tully.makker
19.06.13, 11:18
Jakby chcial do ciebie zadzwonic, to by do ciebie zadzwonil
Tak powiedzial brat moje przyjaciolkce w odpowiedzi na jakies jest kolejne milosne rozterki (prawie 20 lat temu).
czesto sie zastanawim nad gleboka madroscia w tym jednym zdaniu, zwlaszcza w kontekscie wlasnego zwiazku, nie mowiac juz o przezyciach znajomych czy wreszcie historiach z forum. mezczyzna jest gotowy naprawde na wiele, kiedy jest zaangazowany w zwiazek. Bierze pod uwage informacje zwrotne, slucha o potrzebach partnerki i uwzglednia je w swoich planch. I nie mowcie mi, ze tak sie dzieje na poczatku tylko - tak sie dzieje we wszystkich dobrych zwiazkach, i nawet tych nieidealnych, jak zwiazek moich rodzicow.
Mam wrazenie, ze w wielu sytuacjach mamy doczynienia z kopaniem sie z koniem. zaangazowanie w zwiazek ze strony problematycznego partnera jest zerowe, chec by wyjsc naprzeciw potrzebom drigiej strony nieistniejaca - na czym tu budowac?
Idac tropem mysli wyjsciowej, mozesz dzwonic i 200 rady do faceta, ktory nie jest za bardzo zainteresowany, a i tak nic z tego nie bedzie. Tak samo mozna stanac na glowie w dowolnych sprawach zwiazkowych, ale jesliu facet nie chce, nic z tego nie bedzie.