diabollo
10.03.23, 07:22
Wiktoria Bieliaszyn: Kiedy myśląc o 15-letnim Mikołaju Filiksie, wspominam Putina, to nie dla retorycznego efektu
WOLNA SOBOTA
10.03.2023, 06:00
Wiktoria Bieliaszyn
Łapię się na tym, że oglądając państwową telewizję, muszę upewniać się, że wciąż czytam i słucham po polsku, a nie po rosyjsku.
„Europa przechodzi na jedzenie świerszczy, robaków i larw", „działacz opozycji i zwolennik ideologii LGBT skazany za pedofilię", „opozycja chroni pedofilów", „wymuszanie propagandy LGBT", „zachodnia moda na zmianę płci przez dzieci", „UE chce zakazać twierdzenia, że mamy dwie płcie". To tylko kilka nagłówków materiałów państwowych rosyjskich i polskich mediów. Celowo nie zaznaczam, które stworzyła kremlowska propaganda, a które znalazłam w polskich serwisach informacyjnych.
Te same mechanizmy i bardzo podobna narracja: „obcy", czyli działacze opozycji i Zachód, usiłują dokonać zamachu na nasze tradycyjne, „lepsze" wartości i narzucić nam swoje – perwersyjne i nieakceptowalne. Kremlowskie wiadomości i programy informacyjne państwowej polskiej telewizji ogląda się jak serial. Różnią się tylko języki i główni bohaterowie. No i to, że w Warszawie dostępne są na razie pierwsze sezony, a w Rosji akcja zdaje się zmierzać ku końcowi. Bez happy endu.
Inżynierowie „code switchingu"
„Code switching" to termin wywodzący się z socjolingwistyki. Służy do opisania zjawiska „przełączania się" osób naturalnie dwujęzycznych między językami. Badacze podkreślają, że najczęściej dzieje się to w sposób intencjonalny, a osoba znająca oba języki na poziomie ojczystym jest w pełni świadoma, którym akurat się posługuje. Ale nie zawsze. Do „przełączenia" może dojść mimowolnie, np. na skutek silnych emocji, takich jak złość, strach czy lęk, które osłabiają samokontrolę. Albo w sytuacji, której rozwój i przebieg identyfikujemy z konkretną kulturą językową. Od dłuższego czasu łapię się na tym, że oglądając państwową telewizję albo przeglądając prorządowe portale, muszę co jakiś czas się upewniać się, że wciąż czytam po polsku, a nie po rosyjsku, w moim drugim ojczystym języku.
Oczywiście nie da się – jeszcze? – postawić w jednym rzędzie agresji i stopnia „odklejenia" państwowych polskich mediów oraz tub propagandowych Kremla. Pierwsze wmawiają widzom, że opozycja jest zła i antypatriotyczna, drugie stworzyły całkowicie alternatywny świat, w którym Rosja musi mierzyć się z potężnymi siłami zła, mającymi reprezentantów także w ojczyźnie. Nie ma prostej paraleli między brunatną rzeczywistością putinowskiej Rosji a sytuacją Polski, w której władza próbuje usuwać instrumenty demokratycznej kontroli, ale nie idzie jej jak z płatka. Jednak metoda, w której obraz wewnętrznego i zewnętrznego wroga staje się podstawowym środkiem utrzymania władzy, łączy oba kraje.
Co łączy Adamowicza z Niemcowem
Prócz odwracania pojęć i wskazywania ogólnego wroga rządowe media obu krajów łączy próba imiennej, personalnej dyskredytacji tych, którzy sprzeciwiają się władzy.
Aleksieja Nawalnego, najbardziej charyzmatycznego opozycjonistę, rosyjscy propagandyści oskarżają o działalność w interesie – i za pieniądze – zachodnich służb. Jak polscy Tuska, z tą różnicą, że Tusk jest „niemieckim agentem", a Nawalny „sprzedał się" USA. Część moich rosyjskich krewnych, słysząc, że przeprowadzałam z Nawalnym wywiad, reagowała: „Z tym oszustem? Przecież to jankeski agent". Coś podobnego, tylko z „niemiecki", moi rówieśnicy słyszą od wujków czy babć o Tusku.
Dziennikarka Żanna Niemcowa, córka jednego z najbardziej zagrażających Putinowi opozycjonistów, mówiła: „Morderstwo mojego ojca jest efektem mowy nienawiści. Propaganda robiła z mojego ojca podczłowieka, którego wolno zabić. Wiele osób do dziś nie współczuje mojemu tacie. Są obojętni na jego śmierć. Bo uważają ojca za zdrajcę".
Trudno uniknąć skojarzeń ze śmiercią Pawła Adamowicza, zabitego przez nożownika. Prezydent Gdańska był jednym z ulubionych celów mediów PiS, TVP wielokrotnie go dyskredytowała. Zabójca wykrzykiwał nienawistne hasła o opozycji.
CDN...