diabollo
18.11.22, 07:26
Konkordat: młot na komisję ds. pedofilii
Biskupi, odmawiając współpracy z państwową komisją, chowają się za konkordatem. To najlepszy dowód, że ten akt prawny jest szkodliwy.
Konferencja Episkopatu Polski w opinii przesłanej do Sejmu negatywnie oceniła prezydencki projekt nowelizacji ustawy o państwowej komisji badającej przypadki pedofilii w Kościele. Biskupi sprzeciwili się nałożeniu na Kościół obowiązku niezwłocznego przekazania komisji dokumentów, o które prosi. Sprzeciw uzasadnili tajemnicą kościelną i konkordatem.
Trudno o bardziej przekonujący dowód na to, że konkordat zawarty w 1998 r. między demokratyczną Polską a Kościołem katolickim jest rozwiązaniem archaicznym, a nawet szkodliwym – i to zarówno dla państwa, jak i samego Kościoła. Akt ten został ratyfikowany w 1998 r. przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego pięć lat po podpisaniu – w dużym stopniu pod presją Watykanu, a zwłaszcza papieża Jana Pawła II. Na pewno nie wyrażał woli suwerena, lecz jedynie interesy Watykanu i oddanych mu prawicowych polityków.
Kościół utrudnia śledztwa
I oto dziś komisja do spraw przeciwdziałania pedofilii, powołana przez polski Sejm w 2019 r., największe przeszkody i trudności napotyka ze strony Kościoła. Już w lipcu 2021 r., po dwóch latach frustrujących prób zdobycia dokumentacji dotyczącej pedofilów w sutannach, szef komisji Błażej Kmieciak mówił w mediach: „W związku z nieprzekazaniem przez polskich biskupów i sądy kościelne akt takich spraw komisja w zeszłym miesiącu wysłała pismo do watykańskiej Kongregacji Nauki i Wiary z wnioskiem o informacje". Stało się tak dlatego, jak wyjaśniał Kmieciak, „że współpraca komisji z polskim Episkopatem jest niezwykle trudna. – Mieliśmy nadzieję – sądząc po pierwszych spotkaniach – że ta współpraca będzie zupełnie inna. Zapewniano nas o dobrej woli i o tym, że będziemy szukać płaszczyzn do przekazywania dokumentów. Nie zostało to jednak zrealizowane".
Watykan stanął po stronie biskupów wzbraniających dostępu do kościelnej dokumentacji. Zarówno watykańska biurokracja, jak i urzędujący w Polsce przedstawiciel papieża Franciszka nuncjusz abp Salvatore Pennacchio ani myślą przekazywać kompromitujące papiery. Jak twierdzą, chroni ich konkordat, który gwarantuje całkowitą autonomię sądom kościelnym. Czy tak rzeczywiście jest?
Czytając argumenty przesłane przez biuro Episkopatu do sejmowej komisji procedującej ustawę mającą ułatwić życie komisji Kmieciaka, wydaje się, że zgodnie z literą prawa konkordatu rzeczywiście nie uda się niczego zmienić. Oto kluczowe fragmenty opinii biskupich rzeczoznawców: „Niezależnie od dobrej woli po stronie Konferencji Episkopatu Polski do jak najbardziej intensywnej i transparentnej współpracy z komisją, określone uwarunkowania prawne uniemożliwiły spełnienie oczekiwań komisji". Tak więc biskupi i owszem – chętnie by komisji pomogli, ale niestety mają związane ręce obowiązującym prawem. Biedaków obowiązuje tajemnica, bo jak wykładają dalej, „są w świetle prawa kanonicznego objęte tajemnicą służbową, której ujawnienie stoi w sprzeczności z kodeksem prawa kanonicznego".
Konkordat polisą ubezpieczeniową dla pedofilów w sutannach
No i pojawia się tytułowy młot, czyli konkordat. Nawet gdyby jakimś cudem sejmowej komisji udało się znowelizować ustawę w sposób, który umożliwiłby skuteczne ściganie przestępców w sutannach i egzekwowanie finansowych odszkodowań od Kościoła, to sprawa zostanie ostatecznie pogrzebana przez znacznie wyższą instancję prawną, jaką jest międzynarodowe porozumienie Kościoła katolickiego z państwem: „Gdyby doszło do sprzeczności między postanowieniami konkordatu i ustawy, należy uznać pierwszeństwo konkordatu nad ustawą".
CDN...