Dodaj do ulubionych

Kancel Kalcze raz jeszcze

25.09.23, 07:19
Orliński: Celebryta-milioner z BBC ma wiele sposobów na zastraszenie ofiar
DUŻY FORMAT
25.09.2023, 05:00
Wojciech Orliński

Czemu "ofiary poszły do mediów"? Tak naprawdę było odwrotnie: to media do nich dotarły. Gdyby nie dziennikarskie śledztwo, nikt nie poszedłby do nikogo.
Jak już wielokrotnie pisałem, nie wierzę w „cancel culture" („kulturę unieważniania"). Publicyści, którzy lubią nią straszyć, przywołują zazwyczaj przykłady artystów, którzy czymś zirytowali swoich odbiorców, więc ci ogłaszają ich bojkot.

To jest zjawisko stare jak świat i nie widzę w nim niczego zdrożnego. Jeśli ktoś nie chce czytać moich tekstów, to niech ich nie czyta – nie boję się, że ktoś mnie „unieważnia", bo sam z kolei lubię „unieważniać".

Na przykład każdy, kto miał cokolwiek wspólnego z poprzednimi albo obecnymi rządami PiS, jest w moich oczach dożywotnio skreślony. Historia może takiemu komuś wybaczy, ale u mnie ma przegwizdane.

Historia „kultury unieważniania" zatoczyła koło, bo jej najnowszą ofiarą ma być brytyjski komik Russell Brand. W dużym stopniu od niego zaczęła się historia tego pojęcia, bo gdy Branda 10 lat temu krytykowano, lewicowy publicysta Mark Fisher napisał w jego obronie esej „Ucieczka z zamku wampirów".

Mówiąc łagodnie, esej fatalnie się zestarzał. Fisher już nie żyje, nie dowiemy się więc, czy dzisiaj by się pod tym podpisał.

Dziesięć lat temu Russell Brand miał fazę udawania lewicowego aktywisty. Wplatał w swoje monologi niejasne wzmianki o swej nienawiści do kapitalizmu.

To był beztreściowy bełkot. Wielu lewicowych publicystów odcinało się od takiego „sojusznika". Poza ogólnym narzekaniem, że „kapitalizm jest popier...ony", Brand nie miał nic do powiedzenia.
To stąd właśnie wspomniany esej Marka Fishera. Skrytykował on lewicę za to, że jest zamknięta w swoim „zamku wampirów" i nie chce dopuścić prostego chłopaka z ludu, którym w wyobraźni Fishera był Russell Brand.

Brand oczywiście nigdy nie był żadnym „prostym chłopakiem z ludu". Owszem, w młodości wpadł w kłopoty z prawem z powodu narkotyków, ale to się zdarza w najlepszych rodzinach.

Już 10 lat temu był celebrytą, owianym sławą z występowania w brytyjskiej edycji „Big Brothera", występami w hollywoodzkich filmach i własną audycją w BBC. Żeby widzieć w nim „prostego chłopaka z ludu", trzeba mieć obsesję, którą Gombrowicz sparodiował pod postacią Miętusa – inteligenckiego chłopca, który fantazjuje o „ucieczce do parobków".

Prywatnie uważam, że to właśnie ta obsesja jest prawdziwym problemem lewicy, a nie jakieś wydumane „zamki wampirów". W odróżnieniu od nich Miętusy istnieją w rzeczywistości.

Już wtedy te monologi Branda były pełne seksizmu. W 2007 roku na antenie BBC rozmawiał z Jimmym Savile’em, jednym z najobrzydliwszych przestępców seksualnych w historii Wielkiej Brytanii.

Savile zapytał Branda, czy ma może młodszą siostrę. Brand zamiast tego zaproponował usługi swojej asystentki, „przeszkolonej w usługiwaniu mężczyznom". „Może masaż?". No nic, tylko boki zrywać, ależ ta asystentka musiała się przy tym świetnie bawić.

Niedawno Russell Brand zwęszył, gdzie są prawdziwe konfitury, i zaczął na Twitterze i YouTubie oferować to, co się tam najlepiej sprzedaje. Przestał narzekać na kapitalizm, zaczął straszyć szczepionkami, przekonywać, że nie ma żadnego COVID-u, a poza tym wyprodukowały go ukraińskie biolaboratoria.

Brytyjskie media dotarły tymczasem do kobiet, które Brand molestował seksualnie. On oczywiście wszystkiemu zaprzeczył, ale oto właśnie ruszyła ta straszna „cancel culture": kolejne instytucje zrywają z nim współpracę, a YouTube ogłosił „demonetyzację", czyli że Brand dalej może sobie wrzucać filmiki o spiskach, ale nie może już na nich zarabiać.

Natychmiast zaczęli go bronić ludzie, którzy na spiskowych bzdurach nadal (jeszcze) zarabiają. A gdzie domniemanie niewinności? Gdzie wolność słowa? Czemu ofiary poszły do mediów, a nie na policję?

Odpowiedzi są te same co zwykle. Celebryta-milioner z własnym programem w BBC ma wiele sposobów na zastraszenie ofiar.

Dobrze o tym wiedział Jimmy Savile. Dopóki żył, jego zbrodnie były tajemnicą poliszynela. Prawda wyszła na jaw po jego śmierci, nie miał więc procesu.

To znaczy, że w świetle prawa jest niewinny. A więc nie można go nazwać zbrodniarzem seksualnym? To byłby absurd.
„Domniemanie niewinności" obowiązuje wyłącznie w procesie karnym. Poza salą sądową nie ma sensu. Każdy może zerwać współpracę z Russellem Brandem po prostu dlatego, że stracił na nią ochotę.

A czemu „ofiary poszły do mediów"? Bo tak naprawdę było odwrotnie: to media do nich dotarły. Gdyby nie dziennikarskie śledztwo, nikt nie poszedłby do nikogo.

A że YouTube go „zdemonetyzował"? No cóż, jeśli ktoś jest „niezależnym twórcą internetowym", to znaczy, że jest całkowicie zależny od kaprysów YouTube’a, Twittera, Facebooka i tak dalej. Takie są reguły tej gry.

Znowu więc widzimy nie jakąś „cancel culture", tylko po prostu złego człowieka, który ponosi konsekwencje swoich czynów. Starożytni Hindusi nazywali to po prostu karmą.

wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,30218638,orlinski-celebryta-milioner-z-wlasnym-programem-w-bbc-ma-wiele.html
Obserwuj wątek
    • grzespelc Re: Kancel Kalcze raz jeszcze 26.09.23, 13:40
      A Polacy losem.
    • diabollo Re: Kancel Kalcze raz jeszcze 27.09.23, 07:13
      krytykapolityczna.pl/swiat/gwalt-mizoginia-russell-brand/

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka