diabollo 06.05.23, 10:08 wyborcza.pl/7,75968,29730645,papiez-w-budapeszcie-krytykowal-wspolczesna-europe.html#S.opinion-K.P-B.1-L.2.glowka Odpowiedz Link Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
diabollo Re: Papież w Budapeszcie (jak Lenin w Poroninie) 06.05.23, 10:21 /Papież w Budapeszcie, Lenin w Poroninie a koty w marcu/ Papież w Budapeszcie krytykował współczesną Europę OPINIE Tadeusz Bartoś Papież Franciszek mówił w Budapeszcie językiem oskarżenia, a nie analizy, diagnozy czy opisu. Uderzyła mnie w jego wypowiedziach niechęć do wsłuchania się i zrozumienia. A przecież to właśnie on tyle mówił wcześniej o potrzebie słuchania i rozumienia. Tadeusz Bartoś - filozof, profesor Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie. Opublikował m.in. książki „Jan Paweł II: analiza krytyczna", „Metafizyczny pejzaż", „Klątwa Parmenidesa". W ostatniej książce „Upadek, niemożliwy" poruszał między innymi takie tematy jak polityczne następstwa monoteizmów, sposoby używania terminu „antysemityzm", kulturowe funkcje muzyki disco polo w naszym kraju. Wizyta papieża Franciszka na Węgrzech warta jest analizy. Stają przed nami jego słowa i czyny. Same czyny głośno przemawiają, niekiedy wręcz krzyczą. Mamy gest polityczny: wsparcie rosyjskiego konia trojańskiego w Unii Europejskiej. Czy tak możemy odczytywać papieski wybór Węgier? Osiemdziesiąt procent mediów zależy w tym kraju od rządu, czy więc wolność słowa nie jest specjalną wartością dla papieża Franciszka, skoro odwiedza Orbána i nic o tym nie mówi? Gesty mają znaczenie, ale przyjrzyjmy się jeszcze słowom. Codziennie w rosyjskich bombardowaniach w Ukrainie zabijani są cywile. Papież milczy. Nie chce pewnie zrazić do siebie rosyjskiej wierchuszki, skoro szykuje tajny plan negocjacji pokojowych. Chce być neutralny. Mówi na Węgrzech, że pokoju nie da się osiągnąć na polu walki, ale przez działania polityczne. Trochę to myślenie życzeniowe, bo pokój zwykle następuje po klęsce, można by powiedzieć: chcesz pokoju, wygraj wojnę albo się poddaj. Choć w przypadku wojny totalnej poddanie się oznacza eksterminację narodu, taka przecież jest intencja Putina. Papież w tej kwestii wytrwale milczy. Franciszek powtarza komunały nacjonalistycznej prawicy Papież nie lubi Unii Europejskiej, nie lubi Europy Anno Domini 2023? Węgierscy gospodarze mogli usłyszeć, że dąży się dziś w Europie do zniesienia odrębności narodów przez wymuszaną zgodę. Papież apeluje o poszanowanie tożsamości narodów, protestuje przeciwko abstrakcyjnej ponadnarodowości. Kim jest ten, który dąży do likwidacji narodów, tego się nie dowiemy. Tymczasem potrzebujemy precyzji wypowiedzi. Kogo ma na myśli Franciszek, gdy mówi o wynaradawianiu i likwidowaniu języków i kultur narodowych? Kto realizuje dziś w Europie ten koszmarny program? I jak to robi? Chwila namysłu wystarcza, by skojarzyć, że wynaradawianie przez Unię Europejską to obsesja PiS w Polsce, Orbána na Węgrzech, na swój sposób Frontu Narodowego we Francji itd. Przyjmijmy więc do wiadomości, że papież powtarza komunały ekstremistycznej prawicy. Bo przecież nic nie grozi dziś francuskości Francuzów, nie ma instytucjonalnego zagrożenia dla lepszej lub gorszej niemieckości Niemców, a i Polacy nie gęsi i w swym języku bez przeszkód się komunikują. Dodajmy, że ten typ mętnej mowy oskarżycielskiej pasuje jak ulał do mentalności spiskowej: cała ta bezosobowość sił, które dążą, prą, usiłują i zagrażają. A skąd pomysł u wikariusza Chrystusowego, by bronić przed wynaradawianiem Francuzów, Polaków, Belgów, Niemców? Czy zapomniał o słowach św. Pawła, że w Chrystusie nie ma ani Żyda, ani Greka? (Ga 3, 28). Gdzie wy widzicie ten straszny hedonizm? Oskarżeń wobec Europy jest więcej. To świat konsumpcjonistycznej fałszywej wolności, libertyńskiej, hedonistycznej. Nie wymyślam, cytuję. Dziś ludzie to „niewolnicy konsumpcji i rzeczy". Trzeba chyba być księdzem, żeby być tak oderwanym od rzeczywistości. Znakomita większość Europejczyków pracuje co najmniej pięć dni w tygodniu po osiem godzin (czyli cały dzień) i ma do tego miesiąc urlopu w ciągu roku. Właśnie ta praca od pokoleń oraz modernizacja środków produkcji doprowadziły do dobrobytu, który oznacza, że poziom życia kilku procent populacji z XIX wieku (arystokracji, wyższej burżuazji) dziś jest udziałem dużej części obywateli. Co w tym złego, że ludzie mają domy z wychodkiem, wanną, ogrzewaniem, opiekę medyczną, emerytury, kina, teatry, baseny, autostrady? To jest hedonizm? CDN... Odpowiedz Link
diabollo Re: Papież w Budapeszcie (jak Lenin w Poroninie) 06.05.23, 10:22 Gdzie oni patrzą, że widzą wszędzie hedonizm? Może nie należy tam tak często zaglądać. I spojrzeć szerzej, na przeciętnego Europejczyka, którego życie upływa na mniej lub bardziej przyjemnej pracy zawodowej, braku czasu na odpoczynek, braku umiejętności odpoczynku i dorywczej rozrywce. Dyżurne straszaki: aborcja, eutanazja, gender Mówi papież, że perwersyjne prawo do aborcji nie jest żadnym osiągnięciem, ale klęską. Taka narracja miesza dwie rzeczy: regulację prawną dopuszczającą aborcję (przypominam, że przeciwieństwem jest kryminalizacja, więzienie) i fakt skorzystania z aborcji przez kobietę, co w jej ocenie niekoniecznie musi być uznawane za życiowy sukces. W naszym świecie, oskarża papież, mamy chęć pozbycia się starszych osób, stąd też domaganie się eutanazji. To insynuacja, że w Europie ludzie masowo chcą się pozbywać swoich starszych rodziców i dziadków. Trochę wstyd tak mówić. A dobrowolne przerwanie własnego życia to prawo ludzi wolnych, choćby w starożytności greckiej i rzymskiej. Jak pisał Epiktet: porta semper aperta est (drzwi są zawsze otwarte). Zakaz samobójstwa dotyczył wtedy niewolnika, który nie miał prawa okradać swojego pana z jego własności. Dziś także jako ludzie wolni mamy prawo sami decydować o końcu własnego życia. I nic do tego prokuratorowi czy papieżowi. Nie jesteśmy ich własnością. Jest jeszcze kultura gender. Wedle wyjaśnień papieża to zamazywanie różnic płciowych (tę myśl rozwinął już przed odwiedzinami na Węgrzech). Powiedzmy kolokwialnie: wedle „genderów" nie ma być już ani chłopa, ani baby. Jak nazwać taką interpretację: przekręcanie intencji, stawianie w złym świetle, karykaturalizacja? Nawet jeśli pojawiają się w dyskusjach genderowych pomysły glajchszaltujące, redukowanie gender studies do stanowisk skrajnych (które są zawsze tam, gdzie dyskusja nie jest cenzurowana), to zwykłe nadużycie. Widzimy niechęć do wsłuchania się i zrozumienia. I to ze strony papieża Franciszka, który tyle mówi o wysłuchaniu i zrozumieniu. Wstrząsający brak wrażliwości, choćby na problemy osób transseksualnych. Papieski język jest językiem oskarżenia, a nie analizy, diagnozy czy opisu. Oskarżenie to najprostszy, bezwysiłkowy sposób radzenia sobie ze światem. To koniec otwartej wymiany idei. Tymczasem potrzeba trudu rozumienia. Świat się zmienia, może więc kiedyś także tradycja katolicka odkryje wolny od potępiania język rozmowy. Odpowiedz Link