poraniona84
13.06.20, 19:29
Witam wszystkich,
Nie wiem od czego zacząć bo przechodzę chyba najgorszy okres w moim życiu, moje małżeństwo po 13 latach wspólnego zycia właśnie się kończy i nie mogę sobie z tym zupelnie poradzić. Mam dwójkę dzieci, 4 i 6 lat oraz meza ktory w gniewie nie panuje nad soba. Pod koniec kwietnia w moim domu była interwencja policji, mój mąż był agresywny, macha piesciami, jak chciałam w końcu wyjść do pracy siła wciągnął mnie z klatki schodowej do mieszkania - konsekwencją szarpania był zwichniety palec, w trakcie szarpania krzyczał ze nigdzie nie pójdę i po wciągnięciu mnie do domu zamknął wszystkie zamki. Bałam się strasznie ze coś mi zrobi i ucieklam na balkon, sąsiadka szlyszala krzyki i zadzwoniła na policje. Niestety wszystko widziały dzieci. Mąż jak przyjechała policja był spokojny jakgdyby nigdy nic i nawet powiedział ze sama sobie uszkodziłam palca - szok. Mąż został zabrany na tzw. dołek. a następnie opuścił dom i wynajął mieszkanie. Powodem agresji meza bylo to ze niespalam tydzien z mezem w sypialni i powiedzialam mu ze nie widze wspolnego zycia i ze powinnismy sie rozejsc- ze go nie kocham, gdyz wcześniej zdarzało sie ze wyzywal mnie od ku...., sz.... itd., bil poduszka a nawet oplul mnie tak ze mialam cala twarz w slinie. Po tych sytuacjach nie potrafilam byc z nim blisko, balam sie. Swoje zachowania zawsze tlumaczyl mna, nawet wmawial mi ze nic takiego nie mialo nigdy miejsca-pranie mozgu. Od dnia kiedy mąż opuścił dom czyli ponad miesiąc temu, nie odzywa się do mnie, obarcza mnie wina za to ze policja go zabrała, mówi ze celowo go wsądziłam na dołek i ze to była ustawiona sytuacja. Pisze ze ja zniszczyła nasz związek i ze jestem dla niego zagrożeniem (masakra). Czuje się,;że robi ze mnie wariatkę, choć sąsiadka przez wizjer widziała co robi. W 2016 roku również była interwencja policji i mąż dostał nakaz opuszczenia domu, po kilku miesiącach mąż wrócił do domu i poszliśmy na wspólną terapię, ale nigdy nie było tak jak powinno być w normalnym związku, zdarzało się przemoc a mąż nawet do dzieci mówił, ze celowo wsadziłam go do aresztu. Bardzo mnie to bolało, wydaje mi się,;że wrócił bez skruchy, której teraz tez nie ma i mną się nie interesuje. Czuje się okropnie, jak wyrzucona rzecz, obarczana za to ze męża teraz nie ma w domu.Mój maz stal sie wrogiem, choc tyle cierpialam. Jeśli chodzi o dzieci, mąż przyjeżdża co drugi weekend i w każdą środę po synów zawsze ze swoim ojcem, nierozumiem dlaczego z ojcem. Czuje się osaczana i traktowana tak, że to ja robiłam mojemu mężowi krzywdę. Jestem strzepkiem nerwów, boli mnie to że mąż nie ma refleksji i robi ze mnie wariatkę. Chodzę jak cień, cierpię, nie wiem co dalej i jak zawalczyć mam o siebie? Od rodziców nie mam wsparcia, moja mama ma swój świat i uważa że mam czekać aż mój mąż pierwszy złoży pozew o rozwód bo to kosztuje, mój tata wycofany z tym samym problemem-bil moja mamę. Mam wsparcie siostry i koleżanek - bez nich tego bym nie przetrwała. Proszę o wsparcie, że dam sobie radę bez męża bo tego bardzo się boje, czy kobieta mając 35 lat i dwójkę dzieci może być szczesliwa. Za wszystkie rady, komentarze dziękuję.