diabollo
30.11.20, 07:51
Nigdy nie jest tak, że ktoś bije na drugiej randce. Przemoc domowa to zjawisko podstępne, dlatego ofiarom trudno ją rozpoznać
WYWIADIga Dzieciuchowicz
Może być tak, że coś niepokojącego zdarza się incydentalnie, na przykład raz na rok. Wtedy osoba sądzi, że sytuacja się nie powtórzy. Rozmowa z Barbarą Leszczyńską, kierowniczką specjalistycznego ośrodka wsparcia dla ofiar przemocy w rodzinie w Opolu
IGA DZIECIUCHOWICZ: „Mąż ją bije, ale ona go kocha. Pewnie jej się to podoba”. Często pani to słyszy?
BARBARA LESZCZYŃSKA: To się zdarza. Stereotypy o przemocy domowej są niestety wciąż żywe w społeczeństwie. Słyszymy, że kobieta pozwala na takie zachowania, nie ma do siebie szacunku, najwyraźniej jej to pasuje. To bardzo krzywdzące.
I jak pani na to reaguje?
– Cierpliwie wyjaśniam, jakie są mechanizmy przemocy.
Jakie to mechanizmy?
– Nigdy nie jest tak, że ktoś bije na drugiej randce. Przemoc domowa jest zjawiskiem bardzo podstępnym i przechodzi swoje cykle. Najpierw osoba krzywdzona doświadcza wyrafinowanej przemocy psychicznej. Jest ona utajona, dlatego ofiarom trudno ją rozpoznać. Może być tak, że coś niepokojącego zdarza się incydentalnie, na przykład raz na rok. Wtedy osoba sądzi, że sytuacja się nie powtórzy.
A jak się powtórzy?
– Czas pomiędzy jednym atakiem a drugim się skraca. Przemoc psychiczna może występować bez fizycznej. To są na przykład ciche dni i odmowa uczuć. Ale tę fizyczną zawsze poprzedzają długotrwałe nadużycia emocjonalne. Wtedy można zaobserwować cykl przemocowy. Sprawca na przykład zaczyna trzaskać szufladami, przestaje się odzywać, demonstruje wrogość. Zdarza się, że napięcie jest tak duże, że ofiara sama prowokuje atak. Potem następuje bardzo niebezpieczny moment tzw. gwałtownej przemocy, a więc atak fizyczny. Trzeci etap to faza miodowego miesiąca, gdzie agresor przeprasza, obiecuje poprawę. Wówczas osoba krzywdzona najczęściej wycofuje zeznania na policji, wraca do relacji ze sprawcą. W społeczeństwie panuje przekonanie, że wystarczy spakować się i odejść. Gdyby to było takie proste! Zwykle takiej rodzinie potrzebna jest profesjonalna pomoc.
Jakie stereotypy jeszcze pani słyszy?
– Na przykład to, że sprawcami są tylko mężczyźni. Tymczasem kobiety również potrafią być mistrzyniami przemocy, tyle że bardzo zakamuflowanej. Dobrze pamiętam sytuację, która nauczyła mnie pokory i patrzenia na ludzkie sprawy szeroko.
I co to była za lekcja?
– Do poradni małżeńskiej, w której przed laty pracowałam, zadzwonił pan. Miałam wtedy dyżur przy telefonie zaufania. Usłyszałam głos młodego mężczyzny. Opowiadał, że jest krzywdzony przez narzeczoną. Opisywał straszną, zawoalowaną przemoc, głównie psychiczną. Ale ta historia wydawała mi się tak nieprawdopodobna, że uznałam ją za konfabulację.
Bo dzwonił mężczyzna?
– Straciłam czujność. Zdarzało się, że na telefon zaufania dzwonili panowie, którzy składali nam różne niemoralne propozycje. Myślałam, że to może kolejny głupi żart. Coś mnie jednak tknęło i poprosiłam go, by pojawił się u nas osobiście. Na drugi dzień opowiadam koledze psychologowi o tym mężczyźnie i mówię, że pewnie nie przyjdzie, a po chwili otwierają się drzwi, w których staje chłop jak dąb, może 190 centymetrów wzrostu. Wyglądał na silnego, takiego nie do złamania. A tu okazuje się, że narzeczona się nad nim okrutnie pastwi, a on to potulnie znosi. Był pod jej całkowitą władzą. To była dla mnie lekcja zawodowej pokory, by niczego nie oceniać pochopnie.
Jak skończyła się ta historia?
– To był inteligentny, zraniony chłopak. Mówił, że czuje się jak robaczek. Na pierwszej sesji zastanawialiśmy się, na co jest gotowy. Sam zaproponował rozwiązanie, wyjazd do pracy za granicę. To ważne, by osoba sama znalazła drogę wyjścia, my możemy jedynie pokierować. On postanowił, że na początek trochę od niej ucieknie. Będzie ją odwiedzał i przyjeżdżał do mnie na sesje. Ta rozłąka pozwoliła mu spojrzeć na ten związek chłodno. Po trzech miesiącach odszedł od tej kobiety.
A czy nadal panuje przekonanie, że przemoc zdarza się tylko osobom z marginesu?
– Tak, w tak zwanych rodzinach z deficytami. Ale świadomość społeczna, że w porządnych rodzinach zdarza się równie często, wciąż rośnie.
Pomocy udzielaliśmy na przykład pani doktor habilitowanej i psycholożce z wykształcenia, nad którą znęcał się mąż. Wydawało się, że osoba z taką wiedzą i znajomością mechanizmów, które rządzą ludzkimi zachowaniami, nigdy się tak nie uwikła. Mąż miał psychopatyczną osobowość i stosował wobec niej również przemoc fizyczną.
CDN...