Dodaj do ulubionych

Michnik... co z ciebie wyrosło...

19.02.23, 11:04
Adam Michnik: Polska zbyt wiele zawdzięcza Wojtyle, żeby sprowadzać jego pontyfikat do jednego wątku pedofilii
Z Adamem Michnikiem rozmawia Dominika Wielowieyska
Po latach kultu papieża dowiadujemy się strasznych rzeczy o kryciu pedofilii w Watykanie. Nie wszystko da się wytłumaczyć podeszłym wiekiem i złym stanem zdrowia Jana Pawła II. Nie da się zwalić całej winy na współpracowników papieża takich jak kard. Stanisław Dziwisz i kard. Angelo Sodano. Kościół powtarza: „Polacy, nic się nie stało". A to z kolei powoduje, że szczególnie młodzież jest bardzo radykalna w potępianiu papieża. 


- Rozumiem, że nadszedł czas rozliczeń. Jednak dla mnie nie do przyjęcia jest redukowanie polskiego papieża tylko i wyłącznie do skandali pedofilskich. A tak, niestety, czynią niektórzy komentatorzy i politycy. Tymczasem Jan Paweł II to jedna z najwybitniejszych postaci życia publicznego w polskiej historii XX w. Nie ma ludzi, którzy nie popełniają błędów, są wykuci z jednej skały i święci w każdym wymiarze. Ja staram się myśleć o całym dorobku i życiu Jana Pawła II. I jeżeli przyjąć, że w tej sprawie on pobłądził, to nie może to unieważniać wszystkich jego dokonań. Zbyt wiele mu zawdzięczam i jestem zdania, że zbyt wiele zawdzięcza mu Polska, żeby sprowadzać jego pontyfikat do tego jednego wątku. Choć jednocześnie uznaję, że spoczywa na nim  - jako zwierzchniku Kościoła - część odpowiedzialności za te straszne błędy i ohydne zdarzenia.

 Nie chcesz redukowania tego pontyfikatu do krycia pedofilii, jednak nie można uciekać od rozliczenia papieża w tej mierze. Użyję języka kościelnego: najpierw trzeba stanąć w prawdzie, a potem można kreślić wielowymiarowy obraz tego pontyfikatu. Tymczasem Kościół ucieka od tej prawdy.

- Ja za mało wiem na ten temat. Mam też przekonanie, że niewiele osób wie, jak się rzeczy miały naprawdę. Ty też nie wiesz wszystkiego, w wielu sprawach błądzimy po omacku, dlatego jestem ostrożny w ocenie poszczególnych narracji. Mamy wielką falę odrzucenia Kościoła rzymskokatolickiego. Kościół płaci bardzo wysoką cenę za te wszystkie lata samochwalstwa, oportunizmu, demagogii, tchórzostwa przed prawdą. I na tej fali odrzucany jest również Jan Paweł II. Jesteśmy świadkami czegoś niesłychanego, tu w Polsce. Pod tym samym balkonem papieskim w Krakowie, gdzie krzyczano „zostań z nami", ludzie teraz krzyczą „wy...j". I to jest symboliczne. Kościół przeżywa największy kryzys swojej historii od czasów reformacji,  i to jeszcze będzie trwało. Młodzież odwraca się od Kościoła, przestaje chodzić na lekcje religii. Ludzie nie chcą płacić na Kościół. Bardzo wiele osób w Kościele to wie. Czekają na jakieś nowe otwarcie takie jak Sobór Watykański II.

Wizerunek Jana Pawła II na świecie jest zrujnowany.

- On nigdzie nie był tak wielbiony jak w Polsce. Nurt krytyczny wobec jego pontyfikatu zawsze był obecny w innych krajach. Zarzucano mu, że odwraca się od osiągnięć Soboru Watykańskiego II. Ta krytyka była mocna zwłaszcza w Niemczech. Oskarżano go o to, że nie dostrzega przemian obyczajowych, nie dostrzega roli kobiet w społeczeństwie. Tylko u nas ten kult był bezdyskusyjny i bezwarunkowy.

