tamaryszek44
14.03.10, 12:55
Moi rodzice swego czasu oddali dom w darowiźnie swojemu synowi i jego dzieciom. Po jednej trzeciej. Ja i siostra popisałyśmy na to zgodę, gdyż miałyśmy mieszkania, też od rodziców.
W akcie jest darowizna i obowiązek służebności brata wobec rodziców i warunków ich tam zamieszkania. Standard według tego co czytałam w necie.
Tata już dawno zmarł i mama pozostała sama. Dla dobra rodziny brata, mama przeniosła się do mieszkania w piwnicy, udostępniając im całą górę i dużo lepsze warunki. Z czasem relacje z synem i synową zaczęły się bardzo psuć. Kłótnie groźby i niesnaski z czasem przybierały na sile. Mamie bez taty było dużo ciężej finansowo, a brat wymagał wszelkich opłat. Za wodę, za gaz, prąd, węgiel, podatek za dom, wywóz śmiecie, telewizor. Do wszystkiego mama musiała się dokładać w jednej trzeciej, bo brat zarządził, że płacą dorośli, a dzieci nie. Z czasem sytuacja doprowadziła mamę do depresji. Aby się nie rozpisywać wspomnę tylko, że brat mnie o wszystko obwinił, bo to ja walczyłam o prawa mamy.
Mama nie wytrzymała naszych waśni, uważała że to jej wina i próbowała się otruć. Potem były szpitale, terapie i do dziś ma lepsze i gorsze okresy. Obecnie jest w szpitalu psychiatrycznym z powodu zagrożenia targnięcia się na życie.
Wywalczyłam tyle, że mama płaci - nadmieniam, że sama chce, bo ja uważam że nie musi- za węgiel i prąd. Ona twierdzi że jej z tym lepiej, więc niech tak będzie.
Brat od tamtej pory nie rozmawia ze mną i w ogóle nie interesuje się mamą. Nie ma tam opłatka z mamą świąt itp. relacji.
Wszystkie sprawy z mamą i jej chorobą sa na mojej głowie. Jest jeszcze moja siostra, ale mama zawsze nad nią rozciągała parasol ochronny, bo chorowita, bo wątła, bo ma jeszcze małe dziecko (10l) i sama ledwo daje sobie radę.
(Nie bardzo mi te pisanie chyba wychodzi)
Chodzi o to, że cały kłopot z mamy bezradnością i chorobą spadł na mnie. Mi też się nie przelewa, więc poprosiłam siostrę o przynajmniej finansowe wsparcie i wstawienie się za takim u brata, gdyż ona ma z nim poprawne relacje. O ile siostra- niechętnie, ale przystała na te wsparcie to brat, nie! Powiedział jej, ze mamy fanaberie i urojone choroby go nie interesują i o ile dołoży się do wożenia mamy do szpitala, odwiedzin itp to zrobi to pierwszy i ostatni raz. Że na nic więcej mam nie liczyć bo on i tak mamy istnienie finansuje i to przeze mnie.
To nie prawda! mama ma rentę po tacie i ciężko, ale daje sobie radę. Nikt na życie jej nie musi dawać.
No i wreszcie moje pytanie...........
Kto powinien sprawować opiekę nad mamą? Jeśli wszystkie dzieci, to jak wyegzekwować taką pomoc od brata?
Czy słusznie brat żąda od mamy dokładania się do opłat? Co lub kto może ustalić te warunki.? Jak wpłynąć na brata i wymusić u niego poczucie obowiązku wobec mamy?
Przecież on nawet za zepsute drzwiczki od pieca kazał mamie połowę zwrócić.
Dlaczego tylko ja mam ponosić koszty związane z wożeniem mamy do lekarzy i szpitali?
Proszę o podpowiedź.