Dodaj do ulubionych

Kto przeprosi teraz Sinéad O'Connor?

13.11.20, 07:27
Jarek Szubrycht

Kto przeprosi teraz Sinéad O'Connor? Zrobiono z niej wariatkę i histeryczkę?

Sinéad O'Connor w 1992 roku podarła zdjęcie papieża w akcie protestu przeciw tuszowaniu przypadków molestowania dzieci przez irlandzkich duchownych. Zrobiono z niej wariatkę i histeryczkę, wyśmiewano i bojkotowano.

Jesienią 1992 roku Sinéad O’Connor była jedną z największych gwiazd muzyki popularnej. Niezmiennie na fali wznoszącej od fenomenalnego debiutu "The Lion and the Cobra", wydanego pięć lat wcześniej. Zachwycała muzykalnością, ale też niezwykłą równowagą pomiędzy liryczną kruchością a energią gniewu wywiedzionego z cierpienia. Intrygowała ogoloną na łyso głową i niewyparzonym językiem. Ballada "Nothing Compares 2 U" wyniosła ją na szczyt, przyniosła popularność, uznanie i pieniądze. Właśnie ukazał się jej trzeci album – "Am I Not Your Girl?" – zawierający udane wersje standardów, które O'Connor ukształtowały: od jazzu po piosenki z musicali.

Jesienią 1992 roku papież Jan Paweł II jest nie tylko głową Kościoła katolickiego. W Polsce uchodzi za człowieka, który niemal samodzielnie obalił Związek Radziecki – no, może z niewielką pomocą przyjaciół: Lecha Wałęsy i Ronalda Reagana – i dał swoim rodakom upragnioną wolność. Jest niekwestionowanym autorytetem dla wszystkich stron sceny politycznej. Dodatkowo budzi podziw swoim hartem ducha – w lipcu 1992 przeszedł operację usunięcia guza jelita grubego, ale pracuje niestrudzenie. Właśnie wybiera się z wizytą apostolską na Dominikanę, w ramach obchodów Pięćsetlecia Ewangelizacji Ameryki Łacińskiej. Kończy pisać encyklikę "Veritatis Splendor", która traktuje "o niektórych podstawowych problemach nauczania moralnego Kościoła". W dokumencie skierowanym "do wszystkich biskupów Kościoła katolickiego" można przeczytać m.in.: "Każdy z nas jest w stanie dostrzec, jak wielką wagę – nie tylko dla pojedynczych osób, ale dla całej społeczności – ma ponowne stwierdzenie powszechności i niezmienności przykazań moralnych, a w szczególności tych, które bez wyjątku i zawsze zakazują czynów wewnętrznie złych".


Jesienią 1992 roku Theodore McCarrick jest arcybiskupem metropolitą archidiecezji Newark. Właśnie został przewodniczącym Komitetu ds. Pomocy Kościołowi w Europie Środkowej i Wschodniej.

Walczcie z prawdziwym wrogiem
3 października 1992 roku, pół godziny drogi od siedziby McCarricka (jeśli tylko nie korkuje się tunel Lincolna), Sinéad O’Connor występuje w oglądanym przez całą Amerykę programie "Saturday Night Live". Niby przyszła tu promować swoją nową płytę, ale zaskakuje obsługę programu i fanów przed telewizorami wersją a cappella utworu "War" Boba Marleya. Piosenkę kończą słowa: "Wiemy, że zwyciężymy/ Jesteśmy pewni, że dobro pokona zło". Tu wyciąga zdjęcie papieża i drze je na strzępy. "Walczcie z prawdziwym wrogiem" - mówi. Występ skończony, ale uszy kłuje cisza, nikt nie klaszcze.

Nic dziwnego, że nazajutrz telefony w stacji NBC się urywają, dzwonią urażeni katolicy. Komentatorzy nad Wisłą również kipią świętym gniewem, bo mają ku temu dwa dobre powody – jakaś piosenkareczka zaatakowała i papieża, i Polaka. Ale Irlandka obrywa też z dość nieoczekiwanej strony – za urażenie uczuć religijnych publicznie krytykuje ją Madonna (ta sama, która niespełna trzy lata wcześniej wiła się w negliżu w kościele, w teledysku do "Like a Prayer"), a tydzień później w tym samym "Saturday Night Live" aktor Joe Pesci wygłasza monolog, w którym pokazuje sklejone zdjęcie papieża i opowiada, że Sinéad miała dużo szczęścia, że go przy tym nie było, bo tak by ją walnął…

CDN...
Obserwuj wątek
    • diabollo Re: Kto przeprosi teraz Sinéad O'Connor? 13.11.20, 07:28
      O'Connor tłumaczy tym, co chcą słuchać, że czas stawić czoła trudnej prawdzie, że w jej ojczyźnie krzywdzenie dzieci przez ludzi Kościoła przybrało rozmiary plagi, że ucisza się ofiary i świadków, a sprawy tuszuje – ale niewielu traktuje ją poważnie. Robi się z niej wariatkę, wyśmiewa, zakrzykuje. Kiedy dwa tygodnie po programie próbuje wystąpić w Nowym Jorku na koncercie w hołdzie Bobowi Dylanowi, najpierw przez długie minuty znosi upokarzające gwizdy i ogłuszające buczenie, by w końcu zamiast piosenki wykrzyczeć tłumowi kilka linijek "War".

      Ale przegrywa tę wojnę. Miesiąc po występie w "Saturday Night Live" 26-letnia Sinéad O'Connor przerwała kampanię promocyjną płyty "Am I Not Your Girl?", odgrażając się, że zamierza zakończyć karierę. Mówiło się, że nie miała wyjścia, bo szykowały się bojkoty jej występów i nagrań.

      Histeryczka i wariatka
      Na szczęście nie dotrzymała słowa, już w 1994 roku wróciła znakomitą płytą "Universal Mother". Nigdy jednak nie zdołała odbudować swojej pozycji w show-biznesie, nie pozbyła się też łatki histeryczki i wariatki. Krzywdzącej i niezasłużonej, niezależnie od tego, że w ostatnich latach O'Connor rzeczywiście boryka się z problemami psychicznymi, więc nagrywa rzadziej, ale za to niezmiennie świetne piosenki.

      NBC nigdy więcej nie pokazało tamtego odcinka programu "Saturday Night Live", choć ten z Pescim jest oficjalnie dostępny. Madonna już nie zajmuje się Sinéad, nie ta liga. Publicyści, którzy odsądzali wówczas O'Connor od czci i wiary, pewnie nawet tego nie pamiętają. Szkoda. Ale właśnie teraz, po publikacji raportu Watykanu o seksualnych przestępstwach McCarricka oraz o tych, co go kryli, jest kolejna dobra okazja, żeby sobie przypomnieć i po latach przeprosić.

      wyborcza.pl/7,113768,26502998,kto-przeprosi-sinead-o-connor.html#S.main_topic-K.C-B.3-L.2.glowka

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka