Dodaj do ulubionych

dwubiegunowa, lekooporna

24.01.04, 17:22
Czy ktos choruje na depresje dwubiegunowa oporna na leczenie farmakologiczne.
Przerobilam juz wiekszosc lekow, bez efektu. Trace nadzieje, czy kiedykolwiek
bede zyc i czuc normalnie. Dodam, ze choc podobno jestem dwubiegunowa, to
gorki sa bardzo delikatne i krotkie, za to doly niestety dluuugie i glebokie.
Szukam rozpaczliwie jakiejs nadziei, ze cos moze pomoc.
Obserwuj wątek
    • nikola11 Re: dwubiegunowa, lekooporna 24.01.04, 18:46
      karbamazepina? pewnie była. trzymaj się.
      • awanturka Re: dwubiegunowa, lekooporna 24.01.04, 19:15
        U mnie nie postawiono jednoznacznej diagnozy. Ale mój lekarz sie od jakiegoś czasu ku takiej właśnie skłania. Probował mnie leczyc tak jak się leczy dwububiegunowa: sole litu, sól sodo, karbamazepina (amizepin). Ostatnio namawia mnie na sól sodowa kwasu walproinowego (depakine). Tak jak Ty dołki mam długie i głębokie. Ale od dośc długiego czasu dośc dobrze ciagnę na antydepresanyach i boję się cokolwiek zmieniac. Co radzisz?

        A swoja droga jestem dośc ciekawa jak wygladaja Twoje zwyżki nastroju.

        Pozdrowienia!!!

        Trzymaj się !!! AWA
    • straw-berry Re: dwubiegunowa, lekooporna 24.01.04, 21:15
      też mam dwubiegunowa, nie dałam sie namówić na żaden lit, ani nic z tzw.
      stabilizujacych nastrój, boje się ogłupienia po tych lekach. staram sie
      poprzestać na łagodnych farmaceutykach SSRI + zolpidem lub zopiclon na sen.
      wiem, że mnie to nie wyleczy, ale doprowdziłam sie do stanu, w którym doły są
      możliwe do zniesienia. w czasie zwyżki nastroju na sczęscie potrafie nadrobić
      większość zaległości z czasu dołów, często nawet mam tzw. flow :-) w okresie
      intensywnej pracy na maksymalnych obrotach. w czasie zwyzki moge długo
      funkcjonować bez snu i nie czuje zmęczenia, czasem czuje się jak na
      amfetaminie. mam też takie fajne poczucie, ze moge wszystko (intelektualnie
      oczywiście), no i super wysoką samoocenę, urojeniami wielkościowymi jednak bym
      tego nie nazwała.
      potem jest jazda w dół :-( i bagno przez kilka tygodni. otepienie, spowolnenie,
      apatia, czuje się wtedy jak jakiś debil, ma problemy z koncentracją uwagi,
      stale jestem przemęczona i jedynym moim marzeniem jest zamknąć się w puełku od
      zapałek, staje się też strasznie autystyczna, nie toleruje wtedy ludzi,
      dominuje poptrzeba izolacji, natomiast kiedy mam zwyżke zaczynam być istota
      towarzyska. jesienią i zmimą więksość tygodni mam bagiennych, najlepiej czuje
      się od kwietnia do czerwca, nie wiem dlaczego. zawsze tak było, dosłownie od
      zerówki, w szkole brałam co jakiś czas zwolnienia lekarskie, bo nie byłam w
      stanie isć na zajecia, na studiach podobnie. teraz na szczęście tak
      zorganizowałam sobie życie że nie musze kombinować lewych zwolnień.
      miałam kilka naprawde potwornych dołów, zauważyłam ze Seroxat zredukował u mnie
      negatywne myśli automatyczne dotyczace własnej osoby, (tzw. ANT - automatic
      negative thought), dzięki temu nie staczam się na samo dno, doły kończą się na
      apatii i izolacji, nic wiecej nie zdział, ale też nie zaszkodził.
      taki stan mnie zadowala, nie chcę wyleczenia, jeśli jego konsekwencją miałaby
      być utrata okresów podwyższonego nastroju, mimo że ta zwyżka nie równoważy
      głebokości dołów, warto czasem do doświadczyć stanow lekkiej manii. gdybym była
      bardziej chora i nie mogła kontrolować pobudzenia w fazie maniakalniej pewnie
      musiałabym się leczyć lekami normotymicznymi, nie radze sobie jednak tylko z
      dołami. prawdziwym problemem są zaburzenia snu występujące w obydwu fazach,
      tyle że w manii mniej dotkliwie odczuwam ich skutki.
      i jeszcze taka ciekawostka, do psychiatry wybierałam sie zawsze wtedy gdy
      czułam sie lepiej, w fazie doła nikt by mnie nigdzie żadną siłą nie wywlókł,
      najwiekszą sztuką było przekonać lekarza do tego, że nie jest ze mną wszystko w
      porządku.
      • awanturka Re: dwubiegunowa, lekooporna 24.01.04, 22:23
        Ciekawa jestem jak to się u Ciebie zaczęło. Ja objawy miałam od wczesnego
        dzieciństwa (lekarz twierdzi,że to nie mozliwe). I poczucie,że moje emocje są
        jakieś inne , silniejsze niż u innych ludzi. Przewazały emocje negatywne i
        stany depresyjne.

