wiewiorka-wiewiorka
17.05.14, 17:10
Nie wiem, co robić. Spróbuję (możliwie najkrócej) opisać, co najważniejsze.
Jestem z facetem już rok, nawet trochę więcej. Dla mnie to najfajniejszy związek z wszystkich, jakie miałam - i oczywiście najcudowniejszy dotychczas mężczyzna, wg mnie ma rzadkie połączenie pozytywnych cech: i przystojny, i kulturalny, poważny, spokojny.Naprawdę długo chyba mogłabym wyliczać jego zalety. Jestem (właściwie byłam) z nim szczęśliwa, wydawało mi się, że on ze mną też…
Problem wyniknął jakiś czas temu, tzn. właściwie zaczął uwidaczniać się stopniowo. Zacznę od tego, że wiedziałam, że on miał kiedyś dziewczynę, którą bardzo kochał (i która go rzuciła). Potem miał też inne znajomości, ale krótkie, nie wiem o nich za wiele. Ze mną zaczął być półtora roku po rozstaniu z tamtą.
Ok. 2 miesiące temu spotkaliśmy przypadkowo dziewczynę, która - czego domyśliłam się po rozmowie - jest dość dobrą znajomą jego byłej. Powiedziała, zresztą brzmiało to normalnie, jak to luźna rozmowa towarzyska, że była wraca (po dłuższym pobycie w innym mieście - sprawy zawodowe) do naszego miasta.
Rzuciło mi się w oczy, że mój mężczyzna był przy tej rozmowie bardzo poruszony (nie wiem, czy faktem powrotu - może też, ale głównie jakby ogólnie), niby starał się nie wypytywać o byłą, ale widać było, że każde słowo normalnie spija z ust tej koleżanki. Nie umiem oddać szczegółów, ale to się zwyczajnie czuje.
To był pierwszy poważny sygnał, że cos jest nie tak. Zaczęło mi się to i owo przypominać, np. że czasem (często?) nawiązywał do jakichś drobiazgów z okresu bycia z tamtą, że na wierzchu leży pewna rzecz, którą dostał od niej w prezencie (a on nie ma poza tym żadnych ozdób i nie przywiązuje do nich wagi).
Wtedy też mniej więcej zauważyłam zmianę w jego podejściu do planowania naszej przyszłości. Przede wszystkim przestał mówić o tym, żebyśmy zamieszkali wspólnie - ja tylko „pomieszkuję” u niego, a bardzo dobrze pamiętam sprzed Wielkanocy rozmowy o tym, że przed latem te sprawy uporządkujemy (mieszkam u rodziców, ale właściwie w samodzielnej części domu, to samo miasto, co on, więc w tym sensie nie jest uciażliwie).
Były to tego typu sprawy, niby nic konkretnego, do tego większe zamyślenie. Normalnie każdy równie dobrze mógłby po wyliczeniu nawet szczegółów przekonać mnie, że to mogą być moje urojenia.
Dziś w nocy (weekendy spędzamy razem) koło 2-3 obudziłam się, jego nie było. Poszłam do drugiego pokoju, z balkonem. Mój facet był na balkonie. Przez szybę widziałam światło komórki - ale ją wyłączył, kiedy mnie zobaczył (zapaliłam w przedpokoju, szukając go). Spytałam, czy z kimś rozmawiał. Powiedział, że nie.
Nigdy mnie nie okłamał, więc uwierzyłam, ale nie podobało mi się to. Myślałam, ze sam powie, co robił z komórką, a on nic, tylko powiedział, że idzie spać. Przy tym widziałam, że palił papierosy na balkonie, a pali głównie, gdy ma problem.
Spytałam tylko, dlaczego cos ukrywa, przecież widać, a chyba zasługuję na uczciwość. Wtedy powiedział, że oglądał zdjęcia. Jakie? (spytałam). Dał mi telefon i pokazał, przewinęłam jedno czy dwa, więcej nie chciałam, zobaczyłam, że to zdjęcia z byłą.
Rano pojechałam pod jakimś pretekstem do siebie, od rana ryczę. Czuję, jakby mi się jakaś obręcz zaciskała na szyi. Zupełnie nie wiem, co będzie, nie wiem, co mam myśleć i co dalej robić.