GoĹÄ: RODAK
IP: *.dip.t-dialin.net
08.01.05, 14:04
Szanowni Panstwo.
Nazywam sie Miroslaw Michalowski i mieszkam od 1984 roku w Niemczech w
miescie Lubeka-Traweujscie (Luebeck-Travemuende). Mam 32 lata i od ponad 10
lat jestem zonaty a obecnie mam dwoje dzieci w wieku (dziewczynka 9 i
chlopiec 5) którzy sie tu w Lubece urodzili.
Otuz intencja moja kierujaca ten list jest nastepujaca.
Córka moja chodzi do klasy 4 szkoly podstawowej w Travemuende przy ulicy
Steenkamp. W szokle tej jest specjalna lekcja nauki Niemieckiego dla
wszystkich "tylko" obcokrajowców, ze wszystkich klas wspólnie (DAF). Dla
majacych problemy w lekcjach sa odrebne zajecia gdzie jest omawiany temat
który jest niezrozumialy, córka tam nigdy nie byla poniewaz nauczycielka
twierdzi ze Laura nie ma problemów w zadnym przedmiocie. Bez wzgledu na
poziom wiedzy kazde dziecko obcokrajowca "musi" brac udzial w lekcji DAF
(Deutsch fuer Auslaender). Nic pozornie w tym zlego jezeli ktos nie umie tego
jezyka a na pewno jest to pomocne gdyz lekcje i kontakt w niemieckim
srodowisku jest wiadomo w niemieckim.
W domu aby zachowac nasz ojczysty jezyk (mam nadal Polskie obywatelstwo i nie
zrzeklem sie jak wiele Polaków którzy nie wytrzymali szykan i przesladowan)
mówimy po Polsku razem z dziecmi. Dzieci moje sa oczywiscie wychowywane w
dwóch jezykach. Jezyk Polski uzywany jest w domu i wsród towarzystwa
Polskiego w którym czasami przebywamy oraz jezyk Niemiecki którym moje dzieci
posluguja sie na dworze bawiac sie z innymi dziecmi , w szkole na lekcjach i
na przerwie, w kólku sportowym pilki recznej gdzie chodzi moja córka itd.
Niestety dzieci które nie chodza na lekcje dodatkowe bo nie musza poniewaz sa
Niemcami przychodza na lekcje druga lub ida wczesniej zalezy od planu lekcji.
Córka moja mówi bardzo dobrze po Niemiecku i nie ma najmniejszych podstaw aby
musiala uczestniczyc na lekcji DAF (niemiecki dla obcokrajowców) Chodzi tam
na lekcje DAF od 1-ej klasy i od tamtej pory ona wraz z innymi dziecmi
(obcokrajowcy) uczy sie wciaz tego samego materialu od czterech lat. Córka
moja przyszla wiele razy z placzem ze szkoly tlumaczac mi ze inne dzieci
Niemieckie smieja sie z nich ze sa glupie bo sa Polakami i musza chodzic na
dodatkowe lekcje a oni moga isc do domu lub spia dluzej bo sa madrzy.
Poprosilem wiec córke aby zapytala sie nauczycielki czy musi chodzic na
lekcje DAF poniewaz jest jak inne dzieci wysmiewane.
Tu sie zaczal koszmar, nauczycielka klasy (wychowawczyni) odpowiedziala córce
ze musi poniewaz mówi w domu po Polsku! - jak widac nie musi chodzic poniewaz
nie umie lub nie zna jezyka tylko dla tego ze mówi w domu po Polsku, w szkole
sie wstydzi i boi.
Poprosilem zaplakana córeczke zeby porozmawiala z panem dyrektorem Pawlowskim
(nazwisko nie ma nic wspulnego z jego Niemieckim obywatelstwem) ja sam nie
chcialem sie wtracac dla jej dobra.Dyrektor odpowiedzial córce ze jest to
lekcja obowiazkowa dla dzieci które mówia w jezykach obcych we wlasnych
domach i musi chodzic.
Oburzony takimi szykanami udalem sie do szkoly aby wyjasnic zaistniala
sytuacje. Niestety rozczarowalem sie, moje watpliwosci w prawdomównosc mojej
córki rozprysly sie. Rozmawialem z dyrektorem w towarzystwie pani von Mele
która jest przewodniczaca w radzie rodzicielskiej. Jak opowiadalem ze córka
boi sie mówic w domu po Polsku ze strachu ze bedzie wystawiana na posmiewisko
przez nauczycielke wobec calej klasy, zauwazylem na ich twarzach zadowolenie
(widocznie skutek pracy przynosi owoce). Zwrucilem uwage na to ze mówi sie
dzieciom ze chodza na lekcje DAF za kare bo mówia po Polsku, zaprzeczono mi
tym ze, dzieci chodza na DAF zeby lepiej mówily po niemiecku jak niemieckie
dzieci. Ze to jest dla ich dobra, lecz w "prawde" (w która wierzylem) ze to
dla ich dobra nytychmiast przestalem wierzyc. Tu chodzi przeciez o to zeby
zniechecic dziecko do mowy we wlasnym jezyku poprzez wytykanie, wyodrebnianie
od innych, zwracanie na nich uwage, wysylanie na dodatkowe lekcje bez zadnych
podstaw, wmawianie im ze to wszystko dla tego ze mówia w domu po Polsku !
Polecilem córce a by nie chodzila na lekcje dodatkowe DAF, lecz tylko na lek
cje na które chodza wszystkie dzieci.
Efektem tego bylo kilka dni temu, powrót jak prawie zwykle ze szkoly z
placzem. Nauczycielka wobec wszystkich dzieci w klasie oskarzyla moja córke
Laure i jeszcze jedna dziewczynke Polke ze sa wagarowiczkami. Córce mojej i
drugiej Polskiej dziewczynce pani wychowawczyni (pani Schuer) oswiadczyla
równierz wobec calej klasie ze bedzie chodzic na lekcje DAF tak dlugo jak w
domu bedzie mówic po Polsku. Dzieci te na lekcji plakaly, musialy isc do
dyrektora na "spowiedz" który zarzadzil ze na nastepny dzien kiedy wszystkie
dzieci przychodza na czwarta godzine, beda musialy przyjsc na pierwsza i beda
mialy trzy godziny lekcji niemieckiego z gramatyki. Nikt ze szkoly mnie o tym
wczesniej nie poinformowal.
Zatelefonowalem do matki tamtej dziewczynki, potwierdzila mi ze inni rodzice,
niemieckich dzieci ktore chodza do tej samej klasy, juz w swoich domach
opowiedzieli co sie wyprawia w tej szkole z Polakami, kiwaja tylko bezradnie
glowami. Kazdy sie boi cos powiedziec. Opowiedzialy mi ze jej starsza córka
równierz byla w tej szkole i zna tutejsze restrykcje i represje wobec
Polskich dzieci. Skargi u dyrektora nie przynosily zadnych zmian. Uwaza ze
jest bez sensu z nimi walczyc bo i tak przegra a córka jej bedzie musiala
znosic jeszcze gorsze naciski psychiczne. Prubuje wytrzymac i
podporzadkowywuje sie bez oporu, sama sie boi cos przeciw temu zrobic i
milczy. Polecilem dzisiaj córce isc na lekcje tak jak chodza niemcy (tzn. na
czwarta giodzine), bardzo sie boi, placze, chce isc do szkoly tak jak kazali
pani nauczycielka i pan dyrektor, chce robic to co oni karza. Boi sie ze pani
znów ja wystawi wobec calej klasy na posmiewisko i wytykanie ze wagaruje.
Moja córka tak dlugo jak chodzi tu do szkoly to ani razu nie byla chora i
chodzi zawsze punktualnie i regularnie. Pogodzilem sie lecz z tym ze otrzyma
nie sprawiedliwe swiadectwo, broniac sie i swoja rodzine zachowujac Polskosc
narazilem nas na nieprzyjemnosci, ale jaka cene placi moja córka zeby móc byc
taka sama jak jej koledzy i kolezanki, zeby miec przyjaciólke, nauczyciela do
którego moze pójsc i zapytac sie o rade, zeby byla tak samo jak inne dzieci
byc traktowana ?? Ona ma dopiero skonczone 8 lat a juz wie co to jest rasizm
i przesladowanie przezywane na wlasnym ciele, jest pogwalcona i psychicznie
zdominowana. Jak ona ma sie bronic przed represja od ich nauczycieli,
doroslych pedagogów którzy maja autorytet u innych dzieci ? Co ja jako ojciec
moge cos zaradzic zeby jej bardziej nie zaszkodzic? Mamy sie podporzadkowac i
nie rozmawiac wiecej po polsku ? czy rozmawiac jak wiekszosc polakow po
kryjomu zeby niemcy nie slyszeli i nie wiedzieli ze mowimy po polsku?
Moge potwierdzic co przezywam i przezylem w Niemczech jako Polak, skargi w
Konsulatach Polskich, podobno obsadzonych przez Niemców pochodzenia Polskiego
wogóle nie przynosza zadnych odezwóch ani interwencji w naszych interesach.
Nie moge zniesc znecania sie psychicznego nad dziecmi, to sa wlasnie
nowoczesne metody chlostów które musialy znosic dzieci wrzesinskie a dzis
znosza dzieci Polskie w Niemieckich szkolach. Jest to bardzo przykre, nie
wyobrazam sobie Polski w Unii z Niemcami na takich warunkach jakie
wynegocjowali nasi Politycy. Oby takich metod nie bylo w Polskich szkolach,
kiedy to nasi unijni przyjaciele zaczna nas uczyc we wlasnych szkolach w
Polsce przymusowo jezyka Niemieckiego. Dzis wiemy jak zalamac psychicznie
czlowieka, to jest nowa bron wiadomo lepsza jak bron cielesna a dzisiaj
Niemcy posluguja sie inna technika germanizacji jak to bylo kilkadziesiat lat
temu. Czasami jest im ciezko cos udowodnic bo sa dosc dobrze zorganizowani i
przebiegli ale nie powinnismy im slepo ufac a brac krzyki pomocy po