Na jaw wychodzą nowe fakty. Gdy Karol Wojtyła był zwierzchnikiem diecezji krakowskiej, jeden z księży został oskarżony, a potem skazany za pedofilię. I Wojtyła, owszem, wyrzuca go z diecezji, ale w zasadzie nic potem nie robi. Ten ksiądz wędruje do innych diecezji i krzywdzi następne dzieci, chociaż wszyscy wiedzą, kim jest.

- Z dzisiejszej perspektywy oceniamy to bardzo surowo, i słusznie, ale wtedy na te kwestie spoglądano inaczej. Wojtyła mógł myśleć, że ukarał tego księdza wszystkimi dostępnymi sobie środkami, a w innych diecezjach nie miał władzy. Dominowało przekonanie, że tacy ludzie mogą przejść terapię, nie przywiązywano wagi do skutków pedofilii, nie dostrzegano, jak wielka krzywda dzieje się ofiarom. Inna była świadomość społeczna, i od tego historycznego kontekstu nie można uciekać.

Twój dobry znajomy Daniel Cohn-Bendit opowiadał okropne rzeczy o seksualności dzieci.

- Znam tę wypowiedź, rozmawiałem z nim o tym. To było okropne i głupie, ale to był duch czasu,  okres rewolucji seksualnej, w którym pękają tradycyjne bariery obyczajowe, a niektórzy jej przywódcy lubili szokować opinię publiczną swoimi wypowiedziami. To jeden z przykładów tego, że różne opinie, wypowiadane w przeszłości, dziś są absolutnie nieakceptowalne.

Wojtyła był dzieckiem swojego czasu. I to, co dzisiaj jest dla nas oczywiste, czterdzieści lat temu oczywiste nie było. Panowała swego rodzaju zmowa milczenia i nie mieliśmy wiedzy o skali pedofilii czy molestowania, bo wiele przypadków wyszło na jaw dopiero po wielu latach.

Nasze postrzeganie wielu problemów przeszło niesamowitą ewolucję. Weźmy stosunek do środowiska LGBT. Przed laty osoby o orientacji homoseksualnej nie walczyły o prawa LGBT. O tym się nie mówiło. Powiem więcej, byłoby nietaktowne wspominać o czyjejś orientacji seksualnej. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. I z tej perspektywy można mieć do mnie pretensje, dlaczego ja nie walczyłem o prawa LGBT. No nie walczyłem, byłem niewolnikiem ducha tego czasu, takiej, a nie innej świadomości społecznej i przekonania, że są to sprawy stricte intymne. Nie chodzi mi o proste porównania, lecz jedynie o wskazanie pewnej tendencji: różne grzechy z przeszłości są analizowane z pominięciem kontekstu historycznego i społecznego. Zresztą ja też jestem dziewiętnastowieczny. Mnie te manifestacje, które mają elementy obsceniczne, po prostu rażą, wydają się prymitywne. I nie chodzi mi o to, czy te demonstracje organizują osoby homoseksualne, czy heteroseksualne. Po prostu nie lubię obsceniczności, odzierania seksu z wszelkiej intymności, publicznego obnażania się.

Obawiam się, że ulegasz pisowskiej propagandzie, która puszcza w telewizji rządowej zdjęcia z Parady Równości w Berlinie, gdzie rzeczywiście demonstranci bywają ubrani wyzywająco. W Polsce Marsze Równości mają inny charakter, są demonstracją na rzecz praw środowiska LGBT.

- I tu jestem absolutnie po ich stronie. Bez dwóch zdań.

Problem z zamiataniem pedofilii pod dywan jest bardzo bulwersujący, bo tu mamy do czynienia z rujnowaniem życia ofiar tego procederu.

- Zgadzam się, ale nie mogę pomijać tego, że duch czasów w Kościele, do którego przystępował Karol Wojtyła, był inny, niż jest dziś. Wielu wspaniałych kapłanów nie godziło się na zło, usiłowało go nieudolnie eliminować. Wojtyła mógł myśleć tak: my nie mamy większej wartości niż Kościół, matkę naszą. O matce źle się nie mówi. Nie ujawnia się brudów, bo to zaszkodzi jej wizerunkowi. Pamiętaj, że dla niego Kościół to nie jest instytucja, to nie jest korporacja. To jest mistyczne ciało Chrystusa.

