calineczka367
23.09.23, 00:46
Powiedzcie mi czy ja przesadzam czy jest okej,bo już sama nie wiem. Jesteśmy po ślubie 3 lata mamy 4 miesięczna córkę o którą się staraliśmy długie dwa lata, ale ... coś zaczęło się psuć między nami ,raczej z mojej strony,jestem jakoś negatywnie nastawiona do niego . Nie wiem,może to przez to,że jestem z dzieckiem w tygodniu sama ,mała jest bardzo absorbującym dzieckiem ,on pracuje za granicą i przyjeżdża od piątku do niedzieli,pomaga mi,ale i tak to za mało .. Ale teraz główna sprawa .. Mieszanie kupił przed ślubem na kredyt,ale nie w całości,bo on miał coś gotówki i moi rodzice też się do tego dołożyli. Mieszanie mamy ładne,duże ,no 115 m. Rok temu mimo braku mojej zgody wystawił je w biurze,nie było chętnych do teraz. Chcą to mieszkanie kupić,a on nie ma pomysłu 'na razie' gdzie my będziemy mieszkać . Dla niego liczy się to,że NIE BEDZIE KREDYTU,ale obiecał mi,że nie pójdziemy do bloku,bo on i ja całe życie mieszkaliśmy w bloku i ja po prostu nie chce. Dla mnie to rozumowanie jest chore ,bo ratę kredytu mamy 1300 zł,mieszkanie jest bezczynszowe ,a gdyby kupić w bloku,bo coś czuję,że skończymy na 50 metrach to i tak mimo,że ma się własne mieszkanie to i tak co miesiąc trzeba mieć te 800-1000 zł na czynsz. Dla wytrwałych w czytaniu powiedzcie,czy ja mam zle podejście ? Bo zamiast cieszyć się dzieckiem to nie mogę na niego patrzeć i tylko ciągle jestem nerwowa.