diabollo
22.02.21, 07:33
Dwie moralności II RP. Jedna dla ludu, druga dla elit: polityków, księży i wojska
Kamil Janicki
W II RP prawdziwie wolni byli tylko przedstawiciele elit. Zwyczajne normy i przepisy nie odnosiły się do polityków, urzędników, księży czy oficerów. Premier mógł się rozwieść, oficer spoliczkować przechodnia, a urzędnik trwonić publiczne pieniądze na nieletnie kochanki
„Wszyscy obywatele są równi wobec prawa” – zapewniono w artykule 96 konstytucji marcowej z 1921 r. Pierwsza ustawa zasadnicza wolnej Polski znosiła herby i tytuły rodowe oraz gwarantowała każdemu identyczną ochronę i dostęp do stanowisk państwowych. Monarchiści i arystokraci rozdzierali szaty, ale niepotrzebnie. System demokratyczny załamał się już po kilku latach, gdy po zamachu majowym Józef Piłsudski przejął dyktatorską władzę. A potem, na podobieństwo dawnych królów, spoczął w krypcie na Wawelu. Równość wobec prawa nie miała nawet tak krótkiej historii. W praktyce nigdy jej nie było.
Elita II RP: kto rozumie bolączki ludu, nadwyręża swój prestiż
Wśród polityków powszechne było przekonanie, że władza oznacza nie służbę, ale zbiór szczególnych przywilejów wynoszących każdego urzędnika i reprezentanta narodu ponad resztę społeczeństwa. Taką opinię podzielali zresztą i obywatele przyzwyczajeni do feudalnych stosunków poprzedniej epoki.
W 1919 r. sensację w stolicy wywołała wiadomość, że żona ministra spraw wewnętrznych Maria Wojciechowska sama robi zakupy spożywcze. „Tyle on wart, jeśli żona musi stać w ogonku!” – odzywały się szyderstwa. Od polityków oczekiwano życia na wysokiej stopie i w odcięciu od motłochu. Człowiek na stanowisku, który ośmielił się pokazać, że rozumie bolączki ludu albo chociaż zna ceny podstawowych towarów, nadwyrężał własny prestiż.
Prasa z podziwem relacjonowała bale, rauty, fajfy i wieczorki towarzyskie organizowane w Belwederze i na Zamku Królewskim. Jak za czasów oświecenia na wspaniałe imprezy zapraszano tylko elity – wystrojonych arystokratów, eleganckie damy, ludzi ze świecznika. Obowiązywał towarzyski dryg, serwowano najdroższe dania, a wszystko finansowano z podatków.
Ostatniego prezydenta Ignacego Mościckiego porównywano do francuskiego Króla Słońce. O prezydentowej Marii Mościckiej mówiono, że to nowa „królowa Marysieńka”.
Adiutant głowy państwa Henryk Comte wspominał, że profesor chemii wyniesiony do rangi „pierwszego obywatela” promieniał, gdy składano mu hołdy, stworzył „dworski styl życia”, dokładał starań, by nie stykać się ze służbą zamkową i prostaczkami. Za państwowe pieniądze kolekcjonował bajecznie drogie samochody, podróżował po kraju w iście monarchicznym orszaku. A prorządowa (lub wprost rządowa) prasa utwierdzała naród w przekonaniu, że jego rozrzutność to dowód siły i bogactwa Rzeczpospolitej.
Miliony na zachcianki. Kto mógł więcej w II RP?
Rządzący chętnie asygnowali dla siebie sowite fundusze dyspozycyjne, które można było wydawać właściwie bez kontroli. W tej sprawie polityczna wierchuszka szła za przykładem Piłsudskiego. W 1929 r. Marszałek – chwilowo zajmujący fotel premiera – zażądał, by jego fundusz powiększyć z 200 tys. do 5 mln 200 tys. zł. Ostatecznie dostał jeszcze więcej: 8 mln zł, a więc około 45 mln w dzisiejszych pieniądzach. Kwota zasiliła budżet kampanii wyborczej sanacji. Na opozycjonistów, którzy ośmielili się upublicznić nadużycia, spadły nienawistne ataki, w których brylował sam Piłsudski.
W prasie przywódca kraju określił wicemarszałka Sejmu Jana Woźnickiego mianem „durnego hebesa” wykazującego inteligencję na poziomie dwuletniego dziecka. Pisał o nim nawet, że nosił „zafajdaną i zapoconą od wysiłku myślowego” bieliznę, a także kazał lizać swoje majtki ważniejszym od siebie ludziom. Obelgi spadły też na posła Hermana Liebermana. Piłsudski drwił publicznie z jego „brzucha”, „odwrotnej części ciała” oraz „gęby”. I nazywał go „głównym tenorem w smrodliwej operetce”.
W sprawie nadużyć wszczęto proces przed Trybunałem Stanu – jedyny w historii II Rzeczpospolitej. Sowicie dofinansowana z budżetu kampania ludzi Piłsudskiego, dodatkowo wsparta represjami, przyniosła jednak efekty. Sanacja wygrała wybory, postępowanie przerwano, a fundusze dyspozycyjne jeszcze powiększono.
CDN...