Dodaj do ulubionych

Szczęście po fińsku

30.05.23, 07:40
wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,29806666,szczescie-po-finsku-postac-razem-i-pomilczec.html#S.MT-K.C-B.2-L.1.duzy
Szczęście po fińsku? Postać razem i pomilczeć. Mnóstwo ludzi znało kogoś, kto popełnił samobójstwo
DUŻY FORMAT

Urszula Jabłońska

Ostatnio dawałem fińskim przyjaciołom egzemplarze swej książki z dedykacjami pełnymi ciepłych słów na temat naszej przyjaźni. Kiedy je czytali, trudno było nie zauważyć ich dyskomfortu.
Z WOJCIECHEM WOŹNIAKIEM, SOCJOLOGIEM, AUTOREM KSIĄŻKI "PAŃSTWO, KTÓRE DZIAŁA", ROZMAWIA URSZULA JABŁOŃSKA

Jest pan szczęśliwy w Finlandii?
Bardzo. Jestem na rocznym stypendium na Uniwersytecie w Helsinkach, wynajmuję w mieście mieszkanie. Nigdy bym nie pomyślał, że takie rzeczy mają znaczenie, ale to, że tutaj dba się o ład przestrzenny, o banalną czystość otoczenia, a przestrzeń publiczna nie jest zaśmiecona reklamami wielkopowierzchniowymi, robi kolosalną różnicę w jakości życia. No i woda w mieście – w Helsinkach jest 130 kilometrów linii brzegowej. W dodatku transport publiczny działa świetnie, choć Finowie uwielbiają narzekać na koleje.

Ale żeby się tu dobrze odnaleźć, trzeba pamiętać, że dopóki się z kimś nie zaprzyjaźnisz, kontakty międzyludzkie będą raczej profesjonalne i chłodne. Ja mam szczęście i tych samych przyjaciół od 20 lat.

Pytam, bo w tym roku Finlandia po raz szósty znalazła się na szczycie listy najszczęśliwszych krajów świata. Co na to Finowie?
Ismo Leikola, znany fiński stand-uper, w pokazie dla międzynarodowej publiczności mówił, że kiedy pierwszy raz o tym usłyszał, podobnie jak wielu Finów zadał sobie pytanie: „Czy tylko ja jestem nieszczęśliwy?".

Ranking prowadzi jedna z agend ONZ we współpracy m.in. z Uniwersytetem Columbia, Oksfordzkim i London School of Economics. Badania realizuje Gallup, jedna z najlepszych sondażowni, na reprezentatywnej próbie po około 1000 mieszkańców w 150 krajach świata. Pyta się o subiektywną ocenę własnego życia i koreluje to ze wskaźnikami dotyczącymi działania instytucji, zanieczyszczenia środowiska, poczucia bezpieczeństwa. Nie tylko fińscy socjologowie są wobec takich badań sceptyczni. Ale ja mam wrażenie, że to duże badanie porównawcze coś nam mówi o różnicach między krajami i warto mu się przyjrzeć.

Fiński profesor socjologii Jukka Savolainen, który od lat mieszka w USA, napisał niedawno, że w krajach nordyckich nie państwo opiekuńcze i nie hygge wpływa na poczucie szczęścia, tylko niewielkie oczekiwania i przeświadczenie, że zawsze może być gorzej, więc powinniśmy być zadowoleni z tego, co mamy.

Finowie uchodzą za ludzi raczej melancholijnych i powściągliwych. Nie są przesadnie radośni.
Trudno nie zwrócić uwagi na tę powściągliwość Finów w mówieniu o emocjach czy swoim życiu. Z fińskimi przyjaciółmi śmiejemy się, że potrafią razem stać i milczeć, po prostu cieszyć się swoim towarzystwem. Nie muszą zagadywać ciszy small talkiem.

