azalijazaza
30.07.09, 20:55
Mieszkam w regionie, ktory jak wiekszosc znanej Wam juz chociazby ze
slawetnych zamkow (i mam nadzieje wina) Doliny Loary okreslana jest jako
"Ogrod Francji.
Istotnie, wszedzie wokol jak juz nie innice to ogrodnictwa, szkolkarstwo (w
tym i slawetne rozane), ogrodnictwa, ogrody i ogodki.
A Kazda pipidowa co roku mobilizuje sie i bierze udzial w konkursie majacym
jej - wmasnie jej, juz tym razem napewno przyniesc tytul "Najbardziej
ukwieconego miasta w Europie". Niektorym sie to udaje kilka a nawet
kilkanascie lat z rzedu, innym rzadziej, jeszcze innym "uda sie napewno juz
nastepnym razem" - na szczescie entuzjazm jest staly i nieuleczalny. Angers
sie tego zaszczytnego tytulu dorobilo w przeszlosci niezliczona ilosc razy a
na dzisiejszych fotkach przyklad malego miasteczka - satelity, Les Ponts de
Cé, gdzie wczoraj zostalam wezwana na pomoc do naglego przypadku masowego
lamania sie galezi sliw.
Urodzaj latos ogromny i drzewa nie sa w stanie uniesc ciezaru owocow.
Od wczoraj wiec Kicur pitrasi dzem, konfiture, powidlaa ja upieklam tutejsza
sezonowa specjalnosc zwana niedorzecznie "Pâté aux prunes", choc to zaden
pasztet a ciasto. Sfotografowalam poszczegolne etapy mojej produkcji
cukierniczej az do wkladania do pieca i w tym momencie - a to pasztet dopiero!
siadly mi baterie, wiec wyjecie upieczonego i ceremonia pozarcia odbyly sie
juz w calkowitej dyskrecji.
Przed chwila cos mi pozarlo tez pierwsza wersje tego postu, wiec nie ryzykuje
i wysymal toto -dcn