oby.watel
21.11.20, 22:40
Jak się leczy na Stadionie
Doktor M. leczy na Narodowym. Zaprosił mnie do pięciogwiazdkowego Regent Warsaw Hotel (dawniej Hyatt Warszawa) – jednego z droższych w Warszawie. Tam właśnie zakwaterowano personel szpitala tymczasowego.
Na Narodowym – są nowoczesne respiratory, najdroższy sprzęt medyczny, ale prawie nie ma pacjentów. Niektórzy lekarze dyżurują w pustych sektorach. Zarobki personelu są wysokie, koszty funkcjonowania ogromne: - Chciałem panu o tym opowiedzieć, bo mi wstyd, że w tym uczestniczę.
Oto zapis rozmowy:
***
- Ładny apartamencik.
- Tak, większy niż mieszkanie, które wynajmujemy z żoną.
- Hotel też niczego sobie.
- Warszawa, 5 gwiazdek. Salon, sypialnia, wielka łazienka. Nie spodziewałem się tego. Myślałem, że będę mieszkał w kilkuosobowym pokoju. W jakimś akademiku. Albo w niższym standardzie.
- Rozumiem, że by to panu nie przeszkadzało.
- Zapisywałem się do pracy w szpitalu tymczasowym. W czasie szalejącej pandemii. Szczególnie nie myślałem o wygodach. Swoją drogą po drugiej stronie ulicy jest hotel Belweder, gdzie mieści się izolatorium covidowe. Przyzwoity, trzy gwiazdki. Moglibyśmy tam mieszkać. Myślę, że nikomu by to nie przeszkadzało.
- Czyli mieszka was tu więcej?
- Dwa piętra są wydzielone dla personelu Szpitala Narodowego. Lekarze, pielęgniarki, ratownicy, strażacy. Wszyscy pojedynczo. W podobnych warunkach.
- Po co pan się zapisał do pracy?
- Jestem lekarzem, rezydentem. Pracuję w szpitalu wojewódzkim na SORze. Akurat z województwem, z którego przyjechałem wirus obszedł się stosunkowo łagodnie. Pomyślałem, że zapiszę się na Narodowy i pomogę. Kiedy karetki stoją w kolejkach na podjazdach, szpitale pękają w szwach przyda się ktoś kto potrafi zaintubować, kto miał do czynienia z respiratorem i ma doświadczenie z pacjentami covid plus.
- Jak pan sobie wyobrażał to wszystko?
- Jak człowiek słyszy zbitkę „pandemia” i „szpital tymczasowy” to wyobraża sobie rzędy łóżek polowych zajętych przez pacjentów w ciężkim stanie. Pracę 24 godziny na dobę. Podejmowanie trudnych decyzji. Ratowanie życia w ekstremalnych warunkach. Jestem młodym lekarzem, chciałem w tym uczestniczyć, przeżyć to.
- I się pan zgłosił
- Na tydzień, bo akurat na tyle mogłem „wypaść” z grafiku w swoim szpitalu. Chciałem zobaczyć jak będzie.
- I chciał pan zarobić, prawda? ,
- I chciałem zarobić. Oszczędzamy z żoną na mieszkanie. Zapisałem się na 84 godziny, za godzinę lekarzowi płacą 200 pln, lekarzowi w trakcie specjalizacji (czyli mnie) 150 pln.
- Wychodzi ponad 12 tysięcy za 84 godziny.
- Zgadza się. W papierach było napisane, że stawka godzinowa jest „do negocjacji”. Nie negocjowałem.
- 84 godziny w tydzień…
- To sporo, ale to zrobienia. W końcu mamy pandemię. Lekarze w Polsce pracują dużo, zdarzało mi się wyrabiać więcej godzin.
- Jak wyglądała rekrutacja?
- Kilka ankiet do wypełnienia, papierów do przesłania, szkolenie online. W skrócie to tyle. Wsiadłem w samochód i przyjechałem przed stadion…
- … żeby rzucić się do walki z pandemią…
- Tak, ale posłano mnie do hotelu, żebym się zakwaterował.
- I?
- No trochę się zdziwiłem przepychem. Pierwszy zgrzyt.
- Ale nie ostatni?
- Zdecydowanie. Wróciłem na stadion. Przepustki, żołnierze WOT, ochroniarze. Zostawiłem samochód na parkingu podziemnym i poszedłem do roboty.
- Jak wygląda praca?
- Szpital jest na poziomie minus jeden. Mówiąc inaczej - łóżka stoją w pomieszczeniach znajdujących się na wysokości murawy. Na poziomie zero jest pokój lekarski. Na poziomie plus jeden są loże, w których zrobiono miejsca do wypoczynku. Nic specjalnego – łóżka polowe, da radę się przespać.
- Mam wrażenie, że o spaniu jeszcze porozmawiamy. Teraz o pracy.
- Opowiem na przykładzie dyżuru 12 godzinnego. Zespół podzielony jest na dwie grupy. Pierwsze pracuje przez trzy godziny, druga odpoczywa. Potem zmiana. Dzień zaczyna się o 6.30 odprawą. Potem przebieramy się w ubrania ochronne i idziemy na stronę brudną.
