kota21
31.05.13, 17:56
Witam!Opisywałam jakiś czas temu mój przypadek,który jest dziwny i lekarze nie wiedzieli co robić . forum.gazeta.pl/forum/w,94641,142577967,142577967,Wysoki_poziom_przeciwcial_i_nic_nie_mozna_zrobic_.html.
Przez rok czasu leczona byłam selen i magnezem,a moje samopoczucie dalej było kiepskie.Pod koniec marca zaczęłam znów źle się czuć.Dziwne telepanie w środku,podwyższone ciśnienie,robiło mi się słabo,ogólne rozbicie itd. Pomyślałam,że zrobię sobie kontrolnie badania tarczycy i jak zwykle nie pomyliłam się co do podejrzeń że coś jest nie tak.Zrobiłam morfologię i odchylenia od normy to leukocyty -3.4 (norma 3.8-10) oraz TSH 0,237 (norma 04.4).Nie wiem czemu nie pomyślałam,żeby zrobić sobie FT3 I FT4, dlatego po ok.2 tygodniach przed wizytą u lekarza zrobiłam sobie powtórne badania (ciągle czułam się bardzo źle)Moje wynikkwietnia :
TSH- 0.115 (norma 0.4-4)
FT3 3.3 (norma 1.8-4.4)
FT4 1.52 (norma 0.8-1.9)
Więc TSH jeszcze bardziej spadło,a reszta w normie.Z nadzieją szłam do lekarza,któe zajmuje sie moją tarczycą,bo myślałam,ze skoro w końcu TSH spadło to będzie mógł coś zrobić,tym bardziej,że czułam się coraz gorzej.Jednak jak zwykle się rozczarowałam.Pan doktor stwierdził,żę nadal nic nie może zrobić bo hormony ft3 i ft4 mam w normie.Nie wytrzymałam i wykrzyczałam mu,że słyszałam od lekarzy,że nawet jeśli wyniki są w normie,a pacjent źle się czuje to należy go leczyć,bo jeśli się tego nie robi to jest to najzwyklejsze znęcanie się nad pacjentem.Powiedziałam mu,że podobno można tarczycę blokować hormonami,albo jodem radioaktywnym,więc on wyłapał z mojej rozmowy jod i powiedział,że ok,że w takim razie kierujemy na scyntygrafię do kliniki medycyny nuklearnej. Z jednej strony coś robił,ale z drugiej strony byłam tak zła,że w sumie to wymusiłam na nim cokolwiek,że postanowiłam pojechać do Wrocławia.Wpisałam w google i wyświetlił mi się dr.Gawryś.Udało mi się dostać już następnego dnia,bo ktoś zrezygnował z wizyty,więc nie zastanawiajac się pojechałam z mężem.Doktor obejrzał moje wyniki i zlecił mi różne badania:poziom wit.b12,ACTH,parathormon,kortyzol we krwi, przeciwciała przeciwjądrowe ana i anca,Anty TSHR.Stwierdził,że pomomo niskiego TSH hormony ft3 i ft4 mam w normie,więc musimy przyjąć postawę wyczekującą.To mnie załamało,bo myślałam,że w końcu ktoś poda mi coś co spowoduje lepsze samopoczucie... a tu to samo-MUSIMY CZEKAĆ!!!!Scyntygrafie odradził,ponieważ stwierdził,że najpierw trzeba zrobić inne badania żeby sprawdzić czy to nie jest inna choroba,co często autoimmunologiczne choroby lubią współistnieć.W każdym razie czułam się coraz gorzej.Zrobiłam badania.Na niektóre trzeba było czekać 2 tygodnie.Z dnia na dzień coraz bardziej bolały mnie mięśnie całego ciała.Doszło do tego,że musiałam brać ketonal,żeby podnieśc się z łóżka i zaprowadzić dzieci do szkoły i przedszkola.Miałam podwyższone ciśnienie,wyglądałam okropnie,po prostu na chorą osobę.Odebrałam część wyników.Okazało się że:
b12- 190 (norma 191-663), kortyzol 39.07 (norma 6.2-19.4), anty TSHR 5.6 (norma 0.1-1.75),ACTH 35.4 (norma 7,2- 63.3),Parathormon 58.63 (norma 15-65).Wyszły mi także dodatnio przeciwciała ANA2 metodoą immunofluorescencji pośredniej stwierdzono obecność przeciwciał przeciwjądrowych dających na komórkach HEp-2 obraz świecenia ziarnisty w mianie 1:640.Przesłałam wyniki doktorowi,który zalecił domięśniowo b12 co 4 tyg. przez pół roku,powiedział,że mam bardzo wysoki kortyzol,więc muszę wykonać dobową zbiórkę moczu i zrobić z tego badanie kortyzolu.Poza tym powiedział,żę obecność przeciwciał Anty TSHR potwierdza u mnie występowanie G-B,a przeciwciała ANA2 świadczą o możliwości występowania jakiejś układowej choroby tkanki łącznej,więc musze skonsultować się z reumatologiem.Czułam się bardzo źle.Poszłąm do mojej doktor rodzinnej,powiedziałam jej o mojej wizycie we Wrocławiu,pokazałam wyniki i maila z zaleceniami doktora.Usłyszałam,że ona nie jest niczyją sekretarką i nie