mandarynka123456
17.02.15, 13:06
Poniewaz pogubilam sie troche w swoim zyciu uczuciowym i nie bardzo wiem jak postapic, chcialabym prosic o rade.
Ponad rok temu poznalam mezczyzne. Co tu duzo mowic-oboje nas dopadlo silne, pelne pozytywnych emocji uczucie.
Poniewaz nie jestesmy juz nastolatkami (ja 43, on o siedem lat starszy), postanowilismy dac sobie troche czasu na zorganizowanie wspolnego zycia. Optymistycznie wierzylismy, ze wszystko da sie zorganizowac. Ja od wielu lat mieszkam za granica, wiec wspolnie postanowilismy, ze on zacznie uczyc sie jezyka, a potem przyjedzie do mnie, znajdzie prace i bedziemy zyc dlugo i szczesliwie.
Kilka miesiecy po naszym pierwszym spotkaniu jemu skonczyla sie umowa o prace, ale postanowil, ze nowej na razie szukac nie bedzie, tylko caly czas poswieci intensywnej nauce jezyka. Przez nastepne miesiace sie uczyl, ale wciaz, tak twierdzil, nie byl gotowy aby podjac prace w obcym kraju. Przez ten czas zyl najpierw ze skromnych wlasnych oszczednosci, a potem byl na utrzymaniu matki (jest kawalerem i zawsze z nia mieszkal).
Wiedzac o jego skromnych zasobach finansowych zawsze bardzo pilnowalam, zeby nie musial wydawac na mnie pieniedzy. Prezentow na szczescie mi nie robil (byloby to dla mnie klopotliwe w tej sytuacji), a wszystkie wydatki jakie zdarzaly sie nam na wspolnych spotkaniach, wyjazdach dzielilismy po rowno.
Po jakims roku on wpadl na pomysl, ze znajdzie sobie prace w kraju, w ktorym mieszkam poprzez agencje pracy. Odpadl jednak na rozmowie kwalifikacyjnej ze wzgledu na slaba znajomosc jezyka. Potem mial jeszcze jakies oferty dla nie znajacych jezyka, ale sam je odrzucil, bo praca byla dla niego za ciezka ( ma problemy z kregoslupem). Niestety nie ma zadnego konkretnego wyksztalcenia. Zdaje sie, ze nawet matury nie ma.
Mam wrazenie, ze stanelismy w miejscu. Ja pracuje i zarabiam dosyc skromnie, oczywiscie na zycie mi wystarczy, bo nie mam wielkich wymagan, ale czuje, ze nie utrzymam nas obojga. Poza tym dwojka moich dzieci studiuje ( mieszkaja w innych miastach ) i tez bardzo chcialabym im pomoc. Tym bardziej, ze dzieciaki sa dzielne i pracowite. Wytrwale sie ucza, dorabiaja. Widze, ze zyja bardzo osczednie, ale zadne z nich sie nie skarzy. Rozumieja, ze teraz jest ciezko po to, zeby pozniej bylo lepiej.
Nie wiem co zrobic. Z jednej strony bardzo chcialabym z tym mezczyzna byc. To cieply, spokojny czlowiek, ktory okazuje mi duzo szacunku, troszczy sie, liczy z moim zdaniem. Jest wyrozumialy, skromny. Cenie go za to, ze potrafi okazywc swoje uczucie i nie ma w sobie zadnych "maczystowskich" cech, ktorych tak nie cierpie u mezczyzn.
Co moglabym zrobic w tej sytuacji dla niego ? Sama nie oczekuje, zeby przejal moje obowiazki, pracuje, ogarniam dom,remonty, samochod, dzieci sa dorosle. Nie potrzebuje opiekuna, pocieszyciela. Lubie sama organizowac sobie czas, nigdy sie nie nudze. Tej znajomosci nie szukalam, ale wiem, ze to co nam sie przytrafilo jest wyjatkowe i szkoda byloby to zmarnowac. Wierze, ze nasze zycie, zarowno moje jak i jego, gdybysmy zamieszkali razem, bylo piekniejsze, bogatsze. Boje sie jednak, ze organizacja tej codziennosci spadnie tylko i wylacznie na mnie. Jesli jakas praca nawet jest, to nie dla niego, bo on nie moze ciezko pracowac. Wracac do Polski ? Z jego matka mieszkac nie chcemy. Z tego co wiem, to kobieta od wielu lat nie wychodzi z domu (fizycznie jest sprawna ) i z nikim sie nie kontaktuje. Chyba ma jakis rodzaj fobii spolecznej, nienawidzi calego swiata. Poza tym, nie ukrywam, nie usmiecha mi sie zaczynac znowu wszystkiego od nowa, juz raz musialam zmierzyc sie z problemem emigracji, jakos sie odnalazlam w zyciu na obczyznie, wiec i powrotu do Polski raczej nie planuje. Ale moze dla milosci warto rozpatrzyc i taka opcje ? A moze to nie milosc skoro w ogole mam jakies obawy, wahania ? :-(
Czy moge Was prosic o rade, wskazowke ? Z gory serdecznie dziekuje. Bede wdzieczna za trzezwa ocene sytuacji.