        Zaciekawiło mnie to co piszesz o ANT - czy to typowe w depresji dwubiegunowej?
        Ja zawsze uważałam, że to raczej przemawia za jakimiś zaburzeniami osobowości.

        Tak jak u Ciebie - negatywne myślenie na swój temat zniknęło (prawie z dnia na
        dzień) po przejściu z innych antydepresantów na SSRI - w moim przyoadku była to
        fluoksetyna.

        Teraz tak jak Ty, gdy mam dołek to głównym problemem jest apatia, rozkojarzenie
        i całkowity brak energii. Czasem, ale rzadko dołączają się lęki z przeczuciem
        jakiejś nieoreslonej życiowej katastrofy, która mi zagraża.Ale to jest dość
        rzadko.

        Ciekawa jestem jak zorganizowałaś sobie pracę zawodową. Ja jestem
        nauczycielka., momentami jest naprawę trudno, czasem dochodzę do wniosku, że
        lepiej wziąć zwolnienie niż pokazywać się w pracy jak mam naprawdę duzy dół
        (wtedy młodzież "wchodzi mi na głowę" a ja nie mam siły by cokolwiek z tym
        zrobić).

        Ale wiesz jak zwolnienia lekarskie są źle widziane w pracy, więc robię to w
        ostateczności, jak jużnaprawdę do niczego się nie nadaję.

        Pozdrowienia!!! AWA
        • straw-berry Re: dwubiegunowa, lekooporna 30.01.04, 14:16
          awanturka napisała:

          > Ciekawa jestem jak to się u Ciebie zaczęło. Ja objawy miałam od wczesnego
          > dzieciństwa (lekarz twierdzi,że to nie mozliwe). I poczucie,że moje emocje są
          > jakieś inne , silniejsze niż u innych ludzi. Przewazały emocje negatywne i
          > stany depresyjne.

          mam wrazenie, że TO było ze mną od zawsze, największego doła miałam w klasie
          maturalnej
          > Zaciekawiło mnie to co piszesz o ANT - czy to typowe w depresji
          dwubiegunowej?
          > Ja zawsze uważałam, że to raczej przemawia za jakimiś zaburzeniami osobowości.
          >
          > Tak jak u Ciebie - negatywne myślenie na swój temat zniknęło (prawie z dnia
          na
          > dzień) po przejściu z innych antydepresantów na SSRI - w moim przyoadku była
          to
          >
          > fluoksetyna.

