pi.asia
18.01.21, 12:36
Witajcie kumy!
Zajrzałam ja tu z sąsiedniego foryjum, coby se z Wami godnie poredzać i panarejmontowe pisanie obgadywać.
Pan Reymont o chorej Józce Boryniance pisze, co ona już od tygodnia słabuje, i że ją wprzódy do sadu wynosili, ale Jagustynka zakazała, coby się dzioby na wątpia nie rzuciły.
Smarują ci ją mąką z masłem, skaczą wedle niej kiej kole świętego łobrozecka, a Witek już całkiem na robotę nie baczy, ino by przy Józi stróżował i cudności jej znosił.
A taka Laura Pyziakówna, dzieucha z Poznania, co ledwie na dziesiąty roczek jej idzie, tyż ma ośpicę, i cale inaczej tę chorość znosi!
Oto, moiściewy, w daleką drogę koleją żelazną jedzie. Gorąc okrutny, bo letnim czasem się to dzieje, a ona - chocia jeszcze bez dziobów, ale ino ino ich patrzeć - pierw zjada to, co jej matula w szmatce na droge uszykowała, a potem idzie do jakiejsi karczmy na kółkach, co się Wars nazywa, i tam zjada dwie porcyje parówków z bułką, musztardą i jakimsi cudacznym zamorskim wynalazkiem, co sie kyczup nazywa czy jakoś tak.I jeszcze ciastków z czekuladom se kupuje. Po połedniu sie to dzieje. Potem, ino z tyj kolei wysiadszy, jedzie jakimś dziwnym wozem bez koni, a w końcu pod wieczór do miasta trafia, gdzie w inszej karczmie womit ją chyta i caluśkie te parówki wraz ciastkami z niej wylatują. Tam już gorącość od niej bucha, że hej, i felczer, w tej karczmie siedzący, wyrokuje, co dzieucha na ośpicę chora. Ciotka, która z dzieuchom jedzie, układa ją na jakiejsik macie pod płachtom, gdziesik w lesie.
Raniuśko, ledwie słonko wstało, ciotka dzieuche budzi i piechty gna bez las, za całe śniadanie ino kwaterke mlika prosto od krowy jej dając. A potem zaś ją gna bez pola aż do połednia. Dzieucha zaś, cała we strupach i dziobach, na nożynach sie słania i bodaj o chusteczke na głowe skamle. Wreszcie, kiedy słonko już z południa schodzi, ciotka zaś dzieuche na płachcie nad jeziorem układa i tak se niebożątko śpi do wieczora.
A wieczorem dzieucha sie budzi i, moiściewy, goluśka do jeziora wlazuje i pławić sie w nim zaczyna! Bogać tam, pławić - ona kiej ten karaś abo jensza ryba - na samiuśkom głębine wypływa i tam sie we wodzie chlapie...
Jeszczek i to ważne, że syćko ją swędzi okrutnie, aleć dzieuszątko sie nie drapie, o nie! Ręców jej nikt nie wiąże, ani dziobów nie smaruje, ani przed tym bożym słonkiem nie chroni...
Jasno widać, co Józka to chuchro słabowite i cackajom się z nią ponad miare, a Jagustynka na lekowaniu sie tak zna, jak dziedziczka na darciu pierza. Borynianke trza było o świtaniu z barłoga ściągać i o jednej kwaterce mlika gnać do roboty, abo do stawu wciepnąć, a wraz by ozdrowiała.
Całe te historyje możeta, kumy, przeczytać w książce "Nutria i Nerwus". Dziwnie sie ta książka nazywa, bo i dziwne sprawy w niej opisane. Ale chociaż bedzieta wiedzieć, jak chorą dzieuche lekować.