Ja nie chcę go usprawiedliwiać, bo nie mam do tego żadnych uprawnień. Po prostu przyjmuję do wiadomości, że taki to był czas. Zastanów się, jak np. patrzymy dziś na Adama Mickiewicza. Przez pryzmat jego wątpliwych wyborów etycznych czy przez pryzmat jego wielkiego dzieła?

Mickiewicz nie był odpowiedzialny za zarządzanie wielką instytucją. Kto pełni wysoką funkcję, posiada wielką władzę, ten ponosi odpowiedzialność za swoje decyzje, które przyniosły wiele nieszczęść innym ludziom.
W wielu publikacjach, np. książce „Bielmo" Marcina Gutowskiego, w artykułach takich ludzi jak Tomasz Terlikowski czy Zbigniew Nosowski, mamy fatalny obraz hierarchii kościelnej. Były w Kościele osoby, które chciały przeciwstawić się złu - chodzi nie tylko o pedofilię, ale także molestowanie seksualne, wymuszanie seksu w zamian za karierę w Kościele. I te osoby nie tylko były ignorowane, ale wręcz sekowane przez władze kościelne, przez tych biskupów, których powoływał JP II. Papież petryfikował tę patologię. Weźmiemy sprawę Juliusza Paetza. Lista osób, które protestowały w tej sprawie, jest bardzo długa. Funkcjonuje przekonanie, że Wanda Półtawska osobiście zaalarmowała papieża i wtedy Watykan zareagował. To może być mit. Reakcja nastąpiła, bo sprawa została w końcu upubliczniona prz
Obserwuj wątek
    • ave.duce Re: Michnik... co z ciebie wyrosło... 19.02.23, 11:06
      - Inaczej to zapamiętałem.

      Sekwencja zdarzeń była taka:
      *sierpień 2000 - ks. Tomasz Węcławski zawozi do Watykanu interwencyjny list grupy księży i osób świeckich oraz rozmawia z kard. Josephem Ratzingerem;
      *maj 2001 - nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk otrzymuje świadectwa kleryków na temat abp. Paetza;
      *listopad 2001 - Wanda Półtawska powiadamia Jana Pawła II o sprawie abp. Paetza, papież wysyła do Poznania swoich przedstawicieli, którzy spotykają się z klerykami i zbierają relacje na temat arcybiskupa;
      *23 luty 2002 - artykuł "Rzeczpospolitej" „Grzech w pałacu arcybiskupim", do czasu tego artykułu konsekwencje wobec Paetza nie są wyciągane;
      *28 marca 2002 - abp Paetz ustępuje z funkcji metropolity poznańskiego.

       - Nie wiesz, co działo się od momentu, w którym Wanda Półtawska zawiadomiła papieża.

      Jeżeli papież dostaje taką wiadomość, to on musi sprawdzić, czy to nie są plotki i pomówienia. Dziś wszystko wiemy, ale wtedy nie było pewności, czy oskarżenia są słuszne. Zawsze trzeba brać pod uwagę to, że zarzuty mogą być wyssane z palca, mogą być efektem jakiejś intrygi. Nie można wykluczyć, że nuncjusz Józef Kowalczyk i ksiądz Stanisław Dziwisz blokowali dopływ informacji na ten temat. Albo przekonywali papieża, że to kłamstwa, a on im ufał.

      Jednak nie sądzę, by blokował takie informacje kard. Joseph Ratzinger, z którym Wojtyła często rozmawiał, a nawet się przyjaźnił. A od spotkania z Ratzingerem w sprawie Paetza muszą minąć prawie dwa lata.

      - Jeśli papież wysłał swoich ludzi do Poznania, to znaczy, że chciał to wyjaśnić.