          negatywne myśli często towarzyszą stanom depresyjnym wszelkiej masci od
          dystymii po depresje endogenną. nie zniknęły od razu, po kilku tygodniach
          przyjnowania leku zmniejszyły sie negatywne emocje towarzyszące kontaktom z
          innymi ludźmi, kiedy mniej przejmowałam sie krytycznym zwierciadłem społecznym,
          przestałam w kółko rozmyślać o tym jak to źle wypadam w porównaiu z innymi.
          zaleznosć między myśleniem a emocjami jest dwustronna.
          > Teraz tak jak Ty, gdy mam dołek to głównym problemem jest apatia,
          rozkojarzenie
          >
          > i całkowity brak energii. Czasem, ale rzadko dołączają się lęki z przeczuciem
          > jakiejś nieoreslonej życiowej katastrofy, która mi zagraża.Ale to jest dość
          > rzadko.
          ja nie jestem zbyt lękowa, bywam nawet dość beztroska, głownym źródłem lęku są
          dla mnie inni ludzie

          > Ciekawa jestem jak zorganizowałaś sobie pracę zawodową. Ja jestem
          > nauczycielka., momentami jest naprawę trudno, czasem dochodzę do wniosku, że
          > lepiej wziąć zwolnienie niż pokazywać się w pracy jak mam naprawdę duzy dół
          > (wtedy młodzież "wchodzi mi na głowę" a ja nie mam siły by cokolwiek z tym
          > zrobić).

          dużo pracuje w domu, a dzięki seroxatowi wychodzenie do ludzi stało się
          łatwiejsze. jestem naukowcem, kocham swoja prace, jest dla mnie najwazniejsza.

          -------------------
          ad. pozostałych postów
          powodem niecheci do leków normotymicznych (węglan litu, kabramazepina, kwas
          walproinowy) w znacznej mierze są ich skutki uboczne - znacznie powazniejsze
          niz nowoczesnych leków z grupy SSRI, SNRI, czy IMAO. nie będe sie tu
          rozpisywać, bo to działka Pani Iwony, ale chodzi głownie o to, że inhibitory
          nowej generacji działają bardziej wybiórczo. primo no nocere jesli więc mozna
          zyć na prochach mniej szkodliwych nalezy się tego trzymac. z drugiej strony
          objawy CHAD z czasem mogą się nasilic, a stabilizatory nastroju pomagają temu
          zapobiec, zwróćmy jednak uwagę, że mogą nie znaczy muszą. granica między tzw.
          zdrowiem i tzw. chorobą jest cieniutka, każdemu normalnemu człowiekowi mozna
          wykreslić profil neurotyka, czy psychotyka, a o tym czy podpada pod jednostkę
          nozologiczną decyduje kilka punktów w teście. bywa, że osoba teoretycznie
          bardziej chora lepiej funkcjonuje, niż ta rzekomo zdrowsza. diagnoza nie jest
          tylko problemem medycznym, czy psychologicznym, lecz również filozoficznym,
          dlatego równanie CHAD = leki normotymiczne, IMHO jest zbytnim uproszczeniem.



    • awanturka Re: Do Jagody 25.01.04, 11:02
      Trochę zastanawiałam się co do Ciebie napisac w odpowiedzi na pytanie "co może mi pomóc". Wiem jak to jest, gby próbuje sie kolejnych leków z jakimś nikłym światełkiem nadziei, że może tym razem pomoga i nic.

      Trzeba poróbowac wszystkiego co mogło by pomóc.
      U mnie nadspodziewanie dobre wyniki przynisła ostatnio psychoterapia, mimo tego, że uważa się, że w tym typie depresji jej działanie jest tylko wspomagajace. Od sierpnia miałam tylko jedno nastroju w kierunku depresji, nie było silne i trwało krótko. Biorac pod uwagę to jak czułam się przedtem to kolosalny postęp.

      Z wczesniejszych psychterapii nie odnisłam żadnych korzysci i tym razem niewiele się po tym spodziewałam - a jednak!

      Nie poddawaj się, próbuj wszystkiego! Nigdy jak widac nie można przewidziec co w jakim momencie pomoże.

      Napisz troszeczke o sobie. Nie wiem w jaakim wieku jesteś - uczysz się? pracujesz? masz rodzinę? dzieci?

      Wiem, że bywa tak, że choroba uniemozliwia ułożenie sobie życia osobistego czy kontynuowanie nauki lub pracy zawodowej.

