purple_tattoo
20.09.21, 20:58
Witam.
Minął ponad miesiąc od kiedy chciałam się zabić. Nienawidzę słowa "próba samobójcza". To nie była próba, chciałam się zabić. Te gadki o wołaniu o pomoc, zwróceniu na siebie uwagi... Moim zdaniem to pokazuje utrwalony w społeczeństwie obraz samobójcy.
Mam męża, prace, mieszkanie.
Mogłabym napisać, że tatuś pił, a mama za mało mnie przytulała. Ale jakie to ma znaczenie.
Nie lubię grzebania w przeszłości i doszukiwania się tam "przyczyny".
Diagnoza: ostra depresja z zaburzeniami odżywiania plus zachowania autodestrukcyjne. Od niedawna do kolorowego koktajlu dodane leki na dwubiegunową.
Przechodząc do meritum. Jest tu ktoś po nieudanym targnięciu się na swojej życie? Ktoś kto nadal żałuję, że go odratowano? Boję się tych myśli. Myślę nad oddziałem, szpitalem, czymkolwiek. Ale wiem, że ze swoją łatwością manipulacji wejdę i wyjdę stamtąd w takim samym stanie.
Mam mętlik.
Tak uczęszczam na terapię, tak jestem pod stałą kontrolą psychiatry. Ba mogę do nich pisać i dzwonić o każdej porze.
Chodzi o te natrętne myśli...