walmart.ca
13.01.22, 23:12
Pasterz orze, jak może. Tak się robi interesy na „kościelnej ziemi”
13 STYCZNIA 2022
Historia z działkami pokościelnymi kupionymi przez obecnego premiera Mateusza Morawieckiego odzwierciedla wszystkie patologie systemu, który ciągle funkcjonuje. Kto i jak robi interesy na „kościelnej ziemi”?
Tego, co Kościół faktycznie robi z ziemią po jej przejęciu, nie kontroluje nikt.
PantherMedia
Tego, co Kościół faktycznie robi z ziemią po jej przejęciu, nie kontroluje nikt.
Sprzedaż działek pokościelnych na wrocławskim Oporowie przez żonę premiera Morawieckiego musiała wielu ludziom podnieść ciśnienie. W sumie 15-hektarowa działka rolna kupiona przez obecnego premiera w 2002 r. za 700 tys. zł – bez żadnych inwestycji i nakładów, wciąż jako rolna – sprzedana niedawno została za 15 mln zł. Choć to podobno i tak za mało. Kto by nie chciał zdobyć tak atrakcyjnego kawałka ziemi i zrobić interesu życia? Sęk w tym, że takich okazji próżno szukać w ogłoszeniach. Zdobywa się je zazwyczaj w okolicznościach nie do końca jasnych. W tej konkretnej sprawie żona Mateusza Morawieckiego twierdzi, że o możliwości kupna tej działki dowiedziała się od jakiegoś znajomego. Zaś jej mąż, że z ofertą wystąpił do niego sam arcybiskup, metropolita wrocławski Henryk Gulbinowicz. Jak więc było?
Zaniżanie na zarabianie
Z władz miasta nikt nie wiedział o transakcji. – Rzecz działa się praktycznie poza miastem, zaczęła za Staszka Huskowskiego, finalizowana była za mojej kadencji, ale my z tym nie mieliśmy nic wspólnego – mówi w rozmowie z POLITYKĄ Rafał Dutkiewicz, w latach 2002–18 prezydent Wrocławia. Przyznaje, że z Mateuszem Morawieckim o jego inwestycjach w nieruchomości rozmawiał raz. Kiedy Morawieccy kupili na przetargu lokal niedaleko Rynku. – Przyszedł do mnie do gabinetu, bo jego zdaniem zawyżono metraż i chciał, by obniżyć cenę. Ale wyjaśniłem mu, że po przetargu nic nie mogę zrobić, a interweniować powinien był wcześniej – mówi Rafał Dutkiewicz, przyznając, że premier jest najwyraźniej nie tylko osobą zapobiegliwą w budowaniu swojego prywatnego majątku, ale też dbałą o szczegóły.
Stanisław Huskowski, prezydent Wrocławia w chwili transakcji, wątpi w udział Gulbinowicza w tej sprawie. – Nie pamiętam, prawdę mówiąc, żeby Morawieccy byli w jakiejś szczególnej przyjaźni z kardynałem. Kornel miał z nim wręcz fatalne relacje, stąd w kwestii legendy Mateusza co do bliskich relacji z metropolitą jako podstawie do kupienia tych działek na Oporowie mam wątpliwości – mówi. Dutkiewicz nie kryje, że jego zdaniem za tym interesem najprawdopodobniej stał raczej ówczesny kanclerz kurii ks. Stanisław Krzemień i biskup pomocniczy Edward Janiak, który niedawno zmarł.
– Sprawa wyszła na jaw dopiero w 2006 r. wraz z wybuchem afery w Agencji Nieruchomości Rolnych, która wydawała działki Kościołowi. Wtedy się okazało, że Kościół, nie tylko we Wrocławiu, ale też wokół Legnicy, dostał bardzo atrakcyjne działki. I oczywiście tak się przypadkiem złożyło, że były położone albo w pobliżu ważnych arterii czy węzłów komunikacyjnych, albo planowanych dróg – mówi były samorządowiec, swego czasu blisko związany z AWS i z Kościołem.
W przypadku Oporowa w 2001 r. – tuż przed transakcją – radni przyjęli uchwałę o sporządzaniu nowego planu zagospodarowania tego terenu. W tym czasie – w latach 1998–2002 – Morawiecki był radnym sejmiku dolnośląskiego. W 2003 r. teren ten został uchwałą przeznaczony pod produkcję, handel, finanse oraz rezerwę dla trasy komunikacyjnej tzw. Osi Inkubacji. Kiedy Morawiecki kupował ziemię, była tam planowana autostrada, więc działka była superatrakcyjna. Choć ostatecznie trasa nie powstała.
Wartość działki sprzedawanej Morawieckiemu została zaniżona – uznał potem biegły, który badał transakcję w ramach większego procesu sądowego oskarżanych o nieprawidłowości urzędników agencji rolnej. Wycenił ją na 3 mln 892 tys. zł. Nawet rzecznik archidiecezji wrocławskiej oświadczył, że kwota 700 tys. zł odbiegała od rzeczywistej wartości działki. Mimo to za tyle właśnie sprzedał ją proboszcz parafii św. Elżbiety – ks. płk (dziś już generał) Sławomir Żarski. Tłumaczył, że parafia potrzebowała pieniędzy na remont zabytkowego kościoła św. Elżbiety, który nie został w pełni odbudowany po dwóch pożarach z lat 70. Czy jednak Kościół, który z wielkim sprytem zdobywa za darmo państwową ziemię, później staje się na tyle biznesowo naiwny, żeby odsprzedawać ją po drastycznie zaniżonej cenie?
Zaufani, polecani
Szukający takich okazji deweloperzy, z którymi rozmawialiśmy, tłumaczą zaniżane kwoty transakcji z Kościołem w prosty sposób: wewnętrzne zasady kościelne wymagają, aby przed sprzedażą uzyskać na nią zgodę Watykanu. Za Jana Pawła II dotyczyło to wartości transakcji: powyżej 100 tys. dol. (wtedy około 400 tys. zł) potrzebna była tylko zgoda kurii, powyżej 500 tys. dol. (około 2 mln zł) Stolicy Apostolskiej. Teraz to już milion euro.
– Żeby uniknąć tych ceregieli i pytania Watykanu o zgodę, oficjalnie podaje się cenę poniżej tego progu, a resztę uzupełnia tak zwaną „tacą” – wyjaśnia jeden z deweloperów. I tym tłumaczy, że takie transakcje odbywają się z reguły z osobami albo zaufanymi, albo polecanymi. To też sposób na wypranie brudnych pieniędzy. Poseł Dariusz Joński przedstawia swoje ustalenia: – W branży nieruchomości tajemnicą poliszynela jest to, że na zaniżeniu ceny sprzedaży zarabiają też, na pozór paradoksalnie, sprzedający. Mechanizm jest prosty: obdarowana instytucja sprzedaje ziemię, którą dostała od Skarbu Państwa za darmo, a więc już zarabia. Ponieważ jednak cena jest zaniżona, na tym transakcja się nie kończy. Gdy nowy właściciel odsprzedaje ziemię, nieraz po kilku latach, do księdza, który pilotował pierwszą transakcję, po cichu może „wracać” nawet 25 proc. różnicy między ceną rynkową a transakcyjną. Tym razem nie zyskiwałby Kościół, lecz konkretni duchowni, nie może więc być mowy o ich naiwności czy ogrywaniu, bo mieliby w tym interes.
Zresztą Morawieccy nie byli wtedy jedynymi nabywcami kościelnej ziemi na Oporowie. Wśród właścicieli kupionych tam od Kościoła działek są ludzie związani z Solidarnością Walczącą, jak i z samym Kornelem Morawieckim, np. małżeństwo H., u którego spotykała się elita polityczna miasta lat 90. i pierwszej dekady XXI w. Stałymi bywalcami byli politycy AWS, a to z AWS właśnie związany był wojewoda Witold Krochmal, który w 1999 r. przekazał działki na Oporowie kurii.
Na przykład osoba z tego kręgu stała się właścicielem 15 ha działki w bezpośrednim sąsiedztwie planowanej wówczas Autostradowej Obwodnicy Wrocławia. Kupił ją od tej samej parafii za 1,6 mln zł. Grunty kościelne nabył tam również jego brat. W imieniu swojej 68-letniej wówczas teściowej od parafii w Oławie kupił 6 ha blisko działki Morawieckiego. Zapłacił 460 tys. zł, ale tę kwotę szybko pomnożył. Jak podaje „Wyborcza” – oddzielił część gruntu i w kawałkach sprzedał. Tym, którzy bezpośredniego dostępu do kościelnych gruntów nie mieli. Np. gmina Wrocław zapłaciła 365 tys. zł, Poczta Polska – 378 tys. zł, a prywatny przedsiębiorca – 300 tys. zł.
POLITYKA ustaliła, że do tej transakcji i podobnych w ogóle nie powinno było dojść, gdyż sprzedaną Morawieckim i innym ziemię Kościół otrzymał od Skarbu Państwa w celach wyłącznie rolniczych. Powinien ją więc do dziś uprawiać, a nie sprzedawać. Bo występując o tę ziemię, powołano się na „dobrodziejstwo” art. 70a ustawy o stosunku państwa do Kościoła, który stawia taki warunek.