      Prof. Tomasz Polak (niegdyś Tomasz Węcławski), który był wtedy w oku cyklonu, mówił w „Więzi": „Dwuosobowa »komisja« papieża pracowała bardzo wnikliwie. Jednak miesiąc po wyjeździe tej komisji – czyli w styczniu 2002 r. – dotarła do nas informacja, że próbowano załatwić sprawę Juliusza Paetza z pomocą tak zwanego kopa w górę, czyli wysłania go z Poznania do Rzymu jako przedstawiciela Stolicy Apostolskiej przy ONZ do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), tyle że on sam się na to nie zgodził. Wniosek z tego, że w istocie dalej nic się nie działo. I myślę, że nie działoby się nadal, gdyby nie artykuł »Rzeczpospolitej«. Nawet dotarcie pani Półtawskiej do papieża w gruncie rzeczy nie spowodowało jakiejś zasadniczej zmiany sytuacji".

      - Tego nie wiemy na pewno. To jest domniemanie prof. Polaka. Prawdą jest, że decyzja w sprawie Paetza została podjęta. Być może papież nie chciał go potępiać ani poniżać, tylko przesunąć na takie stanowisko, na którym nie miałby władzy i nie mógł molestować kleryków. Chciał w ten sposób zapobiec krzywdzie.

      Paetz powinien zostać ukarany, a nie przeniesiony, rujnował życie młodym klerykom. Nie żałujesz, że czekałeś, aż „Rzeczpospolita" opublikuje tekst o Paetzu? Nasi dziennikarze też mieli informacje na ten temat.

      - Nie, nie żałuję. Uważałem wtedy i uważam także dzisiaj, że jeżeli się chce postawić komukolwiek tak obciążające zarzuty, to trzeba mieć na to twarde papiery, a myśmy ich wtedy nie mieli. Wszystko, co mieliśmy, to było takie „szu, szu, szu". Ja wiem, co może zrobić słowo w mediach: może człowieka zabić. Nie chciałem być tym zabójcą. Ja wiem, co o mnie pisano na podstawie plotek wyssanych z palca. Dlatego nie chciałem puszczać tekstu na podstawie informacji, do których ja nie miałem stuprocentowego zaufania. Obawiałem się, że tu ktoś może kręci swoje lody czy chce coś rozegrać. Uważałem, że lepiej, aby to zweryfikował i wziął na siebie dobry katolik Janek Skórzyński, który wówczas był jednym z szefów „Rzeczpospolitej".

      To była twoja kalkulacja: jeśli Kościół zareaguje, to raczej na artykuł w „Rzeczpospolitej", a nie w „Gazecie Wyborczej", którą uważał za wrogą sobie. A konserwatywnej „Rzepy" hierarchowie nie mogli zlekceważyć.
      • ave.duce Re: Michnik... co z ciebie wyrosło... 19.02.23, 11:07
        - To nie była kalkulacja, to była troska o rzetelność. Natomiast rzeczywiście artykuł „Rzeczpospolitej" przyniósł konkretny skutek albo przyspieszył pewien proces. Może nie miałem racji, ale, mój Boże, ja tyle razy w życiu nie miałem racji, że i to dopiszmy do tej listy, choć nie uważam tego za swój poważny błąd.

        Marcial Maciel Degollado, założyciel Legionu Chrystusa, przestępca seksualny, który wykorzystywał nawet własne dzieci, gwałcił seminarzystów. Papież Franciszek opowiedział dziennikarzom, że gdy kard. Ratzinger przyszedł z pewną sprawą do Jana Pawła II, to usłyszał: „Daj to do archiwum, wygrała druga strona". Ks. Andrzej Kobyliński po analizie okoliczności stwierdził, że chodziło o Degollado. Potem Franciszek się wycofywał ze swoich słów. Moim zdaniem zorientował się, że powiedział za wiele, że obciążył Jana Pawła II, więc zmienił wersję: na tym spotkaniu papieża nie było. A decyzję podjął Sodano. Ale to niemożliwe, aby Jan Paweł II o niczym nie wiedział. Mówisz, że nie można opierać oskarżeń na plotkach. Grupa osób pokrzywdzonych przez Degollado przyjechała w 1998 r. do Watykanu gotowa pod nazwiskami złożyć swoje świadectwa, papież był jeszcze w pełni sił. Akt oskarżenia przeciwko Degollado został przygotowany w Kongregacji Nauki Wiary w 1999 r. Po upływie kilku miesięcy ofiary otrzymały oficjalne pismo o zawieszeniu postępowania. Do spotkania, o którym wspomina Franciszek, musiało dojść kilka tygodni lub kilka miesięcy przed wysłaniem tego pisma.

        - Ja o tej sprawie wiem tylko tyle, ile przeczytałem w gazetach i usłyszałem w tej chwili od ciebie. I chcę usłyszeć, co ma do powiedzenia Stanisław Dziwisz, jakie ma argumenty. Chciałem usłyszeć, co do powiedzenia miał Angelo Sodano.

        W ostatnich latach życia Jana Pawła II watykańscy dostojnicy otrzymywali duże sumy pieniędzy od Legionu Chrystusa, np. za wprowadzanie bogatych darczyńców Legionu na papieskie msze w prywatnej kaplicy. Legion miał także finansować imprezy na cześć Stanisława Dziwisza, m.in. przyjęcie na kilkaset osób w hotelu w Rzymie z okazji mianowania go biskupem.

        - To dotyczy Dziwisza, a nie papieża. Ja uważam, że twardych dowodów na to, że papież dokładnie wiedział, jakim przestępcą jest Degollado, brakuje. I stosuję domniemanie niewinności. Odwołam się do tego, co mówi o. Adam Żak, koordynator KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży. Degollado oszukał nie tylko Jana Pawła II, ale też wiele innych osób. Pochodził z Meksyku, gdzie jeszcze w latach 20. XX w. rozstrzeliwano księży za prowadzenie działalności duszpasterskiej. Degollado najpierw w Meksyku rozwinął swoją działalność i przedstawił się papieżowi jako uczestnik walki przeciwko prześladowaniom Kościoła i zyskał w ten sposób kredyt zaufania.

        Jego działalność była bardzo prężna, bo założona przez niego wspólnota Legionu Chrystusa miała liczne powołania i rozwijała swoją działalność coraz szerzej. Degollado miał świetny PR. Wrażenie rozmachu stworzonego przez Degollado dzieła, talent organizacyjny plus swego rodzaju "heroiczna przeszłość" obrońcy wiary i Kościoła - która była jego wymysłem - sprawiły, że nie tylko Jan Paweł II mógł uwierzyć, że pojawiające się pogłoski o jego przestępstwach to spreparowane przez niechętnych Macielowi i Legionowi Chrystusa pomówienia.

        Jedno wiem na sto procent, ja nie wierzę w to, choćbyś ze mnie pasy darła, że papież świadomie krył zbrodniarzy. A on nie żyje i nie może się bronić.

        Domniemanie niewinności można stosować wobec zwykłego obywatela, a nie wobec człowieka posiadającego wielką władzę. Papież się zachował jak prezes korporacji, a nie człowiek, który mówi, co jest dobre, a co złe.

        - Tak, niestety, i ja mam z tym wielki problem. To najsłabszy punkt mojej linii obrony. Ale przekonany jestem, że domniemanie niewinności dotyczy każdego człowieka, a już na pewno powinno dotyczyć człowieka, który skądinąd zasługuje na wielki szacunek. 

        Benedykt abdykował, ponieważ wiedział, że w którymś momencie nie będzie w stanie panować na kurią, będzie marionetką w rękach intrygantów tak jak Jan Paweł II pod koniec życia. Pamiętasz tę scenę? Papież jest ledwo przytomny, przyprowadzają mu Degollado, a on go obejmuje. 

        - Tak, straszny widok.
        • ave.duce Re: Michnik... co z ciebie wyrosło... 19.02.23, 11:10
          .... Potem wcale nie jest "lepiej"... :(
          • trusiaa Re: Michnik... co z ciebie wyrosło... 19.02.23, 12:39
            "jeden z księży został oskarżony, a potem skazany za pedofilię. I Wojtyła, owszem, wyrzuca go z diecezji, ale w zasadzie nic potem nie robi. Ten ksiądz wędruje do innych diecezji i krzywdzi następne dzieci, chociaż wszyscy wiedzą, kim jest."
            Michnik: wtedy na te kwestie spoglądano inaczej. Wojtyła mógł myśleć, że ukarał tego księdza wszystkimi dostępnymi sobie środkami, a w innych diecezjach nie miał władzy.