Ostatnio dawałem fińskim przyjaciołom w prezencie egzemplarze swojej książki z osobistymi dedykacjami, pełnymi ciepłych słów na temat naszej przyjaźni. Kiedy je czytali, trudno było nie zauważyć dyskomfortu. Dziękowali, ale szybko ucinali temat.

Stand-uper Ismo Leikola, który mieszka w Kalifornii, mówi też właśnie o tym, że Finowie w USA przeżywają szok kulturowy, kiedy Amerykanie mówią im komplementy. W Finlandii nikt tego nie robi. Może raz w życiu, kiedy dostaniesz dyplom wyższej uczelni, usłyszysz od mamy: „Dobra robota, synu".

Nawet w saunie się nie otwierają?
Bardzo wielu Finów lubi chodzić do sauny publicznej, gdzie spotykają się z ludźmi z każdej klasy społecznej. Jest fiński film dokumentalny „Para do życia", chociaż fiński tytuł znaczy „Pora na mężczyzn" i oznacza męską zmianę w saunie, bo sauny publiczne w Finlandii nie zawsze są koedukacyjne. Dla fińskich mężczyzn, którzy powinni być samodzielni i wytrzymali, sauna zawsze była azylem i wentylem bezpieczeństwa, gdzie można podzielić się słabościami i osobistymi opowieściami.

A skąd przeświadczenie, że powinni się cieszyć z tego, co mają?
Finowie zdają sobie sprawę, jak fundamentalnie zmieniła się jakość życia i zamożność ich społeczeństwa w ciągu ostatnich 30 lat. Dzisiejsi czterdziestolatkowie pamiętają dzieciństwo na początku lat 90. To był okres wielkiej recesji, spowodowanej tym, że Finlandia zbyt wcześnie zliberalizowała rynek usług finansowych, a Finowie zaczęli zadłużać się na potęgę. Na to nałożył się upadek ZSRR, który był dla Finlandii ważnym rynkiem zbytu. Regionalnie bezrobocie przekraczało 20 procent, upadły setki małych firm, trwały masowe protesty bezrobotnych. Finowie doceniają więc to, co osiągnęli. Są szczególnie zadowoleni z funkcjonowania instytucji publicznych. Dają im poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji.

CDN...
Obserwuj wątek
    • diabollo Re: Szczęście po fińsku 30.05.23, 07:42
      W Finlandii instytucje działają, opierając się na wiedzy. Na czym to podejście polega?
      Chodzi o to, żeby projektować rozwiązania oparte na rzetelnej naukowej diagnozie. Takie podejście pomogło Finom w drugiej połowie XX i na początku XXI wieku osiągnąć sukces gospodarczy i społeczny. Na przykład zanim w latach 70. zreformowali system edukacji, określili, jakie mają być jej cele – przede wszystkim równość i wyrównywanie szans. A potem przeprowadzili szeroko zakrojone badania, co w tej kwestii działa. Z badań wyszło, że dobrze jest jak najpóźniej stawiać próg selekcyjny. Tak by uczniowie jak najdłużej przebywali w tej samej szkole z dobrymi nauczycielami. Żeby relatywnie późno zaczynali rywalizować między sobą. Efektem tego było wprowadzenie aż dziewięcioletniej szkoły podstawowej. Dopiero potem ścieżki uczniów zaczynają się różnicować w zależności od zainteresowań i potencjału.

      Finowie nie patrzyli za ocean, na przykład na system amerykański, jednym z ich wzorców była szkoła podstawowa w NRD, która trwała dziesięć lat. Szukali rozwiązań w nieoczywistych miejscach.

      W Finlandii status finansowy najmniej w Europie wpływa na poziom wykształcenia. Czy powodem jest brak szkolnictwa prywatnego i rejonizacja?
      Tak. Finom udało się uniknąć urynkowienia edukacji. Z badań wynika, że rywalizacja między szkołami o ucznia nie jest korzystna z perspektywy budowania spójności społecznej. Najzdolniejsi czy ci z zamożnych domów mają przewagę nawet wtedy, gdy funkcjonują na co dzień z dzieciakami z różnych środowisk. Natomiast ci słabsi mogą skorzystać w środowisku, gdzie jest dużo zdolniejszych uczniów.