      Odezwij się! AWA
      • jagoda16 Re: Do Awanturki 27.01.04, 11:10
        Hej,
        w sumie to jakas ulga dowiedziec sie ze inni tez sie z tym zmagaja. Ja choruje
        od 15 ( !)lat. Ale juz wczesniej mialam lekkie stany depresyjne i wiecej
        gorek, wtedy nie wiedzialam, ze moze to byc choroba. Parę kolejnych lat to
        zycie z diagnoza nerwica depresyjna. ( bylam w Rasztowie - nieistniejacym juz
        osrodku leczenia nerwic, potem jeszcze ok. 7 lat psychoterapii. )Potem byla
        diagnoza depresja endogenna. To przez to, ze moje gorki nie sa jakies
        odjazdowe, a ja sama bylam ( jestem) dosc opanowana. Wiele zawdzieczam
        psychoterapii, pomaga mi rozumiec siebie i innych i lepiej funkcjonowac. Ale
        przedluzanie psychoterapii w moim przypadku nie bylo korzystne, wpadlam w
        pewnym momencie w taki kanal, ze to ze mna jest cos nie tak skoro psychoterapia
        nie pomaga; nasilała wiec moje poczucie winy.
        Tak mam rodzinę, dwojke dzieci, za kazdym razem siedzenie z nimi w domu
        oznaczalo nasilenie i wydluzenie tzw. epizodow depresyjnych. Swoja drogą co za
        termin epizod , ktory trwa pół roku. Tak naprawde depresja wywalila mi na dobre
        po urodzeniu pierwszego dziecka, choc bylo to tez zwiazane z kupa stresujacych
        sytuacji przedtem. Ale nie chce nikogo zniechecac ;-)
        Pracuje caly czas, z powodu depresji nigdy nie bylam na zwolnieniu, choc
        zdarzalo sie, ze moj lekarz stwierdzil ze moj stan w niczym nie odbiega od
        formy pacjentow w szpitalu. Jednak praca jaka by nie byla pomaga mi trzymac
        sie zycia, jestem pewna, ze jesli bym zdecydowala sie na zwolnienie moj stan
        pogorszylby sie jeszcze.
        Od ponad pol roku biore lit, wczesniej bylo Depakine, Lamictal, Karbamazepine,
        to tylko z lekow stabilizujacych nastroj. Jestem zdecydowana jednak je brac, bo
        wiem ze kazda kolejna mania nakreca pozniejszy dół. Wiem ze wszyscy
        dwubiegunowi bronia sie przed tym...
        Acha u mnie dol to tez jesien zima (obecnu zaczal sie dosc wczesnie bo we
        wrzesniu), miewam tez krotsze dolki wiosna. Probowalam tez fototerapii, raz
        nawet pomogla.( mam specjalna lampe). W ogole jest tak, ze cos raz pomaga, ale
        potem juz nie - trz. te neurotransmitery daja sie raz oszukac, ale potem juz
        nie.
        cdn. teraz musze troche popracowac.... Na razie.
        • awanturka Re: Do Jagody 27.01.04, 12:19
          Wielkie dzięki za odpowiedź.

          Mnie tez praca trzyma w jako takiej formie. Gdy było jest ze mna gorzej sa sugestie ze strony lekarz żeby zastanowic się nad renta, ewentualnie nad urlopem zdrowotnym. Ale trzymałam się aktywnosci zawodowej z całych sił.

          Czy możesz mi wyjaśnic czemu dwubiegunowi tak bronia sie przed stabilizatorami nastroju. Na forum dla dwubiegunowych (jest takie forum prywatne) - wszyscy wszystkich do brania tych leków zniechęcaja. Czy daja jakieś przykre skutki uboczne, czy chodzi o to, że jak jest "górka" to jest poprostu przyjemnie czy o coś jeszcze innego?

          Piszesz, że masz dzieci? Ciekawa jestem jak w Twoim wypadku wygladało rozwiazanie problemu "depresja-leki-ciaża". A może zdazyłas miec dzieci zanim zachorowałaś? Ja nie miałam odwagi się zdecydowac (trochę o tym napisałam pod watkiem "czy ktoś zaszedł w ciażę na antydepresantach").

