niemogezrozumiec
02.09.21, 00:29
Witajcie. Chciałbym Wam opowiedzieć o swoim bardzo dziwnym przeżyciu.
Odkąd tylko pamiętam to byłem osobą lękliwą i uległą. Byłem skłonny do tłumienia w sobie emocji, uciekania w swój własny, wykreowany i nieco dziwny świat. Bardzo bałem się odrzucenia, nie potrafiłem wyrażać złości, nie umiałem stawiać granic, dawałem sobą pomiatać. Chciałem być cały czas bardzo posłuszny, dziwnie postrzegałem relacje z ludźmi, bo uważałem, że trzeba robić wszystko, co ktoś chce żeby mnie lubił, a lubiany bardzo chciałem być. Ale ok, do sedna... Pewnego dnia zaprzyjaźniłem się z 4 lata młodszymi od siebie dziećmi. Ja miałem 11 lat, oni 7. Wiecie, bywali często na moim podwórku za oknem, osoby w moim wieku rzadko się pokazywały u mnie za blokiem, a bardzo chciałem się z kimś na tym dworzu pobawić. No to tak się z nimi bawiłem 3 lata, z osobami w moim wieku troszkę ciężko mi było nawiązywać relacje, z młodszymi dziećmi się lepiej dogadywałem. I nagle pewnego dnia, jak miałem 14 lat, coś się w mojej głowie totalnie poprzewracało. Moje życie i osobowość zmieniły się o 180 stopni. Aż ciężko opisać, co się wtedy dokładnie stało, ale odczułem, że muszę przestać się zadawać z młodszymi dziećmi. Postanowiłem zerwać z nimi znajomość. Moja psychika nie zniosła tego, że dałem się wykorzystywać młodszym dzieciom do spędzania czasu. Na myśl o nich dostawałem strasznej paniki, serce waliło strasznie. Przestałem czuć się bezpiecznie, bałem się, że wszyscy ludzie wiedzą o tym, że to robiłem, że będą mnie wyzywać itd. jak mijałem miejsca na podwórku, gdzie się bawiliśmy, to wtedy przychodził lęk. Miałem wrażenie, że się cofam, że zabrano mi młodość, że zmarnowałem 3 lata życia. Chciałem się zabić, miałem myśli samobójcze. Dostawałem ataków paniki, miałem w nocy straszne koszmary, tak straszne, że wybudzałem się w nocy z lękami. Boże święty, te dzieci i te ich głupie pomysły, zabawy. Później okazało się, że to stres pourazowy, moja psychika nie mogła pojąć czegoś tak dziwnego, czułem się naznaczony, dlaczego tyle lat byłem tak uległy wobec dzieci. Stres był tak silny, że rozwinęła się u mnie choroba nadciśnieniowa i tachykardia, średnio 150/100 tętno 120. Mimo tego, że chodziłem 6 lat na siłownię 3x tyg,nie paliłem i nie piłem. Teraz jestem na lekach, które poprawiają mi nastrój, tłumią lęk i regulują pracę serca. Mam nadzieję, że się wyleczę.
Bardzo dziękuję tym co przeczytali :) Proszę napiszcie cokolwiek.