE SZPITALA KONIECZNIE.I ZDROWIEJ
                      JAK NAJPRĘDZEJ.POZDRAWIAM
    • jsecam Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 16.09.08, 19:53
      my tez przegralismy.... czasami brakuje slow...
      • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 30.09.08, 17:16
        Witajcie
        Wrocilam ze szpitala 19 wrzesnia, ale mialam uszkodzony komputer.
        Tarczyca cala usunieta, wyniku jeszcze mi nie przyslali, ale wczoraj lekarz
        ktory mnie operowal mowil ze juz wynik jest i jest dobrze tzn. nie ma tkanki
        rakowej.Czuje sie nie najgorzej troche cos tam pobolewa, ale staram sie jak
        najmniej narzekac.
        Uregulowalam dzis reszte zaplaty za nagrobek Agatki.
        Przed operacja w szpitalu i po Bylam tak dziwnie spokojna, ze az sama z tym sie
        czulam nienormalnie. Wiem, ze to moja Agatka byla przy mnie bo ja o to prosilam.
        Dzis tez jestem bardzo spokojna i wyciszona, oby to sie nie zmienilo.
        Pozdrawiam mile
        Halina-mama Agatki
        • kopciuszek125 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 30.09.08, 22:47
          To dobrze że jesteś spokojna i wyciszona. Życzę Ci żeby ten stan trwał jak
          najdłużej. Pozdrawiam Jagoda
    • anonimowyaniolek Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 07.10.08, 17:06
      Witam pania,
      Moja mamusia zmarla 1.5 roku temu na raka i ostatnie kilka miesiecy
      opiekowalam sie nia w domu. Musialam zrezygnowac z pracy, ale to
      byla dla mnie sprawa oczywista, bo nigdy nie oddalabym jej do
      hospicjum. Walka byla dluga i nie jestem w stanie powiedziec ile lez
      wyplakalam i jak bardzo mi jej brakuje, dopiero teraz jestem w
      stanie mowic o tym spokojnie, jak burza rozpaczy sie we mnie
      uspokoila i czas uleczyl troszeczke rany. Wiem, ze nasza sytuacja
      nie do konca jest taka sama, ale mysle ze slowa mojego przyszlego
      meza, ktorego poznalam jak juz mamuisa chorowala i jak potem zmarla
      sa wazne na tej drodze dalszego zycia: na pewno mama chcialaby abys
      byla szczesliwa i cieszyla sie zyciem tak jak ona robila to
      najlepiej. Wiem, ze proste te slowa, ale ulga przychodzi z czasem,
      bol zostaje, ale corka jest w pani sercu i przytula pania caly czas,
      taj jak moja mamusia robi to kazdego dnia. Oddaje pania mojej
      modlitwie, aby przyszlo ukojenie, ja na moje czekalam dlugo, ale ono
      przychodzi, juz mniej placze, a coraz czesciej sie ciesze tym
      pieknym zyciem ktore mam przed soba:))))
      Anonimowyaniolek
      • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 09.10.08, 17:44
        DZiekuje Ci serdecznie "anonimowyaniolku"(jakie ladne pseudo) za slowa otuchy i
        wsparcia. Tak, moja corcia jest przy mnie. Czuje to, zwlaszcza wtedy gdy jest mi
        tak strasznie ciezko i gdy mam jakis problem. Nic ani nikt nie jest w stanie jej
        zastapic, ale coz poczac, coz poczac trzeba zyc dalej, tak dlugo jak Pan zechce....

        Ciesze sie, ze odzyskalas radosc zycia i z calego serca zycze Ci aby Twoje zycie
        bylo naprawde piekne. Zebys potrafila cieszyc sie kazdym drobiazgiem, kazda
        chwilka i potrafila ze spokojem przyjac wszystko czym Cie Pan obdarzy.

        Pozdrawiam
        Halina-mama Agatki
        • waga_a Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 14.10.08, 00:06
          Droga Halinko!
          Przeczytałam wszystkie Twoje posty. Jesteś wspaniała, silna i mądra.
          Ja również straciłam dziecko. 26 letniego Syna, Cudownego, mądrego, pięknego
          ciałem i sercem. Pomimo, ze minęło 2 lata i 7 m-cy, są dni że nie wierzę, że to
          jest prawda, moje życie to tylko udawanie, że cokolwiek ma sens.....A TY Boże,
          na pewno wiesz co czuje serce matki???
          • agmar3 nie ogarniam i 03.11.08, 11:37
            podziwiam Waszą siłę - mimo wszystko. Wasze doświadczenia są mi obce
            i staram się je zrozumieć - nie umiem. strata dziecka mnie przeraża.
            mam zdrowego synka. wcześniej 2 razy poroniłam, ale to z pewnością
            nie to samo co śmierć starszego dziecka. gdy o tym myślę wydaje mi
            się totalnym odrętwieniem, bezradnością, bezsensem, tragedią
            największą w życiu. z drugiej strony sama śmierć jest przecież
            naszym przeznaczeniem, dlaczego tak się jej boimy? Bo rozum się
            kończy ze śmiercią? Bo nie możemy zajrzeć na drugą stronę? Gdyby
            Agatka Halinki, czy Paulinka powiedziały im, że naprawde sa
            szczęśliwe, bezpieczne, moszczą gniazdko swoim mamom, to z pewnością
            byłoby im lżej. Jak ogarnąć tęsknotę za dzieckiem? Jak ogarnąć
            swiadomość ciała dziecka leżącego w grobie? nie wiem i nie chcę się
            przekonać.
            Posyłam Wam pozdrowienia i życzenia siły przetrwania, odnalezienia
            na nowo swojego miejsca - może nawet wsparcia dla tych którzy
            przygotowują się na odejscie dziecka- bo to że wypowiadacie się
            tutaj biorę za oznakę Waszej siły wewnętrznej, na przekór
            wszystkiemu a właściwie śmierci dziecka.
            trzymajcie sie mocno,
            z życzeniami odnalezienia radości codziennego życia
            Agata
            • halas1961 Re: nie ogarniam i 03.11.08, 14:15
              Droga agmar3 dziekuje Ci za cieple slowa, ale tu nie ma co dopatrywac sie
              jakiejs duzej sily. Dzis o 9 rano minelo pol roku jak moja corenka odeszla.
              Wlasnie wrocilam z cmentarza i od rana placze. Ci co sa obok, mowia: Boze jaka
              Ty jestes silna, jaka bylas dzielna, jak wszystko organizowalas, walczylas. To
              wcale tak nie jest, nie ma zadnej sily, prawie kazda matka w momencie gdy
              zachoruje jej dziecko zachowalaby sie w taki sposob. Wszystko co matka ma w
              srecu , w myslach wszystko wtedy oddaje, byle tylko ratowac swoj skarb, swoj
              osmy cud swiata. Bog pomaga jesli jest choc cien wiary i jest troszeczke moze
              latwiej, ale tylko troszeczke.
              Im dluzsza nieobecnosc fizyczna ukochanego dziecka tym tesknota i bol sa
              wieksze. Trzeba sobie wymyslac wciaz nowe zajecia, zeby nie zwariowac, ale
              czasem tak jak dzis najzwyczajniej w swiecie sie nie chce i ma sie dosc. Tak
              bardzo bym chciala, zeby moja Agacia przyszla do mnie teraz choc na chwile,
              przytulila sie, albo rozesmiala i powiedzial jak to zwykle ona: mamo co Ty
              panikujesz, nie jest tak zle, zobacz ludzie maja wieksze problemy, bedzie
              dobrze, zaraz zadzwonimy tu , pojedziemy tam i cos sie da zrobic. Bys sie
              wstydzila ,zeby tak narzekac. Tak zawsze mnie sprowadzala na ziemie kiedy
              zaczynalam sie uzalac, a teraz nie ma kto mna potrzasnac...Ja wiem, ze Agatka
              jest tam szczesliwa, ale dzis tak strasznie mi jej brak, a jej wlosy zebrane ze
              szczotki wciaz tak pieknie nia pachna...
              Halina-mama Agatki
              • waga_a Re: nie ogarniam i 05.11.08, 20:53
                Droga Halinko!
                Tak prawdziwie piszesz o swoich uczuciach po śmierci Swojej Córci. Większość
                słów tak jakby wyszła z moich ust i nawet nasze dzieci były
                takie podobne, takie mądre, piękne, pełne życia, optymizmu i energii.
                Mój Synek, gdy czegoś się obawiałam lub panikowałam, mówił: spoko mama,
                na pewno wszystko będzie Ok.. Zobaczysz..Tak strasznie za Nim tęsknię, tak
                bardzo. Im dłużej Go nie ma, tym ból coraz straszniejszy..
                Czasami myślę, ze nie dam juz rady...a bylam taka silna, gdy moje dziecko przez
                14 m-cy umierało na raka.
                Ja nie wiem, gdzie jest teraz mój Syn, czy jest szczęśliwy? Nie wiem nic, Bóg
                umarł razem z Nim, zostala tylko rozpacz i ciemność.
                • halas1961 moja corcia Agatka odeszla- do waga_a 08.11.08, 18:59
                  droga waga-a
                  Ja nie pozwalam zeby Bog umarl razem z moja corcia. Ty tez musisz przestac tak
                  myslec. Bog przeciez zmartwychwstal i nasze dzieci tez juz zyja wiecznie.
                  Napewno sa u Jego boku, pod skrzydlami Maryi. Nie zdazyly przeciez skrzywdzic
                  nikogo. Nie zdazyly tyle nagrzeszyc aby byc gdzies indziej niz z u Boga. Swoje
                  jakies male grzeszki odkupily juz dawno na ziemi podczas choroby. Musimy zyc
                  dopoki Bog pozwala, po prostu musimy. Od czasu do czasu sa przeciez malutkie
                  radosci, ktore rozswietlaja te ciemnosc i rozpacz i musimy uczyc sie je
                  dostrzegac. Inaczej nie mozna, musimy sie nauczyc zyc tu - na razie bez naszych
                  dzieci. Przeciez to tylko na troche, tylko na chwile. To napewno szybko zleci,
                  kiedy znow bedziemy razem z naszymi skarbami. Oby tylko Bog pozwolil spotkac sie
                  po smierci. Ale mam nadzieje, ze nasze dzieci juz przygotowuja nam tam miejsce,
                  mam cicha nadzieje ze czekaja tam na nas i bedzie nam latwiej niz innym...
                  pozdrawiam
                  Halina-mama Agatki
                  • waga_a Re: moja corcia Agatka odeszla- do halas 10.11.08, 11:10
                    Droga Halinko!
                    Jesteś bardzo kochana,że znalazlaś siłę, aby mi odpowiedzieć.
                    Podziwiam Twoją wiarę, i wiem że gdybym i ja tak wierzyła byłoby mi
                    łatwiej żyć. Ale ja naprawdę tak nie potrafię, jestem jednym wielkim
                    buntem, bo to nie może tak być, aby Bóg był miłosierny i
                    jednocześnie dopuszczał takich okrucieństw, jak śmierć dzieci. To
                    się wyklucza wzajemnie.
                    Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam
                    • jaga123-0 Re: moja corcia Agatka odeszla- do halas 09.08.09, 11:44
                      Zgadzam się z tobą waga_a, nie może tak być, aby Bóg był miłosierny i
                      jednocześnie pozwalał nam matkom, tak cierpieć. Wiedząc, co przeżywamy, nigdy
                      nie odebrałby nam naszych dzieci. Więc to nie Bóg, a zły los to uczynił. Bóg nie
                      ma z tym nic wspólnego. On gdyby był, nie pozwoliłby na to. Dopiero teraz
                      znalazłam to forum, dlatego tak późno pisze. Waga, jeśli czytasz odezwij się.
                      Mój e-mail andrzej000@vp.pl (adres męża). Nie mam swojego adresu e-mail. Czekam
                      na listy od matek, które straciły dzieci
                  • magdaberlin Re: moja corcia Agatka odeszla- do waga_a 02.04.09, 10:55
                    Witam Wszystkich. Chcialam krotko napisac ze wlasnie dolaczylam sie
                    do forum i zalozylam nowy watek Zycie po smierci istnieje . Bylam u
                    medium po stracie ukochanego .tam opisalam kilka znakow jakie
                    dostaje od niego i Medium to potwierdzila. Zapraszam do poczytania
                    moze was to troche uspokoi i da wiare ze po smierci to nie koniec
                    naszego zycia.
      • kopciuszek125 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 21.02.09, 17:51
        Witajcie, czytam Was cały czas i muszę Wam napisać, że jak pracowałam miałam to
        samo. Syn Michał obecnie 30 lat po chwilowym niedotlenieniu mózgu i zarażony
        wirusem C wątroby. Też mnie strasznie męczyło jak musiałam słuchać jakie zdolne
        dzieci szkoła, studia, no a ja musiałam mieć sztuczny uśmiech na twarzy, bo co
        ja miałam mówić. Syn ostatnio przeszedł terapię interferonem . terapia się nie
        powiodła. Nie może mieć zrobionej biopsji ponieważ ma słabe płytki krwi, lekarka
        powiedziała że po innych wynikach że są początki marskości. Jestem już 4 lata na
        emeryturze i jestem chociaż tyle spokojna że nie muszę udawać i wysłuchiwać.
        Zadawać sobie pytanie dlaczego inni mają zdrowe dzieci a ja takie chore ile razy
        był już na granicy śmierci i ciągłe życie w strachu kiedy wątroba odmówi
        posłuszeństwa. Ciągle myślę jak to będzie, byłam przy śmierci mojej mamy więc
        wszystko wiem. Tak bardzo mi jej brakuje, ona mnie tak podtrzymywała na duchu.
        Tak bardzo Was rozumiem. Pozdrawiam Jagoda
    • serpentor666 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 10.11.08, 16:59
      Na początek tobie droga halas1961, ale też i wielu osobom które i tu podzieliły
      się swoimi przeżyciami życzę jak najlepiej, obyście znależli w końcu spokój. Ja
      piszę z nieco innej perspektywy, z punktu widzenia osoby która w pewien sposób
      przyczyniła się do śmierci innej osoby. Nie zadręczaj się, to nie ty byłaś winna
      tej chorobie, też zapewne nie miałaś wpływu na nią ani nie mogłaś jej zaradzić.
      Tak już jest po prostu. Wiem że te słowa może tutaj nie pasują, ale tak jak
      szczęście, tak ból jest integralną częścia tego świata. Wiem jak to może
      zabrzmieć ale spróbuj żyć normalnie, tak jak przed tym. Może to przyniesie ci
      nieco ukojenia. Nic nie wiem o twojej córce ale wydaje mi się że ona nie
      chciałaby abyś tak się tym zadręczała. Naprawdę jestem pod wrażeniem twojej
      siły, nie wiem co sam bym zrobił na tym miejscu. Dlatego mam nadzieję że nie
      obrazisz się na tego posta, nie wpłynie on jakoś negatywnie na ciebie.
      • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 10.11.08, 17:34
        Moi drodzy
        Staram sie zyc jak dawniej, na przymus, na razie nie bardzo to wychodzi, staram
        sie nie zadreczac i jak pisalam wczesniej nikt NIE POWINIEN BYC "pod wrazeniem
        mojej sily", bo tu naprawde nie bylo i nie ma zadnej sily. Jesli cos jest to
        raczej bezsilnosc.
        Za kazdy post jestem wdzieczna, nie czuje sie urazona, a wrecz przeciwnie ciesze
        sie , ze otrzymalam list od mezczyzny. Wy tak inaczej to wszystko przezywacie.
        Moj maz i syn tak jak "waga" stwierdzili, ze jesli Agatka umarla, to Boga nie ma
        , to ludzie Go sobie wymyslili, itd., itd. i ja widze, wiem jak strasznie jest
        im ciezko, choc ja wiecej i czesciej placze to wiem, ze im jest o wiele ciezej
        i gorzej niz mnie. Nie chca i nie potrafia rozmawiac o smierci Agatki. A wiem ze
        to by im przynioslo ulge. MOze czas pomoze, moze za miesiac, za dwa...
        pozdrawiam
        Halina-mama Agatki
        • serpentor666 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 10.11.08, 21:25
          Cóż, co jak co ale właśnie pokazałaś swoją siłę. Jestem pod wrażeniem tego(
          naprawdę) że próbowałaś w miarę normalnie żyć. Ja ostatnio miałem że tak powiem
          "mega-podłamkę" i nie wiedziałem co ze sobą zrobić, dopiero znajomy który
          wiedział o co chodzi podniósł mnie na duchu. Tak, my faceci inaczej to
          odczuwamy. Nie jesteśmy tacy emocjonalni, bo jesteśmy wychowywani na
          "twardzielów". Kiedy kobieta płaczę to w sumie normalnie, ale facet... Sam
          ostatnio miałem parę takich akcji podczas których starałem się powstrzymać płacz
          tylko ze względu na znajomych, którzy byli ze mną. W sumie oni moga to bardziej
          przeżywać niż ty, dlatego że nie chcą okazywać swego bólu. Prawdopodobnie
          przyniosłoby to im ulgę, ale pewnie nie chcą ciebie tym zadręczać, że tak powiem
          "zwalać" tego na ciebie. I ja pozdrawiam, a spróbować z nimi porozmawiać też możesz.
        • annubis74 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 09.11.09, 12:35
          Halinko, nie chcę wystawiać Cię na kolejną próbę, twierdząc ze
          jesteś niezwykłą osobą, zupełnie tego nieświadomą. Podziwiam
          Twoją "matczyną" mądrość w podejściu do innych na tym forum, Twoją
          wyrozumiałość, ciepło, życzliwość
          wielu osobom pomagasz, niektórym pewnie nie majac o tym nawet pojęcia
          myślę że Twoja córka Agatka była dumna i szczęśliwa mając tak
          kochającą, ciepłą, wspierajacą Mamę.
          Moja Mama była też niezwykłą, ciepłą osobą, która trwała obok nas
          zawsze skora do pomocy... nie mogę się pogodzić z Jej odejściem,
          mogę tylko mieć nadzieję ze ja będę da mojej córeczki chć w połowie
          tak dobrą Mamą ... a z drugiej strony wiem ze to znaczy że kiedyś
          moja córeczka może tak cierpieć jak ja teraz
    • halas1961 Moja najdrozsza corenko 28.11.08, 22:05
      Moja najdrozsza corenko tak bardzo bym chciala zeby na tamten swiat mozna bylo
      wyslac list, zeby byl adres na ktory moglabym do Ciebie pisac... Juz prawie 7
      miesiecy jak nie ma Cie tutaj fizycznie a mi wciaz sie wydaje, ze wczoraj
      jeszcze bylas, ze gdzies pojechalas i zaraz drzwi sie otworza a Ty wejdziesz,
      rzucisz torbe i zawolasz:" co jest mamo na obiad?", albo powiesz mi jakas
      nowinke, ze cos tam jest modne, albo ktos gdzies cos zrobil , albo ze masz jakis
      nowy pomysl na zarobienie pieniedzy. Tak bardzo mi Ciebie brak tak strasznie Cie
      kocham i zawsze, zawsze bedze kochac. Jestes wciaz moim osmym cudem swiata-
      moja najpiekniejsza, najmadrzejsza Agatka.
      Przepraszam cie corciu raz jeszcze za to, ze podczas Twojej choroby byl taki
      jeden dzien kiedy z bezsilnosci sie rrozplakalm, wybacz mi. Przepraszam, ze
      meczylam Cie prosbami o to abys jadla, abys brala leki, nie powinnam byla.
      Wybacz, ale ja tak bardzo chcialam zebys byla ze mna choc troche dluzej, tak
      bardzo wierzylam w cud, ze to minie ze stanie sie cud i choroba odejdzie. Wybacz
      jesli kiedykolwiek czyms Cie zranilam. Tak bardzo bym chciala zebys byla tu ze
      mna, zebys upiekla nam na swieta swojego orzechowca...
      Wiesz corciu upieke Twoje ciasto, uszykuje na swieta wszystkie potrawy ktore
      lubilas, ozdobie Twoj pokoj tak jak co roku, bedzie tak urzadzone jak co roku,
      tylko...i znow nie potrafie opanowac lez. Tak, tak, ja wiem Ty nie chcesz zebym
      plakala. Ale nie zawsze mi sie udaje. Mysle coreczko, ze szykujesz juz nam
      miejsce u Pana, obok siebie. Zobaczysz to bardzo szybko minie, kiedy jestesmy
      osobno. Oby tylko Bog pozwolil,( mysle ze Ciebie wyslucha) zebysmy mogli sie z
      Toba spotkac. Postaram sie corciu w swieta nie plakac, a jesli sie nie uda, to
      wybacz...
      Dobranoc Agatko, caluje Cie corenko, czekaj na nas
      Mama
      • grazyna1965 Re: Moja najdrozsza corenko 29.11.08, 01:05
        Mamo Agatki.
        Wiem co czujesz mamo Agatki. Ja od początku to jest od 9 miesięcy i
        25 dni poczułam, że muszę z moją Patrą rozmawiać. Pierwszych dni nie
        pamiętam w ogóle, bylam na takich prochach, że nie docierało do mnie
        wiele. Chyba po tygodniu zaczęłam pisać maile do Patry..siedziałam
        jak automat i klepłam w klawiaturę...pomógł mi mąż. Zaytał mnie
        kiedyś czy chcę może jakiś zeszyt . przez kilka miesięcy nie
        wychodziłam z domu, tylko na cmentarz/...i wtedy przyszło olśnienie.
        Zaczęłam pisac..codziennie.Już nie wyobrażam sobie, że mogłabym tego
        nie robić...to moja rozmowa z Patrą, mój czas, mój świat. Przez 7
        miesięcy pisałam zawsze wtedy kiedy tego potrzebowałam, rano, po
        południu, wieczorem. Byłam bliska obłędu..silne prochy, nawet nie
        wiem co pisałam. Nie czytam nigdy tego co piszę. Od września, kiedy
        wrociłam do pracy / po 7 miesiącach zwolnienia/ piszę wieczorami,
        przed zaśnięciem. To moja rozmowa z moim dzieckiem. Już nie
        wyobrażam sobie żebym mogła tego nie robić. Wtedy czuję się
        najbliżej z Patrą, mam wrażenie, że siedzi przy mnie i sobie
        rozmawiamy, piszę Jej o wszystkim, o tym co czuję, o swoim bólu,
        tęsknocie, o mojej pracy..o wszystkim. To prawda, nie znam adresu
        mojego dziecka ale ja WIEM że Ona to czyta, słyszy, że jest przy
        mnie wtedy. Zawsze pomagałyśmy sobie, ,,zaamęczałyśmy" siebie
        rozmowami, nieraz przegadałysmy poł nocy. Nie umiem bez tego żyć,
        dlatego piszę. Jestem wdzięczna mojemu mężowi, że podsunął mi ten
        pomysł z pisaniem chociaż wiem, że dla niektorych może się to
        wydać ,,chore". Nie obchodzi mnie to, ja tego potrzebuję, nie
        potrafię inaczej, byłam tak bardzo związana z moim dzieckiem, nie
        wyobrażam sobie że mogłybyśmy nie ,,gadać". Ona to wie i jest przy
        mnie, tak jak przedtem gdy żyła.Tak samo jak ja byłabym przy Niej
        gdyby to Ona żyła a ja byłabym Tam... może mamo Agatki też
        spróbujesz pisać? Każdy ma swoj sposób na radzenie sobie ze stratą,
        ja miałam tylko Patrę, nie umiem bez Niej żyć dlatego wiem, że to
        pisanie trzyma mnie przy życiu..choć tak naprawdę wolałabym umrzeć.
        Ale mimo próśb
      • grazyna1965 Re: Moja najdrozsza corenko 29.11.08, 01:10
        Mamo Agatki.
        Wiem co czujesz mamo Agatki. Ja od początku to jest od 9 miesięcy i
        25 dni poczułam, że muszę z moją Patrą rozmawiać. Pierwszych dni nie
        pamiętam w ogóle, bylam na takich prochach, że nie docierało do mnie
        wiele. Chyba po tygodniu zaczęłam pisać maile do Patry..siedziałam
        jak automat i klepłam w klawiaturę...pomógł mi mąż. Zaytał mnie
        kiedyś czy chcę może jakiś zeszyt . przez kilka miesięcy nie
        wychodziłam z domu, tylko na cmentarz/...i wtedy przyszło olśnienie.
        Zaczęłam pisac..codziennie.Już nie wyobrażam sobie, że mogłabym tego
        nie robić...to moja rozmowa z Patrą, mój czas, mój świat. Przez 7
        miesięcy pisałam zawsze wtedy kiedy tego potrzebowałam, rano, po
        południu, wieczorem. Byłam bliska obłędu..silne prochy, nawet nie
        wiem co pisałam. Nie czytam nigdy tego co piszę. Od września, kiedy
        wrociłam do pracy / po 7 miesiącach zwolnienia/ piszę wieczorami,
        przed zaśnięciem. To moja rozmowa z moim dzieckiem. Już nie
        wyobrażam sobie żebym mogła tego nie robić. Wtedy czuję się
        najbliżej z Patrą, mam wrażenie, że siedzi przy mnie i sobie
        rozmawiamy, piszę Jej o wszystkim, o tym co czuję, o swoim bólu,
        tęsknocie, o mojej pracy..o wszystkim. To prawda, nie znam adresu
        mojego dziecka ale ja WIEM że Ona to czyta, słyszy, że jest przy
        mnie wtedy. Zawsze pomagałyśmy sobie, ,,zaamęczałyśmy" siebie
        rozmowami, nieraz przegadałysmy poł nocy. Nie umiem bez tego żyć,
        dlatego piszę. Jestem wdzięczna mojemu mężowi, że podsunął mi ten
        pomysł z pisaniem chociaż wiem, że dla niektorych może się to
        wydać ,,chore". Nie obchodzi mnie to, ja tego potrzebuję, nie
        potrafię inaczej, byłam tak bardzo związana z moim dzieckiem, nie
        wyobrażam sobie że mogłybyśmy nie ,,gadać". Ona to wie i jest przy
        mnie, tak jak przedtem gdy żyła.Tak samo jak ja byłabym przy Niej
        gdyby to Ona żyła a ja byłabym Tam... może mamo Agatki też
        spróbujesz pisać? Każdy ma swoj sposób na radzenie sobie ze stratą,
        ja miałam tylko Patrę, nie umiem bez Niej żyć dlatego wiem, że to
        pisanie trzyma mnie przy życiu..choć tak naprawdę wolałabym umrzeć.
        Ale mimo moich próśb do Boga ja wciąż żyję, budzę się rano..nie
        rozumiem dlaczego tak jest, dlaczego świat się nie zatrzymał,
        dlaczego to całe życie dalej się toczy..przecież moja Patra umarła,
        powinno się wszystko ,,zatrzymać"..
        Nie zatrzymał się, nawet na chwilkę, ludzie wciąż się smieją, rodzą
        się dzieci, ludzie sie kochają i nienawidzą, samochody
        jeżdzą..słońce świeci..DLACZEGO??????????
        pozdrawiam Cię mamo Agatki i wszystkie inne mamy, które straciły
        swoje dzieci..nie ma nic gorszego od śmierci dziecka, to jest wbrew
        naturze, to jest własnie ,,chore" a nie moje pisanie do Patry..
        mama Patryni
        • nataliat02 Re: Moja najdrozsza corenko 07.01.09, 22:26
          Witam Was wszystkich,
          Ja też nie rozumię tego że świat kręci się dalej,wszystko jest dla
          innych normalne.A moje życie już nigdy takie nie będzie.Moja Mamusia
          odeszła a mi Jej tak brak.Nie mam siły na to by żyć,gdy już jakoś
          zaczynam egzystować, ból o sobie przypomina i są takie dnie kiedy
          mam wszystkiego dosyć tak bardzo że nie mam sił wyrazić swojej
          bezsilnosci.Nie umię żyć mając przed oczyma te obrazy,widząc
          smierć,bezsilnosc,obraz karetki i tych lekarzy, ktorzy wcale sie nie
          spieszyli...
          Chciałabym już być z Nią,dlaczego inni tego nie rozumieją,dlaczego
          najbliższe osoby zabraniają mi tak mówić.A ja po prostu tak Ją
          kocham,jak nikogo nigdy i chcę być z Nią,chcę wiedzieć że jest
          bezpieczna i opiekować się Nią tam.Chcę być przy Niej bo wtedy będę
          spokojna,że nie jest sama,zagubiona,że jestem w każdej chwili by Jej
          pomóc,ale już wtedy dając z siebie wszystko,nie myśląc o sobie,ale
          tylko o Niej.
          Mamuś moja kochana.Moje słoneczko najdroższe kocham Cię całym
          sercem,pamiętaj o tym.Zawsze będę.Czekaj tam na mnie, proszę.
      • only_anette Re: Moja najdrozsza corenko 29.11.08, 12:53
        Ja też piszę do mojego kochanego brata,piszę na gadu gadu,z domu,z pracy.To
        wcale nie jest głupie a bardzo pomaga.Kochany braciszku bardzo za tobą tęsknię,
        kocham Cię bardzo mocno całym moim sercem.Kiedy jest mi źle przypominam sobie
        jak klepałeś mnie po plecach i mówiłeś "nie becz".Pamiętam nasze wspólne
        chichoty,przegadane godziny o wszystkim i o niczym,rozmowy o życiu i śmierci i
        te o pierdołach kiedy leżałeś w hospicjum.Bardzo wierzę w to że rozstaliśmy się
        tylko na trochę,spotkamy się za jakiś czas.
        Ciężkie będą te święta bez Ciebie,nie wiem jak rozwiesić te wszystkie lampki
        które co roku tak pieczołowicie rozwieszałeś na domu i na drzewkach ale zrobię
        to.Nie mogę znieść gdy jestem na cmentarzu i myślę o tym że leżysz w tym zimnym
        grobie ubrany w piękny garnitur który Ci kupiłam i wiedziałam że założymy Ci do
        grobu,w tej ślicznej niebieskiej koszuli którą uprasowałam dzień przed Twoją
        śmiercią zupełnie jakbym coś przeczuwała.Nie zapomnę nigdy Twojego
        uśmiechu,bezinteresowności i tego poczucia humoru którym zarażałeś wszystkich
        dookoła.Dla mnie jesteś,byłeś i zawsze będziesz największym przyjacielem,
        najlepszym bratem jakiego mogłam sobie wymarzyć.Strasznie mi Ciebie brak i
        czekam na dzień w którym się spotkamy.Kocham Cię,Aneta.
        • halas1961 Re: Moja najdrozsza corenko 29.11.08, 15:45
          Kochane Anetko i Grazynko
          juz od dawna myslalam zeby zaczac pisac. Nie wiedzialam ze inni tez to robia.
          dziekuje Wam. Tak bardzo sie wzruszylam waszymi slowami. To prawda DLACZEGO
          wszystko toczy sie dalej, dlaczego swiat sie nie zatrzymal. Jaki piekny Twoj
          list Anetko do brata.
          Jak to dobrze choc tu znalezc kogos kto to wszystko jest w stanie zrozumiec i
          odczuwac razem z nami. Tu wiem ze nikt nie bedzie sie dziwil, probowal cos
          prostowac, ze nikt nie bedzie na sile pocieszal. Wiem ze mnie rozumiecie i nie
          jestem dla Was dziwaczka I przede wszystkim nic tu nie musze udawac. Jesli ktos
          ma ochote to piszcie tutaj listy do swoich bliskich, ktorzy sa juz po tamtej
          stronie.
          Pozdrawiam
          Halina-Mama Agatki
          • only_anette Re: Moja najdrozsza corenko 11.12.08, 21:36
            Halinko,
            znam Cię tylko z Twoich postów.Jesteś bardzo ciepłą i kochaną osobą,jako mama na
            pewno przelałaś te cechy na swoją córkę.Mam nadzieję, że mój braciszek Daniel
            spotka Agatkę w niebie.
            Twoje posty bardzo wiele dla mnie znaczą i dla innych tutaj na pewno też.
            Dziękuję Ci bardzo.
            Aneta
      • ricom brakuje słów 30.11.08, 15:50
        Waszych przeżyć nie opiszą żadne słowa.

        Nigdy nie uda się zamknąć ogromnego cierpienia i bólu w słowach.

        Wielu ludzi łączy się duchowo z Wami. Nie jesteście same
        • halas1961 Re: brakuje słów 30.11.08, 19:52
          ricom napisał:

          > Waszych przeżyć nie opiszą żadne słowa.
          >
          > Nigdy nie uda się zamknąć ogromnego cierpienia i bólu w słowach.
          >
          > Wielu ludzi łączy się duchowo z Wami. Nie jesteście same

          DZIEKUJE
          Halina-mama Agatki
          • halas1961 Re: moja corcia Agatka odeszla... 03.12.08, 21:16
            Moja corcia Panna Agata
            Juz nie chodzi po ziemi
            Po oblokach juz lata.
            Stoi obok mnie za plecami
            Ze swoimi przybocznymi aniolami.
            Patrzy z boku - co mama tam pisze
            I do snu swego kota kolysze.
            Po pokoju chodzi sobie wieczorami
            Taka niewidzialna a wciaz z nami.
            Halina-mama Agatki
            • only_anette Re: moja corcia Agatka odeszla... 03.12.08, 22:22
              Piękny wiersz Halinko...
              • halas1961 Re: moja corcia Agatka odeszla... 05.12.08, 20:20
                only_anette napisała:

                > Piękny wiersz Halinko...

                3 grudnia minelo 7 miesiecy jak moja Agatka odeszla.
                Ten wiersz byl kiedys calkiem inny, napisalam go jak Agatka byla w 4 klasie
                ogolniaka. Miala wtedy nieprzyjemna przygode z papierosami.
                Brzmial tak:
                Moja corka, panna Agata
                stoi mocno na ziemi,
                po oblokach nie lata.
                Moja mala panna realistka,
                caly swiat chce zobaczyc z bliska.
                Planow tyle ma pieknych i marzen
                I szukala nowych wrazen.
                Nastoatka moja przemadrzala
                Pierwsza lekcje od zycia dostala.
                I tak bardzo biedna plakala.
                Moja sliczna, najmadrzejsza Agata
                Czesto mila a czasem pyskata.
                pozdrawiam
                Halina-mama Agatki
      • justynakm1 Re: Moja najdrozsza corenko 18.03.09, 13:27
        Droga Pani Halino! Dzis przeczytalam Pani 1 post, zaraz po odejściu
        Agatki. Czytając o tej strasznej chorobie, o cierpieniu Pani Córki,
        widzę Kubę i siebie. Wiem, że starat Dziecka i ból jest innym bólem
        niż po odejściu Ukochanego, ale cierpienie i strata są równorzędne.
        Opowiem Pani naszą historie: poznaliśmy się pzrze internet, gdy
        kończylam studia. Długo nie chcialam isc na 1 kawe, ale pozniej, z
        mojej strony - to byla milosc od 1 wejrzenia. Kuba byl wysoki,
        tzn 'kawal chlopa', blon wlosy, ukochane niebieskie oczy i ta
        energia, ta radosc. Pozniej przyszla milosc, wspolne wyjazdy, praca,
        ale i troszke szarego zycia. I po roku-zareczyny i plany wesela,
        wspolnego zycia. I czerwiec 2007-koniec sielanki: K zaczal zle se
        czuc, poczatkowo brano pod uwage wrzody, pozniej brak diagnozy,
        odwolany slub/wesele, a potem skierowanie do szpitala z podejrzeniem
        raka drog zolciwoych rzadkiego i nieuleczalnego. Byla ciezka
        operacja z niepoprawnym wypisem (gdzie nie podano,ze byl rak),
        pozniej byla chemia - K skonczyl 1 sesje w dzien, na ktory
        zaplanowalismy nasze wesele :-( chemie byly okropne, bolalo
        wszytsko, ale K byl prawdziwym oficerem-walczyl i nie poddawal sie,
        zawsze z poczuciem humoru. Byly wyajzdy, na ile pozwalaly wyniki
        badan. Potem badanie-guz jest nadal, ze stresu sie pochorowalam.
        Wice nowa chemia, eksperymentalna,inaczej ale chyba mocniej dawal
        sie we znaki. ale bylo 'normalne' zycie - spotakania, wyajzdy,
        znajomi, wspolne peiken chwile. Bardzo sie zmienilismy na korzysc w
        czasie choroby, milosc i zrpzumeinie bylo ogromne, oboje
        cierplielismy z dala od siebie, wspeirajac sie wzajmenie i nigdy nie
        rozmawiajac o najgorszym... W sierpniu przyszedl wynik badania -
        guza nie ma!!!!!!!!! radosc byla olbrzymia, niemozliwa do opisania.
        Byl slub mojej przyjacioki, nasza najwspanialsza impreza, byly
        wpolne wkaacje (1 letnie prawdziwe wakacje) i najcudnowenisjzy
        czas .... moj najwiekszy skarb... a potem pazdziernik i 1 objawy
        czegos niedobrego-nagla ustarat wagi, zoltaczka, nikt nie chce
        operowac, sugeruja leczenie onkologiczne lae kolejna chemia chyba
        zabilaby K. wiec zaczynaja sie pobytyw szpitalac, ktore nic nie
        daja, zaczyna sie walak i olbrzymie cierpienie K... sa Swieta, w
        domu moich rodzicow - 1 i ostatnie razem.. i ciagla nadzieja, ze
        damy rade, wiara i wielka walka K.. potem rodzimy szpital, plany na
        operacje i straszna sytuacja, powtarzajac sie dwukrtonie, ogromne
        ciepienie i bol K.. i operacaj ratujaca zycie, z ktorej wychodzi i
        regeneruje sie swietnie. az do... a potem juz tylko rownia
        pochyla... i nagle, dla mnie i Jego tak nieoczekiwanie , jest coraz
        gorzej, dramatycznie. udalo mu sie spedzic 2 tyg w domu, Jego 33
        urodziny... i nagle jest tak zle, ze trzeb apodawac morfine, koledzy
        mowia, badz z nim, ale nikt nie mowi,ze ta morfina mi go zabierze
        lada minute,a skad ja mialam to wiedziec??? i nasze osotanie
        spotaknie, K juz na morfinie, bez bolu, zadowolony, mowil troszke
        odrzeczy ale byl slaby jak motylek, a mi pekalo serce.. a nastepny
        dzien juz dramat, i nocen czuwanie i ostatni oddech... i piekny
        wojskowy pogrzeb, tlum ludzi bo byl czlowiekiem, ktorego inni
        kochali. a mysmy kochali sie w sposob nietypowy, tak mocno, tak
        intensywnie, zawsze blisko, zawsze czule ale dyskretnie. Totalne
        polowki, te same wartosci, spojrzenie na swiat, morale, podobne
        zdania, wspolne plany - nasz Maksio, pies bokser, dom pod wawa... i
        nie ma, nie bedzie, nie spelnia sie te nasze marzenia. ta przepastna
        tesknota i zal, i smutek... Pani HAlino, czekam na ten dzien, kiedy
        sie spotkamy. Na kazdy sen, zeby przyszedl Kuba, tak jak dzisiaj. Na
        jego zpapahc, dzwiek glosu... omijam Jego szpital i osiedle szerokim
        lukiem, bo wchodzac do JAego mieskzania widze wszytsko-tam sie
        zaczela nasza milosc, tam sie smialismy,cieszylismy, plakalismy,
        cierpielismy, sprzeczalismy, planowalismy... ten smtek jest tak
        wszechogarniajacy,ze wypelnia chyba kazdamoja komorke... ja tez mam
        wrazenie, ze Kuba zaraz wroci, albo ze ja pojade do szpitala, albo
        odwiedze go w domu i przyniose torbe z ubraniami na caly tydzien. ze
        zobacze te oczy, uwielbialam go wachac, przykladalam noc do jego
        czola... i tak kochalam to,ze nawet gdy cierpial, potrafil puscic do
        mnie oko i sie usmiechnac....i ze bylam dla Niego wspraciem,,nie
        lubil, gdy przy nim plakalam, ale zdarzalo mi sie. Wiem, jak
        okrutnie cierpila, krwawnienia, niegojace sie rany, wyczerpanie
        organizmu...i ze martwl sie o mnie...i ja o Niego. te smsy, ktore
        zachowalam, drobiazgi, ktore mi dal, rower, ktory tak kochal i mnie
        zarazil ta miloscia... zegnajac Go, wlozylam mu do trumny nasze
        zdjecie z tych 'zdrowych ' czasow, zdjecie z rowerem znad morza i
        skalpel, zeby mial ze soba wszytsko co na ziemi kochal najbardziej.
        pozdrawiam,
        Justyna
        • jaska222 do justynakm1 18.03.09, 15:08
          Moj mąż odszedł nagle był zdrowym człowiekiem. Wrócił z pracy i w
          jusz w domu trafił go ten straszny wylew, szybko przyjechała
          pogotowie, szybko był w najlepszym szpitalu w Litwie bo mieszkamy w
          pobliżu Wilna. Myślałam sobie, że tam są najlepsze lekaże i napewno
          mu pomogą. W głowie nawet myśli niebylo że jusz go straciłam. Przez
          te całe dwa miesiące nieopuszcza mnie myśl, że gdyby choć jakiś
          tydzień pożył nawet w ciężkim stanie, to bym może jakoś pogodziła
          by się z myślą, że może odejść. A tu nagle, jeszcze z rana tak
          cieplutko ze mną się rozwitał( szedł do pracy) i jusz go niema. On
          tak mnie kochał, jak równiesz i ja go kochałam. Moje znajomi
          wszystkie mówią że gdyby jakiś dobry reżyser miał tą historie
          naszego zapoznania się, naszej miłości i naszego życia to by śliczny
          film był nagrany. Alesz jaki tragiczny koniec tego filmu.......
          Jedynie wiara w to że on na mnie w niebie czeka, podwczymuje mnie.
          Ja tak go kocham, mówię mu to co dzień. Będę się modlić aby jego
          dusza osiągneła Nieba i żeby Pan Bóg obdarzył go swoim
          miłosierdziem. Musza pilnować swego życia, by się toczyło według
          przykazań Bożych i się spotkamy na zawsze. A teraz wiem że on ciągle
          jest przy mnie, czuje to.
          Pozdrawiam i uściskam cię.
          • justynakm1 do jaska222 18.03.09, 16:21
            Droga Jasko222!
            dziękuje za maila! wszytskie osoby, które sa na tym forum, są mi
            bliskie bo przeżywają i czują to samo co ja. To jak terapai, Pani
            Halina ma rację. Od dawna zastanawiam się (jesli w ogole mozna to
            oceniac), czy trudniej widzieć ukochana osobę okrutnie cierpiąca,
            umierająca i gasnąca na naszych oczach, czy tez stracic ja nagle??
            Zreszta, ból w obu przypadkach jest taki sam. Wiem, ze byla Pani w
            szoku, ale ja tez, bo na odejscie Kubusia nie byłam przygotowana.. O
            tak chcial zyc, miala taka wole walki, zawsze powtarzal,ze dla
            mnie.. a ja mialam taka wiare, dla nas obojga, taka nadzieje.. I
            Pani, i moj zwiazek, i pewnie wiele innych - to byloby love stroty
            na miare XXI wieku, takie smutniejszy remake..
            Podobnie jak Pani Halina, choc na tym forum jestem od niedawna,
            jakos funckjonuje.. taka sile daje mi Wasza wiara, ze sie spotkam z
            KUba, ze bedzie blisko mnie- jak dzis w nocy, gdy przez sen poczulam
            cieplo i wiedzialam,ze to On. i ten poranny krotki sen, gdy mi
            powiedzial,ze teskni. Bo On nadal czuje moja milosc, ja Jego tez-gdy
            chorowal, bardzo przezywal fakt,ze nie moze byc dla mnie wsparciem,
            opeika, ze jest zabyt slaby. ale swoja sila opiekowal sie mna przez
            tyle miesiecy, wiara i bojowym nastawieniem. Ja wiem, ze mam
            cudownego Aniola Stroza, tylko jeszcze sie nie moge pogodzic ztym,
            ze opiekuje sie mna z nieba, anie tutaj, na ziemi.
            Serdecznie Pania pozdrawiam. Uściski.
            Justyna
    • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 08.12.08, 16:47
      kochana Corenko
      Dzis znow mgla i bardzo zimno i nieprzyjemnie na dworze. Wciaz jeszcze nie
      pracuje. Dzis wykonalam chyba ze 30 telefonow i zanioslam podanie do jednej
      firmy, ale to wszystko marne szanse. Tylko dlaczego za bardzo tym sie nie
      przejmuje. Chyba byloby lepiej gdybym pracowala, zajelabym sie czyms konkretnym
      choc przez 8 godzin, atak to ciagle Ci przeszkadzam swoimi sprawami i nie daje
      Ci przyslowiowego "swietego spokoju":)
      Kot jest coraz bardziej szalony, nie mozna miec na moment spokoju. Ciagle
      atakuje. Nogi mam tak podrapane jakbym mieszkala na fermie kotow:) O, ten kot to
      by ci sie strasznie podobal, mysle zreszta ze go juz widzialas. Dragon jest juz
      calkiem doroslym psem i bardzo lubi jak zawsze chodzic do lasu. Na zime ma taka
      piekna siersc.
      Kilka kolezanek z liceum chce pomodlic sie przy Twoim grobie, podalam im jak
      dojechac. Mysle Agatko ze nie bedziesz na mnie o to zla.
      Sniegu na razie u nas nie ma,za to w Oslo podobno duze zaspy i mroz.
      Bardzo za Toba tesknie i strasznie boje sie swiat, jak one mina gdy Ty juz tam a
      my jeszcze tutaj. Pierwsze swieta bez Ciebie. Od Twoich narodzin zawsze
      spedzalismy je razem, jak teraz to bedzie Agatko. Kot mi chodzi po plecach i po
      klawiaturze. Chyba tez chce cos ci napisac:):):)
      Do zobaczenia coreczko
      Mama
      • maretta111 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 09.12.08, 12:19
        Nas też święta napawają strachem, to takie rodzinne święta, choć w kościele
        katolickim ważniejsze jest Zamrtwychwstanie. Mi zawsze były to cudowne święta,
        pełne śmiechu radości, a pierwsze bez braciszka. To takie okrutne. Muszę
        zachować jeszcze pozory, bo mam małe dzieci, dla nich musi być normalnie, choć
        serce pęka.
      • mariola008 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 10.12.08, 17:39
        Boże nasz pozwól Agatce odpisać do matki chociaż we śnie. PROSZĘ..
        • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 13.12.08, 19:07
          Kochana moja corenko
          Pewnie bardzo sie ucieszysz bo odwiedzi Twoj grob Marta(ta z liceum) i inne
          kolezanki i koledzy tez. Nie informowalam ich, ze odeszlas. Teraz kiedy jest mi
          tak ciezko przed swietami to chyba Twoja podpowiedz mnie sklonila zeby to zrobic
          na naszej klasie. Nie wyobrazasz sobie jak oni strasznie to przezywaja, jaki to
          dla nich smutek i szok. Wciaz ktos do mnie pisze i placzemy razem. Ale
          najbardziej Martusia i Justyna. Mysle ze Ty o tymwiesz i jesli mozesz to je
          pociesz, przysnij im sie, daj znak ze wiesz, ze nie masz zalu ze nie byly z
          Toba. Przeciez sama nie chcialas. Bo one maja do siebie tak strasznie wielki
          zal, ze nie byly z Toba.
          Zanioslam Ci dzis Twoje ulbione tulipany. Sa takie piekne, zolte.
          Wiesz na naszej klasie odnowilam pare starych znajomosci. Juz sie troche
          nauczylam, tylko jeszcze Ola ma mi pokazac jak te zdjecia dodawac. Byla ciocia
          dorotka na cmentarzu i bardzo sie jej podobalo jak swiatecznie ulozylam kwiaty i
          swierk. Myslalam, ze moze za wiesniacko, ale ciocia mowi ze napewno Ci sie
          podoba:):):)
          Zrobilam dla Ady szopke z figurkami, piekna...
          Jaka szkoda, ze jak bylas malutka nie mozna bylo kupic takich pieknych figurek:(
          dla Ciebie na cmentarz tez zanise szopke, tylko inna.
          Do zobaczenia corenko
          Mama


    • justyna_marta Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 21.12.08, 13:31
      ...Napisałas to przepieknie, lepiej nie mogłas tego zrobic- wiem ze
      Agatka bylaby z Ciebie dumna to czytajac- mi lzy same ciekly po
      polickzu, ale nie dlatego ze zal mi Ciebie-ale dlatego ze jestes
      niesamowicie silna, madra kobieta, zona, a przedewszystkim MAMA!
      Przezylas tak wiele ciezkich chwil,cierpialas wraz z Nia i zapewne
      przezywalas to ciezej niz Ona, najgorsze bylo pewnie to uczucie ze
      nic nei mozesz zrobic- chociaz robisz tak wiele.. chcialbys odac
      siebie-ale wiedzialas ze to niemozliwe!To chyba boli najbardziej???
      Niewiem czy to co napisze chociaz troche bedzie dla Ciebie warte-ale
      jestem pewna ze Twoja CORECZKA- ktora tylko na chwile odeszla tam do
      góry do Aniolkow jestciagle przy Tobie blizej niz Ci sie wydaje i z
      pelnuym podziwem, wdziecznoscia mze powiedziecze baardzo Cie Kocham
      i nigdy nie pozoli bys sie poddala ! NAPEWNO JEST Z CIEBIE BARDZO
      DUMNA!
      • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 25.12.08, 09:16
        Justyna_marta
        Dziekuje za te slowa. Bardzo czesto ktos mi mowi albo pisze, ze
        jestem silna i madra, itd. To wcale nie jest prawda. Wciaz mi sie
        wydaje, ze za malo zrobilam, ze moglam jeszcze moze cos wymyslic,
        moze jeszcze wiecej sie modlic, moze zorganizowac jakis wyjazd za
        granice na leczenie (choc w calej Europie i podobno na swiecie, na
        razie tylko jest ten lek , ktorym Agatka byla leczona),ze za rzadko
        okazywalam Agatce (gdy byla zdrowa) swoja milosc.
        "Zal ze sie za malo kochalo, ze sie myslalo o sobie, chocby sie lzy
        wyplakalo to teraz wszystko za malo..."
        Halina-mama Agatki
        • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 25.12.08, 09:38
          Znów Boże Narodzenie. Nie ma radości, lecz łzy.
          Znów Boże Narodzenie. A w myślach tylko Ty...
          Twoje włosy, Twój uśmiech, prezent z zeszłego roku
          Choinka przez Ciebie strojona i Twój radosny spokoj
          Chodzę, szykuję potrawy, cóż robić, tak trzeba, tak trzeba
          A tak bym chciala córenko iść do Ciebie, do nieba.
          Wokół się śmieją, radują, życzą wesołych świąt
          A ja bym całe te święta chciała schować gdzieś w kąt
          A ja bym chciała Agatko tylko Cię ucałować,
          Przytulić, ukołysać i w swoich ramionach schować...

          Mama
          • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 28.12.08, 15:09
            Siedzę w Twoim pokoju, przy Twoim komputerze
            I czy TO naprawdę było, czasem wcale nie wierzę
            Na półkach Twoje perfumy, kosmetyki, korale
            I tak jakby TO wszystko nie zdarzyło się wcale
            Pokój przybrany na Swięta, tak jak każdego roku
            I wciąż to oczekiwanie na odgłos Twoich kroków
            Siedzę w Twoim pokoju, co chwilę wycieram oczy
            I myślę że może dzisiaj znów odwiedzisz mnie w nocy
            Tęsknię za Tobą córeńko, tak bardzo mi Ciebie brakuje
            I wciąż tylko myśl o Tobie wokół się snuje, się snuje...

            Mama
            • binka19 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 29.12.08, 01:51
              halas1961 napisała:

              > Siedzę w Twoim pokoju, przy Twoim komputerze
              > I czy TO naprawdę było, czasem wcale nie wierzę
              > Na półkach Twoje perfumy, kosmetyki, korale
              > I tak jakby TO wszystko nie zdarzyło się wcale
              > Pokój przybrany na Swięta, tak jak każdego roku
              > I wciąż to oczekiwanie na odgłos Twoich kroków
              > Siedzę w Twoim pokoju, co chwilę wycieram oczy
              > I myślę że może dzisiaj znów odwiedzisz mnie w nocy
              > Tęsknię za Tobą córeńko, tak bardzo mi Ciebie brakuje
              > I wciąż tylko myśl o Tobie wokół się snuje, się snuje...
              >
              > Mama
              >


              piekny wiersz ...
        • nestea.2 Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 02.01.09, 21:06
          Pani Halino,
          wiem ze nic i nikt nie jest w stanie Pani pocieszyć. Wiem, bo sama
          prze TO przechodze, ale WIEM tez ze osoba ktora mnie opuscila jest
          TAM szczesliwa...i tylko nam tu na ziemi jest zle bez niej.
          pozdrawiam
    • fuksjowa_fuksja Re: moja corcia Agata odeszla - przegralismy z ra 01.01.09, 17:04
      Mamo Agatki, jestem teraz przy Tobie kazda najmniejsza moja mysla.
      • halas1961 Re: moja corcia Agata odeszla -Do Fuksjowej fuksji 02.01.09, 18:48
        Fuksjowa Fuksjo o pięknym nicku
        Dziekuje bardzo za Twoje myśli
        Dziękuje za to ,że napisałaś
        Dziękuje za to, że Ci się chciało
        Pozdrawiam
        Halina-mama agatki

        • halas1961