      Dodatkowo w Finlandii nauczyciele są relatywnie dobrze wynagradzani w porównaniu z innymi krajami. Mediana ich zarobków wynosi 3300 euro netto, to też fińska mediana. Mają także wysoki status społeczny. Choć ostatnio Finowie narzekają, że system edukacji się pogarsza. Nie ma tygodnia, by w mediach nie było raportu o tym, że wyniki uczniów – zwłaszcza chłopców – są coraz gorsze. Być może jest to odsunięty w czasie efekt tego, że rząd z lat 2015-19 jako pierwszy od dekad ograniczył wydatki na edukację.

      Cały ciężar utrzymania systemu edukacji bierze na siebie państwo. Łącznie z tym, że opłaca dojazd dzieci z odległych wsi taksówkami.
      W ostatnich wyborach wygrała bardzo liberalna gospodarczo Partia Koalicyjna. Gdy poprzednio byli w koalicji rządzącej, popierali cięcia w edukacji. Teraz też zapowiadają oszczędności, ale w kampanii zadeklarowali oficjalnie, że nie dotkną one szkół. Wrócił konsensus, że na edukacji nie wolno oszczędzać, bo to jest kluczowa inwestycja.

      W Finlandii stosunkowo wcześnie obowiązkiem szkolnym zostały objęte dziewczynki.
      Już w XIX wieku w praktycznie tym samym stopniu co chłopcy uczestniczyły w nauce. Funkcjonowały zarówno szkoły tylko dla panien, jak i koedukacyjne. Rządzący zdawali sobie sprawę, że w kraju o bardzo małej liczbie ludności kluczowe jest wykorzystanie potencjału jak największej liczby osób. Więc to było dość instrumentalne podejście do równouprawnienia kobiet. Jednak od lat 70. XIX wieku miały one dostęp do szkół wyższych, już w latach 90. broniły pierwszych doktoratów (z medycyny i historii), choć do 1901 roku musiały dostawać zgodę na studiowanie.

      Więc od początku XX wieku kobiety na rynku pracy zajmowały ważne stanowiska w różnych obszarach. Czynne i bierne prawa wyborcze uzyskały najwcześniej w Europie. Gdy w 1907 roku odbyły się w Finlandii wybory, w których kobiety mogły też kandydować, w parlamencie znalazło się ich dziewiętnaście. Współdecydowały o kształcie polityki już wówczas, gdy w wielu innych krajach sufrażystki i emancypantki dopiero walczyły o prawa głosu.

      A mimo to świat się zdziwił, kiedy w 2019 roku premierką została 34-letnia Sanna Marin z Socjaldemokratycznej Partii Finlandii.
      Bo gdy chodzi o równość w dostępie do wysokich funkcji, wcale nie było tak różowo. Społeczeństwo do niedawna było mocno tradycyjne, fińskie badaczki mówią wprost o patriarchalnym modelu. Przebijanie się na sam szczyt – na uniwersytetach czy w polityce – wciąż nie jest dla kobiet proste. Sanna Marin jest trzecią premierką Finlandii. Pierwsza, Anneli Jäätteenmäki, pełniła tę funkcję ledwie przez dwa miesiące dokładnie dwadzieścia lat temu. Polityka jest wciąż zdominowana przez mężczyzn w średnim wieku.

      Kariera Marin nie była zaskoczeniem dla tych, którzy interesują się fińską polityką, wyjątkowe było tylko jej tempo. Jest w internecie nagranie, jak Marin jako 28-letnia przewodnicząca rady miasta Tampere prowadzi posiedzenie z nieprawdopodobną kompetencją, charyzmą i szacunkiem dla wszystkich stron. Już wtedy było jasne, że droga do polityki centralnej jest dla niej otwarta.

