mania_007
25.02.16, 14:44
Trochę obawiam się komentarzy trolli, ale co tam... Jest na tym forum sporo mądrych osób, więc spróbować można.
Problem taki jak w temacie. Dziecko w sumie planowane, ja chciałam, mąż niekoniecznie. On podchodził do tego bardziej jak do transakcji łączonej. Ma mnie, więc będzie miał też dziecko. Nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, ale myślałam, że z czasem uczucie się pojawi. Teraz córka ma 8,5 miesiąca i jest coraz gorzej.
Staram się go zrozumieć. W sumie rzeczywiście dużo straciliśmy. Jesteśmy już 9 lat ze sobą i prowadziliśmy naprawdę fajne życie. Sporo wyjeżdżaliśmy, uprawialiśmy różne sporty. Z dzieckiem niestety trochę gnijemy w mieszkaniu. Staramy się robić różne rzeczy, ale to oczywiście nie to samo...
Nie wiem jak mam z nim rozmawiać, bo jeśli on mówi, że jest nieszczęśliwy i nic poza lekką sympatią do córki nie czuje, to ja nie mogę przecież powiedzieć "nieprawda! Kochasz ją i jesteś szczęśliwy!" On sam widzi, że jest niedojrzały (więc za tego typu komentarze dziękuję) i mówi, że bez niego będzie nam lepiej, bo on tylko chodzi z kwaśną miną i się wkurza na dziecko. W sumie jestem w stanie sobie wyobrazić, że rodzina i dziecko to nie jest to, o czym wszyscy marzą i do czego dążą. Niektórzy nigdy się w tym nie spełnią i może mąż jest po prostu jednym z nich? Owszem, ja też tęsknię za tym co było, ale kocham córkę i nie obwiniam jej za to, że jest. Po prostu nie myślę o tym, co straciłam. On mówi, że nie potrafi o tym nie myśleć. Chciałabym mu jakoś pomóc, bo my się nadal kochamy i potrafimy ze sobą rozmawiać, tylko właśnie problemem są jego uczucia do córki. Twierdzi, że owszem, jest miła, ale niepotrzebna w naszym związku. Ojcem jest poprawnym. Przewinie, zrobi kaszkę, pobawi się, no ale serca w to nie wkłada. Może za dużo bym chciała?
Sama nie wiem czego oczekuję po tym forum... Nie wiem czy istnieje jakiś sposób, żeby zmienić jego myślenie i sprawić, żeby zaczął czerpać radość z rodziny? Przecież nie wejdę w jego głowę i nie poprzestawiam trybików... Nie wiem czy jest jakieś inne rozwiązanie...
A, i jeszcze jedno: Powiedział, że nie ma szans, żeby poszedł do psychologa.