Dodaj do ulubionych

Depresja czy beznadziejny charakter?

24.09.23, 17:19
Do napisania skłonił mnie post maranta_variegata, który czytałam i ściskało mnie serce, bo czułam, że czytam o sobie. Czasem mam wrażenie, że udaję najlepiej na świecie, że się dobrze czuję i gdy myślę, że otwarcie bym powiedziała, z czym się na co dzień zmagam większość by pomyślała, że żartuję. W sumie to nawet próbowałam, ale usłyszałam, że osoba z "moim życiem" nie ma na co narzekać, a gdy próbuję powiedzieć, porozmawiać z mężem to on temat zupełnie olewa, ignoruje w najlepszym przypadku, w najgorszym wyzywa, że bym się wzięła do roboty. Fakt, wysyła do lekarza. Tylko ja już nie wierzę chyba, że coś mi pomoże - próbowałam anafranilu, asertinu, teraz duloxetine. Mam wrażenie, że do końca życia tak będzie i najbardziej mnie przeraża, że ten wewnętrzny ból już nie minie. Czasami nawet myślę, że to może nie depresja skoro leki nie działają a to ja jestem tak beznadziejna i mam tak beznadziejny charakter, totalną nadwrażliwość i nieumiejętność cieszenia się z życia. Są dni, że jest pozornie lepiej - żyję, wyjeżdżam, spotykam się ze znajomymi i żartuję i czarna dziura ma we mnie jest akceptowalna, są też dni bolesnego fizycznego ścisku i pragnienia, by to się zakończyło. No ale jak ktoś napisał - mam dzieci, więc żyć trzeba. Tylko, że w tych dniach lepszych i tak codziennie boli głowa, brzuch, ogarnia zmęczenie. Długo tak się da żyć? I jak to zrobić bez wsparcia w domu, z wieczną presją poprawności, bycia dobrym i świadomością, że najbliższa osoba musi mnie chyba nienawidzić skoro nie chce mi pomóc? Mam naprawdę fajne życie, mogę pozwolić sobie na spełnianie marzeń, mam super dzieciaki, spoko pracę i uczucie, że dłużej tego wewnętrznego bólu nie wytrzymam.
Obserwuj wątek
    • mardaani.74 Re: Depresja czy beznadziejny charakter? 25.09.23, 01:31
      Taka myśl przyszła mi do głowy być może zupełnie błędna ale, czy Twój mąż nie ma czasem rysu narcystycznego? Bo takie wiesz umniejszanie Twoich problemów, ciągłe uczucie że jesteś nieadekwatna, niewłaściwa, jakaś nie taka w sumie bez konkretnego powodu, nie wiadomo dlaczego jakoś ciągle jest nie tak, coś cię gasi, ściąga w dół. To mocno pasuje do życia z toksykiem. To uczucie nie bycia słuchaną, umniejszanie Twoich problemów, zaprzeczanie Twoim odczuciom, wysyłanie do lekarza ale nie z troską tylko na zasadzie "jesteś wariatką idź się lecz na głowę".

      Czy kiedy jesteś milła, wesoła i uśmiechnięta nie słyszysz czasem jakiegoś niby żartem powiedzianego komentu który od razu gasi w Tobie radość? czy Twoje sprawy są dla męża ważne, czy tylko masz grać w jego grę i czy kiedy dochodzisz do ściany to on nagle nie robi się słodki i "rozumiejący" i taki jak na początku związku?
      Czy jeśli jesteś bez męża w domu czy np na urlopie nie czujesz się lepiej także fizycznie, czy nagle bóle brzucha i migrena nie znika magicznie?

      Dobrze się zastanów bo odpowiedź wcale nie jest prosta, a z twojego opisu wynika że coś może być na rzeczy, bo takie samopoczucie nie bierze się z powietrza i na to rzeczywiście antydepresanty niewiele pomogą. Jeżeli nie mąż to gdzieś jakiś wampir energetyczny moim zdaniem jest, tylko pytanie gdzie?

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka