felietonista
29.07.09, 15:30
Dwa miesiące temu odszedł nagle mój znajomy. Chciałabym powiedzieć
przyjaciel, ale chyba to zbyt wielkie słowo. Może po prostu
chciałabym, żeby nim był, może i on kiedyś tego chciał, może nawet
kiedyś tak było, tylko okoliczności życiowe nie sprzyjały... ale
tego się już pewnie nie dowiem...
Do tej pory nie mogę przestać myśleć o nim, choć nie widywaliśmy się
czesto, ale były momenty, że jeszcze za jego życia czasami mi się
tęskniło.
Dziś mi się przyśnił. Pięknie, jak nawet sobie nie wyobrażałam.
Przyszedł po prostu, podszedł do łóżka, w którym spałam i wtulił we
mnie głowę, zaczął coś szeptać... Nachyliłam się, żeby lepiej
słyszeć a On mówił mi wprost do ucha: "Musiałem to zrobić, musiałem
się jeszcze raz ubrać i Cię zobaczyć..." Czułam jego ciepły oddech,
jego ciepłą dłoń i jego.... tęsknotę.
Myślicie, że to mógł być naprawdę On? Czy to tylko moja
podświadomość, która nie może dać mi o Nim zapomnieć?