klarci
17.08.11, 00:40
planuje od września zapisać syna (2,5 roku) do punktu przedszkolnego na 5 godzin w ciągu dnia, raz w tygodniu - chciałabym więcej, ale to itak dla mnie spory wydatek. z tym, że czuję, że tego potrzebuje syn. lgnie niesamowicie do ludzi, poza tym bardzo mi zależy, żeby zaczął zostawać sam, beze mnie, bo obawiam się, że mogę przegapić jakiś moment i za rok już na przykład separacja byłaby dla niego trudniejsza.
punkt, o którym myślę wzbudza moje zaufanie. ogólnie troszke znam osoby tam pracujące, wiem, że dziecko będzie miało bardzo dobrą opiekę, zgodną z moimi poglądami i oczekiwaniami. jestem spokojna.
chyba jednak za pół roku chciałabym składać papiery do państwowego przedszkola.
i tu zaczynają sie schody. mam pewne wątpliwości co do tego jakie metody wychowawcze są tam stosowane. nie mam wielkiego wyboru co do placówek. wiem, że nie chciałabym go posyłać do najbliższej, tylko innej, trochę dalej (nie wiem, czy tak się da) - odbierałam kiedys stamtąd dziewczynkę, ale tak na prawdę nie wiem nic o tamtejszych opiekunkach. na pewno budynek jest fajny bo nowy, fajnie dostowany do potrzeb dzieci itp.
ale ciągle zastanwaiam się nad tymi metodami. ciągle wiele osób patrzy na mnie jak na wariatkę, kiedy proszę, żeby nie mówili: "jesteś niegrzeczny", "jesteś niedobry", "mama nie będzie cię lubić, ajk będziesz tak robił", "musisz to zrobić", "dlaczego nasikałeś w majtki - tak nei wolno" itp., itd. i o ile tak mówią osoby przygodne, to mam to w sumie w nosie. ale pytanie co jeżeli takim językiem operuje przedszkolanka? jaki to ma wpływ na dziecko? bo nie wierzę, że nie ma żadnego. przecież z tą osobą dziecko spędza pół dnia.
nie będę ukrywała, że nie jestem ideałem i zdarza mi się podnieść głos, czy bezsensownie zezłościć na małego. ale staram się pilnować i uważać jak mówię do młodego. na przedszkolankę wpływu mieć nie będę - wiadomo, co inengo zawstydzanie, a co innego, jak twierdzą ciotki itp. mówienie "skrótowo" (zamiast: nie podoba mi się co zrobiłeś, to jesteś niedobry) - przecież my też tak do was mówiliśmy i jakoś się wychowaliście - nie przesadzaj.
z tym "niegrzeczny" i "niedobry" to oczywiście tylko przykład. chodzi mi ogólnie o takie naleciałości i pozostałości z poprzenich lat, stosowanie metod wychowawczych, które powinny zostać już dawno zapomniane.
dobra, do meritum.
to są trochę moje rozważania, ale chętnie poczytam mądre wypowiedzi na ten temat.
na ile bać się takich placówek? bo owszem są prywatne przedszkola, można z oferty wybrać coś na prawdę sensownego. problem jednak w tym, że ja na przykład przy dwójce dzieci nie wyobrażam sobie opłacania takiej placówki. jak więc poradzić sobie z myślą o przedszkolu państwowym, gdzie ma się raczej ograniczony wpływ na konkretne słownictwo stosowane wobec dziecka. a wszelakie zwracanie uwagi raczej by nie pomogło, tylko zbudowało mur między rodzicem a opiekunem.
wierzyć w to, że to nie ma większego znaczenia? odpuścić i wyluzować? czy zarzynać się tylko po to, żeby posłać dziecko tam, gdzie ma się większe zaufanie, wierząc, że wspomnienia przedszkolne mają duży wpływ na budowanie pewności siebie i ogólny wpływ na osobowość?