Gość: pola_mama
IP: *.icpnet.pl
12.11.13, 08:16
Czuję, że stoję pod ścianą i doszłam do momentu, w którym nie wiem, co dalej robić.
Mam wrażenie, że z jednej strony mówię do syna po 10 razy, a on nic sobie z tego nie robi. Z drugiej strony w pogoni za konsekwencją idę w złą stronę.
po rozmowie ze znajomą psycholożką wprowadziłam zasadę, że mówię 2 razy, a za 3razem syn idzie do karnego kąta celem przemyśleń.
sytuacje:
- syn siedzi na kanapie, kopie młodszego. Mówię: nie kop brata, nogi na dół. ostatecznie syn ląduje w kąciku. Rzuca czym się da, po 3minutach sprząta, to czym rzucał, wraca do nas
- widzę, że ma podsiusiane spodnie. Mówię 'idź siusiu!' 'nie, nie chce mi się', 'widzę, że masz mokre spodnie, proszę do łazienki' 'nie chce mi się siusiu', 'w tej chwili!' Idzie, po czym rzuca we mnie zabawką. " idziesz dziś sam spać (w sensie nie będzie czytania przed snem)" Płacze.
- kąpiel; ' a będziesz mnie usypiać?' 'a jak sądzisz?' 'będziesz?''nie', 'a dlaczego?' 'ty mi powiedz' ' bo rzuciłem cię kotem'. Płacze. Później płakał w łóżku, mąż do niego poszedł. Zasnął zasmarkany i zapłakany.
A ja mam poczucie, że niedość, że metoda do du.., to jeszcze chyba nie o taki kierunek mi chodziło.