            Biedaczek Tartuffe pozbył się kłopotu.

            Orgon Michnik:
            Znieważać tak człowieka, co swym życiem całem…
            (...)
            Każdego dnia biedaczek ten o słodkiej twarzy
            Opodal mnie pokornie klękał u ołtarzy,
            A zapał, z jakim wznosił do nieba swe modły,
            Oczy wszystkich obecnych wciąż ku niemu wiodły:
            To wzdychał, to się krzyżem rozkładał na ziemi,
            Aby dotknąć posadzki usty pokornemi


            Tartuffe:
            Lecz i z niebem dać rady jakoś sobie można:
            Jest sztuka, która wedle potrzeby przemienia,
            Rozluźnia, ścieśnia węzły naszego sumienia
            I która umie zmniejszyć złych czynów rozmiary,
            Jeżeli czyste dla nich wynajdzie zamiary.
            (...)
            Zło naszych postępków w ich rozgłosie leży.
            Zgorszenie świata – oto, co sumienie gniecie,
            I wcale ten nie grzeszy, kto grzeszy w sekrecie.



            Bardzo obiecująco brzmi zdanie Michnika: dla mnie nie do przyjęcia jest redukowanie polskiego papieża tylko i wyłącznie do skandali pedofilskich. ;)
          • ave.duce Re: Michnik... co z ciebie wyrosło... 19.02.23, 17:01
            Jeszcze link: wyborcza.pl/magazyn/7,124059,29459318,adam-michnik-nie-do-przyjecia-jest-redukowanie-jana-pawla-ii.html#S.editors_pick_hp-K.P-B.1-L.2.zw
    • inna57 Re: Michnik... co z ciebie wyrosło... 19.02.23, 13:00
      Straciłam szacunek do Michnika już dawno temu. Jak większość rozmienił swoją ikonę na drobne. Zastanawiam się czy tak samo byłoby z Jackiem Kuroniem gdyby żył. Niestety niewielu spośród bohaterów tamtych dni zachowuje twarz do końca. To ja już wolę Wałęsę i jego koszulki z konstytucją. Choć były czasy gdy byłam bardzo krytyczna wobec niego gdy poddał się wpływom braci K. i Falandysza.
      Michnik broniąc wątpliwą świętość zachowuje się jak starzec na grobem desperacko wykupujący bilet na drogę do nieba.
      • ave.duce Re: Michnik... co z ciebie wyrosło... 19.02.23, 17:06
        Michnik tak marnie tłumaczy
        zdradę i kłamstwo, i grzech...
        • scoutek Re: Michnik... co z ciebie wyrosło... 20.02.23, 08:49
          To macie mocną i szczerą do bólu odpowiedź Hartmana
    • ave.duce Re: Michnik... co z ciebie wyrosło... 10.03.23, 17:12
      ...Papież Polak był niestrudzonym orędownikiem praw człowieka... (frag. z uchwały).

      Najwyraźniej uważał, że prawa człowieka nie dla wszystkich ludzi są :(
      • inna57 Re: Michnik... co z ciebie wyrosło... 13.03.23, 11:34
        A mnie w uszach brzmi jedynie kibolski zaśpiew "nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!!!" a stało się i działo wiele i dla trwania w kłamstwie nie jest usprawiedliwieniem - "takie były czasy".
        Były ale się skończyły i trzeba mieć odwagę zacząć mówić szczerą prawdę. Wiedział, tuszował, dbał o interes własny i firmy, w d..e miał ofiary.
        Rwanda, Republika Dominikany, Ameryka Łacińska, czarna Aftyka... i tak można wyliczać bez końca. Jasio wielkim podróżnikiem był. No lubił zwiedzać.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka