Dodaj do ulubionych

Franciszek wymierza cios w Opus Dei

20.08.23, 15:28
Koniec Kościoła w Kościele. Franciszek wymierza cios w Opus Dei

Artur Nowak

Dzieło Boże - często demonizowany, choć rzeczywiście wpływowy twór z czasów pontyfikatu Jana Pawła II - w zasadzie przestaje istnieć w dotychczasowej formie.

Papież Franciszek bez wielkiego rozgłosu wymierzył cios w potężne dotąd Opus Dei. To znamienne, że tak ważna decyzja została podjęta właśnie teraz. W czasie upalnej przerwy włoskie media, jak co roku, odpoczywają od wielkiej polityki. Sierpień w Rzymie to sezon ogórkowy, a ludziom należy się po prostu odpoczynek i wiadomości, które koją. Najwyraźniej papież był łaskawy dla Bożego Dzieła i pewnie wybrał ten czas nieprzypadkowo. Nie chciał bowiem nadawać kastrowaniu tej niezwykle niegdyś wpływowej organizacji jakiejś specjalnej rangi. Ten często demonizowany, choć rzeczywiście wpływowy twór z czasów pontyfikatu Jana Pawła II w zasadzie przestaje istnieć.

Opus Dei wraca pod władzę biskupów
Wszystko wygląda dość niepozornie: w liście „Motu proprio" z 8 sierpnia Franciszek zmienił brzmienie zaledwie trzech kanonów Kodeksu prawa kanonicznego. Konsekwencje tej zmiany są jednak olbrzymie. Mamy w istocie do czynienia ze zniesieniem prałatury personalnej Dzieła Bożego, której wyjątkowość ukształtowała się za czasów Jana Pawła II. Bo to właśnie za pontyfikatu Polaka spełniło się największe marzenie zmarłego w 1975 roku założyciela Opus Dei Josemarii Escrivy de Balaguera y Albasa, który powołał do życia tę organizację w 1928 roku.

Otóż na mocy decyzji naszego rodaka z 1982 roku Opus Dei ukształtowała się jako swego rodzaju diecezja bez terytorium. To wyjątkowe uprzywilejowanie polegało w istocie na wyjęciu członków organizacji (w znaczącej większości świeckich) spod jurysdykcji biskupów i podporządkowanie ich bezpośrednio papieżowi. Dzieło Boże zyskało przełożonego generalnego, który mógł przyjmować do szeregów organizacji duchownych oraz osoby świeckie.

Mieliśmy do czynienia z usankcjonowaniem swoistego Kościoła w Kościele. Oto organizacja, która nie publikowała sprawozdań finansowych ani danych swoich członków, nad którą w istocie nikt nie sprawował w terenie kontroli, uzyskała potężne wpływy. W panteonie prawicowych organizacji religijnych, które zyskały na znaczeniu w czasie pontyfikatu papieża z Polski, takich jak chociażby Legioniści Chrystusa czy Droga Neokatechumenalna, to właśnie Opus Dei było Wojtyle najbliższe. W czasie jednej z pielgrzymek do Ameryki wyznał że "jedyną organizacją kościelną całkowicie mi wierną jest Opus Dei".

Na mocy zmian wprowadzonych przez Franciszka w kanonie 296, stanowiącym o świeckich członkach Opus Dei, ochrzczony katolik podlega jurysdykcji, z uwagi na miejsce zamieszkania, biskupa miejsca i proboszcza parafii, w której sprawuje praktyki. Jak podkreślił papież, nie ma powodów, by utrzymywać specyficzny status hierarchiczny wewnątrz tej organizacji. Jest jasne, że nietykalne dotąd i niepodlegające kontroli z zewnątrz Dzieło Boże straciło swój szczególny status, stając się jedną z wielu organizacji religijnych, skupiających świeckich w danej diecezji.

Światowa sieć Dzieła Bożego
Nie jest to jednak zwykła organizacja. Mówimy bowiem o strukturze prowadzącej szeroko zakrojoną działalność na całym świecie. Opus Dei ma centra zawodowe, szkoły średnie i zawodowe oraz blisko dziesięć uniwersytetów. W zamyśle założyciela organizacja miała „przyczyniać się do tego, by istnieli w świecie mężczyźni i kobiety wszystkich ras i klas społecznych, którzy będą starać się kochać Boga i służyć Mu, podobnie jak innym ludziom w swojej codziennej pracy i za jej pośrednictwem".

Nie brzmi to groźnie. Skąd więc jej zła sława?

Byli członkowie organizacji zarzucali jej agresywne werbowanie młodzieży szkolnej w jej placówkach edukacyjnych, mówili o oczekiwaniu zwierzchników, by jej członkowie luzowali kontakty ze światem zewnętrznym, intensyfikując w zamian relację z innymi członkami, pojawiały się relacje o zadawaniu sobie dotkliwych pokut, poczynając od postu, na samobiczowaniu kończąc. Były też oskarżenia o cenzurowanie poczty przychodzącej od jej członków oraz informacje o tym, że istnieje indeks lektur zakazanych, których członkowie nie powinni czytać.

Pojawiał się również zarzut związany z zaangażowaniem członków w politykę. To zapewne pokłosie udziału członków Opus Dei w reformie gospodarczej generała Franco. Nie jest tajemnicą, że członkowie Dzieła Bożego wspierali też inne radykalne rządy prawicowe: Augusto Pinocheta w Chile czy też Alberto Fujimoriego w Peru.

CDN...
Obserwuj wątek
    • diabollo Re: Franciszek wymierza cios w Opus Dei 20.08.23, 15:30
      W istocie jednak cel, który postawili organizacji jej ideolodzy Rafael Calvo Serer i Florentino Perez-Embid, był jasny. Odwołując się do dziedzictwa cesarza Karola V, wzywali do ożywienia świata chrześcijańskiego poprzez katolicką krucjatę, którą uosabiać miał ponadnarodowy ruch katolicki, którego wpływy miały rezonować również poza Europą. Wymowny jest symbol organizacji: to wpisany w okrąg krzyż, którego ramiona okalają świat.

      Wpływy organizacji rosły zwłaszcza w czasach pontyfikatu Jana Pawła II. Poczynając od administracji Reagana, w której zainstalowało się wielu jej członków, poprzez zarządy banków w Europie Zachodniej, na samej kurii rzymskiej kończąc. Swego czasu w Belgii komisja parlamentarna umieściła organizację na liście niebezpiecznych sekt religijnych, a włoski parlament w połowie lat 80. ubiegłego wieku prowadził dochodzenie dotyczące tej organizacji, które jednakże nie wykryło istotnych nieprawidłowości w jej działalności, co tłumaczono jej wpływami w elitach politycznych.

      Podejrzenia i oskarżenia wobec Opus Dei
      Fenomen Opus Dei to tajność, która jest przyczynkiem do wielu spekulacji na temat tego, kto właściwie należy do tej organizacji. Liberalne jezuickie czasopismo „America" uznało ją z tego powodu za najbardziej kontrowersyjną grupę wewnątrz Kościoła. O Opus Dei było również głośno za sprawą książki „Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna, która niewątpliwie demonizuje Dzieło Boże i przerysowuje zagrożenia. Książkę skrytykował polski Episkopat.

      Porażające jest świadectwo ojca Vladimira Felzmanna, byłego członka Opus Dei, który po odejściu z organizacji został doradcą przewodniczącego Rady Konferencji Episkopatów Europy, prymasa Anglii Basila Hume’a.

      Felzmann przywoływał poglądy Escrivy, który miał się upierać, że dzięki wsparciu Hitlera rząd Franco uratował chrześcijaństwo przed komunizmem. Zainteresowany miał usłyszeć: "Vlad, Hitler nie mógł być takim złym człowiekiem". Słowa te najwyraźniej jednak nie były brane pod uwagę w procesach beatyfikacji i kanonizacji Josemarii Escrivy, założyciela Opus Dei. Bardzo szybko, bo siedemnaście lat po jego śmierci, Jan Paweł II 17 maja 1992 r. beatyfikował go, a 6 października 2002 r. kanonizował.

      Rok wcześniej amerykański „Newsweek" opublikował artykuł o przyszłym świętym, który nie krył braku szacunku wobec postępowego Jana XXIII, a swoją organizację uważał za ważniejszą niż cały Kościół. Według tygodnika planował nawet zainstalowanie jej w greckim Kościele prawosławnym.

      Franciszek pewnie zna te wszystkie historie o Dziele Bożym i jej świętym założycielu, którego dziedzictwo po latach świetności ulega dziś dekonstrukcji. Na mocy zmian wprowadzonych właśnie przez papieża świeccy członkowie Opus Dei podlegają bezpośrednio władzy biskupa i jemu są winni posłuszeństwo. To koniec „Kościoła w Kościele", który miał formatować myślenie wiernych na modłę konserwatywną, niezależnie od uwarunkowań Kościołów lokalnych. Jak zapowiedział Fernando Ocáriz Brañ, pełniący od 23 stycznia 2017 roku funkcje prałata prałatury personalnej, Opus Dei przyjmuje decyzje papieża z „synowskim posłuszeństwem".

      wyborcza.pl/7,75968,30097296,koniec-kosciola-w-kosciele-franciszek-wymierza-cios-w-opus.html#S.TD-K.C-B.1-L.2.duzy

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka