jadwiga1350
01.03.09, 18:57
Odpowiedź wydaje się prosta,dla pieniędzy. Ale tylko pozornie.
"Chcąc ją tedy wziąć na próbę (ale nikomu ani słóweczka o tym,
panie!),,kazałem napisać projekt intercyzy, według którego, gdyby
małżeństwo nie doszło do skutku z czyjejkolwiek winy (rozumie pan?) -
ja płacę pięćdziesiąt tysięcy rubli pannie za zawód. Serce mi
drętwiało z obawy, że... a nuż porzuci mnie?... Lecz co pan powie?
Kiedy jej prezesowa wspomniała o tym projekcie, panna w
płacz... "Cóż to - mówiła - on myśli, że wyrzeknę się go dla jakichś
pięćdziesięciu tysięcy rubli? Bo jeżeli mnie posądza o interesowność
i nie uznaje żadnych wyższych pobudek w sercu kobiety, to przecie
powinien rozumieć, że za pięćdziesiąt tysięcy nie oddam miliona..."
Kiedy mi to powtórzyła prezesowa, wbiegłem do pokoju panny Eweliny i
nie powiedziawszy ani słówka upadłem jej do nóg..."
50 tysięcy rubli to przecież nie byle co. I Ewelina mogła mieć tę
sumkę właściwie za nic, bez konieczności sprzedawania się staremu
mężczyźnie. A jednak nie chciała.