będzie wypisywać żadnych recept i skierowań,że jak SE zaczął jakiś doktor z Wrocławia mnie leczyć to niech SE skończy.Mimo to,ze okropnie się czułąm,mówiłam jej że mam wysokie ciśnienie (150/95) i że nie mam siły podnosić się z łóżka-nie raczyła mnie zbadać.Powiedziała tylko,że powinnam iść do psychiatry bo to wszystko jest w mojej głowie.Z łaską wypisała skierowanie do reumatologa.Wyszłam z gabinetu i najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam.Ledwo doszłam do domu.Wszystko okropnie mnie bolało.Leżałam cały czas w łóżku.Nastęonego dnia (w sobotę) zawiozłam dzieci do teściowej,wiec byłam sama (oczywiście,żeby się zebrać i podnieść musiałam znów łyknąć ketonal,który i tak niestety działał przez ok.1.5-2 godz.).Kiedy wróciłam,ledwo doszłam z auta do domu.Położyłam się w łóżku,dostałąm drgawek,skaczącej gorączki (przez 30min.miałąm 38 stopni,przez 30min.36 i tak przez pół dnia),wszystko mnie bolało,wykręcało mi ręce i nogi,nie miałam siły wyciągnąć ręki przed siebie po telefon,żeby zadzwonić po pomoc.Nie mogłam się załątwić,tak jakby nawet w środku moje mięśnie nie pracowały,nie mogłam nic jeść,tzn.nie miałam w ogóle apetytu,serce mi telepało jakbym miała w klatce oszalałego ptaka.Myślałam,ze to mój koniec.Miałam tabletkę na nadciśnienie,więc ją połknęłam i w nocy jakoś zasnęłam.Rano obudziłam sie,już mnie nie bolały mięśnie,ale został mi jakiś dziwny niedowład w kończynach.W rękach nie mogłąm utrzymać szklanki z piciem,a już najgorszym problemem było chwytanie małych rzeczy,np drobnych pieniędzy,pierścionka,itp.Nogami powlekałam jak sparaliżowana,od pasa w górę dziwnie się chwiałam na boki.Byłam załamana.Zrobiłam dobową zbiórkę moczu.Ale niestety musiałam czekać następne 2 tyg.z powodu długiego weekendu majowego.Myślałam,że niedowład następnego dnia minie,jednak trzymał mnie tak przez tydzień.W piątek jak wstałam (przyjechał akurat mój mąż na 3 dni),okazało się że ni mogę chodzić,tzn. szłam jak staruszka trzymając się ścian,a od pasa w góre po prostu falowałam.Nie mogłąm nic powiedzieć,zaczęłam się dusić,ale to chyba z przerażenia.Mąż w szoku złąpał mnie i położył do łóżka,zaczął uspokajać.Chciał dzwonić po karetkę ale ja isę bałam.Ciągle miałąm nadzieję,że to minie.Po ok.godz. od przebudzenia zmierzyłąm sobie ciśnienie i ...SZOK!!!Miałam 160/140!Nigdy w życiu nie miałam takiego ciśnienia.Przeleżałam kolejny dzień w łóżku.Minęły tak jeszcze 3 dni,aż w końcu puściło.Zrobiłam po tym rzucie wyniki i odchylenia od normy to WBC -krwinki białe-3.6 (norma3.9-10.04),CRP 15.27 (norma do 6).Nie robiłam już TSH,bo stwierdziłam,że nie ma sensu,chcoć w ogóle żałuję,że nie wezwałąm karetki,bo wtedy porobiliby mi wszystkie badania w rzucie choroby i może wykryliby co to takiego.Reumatolog skierował na badania pod kątem tocznia ukłądowego,rzs,odczyn waaler-rose,i rf.Wszystko wyszło ujemne.Pojechałam w zeszłym tygodniu do mojego endokrynologa do Wrocławia i znów usłyszałam,ze z tarczycą nic nie robimy bo hormony są w normie,choć TSH niskie.Stwierdził,ze objawy nie są związane z tarczycą.Kortyzol w dzm wyszedł mi 40 przy normach 38-204.Więc całkiem rozbieżne.Powtórzyłam również kortyzol z krwi i znów to samo-40 (norma 6.2-19.4).Doktor stwierdził,że to w ogóle jakiś kosmos.U mnie w mieście lekarze mówią ,że jestem przypadkiem dla dr House'a...Mówiłam doktorowi endoi,że widzę,że zawsze kiedy zaczynam źle się czuć okazuje się że TSH mam obniżone,więc tylko i wyłącznie ze wzgledu na to,że tak się czuję przepisał mi na próbe thyrosan 25mg raz dziennie,ale muszę kontrolować morfologię,bo mam ciągle obniżone leukocyty,więc grozi mi uszkodzenie szpiku kostnego.Kazał jeszcze raz skonsultować moje objawy z dobrym reumatologiem,bo wygląda mu to na jakieś schorzenie reumatoidalne,coś z mieśniami,ale ja już sama nie wiem co o tym myśleć.Czuje i widzę,że zawsze jak zaczyna się rzut,spada mi TSH.Dr.Gawryś jest bardzo w porządku,słucha mnie,zleciła jako pierwszy konkretne badania,ale