imai
24.07.20, 07:32
Witam serdecznie,
Niedługo kończę studia doktoranckie z jednej z nauk społecznych na prywatnej uczelni w USA. Powoli zaczynam rozglądać się za pracą, również poza USA i pojawił się u mnie taki pomysł że może warto zainteresować się pracą w Polsce. Od razu zaznaczę, że to ze względów osobistych. Wszyscy mi to odradzają jako szkodliwe dla mojej kariery naukowej. Mimo wszystko, jestem ciekaw jak wygląda typowy proces rekrutacji i w ogóle oferty pracy dla adiunkta (assistant professor).
W USA rynek akademicki jest mocno skoordynowany i oferty pracy pojawiają się głównie latem i wczesną jesienią, a w domyśle pozycja otwiera się w następnym roku jesienią, a więc z dużym wyprzedzeniem. Typowy zestaw aplikacyjny to CV, list motywacyjny, minimum 3 listy polecające, tzw. teaching statement (oświadczenie o moim stylu/filozofii nauczania), i tzw. writing sample czyli na ogół jakiś artykuł badawczy.
Konkurencja jest olbrzymia i z kilkuset aplikacji w przypadku czołowych uczelni wybrane zostaną 3-4 które zostaną zaproszone na tzw. fly-out czyli do osobistej wizyty na kampusie, na ogól 2 dni z jednym noclegiem, wszystko oczywiście opłacone przez zapraszającą uczelnię. W trakcie wizyty odbywa się mnóstwo spotkań z profesorami i dziekanem, daje się wykład na temat jednego ze swoich badań, jest kolacja itp. To taka okazja do poznania się nawzajem. I następnie jeden z kandydatów dostaje ofertę pracy.
Na ofertę składają się różne części składowe, które można próbować negocjować. Oczywiście, mocno uogólniam, ale sprowadza się to do: pensji, osobistego budżetu badawczego i obciążenia dydaktycznego (które określa się jako liczba przedmiotów na semester, np. 2-2 oznacza po dwa przedmioty w semestrze wiosennym i jesiennym). Często są inne dodatki, np. pokrycie kosztów relokacji, a przy najlepszych kandydatach również można próbować negocjować zatrudnienie swojej partnerki/partnera na tej samej uczelni w przypadku akademickich małżeństw, ale to dość trudne dla osób tuż po doktoracie. Generalnie, są dość spore różnice pomiędzy uczelniami. Prawie zawsze, lepsza uczelnia daje więcej, chociaż są wyjątki.
Ogólnie, proces różni się pomiędzy uczelniami badawczymi a tymi nastawionymi bardziej na dydaktykę. Na badawczych jednymi z najważniejszych czynników decydujących o zatrudnieniu jest potencjał badawczy danej osoby, czyli jakość pracy doktorskiej/innych artykułów (i głównie tzw. job marker paper, czyli tego jednego artykułu który jest naszym najlepszym), ewentualne publikacje (chociaż to raczej rzadkość w przypadku osób tuż po doktoracie w mojej dziedzinie, na ogół zatrudniane są osoby bez publikacji) i co bardzo istotne, jakość listów polecających.
Bardzo mnie ciekawi jak to wygląda w Polsce. Byłbym wdzięczny za wszelkie opinie, spostrzeżenia, anegdoty, porównania. Nie mam styczności z polską nauką a z zewnątrz nie potrafiłem zbyt wiele się dowiedzieć.