matce.juz.podziekujemy
04.09.15, 23:10
Witam, czytam to forum od dawna, zdecydowałam się napisać bo potrzebuję spojrzenia, takiego całkiem z boku. Niech mi ktoś powie prosto w oczy, a raczej w ekran czy mam trochę racji czy świruję.
Sprawa dotyczy opieki nad naszą siedmiomiesięczną córeczką. Mamy z mężem inne wizje, a coś trzeba postanowić. Ja mam pracę stacjonarną, wymagającą bycia dyspozycyjną duchem i ciałem przez bite 8h. Mąż ma całkiem inną specyfikę pracy - przez kilkanaście godzin dziennie jest "pod telefonem i komputerem", jak nie dzieje się nic (a są takie dnie) to żyje życiem wolnego człowieka, robi zakupy, chodzi na basen, gotuje itp. Jak jest wezwanie musi zareagować do 60 min - nie musi jechać natychmiast, ale musi nawiązać kontakt telefoniczny, zdiagnozować wstępnie problem i umówić się na rozwiązanie go tego samego dnia. Czasem bierze dodatkowe zlecenia od osób prywatnych, z indywidualnie ustalanym terminem wykonania.
Do 6 miesięcy byłam w domu na urlopie macierzyńskim, mąż też z racji pracy był dużo w domu i zajmował się córką. Po tym okresie musiałam wrócić do pracy na 6 tyg żeby nabyć potrzebne uprawnienia do wykonywania zawodu. Po tym okresie znów mogę być w domu przez kolejne 6 tygodni, a potem już mogę podjąć pracę w pełnym wymiarze. Jeszcze przed urodzeniem córki ustaliliśmy tak wstępnie, że przez ten pierwszy, sześciotygoniowy okres mojej pracy córka będzie pod opieką męża. Plan był taki, że jest w domu do południa, a gdy ja wracam z pracy i przejmuję młodą on nadrabia swoje.
Minęły cztery tygodnie takiego układu i moim zdaniem to się nie sprawdza... a zdaniem męża owszem :-( Średnio trzy dni na tydzień młoda ląduje u teściowej, czasem tylko na dwie godziny, czasem na więcej. Przyczyny? Różne - poszliśmy w odwiedziny, mama czegoś potrzebowała, pilne zgłoszenie z pracy.
Nie jestem z tego zadowolona z kilku powodów:
- młoda jest odwożona w różnych porach, jak byłam z nią trudno wskakiwała z jakikolwiek rytm dnia, a teraz chyba się pogubiła. Jednego dnia ma drzemkę w naszym mieszkaniu, czasem u T., czasem w aucie, czasem jedzie z mężem oddać jakieś zamówienie.
- T jednej strony ma w rękach jakąś łagodność, potrafi młodą fajnie ukołysać, zagadać itp. Z drugiej nie mam zaufania, bo młoda ma skazę białkową i alergię na kilka produków(karmię ją jeszcze), a te przez pół roku na każdej wizycie dostawałam coś z nabiałem!!! Teraz jak tam jestem przynoszę swoje albo piję tylko herbatę. Nie potrafię tego wytłumaczyć, zapomina, robi to złośliwie? Tylko że ja cierpię pośrednio, to młoda wysypywało i drapała się całą noc. A deklaruje że we wnusi zakochana.
- T od roku nie pracuje i odnoszę wrażenie, że nie szuka pracy bardzo intensywnie. Wcześniej pracowała w różnych miejscach, krótko, te prace się jakoś rwały. Oficjalnie szuka, ale bezrobocie duże, a części prac podjąć nie może, bo ma dziecko pod opieką (dwunastolatek!). Wnuczką zajmuje się chętnie, jakbym pozwoliła zaczęłaby zajmować się prowadzeniem domu u nas. Dyplomatycznie pisząc, nie jest nieprawdopodobne usłyszeć kiedyś, że nie ma emerytury, bo musiała zajmować się naszym dzieckiem a teraz cierpi biedę... A ja nie cierpię długów wdzięczności, a jeszcze bardziej nie lubię być robiona w przysłowiowego balona.
MERITUM SPRAWY: teraz dociągniemy opiekę w takiej formie, ale gdy wrócę na cały etat chcę zatrudnić nianię. Mąż się nie zgadza, argumentując że nie chce obcej osoby, skoro jest on i babcia.
Nie ukrywam, ten ostatni powód jest dla mnie najbardziej znaczący. Byłabym skłonna iść na układ, że normalnie płacimy T za opiekę, ale za to mamy opiekę taką jak ustalamy. Dzieć osiąga wiek przedszkolny i umowa się rozwiązuje. W tej sytuacji mam prawie pewność, że jak będzie zapominać o diecie dziecka, z czasem zacznie się spóźniać (spóźnia się nawykowo),robić a po dwóch latach będzie ciężko wrócić na rynek pracy.
Dodatkowo szukam niani z opcją porządków i przygotowania młodej posiłków, nie wyobrażam sobie żebym teściowej mówiła, że dziś potrzebuję wyprasowania, jutro umycia kuchenki, a tak w ogóle to wczoraj źle wyczyściła lustro. Źle bym się czuła, dodatkowo będę pod ścianą, bo z obcą osobą w razie niespełnienia oczekiwań można się pokojowo rozstać. Tu zostaje kwas w rodzinie na lata. Posiłków nie skomentuję, patrząc co próbowała zaserwować mi, wiedząc o diecie.
Help! Gmatwam sytuację? Mam podszepty intuicji że pakowanie się w ten układ jest złe.