petalorosa
04.03.21, 15:43
Kochani, bardzo proszę o jakieś obiektywne oko.
Jestem bardzo zdezorientowana. Nie wiem czy problem tkwi we mnie, czy gdzie, no i co robić.
Oboje jesteśmy introwertykami, ja wysoko wrażliwy melancholik, on wrażliwy flegmatyk, ja jedynaczka, on ma brata.
To mój najlepszy przyjaciel, wcześniej nie wierzyłam że można się z kimś tak dobrze rozumieć.
Ja mam 35, on 32 lata.
Ale oczywiście ideałów nie ma.
Mianowicie jego kompulsywne uzależnienie od telefonu, a w zasadzie to jego poczucie powinności, " że wypada" odpisywać na wszystkie sms przychodzące od członków jego rodziny.
Zaznaczam, że ma dużą rodzinę i te sms na whatsapp wyglądają tak:
Brat - pisze dzień w dzień o byle pierdołach, mam wrażenie jakby nie miał nic innego do roboty tylko wisi na telefonie, a kiedy mój M nie odpisuje ma do niego pretensje dlaczego jeszcze nie odpisał.
Grupa kuzynów - codziennie wysyłają Dobranoc i Dzień dobry, milion obrazków, gifów itd.
Grupa znajomych od piłki 1 - dzień w dzień komentowanie meczów
Grupa znajomych od piłki 2 - dzień w dzień komentowanie meczów
3 grupy z pracy - wysyłanie zdjęć jedzenia, żartów, memów, info pracowniczych itp.
Ciotka - codziennie dziendobry i dobranoc
Chrzestny jego brata - codziennie dziendobry i dobranoc
Procz tego, Wystarczy ze jego matka nie widzi go 1,5 dnia (mieszkamy bardzo blisko) - zaczyna wysylac sms do mnie, do niego zeby przypomniec o swojej obecnosci.
Telefon mojego M nie przestaje migać od powiadomień. Ja dostaje od tego szału.
Czuję się osaczona przez te jego wszystkie dzień dobry i dobranoc, i jakby - odarta z prywatności we własnym domu. Od rana wiadomości wokalne od brata i czasem ledwo po przebudzeniu słyszę gderanie brata np. o piłce nożnej czy o pracy (pracują w jednej firmie, ale widuja sie tam rzadko).
Ja rozumiem, że technologia umożliwia kontakt itp. ale taki stały, codzienny kontakt telefoniczny z rodziną wg. mnie uniemożliwia jakieś emocjonalne odcięcie pępowiny, usamodzielnienie się.
Dodatkowo przeszkadza mi to, że nie pomyśli o wytarciu kurzy np. ale juz o pisaniu pierdół tak.
Wszyscy trują tylko online, ale kiedy potrzeba faktycznej pomocy w czymś - nie ma nigdy nikogo, nikt nie ma czasu.
No i przede wszystkim - mi to po prostu zatruwa codzienność, czuję się pod ciągłym obstrzałem tych wiadomości.
Mamy jeden pokój w mieszkaniu więc siłą rzeczy wszystko widzę.
Nie wyobrażam sobie tak żyć i mieć w tym wszystkim np. dzieci.
Dodatkowo ta ciotka wychwala go za wysoką kulturę osobistą i dobre wychowanie bo odpisuje jej codzien,
z czego jego mama chodzi dumna jak paw i powtarza mi to za każdym razem, kiedy mnie widzi.
Z resztą ta matka jego to też osobny wątek.
Bardzo mnie to stresuje i doprowadza do nerwów, które kumulują się i czasem wybuchają, szczególnie
przed okresem. Ale nie zmienia to faktu że jest to po prostu dla mnie uciążliwe.
Rozmawiamy o tym, on wszystko wie, ale i tak nic z tym w zasadzie wielkiego nie robi.
Mówi, że potrzebuje czasu. Ale ile tego czasu? Już rok to wałkujemy...
Jak Wy to widzicie?