diabollo
31.10.11, 09:41
Najnowsza ofiara lewicowej hegemonii
Cezary Michalski
Zajrzałem do „Rzeczpospolitej” sprawdzić, co się zmienia. Jak zwykle Piotr Semka, najbardziej poczciwy, odchodzi najwcześniej. Tymczasem Rafał Ziemkiewicz, już pod nowym panem, odgryza się dzielnie mordercom Popiełuszki, aby – jak rozumiem – pogrążyć w ten sposób Palikota, a wywyższyć siebie. Tyle że z właściwym sobie swobodnym stosunkiem do czasu Ziemkiewicz rzuca wyzwanie Służbie Bezpieczeństwa w drugiej dekadzie XXI wieku. W latach 80. wieku XX, gdy SB istniało, on był grzeczny jak kapeć pod ojcowskim łóżkiem. Podczas gdy Palikota, jego rówieśnika, SB wywalało wtedy z biłgorajskiego liceum. Rafał Ziemkiewicz właśnie dlatego tak bardzo pokochał politykę historyczną, bo od prawdziwej historii trzymał się zawsze z daleka.
Ale nie tylko polityką historyczną żyje „Rzeczpospolita” po zmianach. Jej nowy naczelny Tomasz Wróblewski ogłasza w programowym tekście, że postanowił rzucić wyzwanie lewicowej hegemonii panującej w mediach, a rozciągającej się, jego zdaniem, od nowojorskich „oburzonych” (czy oni naprawdę są właścicielami jakichkolwiek mediów?) aż po polski rynek medialny. Wybaczmy mu tę mało subtelną nieprawdę. Musi w końcu symulować dalsze istnienie „Rzeczpospolitej” dla potrzeb jej dotychczasowych czytelników, którym Lisicki zdążył wbić do głów, że są ofiarami nieustających prześladowań ze strony lewaków z PO.
Czytając namiętny wstępniak Wróblewskiego, ktoś mógłby zapomnieć, że jego autor był niedawno naczelnym „Polski”, a potem „Dziennika”, które nie były przecież medialnymi projektami lewicy. Nawet to, że gazety, których Wróblewski był przez chwilę naczelnym, przeżyły pod jego kierownictwem przeciwieństwo rozwoju, także nie było wynikiem lewackiego spisku. Nie był to nawet – nie czepiajmy się Wróblewskiego w sposób nieuczciwy – efekt jego nieudolności, bo naczelnym nie był wcale najgorszym. Tyle że rzucany na wciąż nowe fronty, przez wciąż nowych właścicieli, lojalnie asystował zwijaniu się rynku prasowego w Polsce. Co też jednak nie jest dziełem „hegemonii lewicy”, ale decyzją jak zawsze nieskazitelnie racjonalnego rynku, który podążając ku nowym, obfitszym łowiskom, pozostawia za sobą kolejne trupy polskich gazet. I zazwyczaj powierza te trupy Wróblewskiemu, czuwającemu przy zwłokach, myjącemu je i nakładającemu makijaż, aby rodzina nieboszczyka czuła się przyjemniej.
Zmiany w „Rzeczpospolitej” będą miały konsekwencje dla całego rynku prasy. Zacznijmy od samej „Rzepy”. Jeśli ktoś poważny – rękoma Hajdarowicza – skupuje znaczący pakiet polskich mediów, który będzie próbował odsprzedać dalej albo samemu się nim na poważnie zabawić, wtedy „Rzepa” (i to, co do niej Hajdarowicz dokupił lub jeszcze dokupi) miałaby szanse przetrwania. Jeśli jednak gra tylko Hajdarowicz i tylko Wróblewskim, dni „Rzeczpospolitej” – jako nielubianego przeze mnie, ale jednak „bieguna ideowego” polskiej prasy – są już policzone. Uschnięcie „Rzepy” osłabi następnie „Gazetę Wyborczą”, która budowała lojalność swego czytelnika m.in. na polemice z prawicowymi mediami próbującymi parę razy dobierać się do jej inteligenckiego rynku. Jeśli po uschnięciu „Rzeczpospolitej” „Wyborcza” będzie skazana na polemiki z „Naszym Dziennikiem” i „Gazetą Polską” – może mieć kłopoty. Dla jej mieszczańskiego czytelnika, spragnionego jednak atrakcji na wyższym poziomie, polemiki z tekstami Lisiewicza, Gargas, Wencla, Tekielego… – mogą się okazać tak samo atrakcyjne, jak felietony, w których Janusz Anderman, psując sobie styl, od lat miażdży publicystów „Naszej Polski” i „Głosu”.
Na tym nowym rynku prasy masowej, o jednym już tylko zauważalnym biegunie, silne pozostaną „Super Ekspress” i „Fakt”. One nie żyły polemiką z wałęsowską, PC-towską, AWS-owską, a ostatnio PiS-owką prawicą, ale rozrywką prostszego gatunku, na którą nigdy nie zabraknie chętnych. Na polskim rynku mediów pozostanie Solorz, który kupuje wszystko: telewizje, telefony, częstotliwości i ubezpieczenia społeczne. Zostanie też TVN tak bardzo, choć nie wiem za co, znienawidzony przez naszą prawicę – za Kaczyńskiego u Rymanowskiego, za Terlikowskiego u Morozowskiego, za Świat według Jacka, gdzie islamiści z Al-Kaidy i Al Jazeery (sic!) to najbardziej demoniczna siła współczesnego świata? Jednak TVN będzie kupione przez Vivendi. Wróblewski mógłby zaliczyć ten globalny koncern do sił międzynarodowego lewactwa chyba tylko dlatego, że prezes Vivendi go nie zatrudni (choć i tu mogę się mylić).
Mamy więc na horyzoncie rynek polskich mediów, na którym konkurują ze sobą Solorz, Vivendi, „Fakt” i „Super Ekspress”. Do tego osłabiona nieco na tym nowym, jednobiegunowym już rynku „Gazeta Wyborcza”, która ma rozmaite ideowe odcienie, ale akurat o gospodarce najczęściej pisze tam Witold Gadomski, a o papieżu Katarzyna Kolenda-Zaleska. Mnie trudno w tym pejzażu medialnym dostrzec hegemonię lewicy, która Wróblewskiego tak przeraża i dręczy.
www.krytykapolityczna.pl/CezaryMichalski/Najnowszaofiaralewicowejhegemonii/menuid-291.html