zolla78
31.10.14, 18:37
W nawiązaniu do wątku obok, o wyższych standardach kobiet w sprzątaniu i traktowaniu facetów jak gó...arzy itp,przypomniała mi się zasłyszana ostatnio rozmowa pewnego małżeństwa. Uważani wśród znajomych za przejaw małżeństwa realizującego zasadę równouprawnienia.
On i ona są w odwiedzinach u znajomych. Wychodzą i ona stwierdza, że znajomi mają w mieszkaniu po prostu brudno. Na co mąż odpowiada: u ciebie w domu też jest brudno.
I myślę, że to jest kwintesencja problemu. Nie żadne wyższe standardy, brak chwalenia czy nadmiar krytyki. Sorry, ale dla facetów dom to nie jest ich miejsce w świecie, tak mentalnie po prostu. Owszem pewnie jest już ich jakichś odsetek, który przeskoczył to mentalnie. Ale większość nawet z tych "realizujących" się w domu, traktuje to jak obowiązek do wykonania, sposób na okazanie uczucia żonie albo zaangażowania w rodzinę, ale nie część swojej odpowiedzialności i życia. Inaczej podchodzisz do czegoś co po prostu jest, a inaczej do czegoś co musisz zrobić, bo teraz taka moda, partner wymaga, masz taki pomysł na realizację obowiązku o nazwie "kochający mąż i ojciec".
To tak jakby menadżera przerzucić nagle do pracy na stołówce. Jeżeli wie, że za zawalenie roboty go nie wywalą, a co najwyżej może przywrócą na stanowisko, to szybko zacznie unikać tej roboty, odwalać ją itd. Można mu tą pracę na stołówce podać jako sposób na poznanie funkcjonowania firmy. Będzie ją wykonywał dobrze, ale tyle ile musi, uzna, że musi i nie "zintegruje" się z tą pracą.
W tej konkurencji kobiety i mężczyźni ciągle startują z innych pozycji. Że użyję sobie metafory. Jest sobie obóz, faceci bawią się w lesie w podchody, a na koniec czeka ich nagroda. Obok w obozie są kobiety, które im piorą gotują i ich dzieci niańczą, za co dostają część nagrody, chociaż przecież nie zdobyły jej, ale bez niej nie dadzą rady przeżyć. I to funkcjonuje setki lat. I nagle ktoś zmienia reguły zabawy. Nikt się w tym od razu nie odnajdzie. Nie ma na to szans. Na początku zawsze będzie tak, że oni będą unikać swojej części obowiązków w obozie jak się da, robić co mogą by to one dalej to robiły, a zmuszeni do jej wykonania odwalać lub rezygnować np. z prania bo w brudnych też ok, nie myśląc o tym, że to oznacza też brudne ubrania dla kobiet albo że muszą to zrobić same. Oczywiście to nie jest fair, ale gra w podchody też nie jest, zatem oni umieją grać nie fair.
A one długo będą podchodzić do tego, że najpierw obowiązki w obozie a potem podchody, że nie zawalam ich bo wtedy nie mam czystych ubrań, żarcia a poza tym ok, ja jeszcze nic, ale dzieci są. A jak już robią dla siebie, to nie zrobić i dla nich, jak tak można? Co mi szkodzi dolac więcej wody i zupy będzie też dla nich. Zatem oni przychodzą na gotowe i jak sposób raz zadziałał to i zadziała następnym razem. A poza tym w tych podchodach kobietom nie idzie, bo jak tu konkurować z kimś, kto bawi się w to setki lat, zatem nagrody mniejsze, on i tak przyniesie większą, jak nie będzie musiał prać. I przecież inaczej nie byłoby fair, a faceci są fair, dzielą się nagrodą. I nagle funkcjonowanie obozu wraca do normy. One dalej w obsłudze, oni na podchodach. Jak one zaczynają protestować to 1) mają mniejsze pole manewru bo dzieci 2) on przecież nie musi mieć czystej koszuli 3) a jak dużą nagrodę ty możesz przynieść? albo przecież ja przynoszę nagrodę, zatem jest fair, a ty się czepiasz, niedoceniasz itp.
Trzeba naprawdę strasznie dużej ilości zołzowatości i ogromnej tolerancji na brud albo konsekwencji by to przełamać jeżeli chodzi o dom. I to nie jest kwestia wyższych czy niższych standardów czystości, czy działania na zasadzie kija lub marchewki. Z opieką nad dzieckiem gorzej, bo trudno ustala się reguły gry na takim małym i bezbronnym organiźmie. A z drugiej strony nie ma parcia po stronie facetów by z kolei zmusić kobietę do uczestniczenia w częście finansowej życia, bo nie w jego interesie jest ograniczenie zabawy w podchody na rzecz pracy w obozie. I kółko się zamyka.
Do większej zmiany trzeba u nas jeszcze z kilku pokoleń oraz wyrzucenia stereotyowych przekazów w przestrzeni publicznej i medialnej. Trzeba pokolenia kobiet, które będą zarabiać tak jak faceci i na tyle by stać ich na samodzielne życie i jednocześnie nie będą się bały zrealizować tak często udzielanych rad na forum, ale moim zdaniem w ogóle nie stosownych - nie włączasz się w tzw. obowiązki domowe, ok., sam sobie pierzesz, gotujesz i nie do mnie pretensje jak nic w lodówce nie ma. Ja z dzieckiem zjadłam na mieście.
To naprawdę nie jest problem czy ona za dużo wymaga albo nie chwali odpowiednio.