diabollo
11.03.23, 09:44
Arkadiusz Stempin: Wyliczając zasługi Jana Pawła II, nie zapominajmy, kto oddał Watykan w ręce Opus Dei
WOLNA SOBOTA
Arkadiusz Stempin
Poza obaleniem komunizmu zasługi Jana Pawła II to: wyniesienie na ołtarze biskupa faszysty, rzymski sarkofag dla mafiosa i złamanie karku niepokornemu teologowi
Wyrozumiałość, którą prezentuje Adam Michnik w rozmowie z Dominiką Wielowiejską wobec odpowiedzialności polskiego papieża za seksualne przestępstwa duchownych, nadaje postawie naczelnego „Wyborczej" iście chrześcijańskiego poloru. Czyli takiego, który zgodnie z maksymą: „Idź i nie grzesz więcej", raz i na zawsze wybacza. „Wojtyła był dzieckiem swojego czasu", podczas gdy „postrzeganie wielu problemów przeszło niesamowitą ewolucję", behawioralnie tłumaczy papieża.
Lecz na poziomie argumentacji punktowa obrona abp. Petza posługuje się kazuistyką de facto prawniczą: „Nie wiemy, co papież wiedział". Z kolei kontrargumentacja w przypadku Maciela Degollada również anihiluje znaną w tej materii wiedzę, dając pierwszeństwo tej, której depozytariuszami są kardynałowie Dziwisz i Sodano. Akurat ten wiedzą się już nie podzieli. Polski kardynał, z innego wszak powodu, też nie piśnie ani słowa. A trzeci niewymieniony przez Adama Michnika purpurat, Giovanni Battista Re, z racji nieprzyjaznej wobec Kościoła postawy lewicowej „Wyborczej" także zachowa dla siebie to, co sam wie. Z taką wykładnią kard. Re odprawił z kwitkiem redaktora TVN 24, gdyż uznał, że swoją wiedzą nie podzieli z opluwającymi Kościół mediami.
Także wobec trzeciego, Hermanna Groëra, stosuje Adam Michnik domniemanie niewinności – choć istnieją tomy akt rekonstruujących, jak Watykan Jana Pawła II, pomimo ostrzeżeń, przepchał kolanem seksualnego drapieżnika na fotel arcybiskupi w Wiedniu.
Domniemanie indywidualnej niewinności rozmywa się, gdy wiemy, że to polski papież nakazał kard. Dario Castrillonowi Hoyosowi, watykańskiemu prefektowi Kongregacji ds. Duchowieństwa, przesłać pismo do wszystkich biskupów ordynariuszy, którzy w swoich diecezjach mają obowiązek brać chlubny wzór z francuskiego biskupa Pierre'a Picana. W 2001 r. ów ordynariusz z diecezji Bayeux-Lisieux odmówił prokuraturze potwierdzenia informacji o podległym mu księdzu, choć ten przyznał się do czynów pedofilskich. „Gratuluję ekscelencji, że nie zadenuncjowałeś księdza przed wymiarem sprawiedliwości" - pisał kard. Hoyos do Picana. Kilka lat później ksiądz poszedł siedzieć na 18 lat za gwałty na 10 chłopcach, a biskup otrzymał 3 miesiące w zawieszeniu, bo nie zawiadomił o przestępstwie. Gratulacje Hoyosa podtrzymały wzór postępowania biskupów wobec władz świeckich. Księży sądzić miał Kościół.
Dytyramb kard. Hoyosa z polecenia papieża bardziej niż nieprzekonujące dowody pobłażania wobec Petza, Degollada, Groëra i innych konstytuuje postawę Jana Pawła II wobec przestępstw pedofilii. Francja w latach 2000 akurat nie była dyktaturą komunistyczną, na której syndrom cierpiał wychowany w PRL kard. Wojtyła.
Konwencja praw dziecka tak, o ile zgodna z prawem kościelnym
Klerykalną tożsamość polskiego papieża formowała lansowana przez Kościół od wieków teoria o wyższości prawa kościelnego nad świeckim, na której opierano całą strukturę. Przykład - w roku 1989 Watykan ratyfikował konwencję praw dziecka. I obłożył ją zastrzeżeniem, że „implementacja Konwencji jest możliwa tylko przy uwzględnieniu specyficznego charakteru państwa watykańskiego i źródeł jego obiektywnego prawa". Czyli „my, Kościół, i nasze prawo kanoniczne, wiemy lepiej". A jak wiadomo, prawo kanoniczne w przypadku molestowania seksualnego zgodnie z kościelną instrukcją Crimen Sollicitationis z 1922 r. zakłada przeprowadzenie tajnego procesu kościelnego sprawcy pedofilskiego czynu bez donoszenia na niego władzom cywilnym. Czyli bez współpracy Kościoła ze świeckim wymiarem sprawiedliwości. I tak kółko się zamyka.
Myli się w końcu Adam Michnik, wskazując na papieża, który „dorastał" do problemu pedofilii w Kościele i finalnie „zagwarantował dla jurysdykcji Watykanu obowiązek zgłaszania przypadków pedofilii z diecezji świata". Osobą, która w Watykanie wymogła na polskim papieżu decyzję o przekazywaniu wszystkich przypadków nadużyć z pobłażliwej Kongregacji ds. Kleru do swojej Kongregacji Nauki Wiary, był kard. Ratzinger.
To on jako pierwszy w Watykanie sprzeciwił się praktyce krycia przez biskupów podległych im księży i zakonników skalanych molestowaniem nieletnich. Jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary podczas tajnego spotkania kurialnych kardynałów 24 października 1999 r., wbrew stanowisku wszystkich pozostałych, opowiedział się za usuwaniem księży pedofilów z szeregów duchowieństwa. Co nie mniej istotne, uzasadniał to nie ochroną wizerunku Kościoła, ale troską o małoletnie ofiary. Lecz do końca pontyfikatu Jana Pawła II Ratzinger gryzł ścianę, napotykając opór bardziej wpływowego sekretarza stanu kard. Angela Sodana i jego popleczników. Na kilka dni przed śmiercią polskiego papieża publicznie napiętnował podczas drogi krzyżowej w Koloseum hipokryzję na szczytach Watykanu. A równocześnie zdemaskował hołubionego przez Jana Pawła II seryjnego pedofila i psychopatę Marciala Degollada.
CDN...