aninka9
02.06.13, 18:44
Mam problem z córką, która ma swoje specyficzne upodobania jedzeniowe. Nie wiem jaką postawę wobec tego przybrać.
Wiem, że to częsty problem, czytałam wiele artykułów, w których eksperci sugerują, ze to problem mijający, że należy próbować i proponować..
U nas to trwa już przynajmniej 3 lata. Córka ma swoją stałą listę produktów, które spożywa (ostatnio się zawęża) i nie tknie niczego innego, pomimo propozycji i prób. Problem tkwi w tym, że są to produkty w formie 'surowej'- surowe wybrane warzywa, jogurt-ale tylko jeden rodzaj, chleb- tylko z masłem, ewentualnie serem, parówka, kotlet z kurczaka, makaron. Odpadają jakiekolwiek obiady, w której jest sos, produkty, które są zmieszane. Wszystko musi koniecznie leżeć na talerzu oddzielnie, jak tylko pomidor zabarwi lekko makaron- już go nie zje itp. W zasadzie nigdy nie je normalnego obiadu- w szkole (specjalnie ją zapisałam od dwóch lat), ani przy rodzinie. Trzeba jej specjalnie przygotowywać obiad - makaron z serem i kurczak w panierce lub frytki (ziemniaki też już nie). Nie zje nic innego. Jeśli nie podam tego- będzie jadła suchy chleb, zagryzie papryką i popije mlekiem. No i oczywiście gdyby mogła-jadłaby tylko słodycze (które bardzo jej wydzielam w związku z sytuacją).
Po pierwsze-boję się o jej stan zdrowia, choć nie wykazuje na razie oznak braku składników mineralnych mimo, że jest szczupła. Nie byłam z tym u pediatry- powinnam?
Po drugie- przede wszystkim- ona sama traktuje to jako problem społeczny- ani w szkole, ani w rodzinie ludzie nie akceptują takiej postawy, wmuszają jedzenie w imię troski. Czasami sama pyta się mnie- dlaczego jest nienormalna i nie smakują jej różne rzeczy tak jak innym dzieciom?
Ja jestem totalnie rozbita- pomiędzy zrozumieniem, współczuciem i dostosowywaniem się do jej 'potrzeb' a lękiem, że kształtuję nieprawidłową postawę i o jej zdrowie. Po prostu nie wiem co robić. Mam jej dalej dawać tylko to, co lubi? Zrezygnować z obiadów szkolnych i dalej gotować makaron codziennie? Oczywiście żadne prośby, tłumaczenia, groźby, głodzenie, krzyki, wpychanie na siłę, obietnice nagrody, targowanie się -nic nie dają a kończą krzykiem i płaczem.
Rodzinie, i wszelkim ludziom, z którymi mam do czynienia- muszę tłumaczyć, że moja córka tak ma, że nie mogę nic poradzić na to. Dziwnie się patrzą na córkę i na mnie. I tak większość uważa, że rozpieściłam dziecko, że na pewno popełniłam jakieś błędy wychowawcze. A ja się czuję zupełnie bezradna.. nie wiem gdzie popełniłam błąd. Od niemowlaka córka była wybredna ale problem narasta zamiast maleć...