diabollo
27.06.23, 17:20
Po całych dekadach jak prawica nam opowiadała, że w Anglii nie będzie już można mówić w urzędach "mama i tata'", po dekadach jak prawica straszyła krwawym terrorem plitycznej poprawności, nastały czasy strasznego terroru lewicowego (i to w krajach anglosaskich, gdzie podobnie jak w PL lewica politycznie się nie liczy) o nazwie: WOKE.
I wiecie co? Woke, jak te bzdury z zabranianiem mówienia "mama i tata", działają...
Jak się wymyśla 'woke" i straszy przerażone lewicowym terrorem społeczeństowo:
www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,163229,29911107,juz-nie-tylko-plec-dzieci-identyfikuja-sie-jako-koty-panika.html
Już nie tylko płeć. Dzieci identyfikują się jako koty. Panika moralna w UK to znak czasów
Natalia Waloch
Szkoła, z której wyszła informacja o dziewczynce-kocie jest kontrolowana, w debatę włączyli się premier Rishi Sunak oraz szef Partii Pracy
Przez media w Wielkiej Brytanii przetacza się moralna panika z powodu rozkładu norm obowiązujących w szkołach, a konkretnie nowych reguł, pozwalających dzieciom na identyfikowanie się wedle uznania. Debata wybuchła po tym, jak media poinformowały, że uczennica Rye College w East Sussex zapragnęła identyfikować się jako kot, zaś koledzy, którzy wobec tego protestowali, zostali zrugani przez nauczycielkę, która powiedziała, że ich poglądy są nikczemne, a oni powinni poszukać sobie innej szkoły, jeśli nie odpowiadają im zasady college’u, do którego uczęszczają. W ciągu kilku dni w sprawę zostali wmieszani politycy najwyższego szczebla, wśród nich szef Partii Pracy Keir Starmer, pytanie o sprawę zostało skierowane też do premiera Rishiego Sunaka, a konserwatywna deputowana Izby Lordów Kemi Badenoch zażądała, by w szkole wszczęto dochodzenie.
"Telegraph" zamieścił artykuł zatytułowany: "Dziewczynka-kot: dzisiejsza kultura afirmacji zawodzi dzieci" oraz utrzymywał, że przeprowadził dochodzenie, w wyniku którego podobno okazało się, że nagłośniony przypadek z East Sussex nie jest odosobniony:
młodych ludzi identyfikujących się jako zwierzęta ma być więcej, co gorsza, zakłócają lekcje, gdyż domagają się prawa do komunikowania się wyłącznie za pomocą zwierzęcych odgłosów np. miauczenia. Oprócz kotów młodzież ma też żądać uznawania za psy, dinozaury i legendarne stworzenia.
Obszerny tekst tematowi poświęcił Piers Morgan, szalenie znany dziennikarz i prezenter, który oprócz pracy w tabloidach ma też na koncie własny format w CNN. Morgan przekonuje, że sytuacja jest już tak zła, że dzieci identyfikujące się jako zwierzęta mogą nosić do szkoły ubranka dla kotów, podczas gdy uczniowie uważający się za ludzi są karani za tak drobne przewinienia, jak nazbyt rozpięta koszula. Dziennikarz jest oburzony postawą nauczycielki, choć zaznacza, że większość pedagogów zapewne chce postępować dobrze, tylko boją się, by nie paść ofiarami "nowej bigoterii" i cancel culture. Na koniec Morgan postuluje, że to dziecku identyfikującemu się jako kot należałoby zaproponować, że zgodnie ze swoimi preferencjami zostanie zamknięte w klatce z innymi kotami, z którymi będzie się gryźć i drapać, dostanie na obiad kawałek tuńczyka, na spacer będzie wyprowadzane na smyczy, a zamiast z toalety będzie korzystało z nieczyszczonej przez kilka dni kuwety.
"Ręczę wam, że jeszcze przed podwieczorkiem, zacznie się identyfikować jako człowiek" - kończy triumfalnie Morgan.
Jak donosi "Guardian", po kilku dniach takiej publicznej debaty ministerstwo edukacji wysłało urzędnika państwowego na kontrolę do college’u. W dyskusję włączyła się też felietonistka dziennika Nesrine Malik w tekście "It doesn’t matter if a girl identified as a cat (she didn’t). The issue is how post-truth politics exploits it" (Nie ma znaczenia, czy dziewczyna uważała się za kota (nie uważała). Sęk w tym, jak wykorzystała to polityka oparta na postprawdzie). Tak naprawdę w college’u z East Sussex żaden z uczniów nie utrzymywał bowiem, że jest kotem. Podczas prowadzonej na lekcji dyskusji światopoglądowej uczniowie wzięli na tapet kwestię płci i - rozprawiając, na ile płeć jest czymś stricte biologicznym, a na ile tożsamościowym - chwytali się różnych retorycznych argumentów. W pewnym momencie jedna z dziewcząt użyła figury retorycznej z kotem. Ten fragment lekcji nagrała inna z uczennic i wrzuciła go na TikToka, gdzie szybko stał się wiralem. Wideo podchwyciło Fox News, a potem inne prawicowe media. Kiedy dyskusja stała się już naprawdę gorąca, sprawa przebiła się do mainstreamu i tak zahaczyła aż o parlamentarzystów i premiera.
Malik na wstępie felietonu przeprasza za to, że pisze o czymś, co nie miało miejsca, ale uważa, że sprawa jest na tyle ważna, że należy się jej przyjrzeć. Dziennikarka podkreśla, że nikt w college’u nie twierdził, że jest kotem, nie było z tego powodu też żadnych niesnasek między uczniami.
Zauważa, że słowa nauczycielki o wydaleniu ze szkoły brzmią dla niej niepokojąco, ale tylko dlatego, że zdradzają jej niewłaściwą, zamkniętą postawę wobec debaty na trudny temat.
Felietonistka "Guardian" wskazuje, że tego rodzaju awantury są niebezpieczne, bo nawet, jeśli ponad wszelką wątpliwość okazuje się, że sytuacja była nieprawdziwa, społeczne emocje zostały już wzburzone i część ludzi zostaje z poczuciem, że istota rzeczy nadal pozostaje problematyczna, nawet jeśli konkretna sytuacja była fake newsem.
Malik przypomina podobne nieprawdziwe informacje, które podnosiły ciśnienie brytyjskiej opinii publicznej, a potem okazywały się kłamstwami: wbrew plotkom Uniwersytet Cambridge nie był zmuszony do wyrzucania z listy lektur książek białych autorów, muzułmański kierowca autobusu nie wypraszał pasażerów z pojazdu po to, by się pomodlić o konkretnej godzinie, a Irakijczyk rzekomo złapany z bombą nie dostał odszkodowania za niesłuszny pobyt w areszcie.
CDN...