diabollo
15.11.20, 09:04
Media każą nam się bać, później wyolbrzymiają nasz strach, a potem z przerażeniem donoszą, jak strasznie się boimy
Maciej Jarkowiec
Łatwiej jest unikać wszystkich węży, niż nauczyć się rozróżniać, które są jadowite, a które zupełnie niegroźne. Nie ma czasu na namysł i przeprowadzenie selekcji. Boimy się więc wszystkich ciapatych. Wszystkich pedałów. Wszystkich pisiorów. Wszystkich lewaków. Wszystkich katoli. Wszystkich feministek
W Halloween 1938 roku program muzyczny na falach CBS został przerwany komunikatem o niewyjaśnionych eksplozjach zaobserwowanych przez naukowców na Marsie. Chwilę później reporterzy donieśli o lądowaniu cylindrycznego obiektu na farmie w okolicach Grover’s Mill w New Jersey. Wedle następnej gorączkowej relacji trwał już desant Marsjan na terenie całych Stanów. Z dachu manhattańskiego wieżowca ich potężna maszyna buchała na miasto śmiercionośnym gazem.
Zanim audycja dobiegła końca, redakcję CBS w Nowym Jorku obległy dziesiątki dziennikarzy. Chcieli wiedzieć, kto wymyślił program, kto za niego odpowiada i jak skomentuje panikę, którą wywołał na terenie całego kraju. W ciągu następnych kilkunastu dni w gazetach ukazało się ponad 12 tys. artykułów opisujących, jak w noc słuchowiska Amerykanie masowo opuszczali swoje domy i miasteczka, zostawiali cały dobytek i zatykali drogi, uciekając nie wiadomo dokąd przed inwazją obcych.
Autor programu Orson Welles, który wykorzystał powieść H.G. Wellsa „Wojna światów”, z dnia na dzień stał się sławny i rozpoczął karierę w Hollywood. Do jego audycji w jednym z przemówień nawiązał Adolf Hitler.
Genialny jak na tamte czasy pomysł Wellesa opierał się na czymś, co dziś nazywamy fake newsem. Autor tak napisał i wyreżyserował audycję, że wydawała się relacją na żywo z prawdziwych wydarzeń. Ale najciekawsza w tej historii jest reakcja nie słuchaczy, tylko mediów. W następnych latach historycy wykazali, że panika w związku ze słuchowiskiem jest legendą. W rzeczywistości zasięg audycji był mały. Zdecydowana większość tych, którzy ją w ogóle usłyszeli, zdawała sobie sprawę z tego, że mają do czynienia z fikcją. Tu i ówdzie ludzie wychodzili przed domy i sprawdzali, czy nie atakują Marsjanie. Najbardziej zaniepokojeni dzwonili do lokalnych komisariatów policji, żeby się upewnić, że nic im nie grozi.
Z kilku odosobnionych przypadków niepokojów dziennikarze ukręcili świetnie sprzedającą się opowieść o narodowej panice.
To był dopiero prawdziwy fake.
Dobra wiadomość to żadna wiadomość
Morał z „Wojny światów”: media każą nam się bać, później wyolbrzymiają nasz strach, a potem z przerażeniem donoszą o tym, jak strasznie się boimy. Stare dziennikarskie porzekadło głosi: Good news is no news – dobra wiadomość to żadna wiadomość. To ma podstawy dowiedzione naukowo.
W jednym z badań w ciągu czterech tygodni 1989 r. w największych brytyjskich gazetach 65 proc. artykułów dotyczących przestępczości opisuje brutalne zbrodnie. W rzeczywistości jedynie w przypadku 6 proc. przestępstw dochodzi do jakiejkolwiek przemocy. Rok później 30 proc. materiałów w amerykańskiej prasie opisujących łamanie prawa zajmuje się morderstwami. Faktyczny odsetek zabójstw pośród wszystkich przestępstw: 0,02 proc. Gdy w następnej dekadzie czołowymi tematami największych mediów w USA są terroryzm i imigracja, think tank CATO Institute wylicza prawdopodobieństwo śmierci w zamachu terrorystycznym zorganizowanym przez przybysza z zewnątrz. Wynik: jeden na 3,64 mld.
Rozwój mediów społecznościowych zwielokrotnia panikę. Ćwierkamy o strachu, czatujemy o strachu, nieprzerwanie wszelkimi sieciowymi kanałami przekazujemy sobie strach.
W 2016 r. facet uzbrojony w dwa karabiny automatyczne, kolta i nóż wojskowy wchodzi do pizzerii w Waszyngtonie, żeby uratować dzieci pożerane tam przez kanibali. Naczytał się o tym w sieci. Udaje się go obezwładnić, zanim zdąży kogoś zabić. W marcu 2020 r. jak świat długi i szeroki przez portale roznosi się wieść, że w związku z rozprzestrzeniającą się pandemią za chwilę zabraknie papieru toaletowego. Rzucamy się do supermarketów i drogerii. Wykupujemy. Uff. Kto zdążył, ma swój zapas.
Jaka jest prognoza dla cywilizacji, która boi się, że kiedy przyjdzie najgorsze, nie będzie się czym podetrzeć?
Czekamy na apokalipsę, jak zawsze
Strach jest narzędziem przetrwania. Ma nas chronić. Jeśli przegapimy szansę na zdobycie pożywienia, za jakiś czas pojawi się kolejna. Zgłodniejemy, ale przeżyjemy. Ale jeśli nie zanotujemy bodźca nakazującego nam uciekać, chować się albo walczyć – drugiej szansy może nie być. Dawno, dawno temu ludzie rozumieli o wiele mniej niż my. Bali się pełni Księżyca, błyskawice były tajemnicą, a łańcuch wysokich gór granicą, za którą rozpościerało się nieznane.
CDN...