- Czyli 12 godzinny dyżur oznacz 6 godzin pracy na brudnej stronie.
- Tak.
- Ubrań starcza?
- Z tym nie ma najmniejszego problemu. Maski FFP3, najlepsze. Kombinezony, przyłbice, gogle. Niczego nie brakuje.
- Jak jest na stronie brudnej?
- Szpital „zaczyna się” od punktu przyjęć. Tu podjeżdżają karetki. Tu kwalifikuje się pacjentów do przyjęcia albo nie. Dalej OIOM na 8 – 10 łóżek i zaraz za nim kolejny OIOM na 16. Pompy, respiratory, monitory. Wszystko jak należy. Potem normalne, nieoiomowe łóżka.
- Dużo?
- Szpital podzielony jest na sektory A, B, C i tak dalej… w każdym po 32 łóżka. W sumie na tym poziomie jest blisko 300 łóżek. Na każdy sektor przypada jeden lekarz, plus personel medyczny i pomocnicy. Mam na myśli pielęgniarki, ratowników, sanitariuszy, opiekunów medycznych, sekretarki medyczne, salowe…
- Dobra, to ilu macie pacjentów.
- Zajęta jest większa część sektora A i niewiele łóżek w sektorze B. W sektorze C od piątku jest jeden pacjent. Pozostałe sektory są puste.
- Czyli?
- Na ostatnim moim dyżurze w całym szpitalu było 25 pacjentów. ‘
- Słucham?
- Dobrze pan słyszy 25! Na ostatnią trzygodzinną zmianę na przykład na stronę brudną zeszło 5 lekarzy, 12 pielęgniarek, 7 ratowników medycznych. Czyli 24 osoby personelu medycznego na 25 pacjentów. Na stronie czystej są jeszcze anestezjolodzy gotowi do interwencji. Jeśli zsumować dwie zmiany to wyjdzie na to, że personelu medycznego jest dwa razy więcej niż chorych. A przecież są jeszcze salowe, ochroniarze, żołnierze WOT. Tłum ludzi! Czasami dochodzi do kompletnych paradoksów.
- Na przykład?
- Jeden z lekarzy był posyłany do sektora C nawet jak sektor C był pusty.
- Po co lekarz w pustym sektorze?
- To jest ten paradoks.
- I co doktor robi przez trzy godziny w sektorze C, w którym nie ma chorych?
- Idzie do sektora A i B, żeby pomóc kolegom. Robimy obchód, ordynujemy leki, zlecamy badania laboratoryjne.
- Ale – umówmy się - tam też nie ma urwania głowy. Nie intubujecie, podłączacie do respiratorów…
- Szpital Narodowy przyjmuje tylko określonych pacjentów…
- Powiedzmy sobie wprost – przyjmuje pacjentów w dobrym stanie.
- Faktycznie kryteria są takie, że pacjent musi mieć covid potwierdzony testem PCR albo antygenowym. Nie może mieć ostrych i przewlekłych stanów klinicznych i chorób współistniejących, nie przyjmuje się z niestabilnością krążeniowo-oddechowa wymagającą intensywnego nadzoru…
- Rozumiem, koledzy lekarze śmieją się, że na Narodowy trafiają „zdrowi – chorzy”.
- Słyszałem taką opinię.
- Jako lekarz SOR pracował pan pewnie w punkcie przyjęć. Pan decydował, który pacjent spełnia kryteria.
- Faktycznie najczęściej pełniłem dyżury właśnie tam. Czasami udawało się trochę nagiąć kryteria i przyjąć cięższego pacjenta, ale to nie było zbyt częste.
- Dlaczego?
- Zanim karetka wyruszy do nas lekarz, który chce ją wysłać musi odbyć rozmowę telefoniczną z centrum koordynacyjnym Szpitala Narodowego. Tam mu mówią, czy ambulans ma przyjeżdżać, czy nie.
- Rozumiem, że to skutecznie tamuje napływ nowych pacjentów. Zapytam – ilu chorych pan przyjął osobiście?
- Odbyłem kilka dyżurów w punkcie przyjęć… Przyjąłem 3, może 4 osoby.
- Zdarzało się, że pan nie przyjął nikogo?
- Zdarzało się.
- Pytam, bo z tego co wiem opłata ryczałtowa za dobową gotowość punktu przyjęć w szpitalu tymczasowym to 18 299 zł. Co pan robi na takim 12 godzinnym dyżurze w punkcie przyjęć? Nudno, samotnie?
- Nudno… Jest internet. Można posłuchać muzyki, obejrzeć coś na youtube. Samotnie nie jest bo siedzę tam ja, sekretarka medyczna, ratownik i dwóch strażaków. W sumie 5 osób. Po trzech godzinach schodzimy. Prysznic i wchodzi następna zmiana.
- A wy?
- Można się przespać w części wypoczynkowej, zjeść obiad albo kolację w zależności od pory. Całkiem dobre jedzenie, które dostarcza firma zewnętrzna. Powiem, że na stadionie karmią nawet lepiej niż w hotelu. Kawa, herbata, czasem nawet piwo bezalkoholowe.
- Żart?
- Nie.
▬►