ratamatahatta
18.06.19, 18:33
Cześć, pisałam już tutaj kiedyś wątek o granicach relacji matki z córką. Wychowywaly mnie mama z babcią, które były nadopiekuńcze, kontrolujące i nerwowe. MYslałam, że jakoś da się żyć z takimi osobami, ograniczyłam kontakty, odwiedzałam raz w tygodniu, nie informowałam o żadnych swoich sprawach, tylko gadka o pogodzie. I jakoś to szło aż do wczoraj, kiedy to przyszłam w odwiedziny prosto of fryzjera. Mama i babcia dostały ataku histerii. Fakt, fryzura może średnio trafiona, ale dla mnie to nie problem, włosy nie zęby. Ale reakcja mamy babci była po prostu jak z kosmosu! Babcia dostawała palpitacji serca, nie mogła oddychać, zanosiła się od płaczu. Mama zaczeła krzyczeć, że mam się ogolić na łyso, że jak tak lubię ciąć włosy to mam wziąć żyletkę i pociąć sobie ręce, lamentowała, że jestem już dorosła i nic mi nie może zrobić (!), klasycznie już wypominała, że tyle dla mnie zrobiła, a ja jej teraz tak. Obie zarzuciły mi , że tym pójściem do fryzjera chciałam zniszczyć naszą rodzinę i zrobiłam to celowo, żeby je skrzywdzić. A ja myślałam, że te ich ataki histerii już należą do przeszłości (w dzieciństwie miałam je bez przerwy). Głupio się łudziłam, że udało mi się jakoś- lawirując i nie dopuszczając ich do swojego życia- utrzymać te relacje. Czuję, że powinnam sie od nich odciąć, zmienić nr telefonu, nigdy już nie dać sobą tak pomiatać. Ale boję się, że ciężar takiej ucieczki przygniecie mnie, bo w końcu zerwać wszelkie kontakty, ukrywać się przed własną matka i babcią... Sporo do udźwignięcia. Czy ktos z was ma podobną sytuację?