trzy.14
15.11.21, 23:24
Większość miejskich przetargów miała być ustawiana pod konkretnych wykonawców. Procederem miał kierować burmistrz Andrzej G., były członek Prawa i Sprawiedliwości.
Prokuratura zatrzymała Andrzeja G. oraz czterech innych działaczy PiS, u których znaleziono prawie dwa miliony złotych, samochody oraz biżuterię. Jak przypominają dziennikarze TVN-u, Andrzej G. chciał przypodobać się władzom PiS. To na jego wniosek Bogatynia jako pierwsza gmina w Polsce przyznała pośmiertnie honorowe obywatelstwo prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Działacz Sławomir Z., zatrzymany razem z Andrzejem G., był wiceprezesem bogatyńskiego przedsiębiorstwa oczyszczania. W spółce miał organizować nielegalny wywóz miejskich odpadów, co pozwalało gminie uniknąć opłat za legalne magazynowanie. Miał też sprowadzać nielegalnie śmieci z Niemiec.
Według prokuratury w sprawie zatrzymano kilkadziesiąt osób, ale mimo że od pierwszych zatrzymań minęły ponad trzy lata, do sądu nadal nie wpłynął akt oskarżenia.
Jak przypomina "Superwizjer", po wygranych przez PiS wyborach w roku 2015 Sławomir Z. z gminnej spółki trafił na fotel prezesa w Polskiej Grupie Energetycznej. Do PGE miał wciągnąć polityków PiS, rodzinę i znajomych, w tym teścia, bratanka żony i sąsiadkę, której załatwił stanowisko dyrektorskie.
We wrześniu 2016 roku, po po wymianie kadry, w kopalni Turów doszło do katastrofy. Na zwałowisku odpadów powydobywczych osunęła się ziemia i zasypała możliwy do wydobycia węgiel.
Osuwisko z milionami ton ziemi, kamieni i popiołów fluidalnych powiększało się ponad dziesięć dni. Zdarzenie sparaliżowało pracę kopalni, elektrownia musiała istotnie obniżyć swoją moc. Zniszczonych zostało 200 urządzeń górniczych, w tym taśmociągi i specjalna zwałowarka o numerze Z-47, która najpierw się złamała, a potem została zasypana przez ogromne masy ziemi. Podczas rozbiórki uszkodzonej zwałowarki doszło do zapalenia się taśmociągu.
Miała to być największa katastrofa w światowej historii kopalń odkrywkowych.
Jak twierdzi TVN, nagrany przez anonimowego internautę film to jedyny materiał dokumentujący katastrofę. Inne materiały miały być skutecznie blokowane przez PGE, kierowane przez PiS-owskich nominatów.
Parę dni po zdarzeniu PGE zapewniała o opanowaniu sytuacji, lecz pracownicy kopalni nie mogli rozmawiać na temat katastrofy.
Według informatora "Superwizjera" osobą odpowiedzialną za zwiększenie wysokości zwałowiska był Stanisław Żuk, obecnie poseł Kukiz '15. Za roboty górnicze odpowiadać miał jego syn Adam Żuk. Od tego czasu awansował na zawiadowcę ruchu kopalni, został też członkiem rady nadzorczej jednej ze spółek PGE.
Ta sprawa łączy się z negocjacjami w sprawie umowy dotyczącej Turowa, gdyż Czesi chcieli, by do kopalni weszli niezależni obserwatorzy. Polska strona była wobec tej propozycji sceptyczna. Gdyby komisja weszła, wtedy mogłyby wyjść na jaw nieprawidłowości przy zwałowisku.
Polska Grupa Energetyczna ocenia dziś koszty katastrofy na 165 mln złotych, jednak według Michała Fui znacznie większe straty mogą być nadal ukrywane. Trzy lata temu koszty odkopania węgla szacowano nawet na około 1,5 mld złotych. Do tego mogą dojść koszty elektrowni Turów, które ekspert TVN-u ocenia na nawet miliard złotych.
W oficjalnym piśmie PGE zapewnia, że zwałowisko stworzone było zgodnie z dokumentacją, a w decyzjach nie stwierdzono błędów. I że powodem katastrofy miała być powódź, która wdarła się do kopalni w 2010 r. Nikt z władz kopalni i Polskiej Grupy Energetycznej nie chciał jednak wypowiedzieć się przed kamerą TVN-u.
Mimo poniesienia przez kopalnię ogromnych strat katastrofą w Turowie nigdy nie zainteresowała się prokuratura.
wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,27807926,tvn-o-turowie-wokol-kopalni-stworzyl-sie-uklad-dzialaczy-pis.html#S.main_topic_2-K.C-B.2-L.2.maly