jadwiga1350
25.01.14, 00:06
Zaskakujące jak zmienia się charakter i zachowanie Jasia. Organiściak w czasie jarmarku, Wigilii, czy wiosennych spacerów, to ktoś inny niż delikatny, uduchowiony kleryk Jaś. To żywiołowy, śmiały, wiejski parobczak. To on przejawia zainteresowanie Jagną, to on wychodzi z inicjatywą, a perspektywa zostania księdzem nie budzi w nim zachwytu.
Jesień:
"Przejechali, ale organiściuch parę razy obracał się za nią, aż w końcu spytał:
- To Jagusia Dominikowa?
(….)
- Bardzo ładna - rzucił chłopak."
Zima:
"Jasio zaś tak się wpatrzył w Jagnę, aż poczerwieniała i jęła spiesznie ściągać na ręce rękawy, że i on pokraśniał jak burak"
(....)-" A mówiła pani organiścina jeszcze w moje wesele, że pan Jasio na księdza idzie...
- Tak, od Wielkiej Nocy, tak! - rzekł ciszej i spuścił oczy.
- Mój Boże, to dopiero pociecha się ojcom ściele! To dopiero radość, że oni księdzem ostaną, a może da Bóg, to i w naszej parafii!
- Cóż tu u was słychać? - zapytał, aby przerwać pytania niemiłe"
(...)
"Jasio jeszcze z opłotków się odwracał za Jagną, bo też jakby jeszcze urodniejszą była niźli na jesieni przed weselem."
Wiosna:
"Jasio to był, organistów syn.
Zza drzewa chciała popatrzeć na niego, ale ją dojrzał.
I uciec nie poredziła, nogi jakby się ziemi czepiły i oczu nie mogła oderwać od niego; zbliżał się z uśmiechem, zęby mu grały w czerwonych wargach, smukły był, rosły i biały na gębie.
(..)
- Są, Jaguś, są! - szeptał coraz ciszej zaglądając jej w oczy z tak bliska, że wstrzymała oddech, dreszcz ją przeszedł i podała się piersiami naprzód, czekała, iż ją obejmie i do pnia przyprze, jaże ramiona się jej ozwarły i gotowa się była dać, ale Jasio odsunął się śpiesznie.
- Muszę iść prędzej, dobranoc Jagusi! - i poleciał."
"Z dobry pacierz przestojała, nim się poredziła ruszyć z miejsca.
- Urzekł me czy co! - myślała wlekąc się ociężale, mąt jakiś miała w głowie, ciągotki ją rozbierały
Jezu, taki to by ślepiami do samego piekła zaprowadził...
Otrząsnęła się jakby z tych parzących, spojrzeń Jasiowych.
(..)
- Taki mleczak, dzieciuch prawie, a niech spojrzy, to jakby kto drugi wpół objął, jaże ciągotki bierą i w głowie się mąci...
Wzdrygnęła się oblizując czerwone wargi, a przeciągając się prężąco, z lubością..."
Przez trzy pory roku Jasio jest cielesny, zmysłowy. Taki Antek, 10 lat młodszy i uszlachetniony edukacją w wielkich szkołach.
Przychodzi lato i mamy metamorfozę Jasia. Rozmodlony świątek, unoszący się ponad ziemią, czysty, nieskalany. Do mszy służy z radością, a przyszłe kapłaństwo nie budzi w nim żadnych obaw, niepokojów, nie mówiąc już o niechęci. Zmieniają się relacje z Jagną. Ciągotki znikają, pozostaje niezgłębiona wiara miłowania.
"zapatrzyła się rozmodlonymi oczami w Jasia, któren biało przybrany, smukły, śliczny, ze złożonymi rękami snuł się w tych dymach i kolorach, jakie biły z okien, to się jej widziało, co żywy janioł zestąpił z obrazu i oto płynie ku niej ze słodkim prześmiechem... idzie... że raje otwierały się w jej duszy, padała na twarz w proch, przywierając wargami do miejsc, kaj przeszły jego stopy, i porwana zachwyceniem, śpiewała wszystką mocą człowieczej szczęśliwości:
- Święty! Święty! Święty!"
"Jasio miał duszę czystą kieby ten najbielszy kwiat, to i nie zrozumiał przytyku"
Skąd ta zmiana?
1. Wpadka autora.
2. Jasio przeżył przemianę w seminarium.
3. Zamysł autora, uczucie Jagny i Jasia nie może być wierną kopią miłości Jagny i Antka.
4. Żądania wydawcy/redaktora: uczucie kleryka nie może być zbyt zmysłowe, potrzebna sublimacja.