      CDN...
      • diabollo Re: Szczęście po fińsku 30.05.23, 07:44
        To prawda, że w Finlandii panuje kult wiedzy i nauki?
        Tak, a wyrazem tego jest dbałość o sieć bibliotek publicznych. W przeliczeniu na liczbę mieszkańców bibliotek jest mniej niż w Polsce, ale są świetnie zaopatrzone. I częściej odwiedzane. W 2019 roku w Polsce wypożyczono około 10 milionów książek. W Finlandii, która ma ośmiokrotnie mniej mieszkańców – 86 milionów. Ale to nie są tylko wypożyczalnie książek. W Finlandii tradycyjnie biblioteki – najpierw parafialne, a później szkolne – były oknem na świat i dostarczały ludziom na peryferiach Europy wiedzy o tym, co się dzieje w regionie, w kraju czy za granicą.

        Dziś można w bibliotece skorzystać z komputera, nauczyć się obsługi nowoczesnej drukarki 3D, ale też oldskulowej maszyny do szycia. Można wynająć salę na próby zespołu, a w pakiecie jest dostęp do instrumentów i sprzętu najwyższej jakości. Można tam zorganizować imprezę, obejrzeć film albo po prostu napić się kawy i popracować w ciszy. Młodzi rodzice, bo urlopy tacierzyńskie są w Finlandii obowiązkowe, przychodzą tam spotkać się z innymi.

        Socjolog Ray Oldenburg pisał, że ludzie poza domem i pracą potrzebują trzeciego miejsca społecznych interakcji. W Finlandii są to właśnie biblioteki.

        W 2017 roku, na setną rocznicę niepodległości, otwarto bibliotekę Oodi w Helsinkach. To jest wykorzystywane jako element wizerunku Finlandii, ale mam wrażenie, że ten gest został też doceniony przez obywateli. Liczba odwiedzających przekroczyła przewidywania. Budynek robi wrażenie ze względu na architekturę i ulokowany jest w strategicznym miejscu – naprzeciwko parlamentu. To symbolika, która mówi rządzącym: „Mamy was na oku".

        Dlaczego Finowie bardziej ufają wiedzy i ekspertyzom niż autorytetom politycznym i moralnym?
        Żeby przeżyć w tutejszych warunkach klimatycznych i w sytuacji ograniczonych zasobów naturalnych, trzeba było mieć porządne know-how. A także umieć współpracować i wspólnie stawiać czoła przeciwnościom. Dodatkowo w XIX wieku, kiedy w całej Europie tworzyły się narody, Finlandia była częścią Imperium Rosyjskiego. I jej tożsamość nie budowała się w trakcie powstań i romantycznych zrywów narodowych, tylko w wyniku działalności elit politycznych, a byli to sami akademicy. Elias Lönnrot, który spisał „Kalevalę", fiński epos narodowy bardzo ważny dla konsolidacji mitologii, był etnografem. Zacharias Topelius, pisarz, dziennikarz, podróżnik, był autorem pierwszego przewodnika po Finlandii, który na kilkadziesiąt lat stał się głównym źródłem informacji o kraju. Obaj byli profesorami Uniwersytetu w Helsinkach. Podobnie Johan Vilhelm Snellman, filozof, ekonomista i polityk, uważany za ojca fińskiego przebudzenia narodowego.

        Sztandarowym przykładem rządzenia na bazie wiedzy był sposób, w jaki Finlandia poradziła sobie z problemem samobójstw w latach 90. Zabijało się wówczas 27 osób na każde sto tysięcy mieszkańców. Jak to możliwe w tym szczęśliwym kraju?
        Gdy byłem studentem socjologii, na zajęciach usłyszałem o Finlandii tylko raz, kiedy pokazywano, gdzie jest najwięcej samobójstw: Rosja, Finlandia, Japonia, Węgry. Te dane były już nieaktualne – na przełomie wieków w Finlandii trwała już tendencja spadkowa – jednak ta informacja przylgnęła do kraju na długo.

        Możliwych wyjaśnień jest kilka. Finowie są skłonni do melancholii, starają się radzić sobie sami, nie dzielą się problemami z innymi. Z tym wiąże się poczucie samotności. No a na początku lat 90. Finlandia mierzyła się z kryzysem gospodarczym o podobnej skali jak w krajach wychodzących spod dominacji ZSRR.

        Mnóstwo ludzi znało kogoś, kto popełnił samobójstwo. Więc stosunkowo wcześnie zorientowano się, że taki problem istnieje. W dodatku Finów jest mało. Elita polityczna uświadomiła też sobie, że ich kraj słynie na świecie z tego, że ma wysokie wskaźniki samobójstw, a to nie jest najlepszy wizerunek.
        I co z tym zrobiono?
        Przeanalizowano wszystkie 1397 przypadków samobójstw – historię chorób tych ludzi, ich sytuację życiową, rozmawiano z bliskimi, lekarzami, przejrzano wyniki autopsji. I zaczęto diagnozować, dlaczego system opieki zdrowotnej jest niewydolny w kwestii pomocy osobom z problemami psychicznymi.

        Wprowadzono zmiany tak, by nauczyciele, pracownicy socjalni, wojskowi, pracownicy uczelni, lekarze pierwszego kontaktu czy pielęgniarki w ośrodkach wiedzieli, dokąd odesłać po wsparcie osobę, która mówi, że ma problemy. Okazało się, że takie podstawowe rzeczy są bardzo ważne. Bo epidemia samobójstw dotyczyła głównie mężczyzn. Rozmawiałem z psychiatrą, który często zamiast diagnozy „depresja" wypisywał „wypalenie zawodowe", bo pacjenci nie chcieli, żeby ktokolwiek wiedział.

        Okazało się, że najczęściej do samobójstw wykorzystywana była broń myśliwska.
        Diagnozy robiono też regionalnie. W biedniejszym regionie Kainuu, gdzie męskość postrzega się bardzo tradycyjnie, prowadzono warsztaty dla myśliwych: jak rozmawiać o problemach, że szukanie wsparcia jest w porządku. Cieszyły się dużym zainteresowaniem, więc zorganizowano je też w innych regionach. Te działania okazały się skuteczne, nastąpiła detabuizacja problemów psychicznych, a mężczyźni zaczęli częściej szukać pomocy. Już w latach 90. liczba samobójstw zaczęła spadać. W 2020 roku ten problem dotyczył trzynastu osób na sto tysięcy.

        Czy jest coś, co w Finlandii nie działa?
        System imigracyjny. Fińscy badacze od lat wskazują na problemy. Wysoko wykwalifikowani specjaliści spoza Unii, którzy chcą pracować w korporacjach IT, w nieskończoność czekają na wizę. Uchodźcy – na rozpatrzenie wniosku o azyl, albo z dziwnych przyczyn są znienacka pozbawiani przyznanego już statusu. Ostatnio na czołówki gazet trafiła historia o tym, że odbierano prawo pobytu mieszkającym tu od lat uchodźcom z dziećmi.

        CDN...
        • diabollo Re: Szczęście po fińsku 30.05.23, 07:46
          Z czego to wynika?
          Finlandia do niedawna była jednym z najbardziej homogenicznych etnicznie i rasowo krajów w Europie. Część badaczy mówi wprost, że funkcjonuje tu jakaś forma rasizmu instytucjonalnego. Chociaż Finlandia przyjmuje uchodźców. W 2015 roku przyjęła 32 tysiące, z czego około połowa została w kraju. Temat obaw co do imigracji jest mocno ogrywany politycznie. Jeśli w radykalny sposób poluzowano by politykę imigracyjną, to byłoby dodatkowe paliwo dla konserwatywnej Partii Finów.

          W swojej książce używa pan terminów „kapitalizm koordynowany" i „kapitalizm kooperacyjny". Co to takiego?
          W XX wieku kooperacja wewnętrzna była warunkiem przetrwania i konkurowania z przedsiębiorstwami z innych krajów. Na przykład firmy często dzieliły się specjalistami o rzadkich umiejętnościach. W Finlandii nigdy nie było wielkich fortun kapitalistów, jak choćby w sąsiedniej Szwecji, uprzemysłowiła się późno, więc największym kapitałem dysponowało państwo i to ono mogło inwestować go w różnego rodzaju przedsiębiorstwa.

          Na pięćdziesiąte urodziny w 1967 roku Finlandia powołała Sitrę, instytucję, która wspierała nowe spółki, głównie w obszarze nowych technologii, np. łączności bezprzewodowej, bo naukowcy ustalili, że to jest najbardziej rozwojowa branża. Państwo gwarantowało sobie udział w zyskach.

          Chodzi chyba przede wszystkim o Nokię?
          Nokia była jednym z głównych odbiorców państwowego wsparcia, bardzo na nim skorzystała, ale skorzystało też państwo. Wykładowcy z uczelni pracowali w laboratoriach Nokii i prowadzili zajęcia dla studentów z całego świata, którzy chcieli dowiedzieć się, jak to możliwe, że Finlandia, kraj, który w ogóle nie kojarzył się z nowymi technologiami, nagle jest największym producentem telefonów komórkowych na świecie. Kilkanaście lat wcześniej firma Nokia zajmowała się produkcją gumy i papieru.

          Niestety, Nokia przespała rewolucję smartfonów. Badacze nie przewidzieli, że to Android stanie się dominującym systemem operacyjnym, poza tym twierdzili, że smartfon z dotykowym ekranem nie ma przyszłości. Finów bardzo dotknął upadek Nokii. Kilkadziesiąt tysięcy osób straciło pracę.

          Ale wciąż rozwija się nowe technologie?
          Tak. Ta branża w Finlandii wciąż przypomina kalifornijską Dolinę Krzemową. Niestety, również pod względem niepewności zatrudnienia, braku stabilności i tego, że ten sektor jest dziś mocno oparty na start-upach.

          Finlandia chwali się, że co roku organizowany jest Slush, największy w Europie festiwal start-upów, który próbuje się sprzedać tak: kiedyś mieliśmy Nokię, dziś mamy tysiące potencjalnych Nokii. Ale niewiele ma to już wspólnego z kapitalizmem koordynowanym. Między start-upami jest gigantyczna konkurencja. Do tego może część z nich chce wypracować coś, co będzie istniało przez lata, ale większość próbuje wypromować swoje oprogramowanie czy aplikacje, a potem jak najszybciej sprzedać je większemu graczowi i zarobić.

          Czy coś zostało ze wsparcia państwa dla przedsiębiorczości?
          Fińskie państwo dobrobytu generalnie wspiera rynek start-upów, bo umożliwia ludziom miękki upadek w razie, gdyby firmie się nie powiodło. Jest ubezpieczenie od bezrobocia i to zwiększa motywację do podejmowania ryzyka. Nawet jeżeli projekt upadnie, poziom życia i status społeczny przedsiębiorców znacząco się nie zmieni.

          W Finlandii bezrobocie jest dość spore – w 2018 roku to było 7,36 proc. Dlaczego?
          Sytuacja się poprawia, na koniec 2022 spadło poniżej 6 proc. Ale jaka jest jakość nowych miejsc pracy? Ludziom coraz trudniej jest się utrzymać za najniższe pensje. Tu nie ma płacy minimalnej, bo prawie 90 proc. wynagrodzeń regulują negocjowane układy zbiorowe. Największy problem mają ci, którzy nie są nimi objęci. Zjawisko „pracujących biednych" długo było niszowe, teraz się zmienia i dotyczy głównie pracowników najniższego szczebla – kurierów, sprzedawców w supermarketach, osób sprzątających, często zmuszanych do samozatrudnienia.

          Ale i pensje pielęgniarek tak bardzo zdewaluowały się w ostatnich latach, że trwają protesty, które zresztą są tłumione w sposób niewiele mający wspólnego z wizerunkiem państwa opiekuńczego. Rząd zaostrzył przepisy dotyczące możliwości strajkowania w służbie zdrowia, korzystając z tego, że jeszcze trwała pandemia.

          W 2015 roku przeprowadzono eksperyment z wprowadzeniem dochodu podstawowego. Co było jego celem?
          Ta kwestia była w Finlandii dyskutowana od lat 80. Pomysł promowała część lewicy, ale także partia Centrum, która wywodzi się z ruchu agrarnego i ma duże poparcie na prowincji. Argumentowano, że pracujący w miastach są uprzywilejowani w stosunku do rolników czy zatrudnionych w sektorze leśnym. I że jakaś forma „emerytury obywatelskiej" byłaby zasłużoną rekompensatą równoważącą te różnice.

          Jak się udał ten eksperyment?
          Nie usatysfakcjonował nikogo. Wzięło w nim udział tylko dwa tysiące osób, i to wyłącznie bezrobotnych, więc to było poważne ograniczenie metodologiczne. Oprócz zasiłku przez dwa lata dostawali 560 euro miesięcznie. W tym czasie wprowadzono ostre jak na model nordycki warunki otrzymywania zasiłku przez bezrobotnego: trzecią ofertę pracy musiał przyjąć, nawet jeśli była niezgodna z aspiracjami i kompetencjami. Więc to też wpłynęło na wyniki.

          Eksperyment pokazał to, czego można się było spodziewać – dodatkowy dochód poprawia jakość życia i kondycję psychiczną, zwiększa motywację do podejmowania ryzyka na rynku pracy. 35 proc. objętych programem znalazło w jego trakcie pracę. Ale w grupie kontrolnej, która nie dostawała dodatkowych pieniędzy, było to 28 proc.

          W polityce fińskiej jest przywiązanie do negocjacji. Skąd się wzięło?
          Po pierwsze, z poczucia, że trzeba współpracować, by przetrwać, bo na przykład na północy kraju okres wegetacyjny trwa tylko cztery miesiące. Oczywiście ten konsensus czasem znikał w obliczu biologicznego zagrożenia. Ostatnia klęska głodu w Finlandii była w latach 1866-68. W książce „Biały głód" Akiego Ollikainena jest przerażający obraz tego, jak jedzono porosty i korę. Autor pisze o matce, która szacowała, na ile śmierć jednego dziecka zwiększa szanse drugiego. Ćwierć miliona osób, prawie 10 proc. populacji, zginęło wtedy z głodu.

          CDN...
          • diabollo Re: Szczęście po fińsku 30.05.23, 07:47
            Po drugie, w Finlandii podziały klasowe nigdy nie były duże. Nie było pańszczyzny, nie było ludzi niewolnych, a zamożniejsze chłopstwo już w XIX wieku należało do Senatu Stanowego. Umiejętność współpracy wiąże się z tradycją gromadzkich, wiejskich stowarzyszeń, które wybierały reprezentantów, żeby negocjowali w imieniu wspólnot z ludźmi stojącymi wyżej w hierarchii.

            Trzeci czynnik to szok po wojnie domowej, która wybuchła w 1918 roku po odzyskaniu niepodległości. W kraju, który liczył 3 miliony, zginęło 40 tysięcy ludzi, większość w obozach i w wyniku rozstrzelań. Kultura konsensusu była związana też z tą traumą.

            Czy ta kultura też się dziś zmienia?
            Niektórzy badacze twierdzą, że dobiega końca. Rywalizacja polityczna i polaryzacja nasilają się bardziej niż wcześniej. Ugrupowaniem, które przewróciło stolik, jest prawicowa Partia Finów. Jako pierwsza zakwestionowała konsensus nieużywania pewnego rodzaju języka w debacie publicznej czy pewnych argumentów…

            Nieopartych na wiedzy?
            Opartych na emocjach i uprzedzeniach, zwłaszcza wobec migrantów. Część polityków tego ugrupowania ma wyroki za używanie rasistowskiego języka. Ale Partia Finów nie jest prorosyjska. Jedynego posła, który głosił otwarcie kremlowską narrację, wyrzuciła jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę.

            Jak Finowie czują się w sąsiedztwie Rosji?
            Dla Polaków zaskakujące jest, że pomniki cara Aleksandra stoją na głównych placach. Do niedawna stały tam też pomniki Lenina. Czas, kiedy Finlandia była częścią Imperium Rosyjskiego, to był okres jej największej autonomii w dziejach. Cieszyła się nią też dlatego, że była lojalna wobec cara. Wojna zimowa, czyli inwazja ZSRR na przełomie 1939 i 1940 roku, jest traktowana jako wyjątek w stosunkowo spokojnych relacjach tych krajów. Trzeba też pamiętać, że to przez rewolucję w Rosji pojawiła się w ogóle szansa na niepodległość Finlandii.

            A jak się ludziom żyje przy granicy?
            W przygranicznych miasteczkach nikt nie mówi po rosyjsku. Fińscy znajomi mówili mi, że od kiedy pamiętają, mieszkańcy pogranicza nie mieli potrzeby, żeby poznawać kulturę Rosji czy uczyć się rosyjskiego.

            Stosunek do Rosji zmienił się...
            Na początku 2022 roku 40-50 proc. Finów uważało już, że Rosja jest zagrożeniem i że warto wstąpić do NATO. Po samej inwazji przez chwilę trwała panika, ludzie zaczęli się zapisywać na kursy strzelania albo survivalowo-prepperskie. Ale w Finlandii funkcjonuje armia poborowa, więc większość mężczyzn jest przeszkolona. Do wojska zgłasza się też ok. 1500 kobiet rocznie. Finowie wierzyli w militarną samowystarczalność. Inwazja wpłynęła na przeświadczenie, że muszą przestać udawać, że są neutralni. Nie zdawali sobie sprawy, jak blisko ich kraj współpracuje z NATO, zachowując jednocześnie status kraju neutralnego.

            Coś panu w Finlandii przeszkadza?
            Tylko jedna rzecz. W listopadzie, grudniu w ciągu dnia są cztery godziny światła, a słońca nie widuje się tygodniami.

            wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,29806666,szczescie-po-finsku-postac-razem-i-pomilczec.html#S.MT-K.C-B.2-L.1.duzy
          • grzespelc Re: Szczęście po fińsku 31.05.23, 00:48
            Ze wszystkich krajów UE, w których byłem w Finlandii spotkałem najbardziej niesympatycznych ludzi. Na lotnisku traktowanie prawie tak x..e, jak w Izraelu. Pociąg się spóźnił, przesiadkę straciłeś i niby będzie autobus zastępczy, ale nie wiadomo gdzie. W hotelu obsługa chamska i oszukuje. Coś z tymi ludźmi jest nie tak.
      • grzespelc Re: Szczęście po fińsku 31.05.23, 00:06
        "Z badań wyszło, że dobrze jest jak najpóźniej stawiać próg selekcyjny. Tak by uczniowie jak najdłużej przebywali w tej samej szkole z dobrymi nauczycielami. Żeby relatywnie późno zaczynali rywalizować między sobą. Efektem tego było wprowadzenie aż dziewięcioletniej szkoły podstawowej."

        A to ciekawe, bo u nas mocno krytykowano likwidację gimnazjów, a wychodzi na to, że najlepszy był system sowiecki...
    • grzespelc Re: Szczęście po fińsku 31.05.23, 00:05
      "Finowie uwielbiają narzekać na koleje"

      Gdyż na prowincji tu i ówdzie zdążono je zlikwidować, a zdarza się też, że się dość konkretnie spóźniają i można stracić przesiadkę, jak to mi się zdarzyło.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka