diabollo
16.07.11, 14:26
Antypodatkowa histeria
Jakub Bożek
W tekście Na co idą nasze podatki? Wielka budżetowa ściema zamieszczonym w „Newsweeeku” były wiceminister finansów Mirosław Barszcz pisze, że Polacy nie płacą podatków, bo nie ufają administracji i politykom. I według niego słusznie, ponieważ ci przejadają pieniądze szybciej niż Waldemar Adamowicz spożywa bigos w jednym z programów rozrywkowych. Dwie trzecie środków, które trafiają do budżetu, „marnują się” na emerytury, pensje urzędników i obsługę zadłużenia, a część wpływów jest czysto wirtualna, gdyż pochodzi z opodatkowania wynagrodzeń budżetówki. Według Barszcza marnuje się co piąta złotówka.
Kanciarze i darmozjady
Podawane przez Barszcza statystyki uwodzą - 51 miliardów tu, 55 miliardów tam, i nagle przed oczami staje nam olbrzymia maszynka do mielenia pieniędzy, w której z każdych 100 złotych ocaleje zaledwie 20. Trudno wtedy się oprzeć myśli, że „90 proc. Polaków regularnie bierze udział w podatkowych kantach”. Od razu przypominamy sobie te wszystkie wesela i grille, na których ludzie wymieniają się sposobami na unikanie podatków i uchylanie się od nich (wbrew pozorom to nie to samo).
Ale w rachunkach Barszcza coś się nie zgadza. Czasami jest to problem interpretacji, innym razem – histerii i przesady. Weźmy na przykład pracowników zatrudnionych na czarno. Austriacki ekonomista Friedrich Schneider ocenia, że w Polsce szara strefa jest dość duża, a jej roczny produkt jest równy jednej czwartej PKB. Tyle że prof. Schneider dodaje też, że w Polsce dwie trzecie osób pracujących w szarej strefie ma oficjalne zatrudnienie, co oznacza, że w większości opłacają składki na ubezpieczenia społeczne i płacą podatki.
Zauważmy, że większość podatników miałaby problem z ukryciem dochodów przed fiskusem. Rolnicy w ogóle nie muszą tego robić, bo nie są objęci podatkiem dochodowym. Ci, którzy mają własną działalność rolniczą lub świadczą usługi rolnicze, mogą ubiegać się o status rolnika ryczałtowego, co zwalnia ich również od płacenia VAT-u. Emeryci i renciści rzadko kiedy mają dodatkowe dochody, więc trudno byłoby im okantować fiskusa. Tak samo jest z pracownikami, za których rozlicza się pracodawca. Takich gospodarstw domowych jest około 80 proc., więc trudno tu mówić o rzeszach Polaków ukrywających swoje dochody. Jeżeli natomiast chodzi o odpisanie sobie „komputera kupionego dzieciom na komunię”, to taką możliwość mają tylko przedsiębiorcy, a statystyki mówią nam, że stanowią oni zaledwie 7 proc. gospodarstw domowych. No i trudno w tym przypadku mówić o kantowaniu, skoro prawo podatkowe dopuszcza taką możliwość. Problemem jest natomiast uchylanie się od podatków przez firmy i duże międzynarodowe korporacje. Mimo wszystko jednak z płaceniem podatków w Polsce na pewno nie jest tak dramatycznie źle, jak twierdzi Barszcz.
A co z sugerowanym przez niego marnotrawstwem? W 2010 dotacje z budżetu na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych i Fundusz Emerytalno-Rentowy faktycznie wyniosły 53,5 mld zł. Do tego trzeba doliczyć kolejne kilkanaście miliardów, które zostały wpłacone do ZUS-u, ponieważ z powodu OFE zabrakło w nim pieniędzy na bieżące emerytury. To dużo, ale jak można powiedzieć, że pieniądze przeznaczone na emerytury to środki wyrzucone w błoto? W Polsce mamy 9 milionów emerytów i rencistów, bez uwzględnienia służb mundurowych. Ci ludzie ciężko pracowali i płacili odpowiednie składki – mają więc prawo do tego, by na starość nie przymierać głodem. Zresztą nawet z czysto ekonomicznego punktu widzenia trudno udowodnić, że te pieniądze się marnują. Ekonomiści wiedzą, że w czasach kryzysu warto wypłacać wyższe emerytury, bo i tak od razu wrócą one do gospodarki. Dzieje się tak dlatego, że emeryci z reguły nie oszczędzają i przeznaczają wszystkie środki na bieżącą konsumpcję. To elementarz.
Z drugiej strony prawdą jest, że w Polsce mamy najniższy wiek przejścia na emeryturę spośród wszystkich krajów europejskich – według Biura Analiz Sejmowych opuszczamy rynek pracy już w wieku 59,3 lat. Ale czy robimy tak tylko z powodu lenistwa i cwaniactwa? Dr Krzysztof Hagemajer z Międzynarodowej Organizacji Pracy sądzi inaczej. W opracowaniu Później na emeryturę pisze, że wcześniejsze emerytury to nie tylko sposób na łagodzenie bezrobocia, ale gwarancja w miarę bezpiecznej ucieczki z rynku pracy. W Polsce bowiem starszy pracownik jest bardziej zagrożony zwolnieniem niż młodszy i ma niewielkie szanse na ponowne znalezienie zajęcia. Według Hagemajera, zamiast podnosić wiek emerytalny, należy przede wszystkim znosić bariery, które uniemożliwiają ludziom kontynuowanie zatrudnienia. Ostatecznie nie obędzie się bez podwyższenia wieku emerytalnego, jest to jednak temat na zupełnie inną dyskusję.
Urzędasy i wirtual
W Polsce mamy trzykrotnie więcej ministrów, wiceministrów, sekretarzy i podsekretarzy niż we Francji! Od 1989 roku liczba urzędników wzrosła trzykrotnie! Takie wykrzykniki można mnożyć – tylko co z tego wynika? Możemy się oburzać, ale w rzeczywistości nie wiemy, ilu urzędników nam potrzeba. W takiej sytuacji judzenie przeciwko nim jest nieuczciwe intelektualnie. Tym bardziej że jest wiele innych, lepszych powodów, by narzekać na obecną administrację: bałagan, inercja czy resortowy charakter, który sprawia, że urzędy nie współpracują ze sobą ani nawet nie wymieniają się informacjami.
Na niedawnym Kongresie Ruchów Miejskich grupa aktywistów, którzy siłą rzeczy muszą blisko współpracować z administracją samorządową, wymieniała się opowieściami z pola walki. Nie obyło się bez ofiar, były jednak też przykłady zawieszenia broni i przełamywania obustronnej nieufności. W kilku miastach w wyniku współpracy z NGO-sami udało się powołać oficerów rowerowych czy stworzyć funkcję pełnomocnika do spraw równości. Potrzebujemy więc reformy, ale z głową. W Grze o jutro 2 Stefan i Andrzej Bratkowscy piszą, że „procedury ewentualnej reformy są proste i sprawdzone przez historię administracji: nie automatyczne cięcia liczby etatów dla danej struktury czy też pieniędzy na jej działalność, lecz metodyczna analiza celów i ustalenie ich dla danego organu oraz przełożenie na zadania i zakresy czynności poszczególnych jednostek organizacyjnych, skupionych w danej strukturze, a następnie dobór wykwalifikowanych, kompetentnych ludzi i określenie trybu kontroli wyników”. Brzmi rozsądnie, prawda?
CDN...