          Ciekawa tez jestem jak radzisz sobie w pracy kiedy jest z toba kiepsko (i przy okazji podziwiam, ze nie bierzesz zwolnien lekarskich).

          A poza tym chciałabym Ci zadac parę pytan o Twoje "górki" i porównac z tym co mi się przytrafia, bo jak pisałam mój lekarz mimo ,że prowadzi mnie od 10 lat - nie może się ostatecznie zdecydowac co do diagnozy.

          Ale te pytania innym razem.

          Pozdrowienia ! Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź!!
        • awanturka Re: Do Jagody 27.01.04, 12:19
          Wielkie dzięki za odpowiedź.

          Mnie tez praca trzyma w jako takiej formie. Gdy było jest ze mna gorzej sa sugestie ze strony lekarz żeby zastanowic się nad renta, ewentualnie nad urlopem zdrowotnym. Ale trzymałam się aktywnosci zawodowej z całych sił.

          Czy możesz mi wyjaśnic czemu dwubiegunowi tak bronia sie przed stabilizatorami nastroju. Na forum dla dwubiegunowych (jest takie forum prywatne) - wszyscy wszystkich do brania tych leków zniechęcaja. Czy daja jakieś przykre skutki uboczne, czy chodzi o to, że jak jest "górka" to jest poprostu przyjemnie czy o coś jeszcze innego?

          Piszesz, że masz dzieci? Ciekawa jestem jak w Twoim wypadku wygladało rozwiazanie problemu "depresja-leki-ciaża". A może zdazyłas miec dzieci zanim zachorowałaś? Ja nie miałam odwagi się zdecydowac (trochę o tym napisałam pod watkiem "czy ktoś zaszedł w ciażę na antydepresantach").

          Ciekawa tez jestem jak radzisz sobie w pracy kiedy jest z toba kiepsko (i przy okazji podziwiam, ze nie bierzesz zwolnien lekarskich).

          A poza tym chciałabym Ci zadac parę pytan o Twoje "górki" i porównac z tym co mi się przytrafia, bo jak pisałam mój lekarz mimo ,że prowadzi mnie od 10 lat - nie może się ostatecznie zdecydowac co do diagnozy.

          Ale te pytania innym razem.

          Pozdrowienia ! Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź!!
          • jagoda16 Re: manie i nie manie 27.01.04, 15:23
            Ciezko mi sie dzisiaj pisze, bo i jestem w dole i zmulona nowym lekiem.
            Dlaczego dwubiegunowi bronia sie przed stabilizatorami nastroju ( a raczej
            przed odbieraniem im manii?) Przypuszczam, ze wydaje im sie ( a moze powinnnam
            pisac wydaje nam sie)ze wtedy naprawde sa soba, to bardzo mile czuc sie takim
            blyskitliwym, inteligentnym, pieknym, zaradnym, itp.itd. W dodatku zdaje sie to
            byc jakas rekompensata za miesiace depresji, no i mozna wtedy nadrobic
            zaleglosci powstale w trakcie doła. Tak jednak jest w hipomanii, potem gdy
            mania sie nakreca moze byc mniej przyjemnie. O tym wiem mniej bo ja raczej
            podobno mam hipomanie. Ale granice tu sa plynne, naprawdę. Ale dochodzi
            niepokoj, chaos w glowie, gonitwa mysli i chęć robienia wszystkiego na raz, w
            efekcie niczego nie posuwa sie naprzód, bo czlowiek miota się między różnymi
            rzeczami. Dopiero niedawno uswiadomilam sobie, ze cale moje zycie od wieku
            kilkunastu lat to byla hustawka od nadmiernego nakrecenia i pospiechu do dolka.
            Pamietam ze jako 15- latka probowalam doszukac sie zwiazku moich zmian
            samopoczucia z cyklem miesiecznym.
            Dzieci: starsza corke urodzilam zanim choroba ujawnila sie tak by paralizowac
            moje zycie.Przed ciaza nie leczylam sie bo nie mialam powodu, choc z
            perspektywy czasu widze ze pierwsze epizody mialam w wieku ok. 15 lat.
            Synka urodzilam 7,5 roku pozniej, do tego czasu leczylam sie glownie
            psychoterapia, ale nie tylko, niestety jakis niemądry lekarz przepisal mi duzo
            benzodiazepin, ktore na dluzsza mete bardzo pogorszyly moj stan. Przed druga
            ciazą odstawilam leki, zreszta mialam wtedy dluzsze okresy lepszego nastroju,
            na poczatku ciazy byl dol straszny ale tak do 3- 4 miesiaca. Potem bylam w
            super formie do rozwiazania i przez nastepne 3-4 miesiace. No a potem to juz
            zrobilo sie gorzej....Tez nie wiem czy gdybym wiedziala co mi jest to bym sie
            zdecydowala. Choc jednak zyc trzeba... Ale dzieci mam bardzo udane, choc
            starsza jest chyba jednak znerwicowana, mlodszy jest naprawde baaardzo zdrowy
            psychicznie i swietnie sobie radzi we wszelkich sytuacjach. W malzenstwie
            jednak mi sie nie uklada, maż nie potrafi zrozumiec , że to jest choroba, a nie
            że mi sie nie chce lub ze go odrzucam. To naprawde go przerasta, takze nie jest
            ani nie byl dla mnie jakims wsparciem, ale to osobna historia.

            W pracy jakos sobie radze, no momentami nawet calkiem nieżle. Najgorzej w
            depresji jest radzić sobie z kontaktami miedzy ludzmi: a wiec najtrudniej w
            rodzinie, z dziećmi, wszedzie tam gdzie jest kontakt emocjonalny; nie sposób
            też prowadzić zycia towarzyskiego, nawet tak powierzchownego jak w pracy. Ale
            nauczylam sie udawac. Tez balam sie wziac zwolnienie od psychiatry, mimo, ze
            pracuje w bardzo duzej i podobno światłej firmie.
            Czy to mania czy nie mania? Mój lekarz o maniach mówi tak: to wszystko zależy
            od osobowości i k u l t u r y; jedna osoba bedzie ganiać z gołym tyłkiem po
            ulicy a pani "Jagoda" użyje szminki o to ciemniejszej". I to doskonale oddaje
            istotę sprawy. Wierzę mu.
            Napisz cos o sobie. Dlaczego masz nick Awanturka?
            • an_a1 Re: manie i nie manie 27.01.04, 17:17
              Stary Antek, nie wiem, czy go jeszcze ktoś pamięta, powiedział: _Nie leczcie
              ludzi z poczucia szczęścia_.
              Pozdrawiam
              Ana
            • awanturka Re: manie i nie manie 28.01.04, 13:02
              Gratuluję dzieci. I troszkę mi szkoda....

              Myślę, że to bardzo dobrze, że masz dzieci - tak jak piszesz : "mimo choroby żyć trzeba" - też staram się by choroba nie narzucała mojemu życiu zbyt dużych ograniczeń.

              Piszesz, że gdy masz dołek masz problemy w kontaktach z ludzmi - ja tak samo, to chyba typowe. Podobnie jak Ty nauczyłam się udawać, stwarzać pozory. Więc wiekszosć ludzi sie nie orientuje jakie to dla mnie wtedy jest trudne. W pewnym sensie jakoś "upośledza" mnie to na wielu płaszczyznach.

              Np. w czsie, gdy jest gorzej, wycofuję się z życia towarzyskiego, dla mnie wtedy czas sie jakby zatrzymuje, jakby życie zamiera - a innym płynie dalej. Potem czuję sie wyizolowana towarzysko, trudno mi być na bieżąco w sprawach innych ludzi.

              Inny problem to praca zawodowa. Jestem nauczycielką a praca nauczyciela to nie jest najlepsza praca dla osoby z depresja, polega głównie na kontakcie z ludzmi. A młodzież to taki szczególny "rodzaj ludzi", który domaga się ciągle by ten kontakt byl bardzo intensywny. Czasem jest naprawdę cięzko, ale jak jestem w formie potrafie z tego co robię czerpać satysfakcję, więc nie myslę o zmianie pracy.
              Zresztą nie było by to wcale takie łatwe, być może w ogóle niemozliwe.

              Jeszcze inny problem to życie rodzinne, ograniczone w moim wypadku do kontaktów z mężem.
              Mąż na szczęście jest wyrozumiały. ale ja mam ciągle poczucie, ze nie sprawdzam się jako żona - jak mam dołek w domu panuje permamentny bałagan, chodzę po mieszkaniu w szlafroku, nie robię obiadu i kontakt ze mną jest utrudniony. Dzielnie to wszystko znosi, a ja sobie myslę, ze zasługuje na lepsze życie. Chociaz z drugiej strony żeniąc się ze mną w końcu wiedzial na co się decyduje - wtedy już bylo wiadomo, że jestem chora.

              Cenne jest dla mnie to co napisałaś o fazie hipomaniakalnej. U mnia to są stany w których czuję, że mój mózg pracuje na zwiększonych obrotach, mam zwiększony napęd życiowy, ale nigdy nie zdarzylo mi jeszcze stracić mi nad tym kontroli, wiec myślalam, ze to może nie to...Jestem wtedy towarzyska , mam łatwy kontakt z ludzmi, interesuje mnie wiele spraw. Przeważnie otoczenie uważa wtedy,że jestem fantastyczna, spotykam się z wyrazami uznania i sympatii. Tylko mój mąż widzi, że moje działania przeważnie do nikąd nie prowadzą, wiele rzeczy zaczynam i nie kończę, jestem powierzchowna, raztrzepana...
              Jak dotąd nie wynikły z tego żadne większe kłopoty, no moze poza tym, że mój mąż nie lubi jak jestem taka (z natury jest cz łowiekiem spokojnym i wyciszonym).

              Ciekawa jestem ile osób wie o Twojej chorobie.
              Kogo wtajemniczasz w swoje kłopoty? Przed kim je ukrywasz?
              Czym się przy tym kierujesz?
              Z jakimi reakcjami się spotykasz?

              Ja bardzo mdługo ukrywałam przed otoczeniem, że choruję. Tak długo jak się dało. Dziesięć lat temu nie się już nie dało, bo jak ukryć mój trzymiesieczny pobyt w szpitalu?

              Ale myslę, że nie najgorzej sie stało, że się zdemaskowałam - nie spotkałam się raczej ( poza bardzo nielicznymi wyjatkami) z jakąś przykra dlamnie reakcją. Może tylko to, że moja szefowa w pracy robiła różne " podchody" skierowane na to, aby sie mnie pocichu pozbyć . No, ale szefowa sie zmieniła, a ja zostałam.

              O tym czemu mój nick to "awanturka " w nastepnym poście. AwA
            • awanturka Re: manie i nie manie 28.01.04, 13:02
              Gratuluję dzieci. I troszkę mi szkoda....

              Myślę, że to bardzo dobrze, że masz dzieci - tak jak piszesz : "mimo choroby żyć trzeba" - też staram się by choroba nie narzucała mojemu życiu zbyt dużych ograniczeń.

              Piszesz, że gdy masz dołek masz problemy w kontaktach z ludzmi - ja tak samo, to chyba typowe. Podobnie jak Ty nauczyłam się udawać, stwarzać pozory. Więc wiekszosć ludzi sie nie orientuje jakie to dla mnie wtedy jest trudne. W pewnym sensie jakoś "upośledza" mnie to na wielu płaszczyznach.

              Np. w czsie, gdy jest gorzej, wycofuję się z życia towarzyskiego, dla mnie wtedy czas sie jakby zatrzymuje, jakby życie zamiera - a innym płynie dalej. Potem czuję sie wyizolowana towarzysko, trudno mi być na bieżąco w sprawach innych ludzi.

              Inny problem to praca zawodowa. Jestem nauczycielką a praca nauczyciela to nie jest najlepsza praca dla osoby z depresja, polega głównie na kontakcie z ludzmi. A młodzież to taki szczególny "rodzaj ludzi", który domaga się ciągle by ten kontakt byl bardzo intensywny. Czasem jest naprawdę cięzko, ale jak jestem w formie potrafie z tego co robię czerpać satysfakcję, więc nie myslę o zmianie pracy.
              Zresztą nie było by to wcale takie łatwe, być może w ogóle niemozliwe.

              Jeszcze inny problem to życie rodzinne, ograniczone w moim wypadku do kontaktów z mężem.
              Mąż na szczęście jest wyrozumiały. ale ja mam ciągle poczucie, ze nie sprawdzam się jako żona - jak mam dołek w domu panuje permamentny bałagan, chodzę po mieszkaniu w szlafroku, nie robię obiadu i kontakt ze mną jest utrudniony. Dzielnie to wszystko znosi, a ja sobie myslę, ze zasługuje na lepsze życie. Chociaz z drugiej strony żeniąc się ze mną w końcu wiedzial na co się decyduje - wtedy już bylo wiadomo, że jestem chora.

              Cenne jest dla mnie to co napisałaś o fazie hipomaniakalnej. U mnia to są stany w których czuję, że mój mózg pracuje na zwiększonych obrotach, mam zwiększony napęd życiowy, ale nigdy nie zdarzylo mi jeszcze stracić mi nad tym kontroli, wiec myślalam, ze to może nie to...Jestem wtedy towarzyska , mam łatwy kontakt z ludzmi, interesuje mnie wiele spraw. Przeważnie otoczenie uważa wtedy,że jestem fantastyczna, spotykam się z wyrazami uznania i sympatii. Tylko mój mąż widzi, że moje działania przeważnie do nikąd nie prowadzą, wiele rzeczy zaczynam i nie kończę, jestem powierzchowna, raztrzepana...
              Jak dotąd nie wynikły z tego żadne większe kłopoty, no moze poza tym, że mój mąż nie lubi jak jestem taka (z natury jest cz łowiekiem spokojnym i wyciszonym).

              Ciekawa jestem ile osób wie o Twojej chorobie.
              Kogo wtajemniczasz w swoje kłopoty? Przed kim je ukrywasz?
              Czym się przy tym kierujesz?
              Z jakimi reakcjami się spotykasz?

              Ja bardzo mdługo ukrywałam przed otoczeniem, że choruję. Tak długo jak się dało. Dziesięć lat temu nie się już nie dało, bo jak ukryć mój trzymiesieczny pobyt w szpitalu?

              Ale myslę, że nie najgorzej sie stało, że się zdemaskowałam - nie spotkałam się raczej ( poza bardzo nielicznymi wyjatkami) z jakąś przykra dlamnie reakcją. Może tylko to, że moja szefowa w pracy robiła różne " podchody" skierowane na to, aby sie mnie pocichu pozbyć . No, ale szefowa sie zmieniła, a ja zostałam.

              O tym czemu mój nick to "awanturka " w nastepnym poście. AwA
              • awanturka Re: manie i nie manie 30.01.04, 05:39
                No to wyjasniam skad "awanturka". Zakładajac konto na gazecie nie mogłam wymy?lec żadnego sensownego loginu, wszystkie które przychodziły mi do głowy były już zajęte. Jednym znich (już z grupy tych mniej sensownych) to było "ciasteczko" - to też okazało się zajęte. Wtedy przypomniało mi się, że niedawno czytałam przepis na ciasteczka - awanturki. No i stad ta "awanturka".

                Maż mówi, że to nawet do mnie pasuje, bo jak w domu przez dłuzszy czs jest spokój - to zaraz muszę zrobic jakie? zamieszanie ("awanturkę"?).
              • an_a1 Re: manie i nie manie 30.01.04, 20:16
                Gratuluję Ci męża. Przy takiej osobie łatwiej przetrwać ataki choroby.
                Ja, nistety, tak nie mam.
                O obojgu nas mówi najbliższa rodzina, że jesteśmy piepinci każde na swój sposób.
                Pozdrawiam
                Ana
    • miron17 Re: dwubiegunowa, lekooporna 28.01.04, 08:05
      Zapraszam do odwiedzania założonego przeze mnie forum dla osób cierpiących na
      CHAD. Pozdrawiam
      Link:
      forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=15184

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka