andrzej585858
19.02.11, 21:30
Ponowni będzie długo, ale niestety inaczej się nie da. Od razu także dodam że nie mam zamiaru rozważać jakiegokolwiek problemu, szukać nowych kontekstów ani tworzyć nowych tez. Po prostu , tak jak w wątku o tym jak Kościół rozumie miejsce teologii chciałbym przedstawić stanowisko teologii katolickiej wobec innego zagadnienia bardzo czesto przedstawianego w nieprawdziwym świetle.
Takich elementów "czarnej legendy" Kościoła jest sporo i nieustannie one powracają - takie jak przekonanie o tym jakoby Kościół utrzymywał że Indianie i Murzyni nie posiadają duszy, o tym że kiedyś zezwalał na aborcję, o wyjątkowo negatywnym stosunku do kobiet itd. Niestety, ludzie przekonani o słuszności tych poglądów najczęściej nie sięgają do żródeł aby zobaczyć co naprawdę mówi Kościół i jak na przestrzeni dziejów kształtował się dany pogląd.
Przykladem takiego podejścia jest historia chrześcijańskich herezji w starożytności. Jest to obecnie kwestia najczęściej podnoszona przez badaczy historii Kościoła i późnego antyku. Motywy kierujące nimi nie zawsze ograniczają się do ciekawości poznawczej, nieraz stają się słabo zakamuflowanym wykladem własnych przekonań czy to religijnych czy tez politycznych.
Dlaczego dawno wygasłe ruchy religijne wzbudzają tak wiele emocji? W oczach człowieka XXIw. - spojrzenie takie nieobce jest, niestety, także wielu historykom - słowo "heretyk" jawi się jako niemal tożsame ze slowem "nonkoformista". "Heretyk" musi być zatem, w każdej epoce, obrońcą wolności słowa i racjonalizmu, swobody obyczajowej, demokracji i wszelkich innych cech, rzekomo bądź rzeczywiście nieobecnych w KK. Musi byc obroncą tolerancji i ofiarą niesprawiedliwych prześladowań. Jako taki każdy "heretyk" godny jest a priori pochwały. W szczególności heretyk starożytny staje się wdzięcznym obiektem takiej manipulacji. Stoi bowiem dość blisko początków chrześcijaństwa, by można go było uznać za świadka i nosiciela "prawdziwego ducha" tej religii, zagubionego gdzieś przez zwycieski Kościół. Tak jak już wspominałem przykładem tego jest tzw. feministyczny nurt w historiografii ktory po to aby znaleźć takich heretyków, których można by przeciwstawić "patriarchalnej" ortodoksji, przedstawił jako pogląd Kościoła skrajnie antyfeministyczną propagandę pisarzy antyheretyckich z IVw. którzy faktycznie kobiecość traktowali jako narzędzie szatana. Spowodowało to dośc powszechnie panujący w tzw, racjonalistycznej polemice z religią przekonanie o prawdziwości tego stanowiska.
Nie trzeba dowodzić, że wnioski wynikające z przyjęcia a priori takich założeń są bałamutne nie tylko w tym wypadku. Jeśli już używac tej nieprzystającej do ówczesnej rzeczywistości terminologii, to nalezałoby stwierdzić, że największe herezje starożytnego chrześcijaństwa mają charakter raczej konserwatywny niz nonkonformistyczny. Oczywiści, innego rodzaju "konserwatyzm" dostrzec można w myśleniu arian przeciwnych wprowadzeniu do teologii filozoficznego termniu ousia, inny zas obecny jest w postawie dajmy na to kwartodecyman, uparcie obstających przy tradycyjnej w miejscowym kosciele dacie świętowania Wielkanocy. W obu wypadkach wspólny jest sprzeciw wobec rzekomych bądź rzeczywistych innowacji - sprzeciw ten jest charakterystycznym rysem świadomości wszystkich właściwie heretykow starożytnych. Nie inaczej ma się rzecz z rzekomym libertynizmem heretyków' postulowana surowość obyczajów jest w większości sekt wyższa niż w Kościele.
Jednym słowem wybiórcze traktowanie żródeł wraz z dopasowywaniem ich do z góry przyjętych założeń prowadzi do wniosków nieodpowiadających faktom. W szczególności tezom o wyjątkowej represyjności oficjalnego Kościoła wobec wszelkich ruchów heretyckich.
Z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia w związku z słynnym sformułowaniem: "poza Kościołem nie ma zbawienia". Powyższe sformułowanie budzi spontaniczną aprobatę katolików, sprzeciw wierzących inaczej i mnóstwo pytań u wszystkich. Skoro bowiem zbawienie jest osiągalne tylko w Kościele, to czyżby większość ludzkości, nawet czyniąc więcej dobra i traktując bardziej serio własne religie niż chrześcijanie swoją, miała być skazana i żyć ostatecznie po to, by pójść na potępienie? Jeśli zaś wszyscy mają szansę zbawienia, to po co widzialny Kościół?
Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba prześledzić historię rozumienia tego zdania i zapoznac się z dzisiejszą interpretacją.
W oparciu o liczne wypowiedzi NT na temat wyłącznego znaczenia Jezusa Chrystusa dla zbawienia wszystkich ludzi chrześcijanstwo od początku uważało się za jedyną, przez samego Boga wybraną drogę do zbawienia dla wszystkich ludzi. U podstaw tego roszczenia leżało przekonanie, że zbawienie może być udzielone tylko przez Jezusa Chrystusa w Duchu Swiętym, i to w zasadzie za pomocą "środków łaski" - w szczegolności sakramentów - jakimi dysponuje Kościół. Stanowisko to jeste reprezentowane głównie przez afrykańskich Ojców Kościoła - Cypriana i Augustyna, i jest w swoich konsekwencjach postawą pesymizmu, co do mozliwości zbawienia tych, którzy są poza Kościołem. Jednakże wiedziano także z NT, że Bóg pragnie zbawienia wszystkich ludzi - "pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawienia i doszli do poznania prawdy" - 1 Tm 2,4. i zdawano sobie sprawę z tego, że do wielu z nich orędzie Ewangelii jeszcze nie dotarło. Podobnie jak znaleziono drogi do osiągnięcia zbawienia przez zmarłych przed chrztem katechumenów i nie ochrzczonych meczenników - "chrzest pragnienia", "chrzest krwi", tak też dzieje wiary znają odpowiednie modele myślowe dotyczące pogan. Nie dostępują oni wprawdzie zbawienia poprzez swoje zinstytucjonalizowane religie, mogą jednak mieć jakby "naturalne" poznanie Boga, nawet jesli nie dotarła do nich Ewangelia - Rz. 1,19nn. Wielu z nich pragnęłoby należeć do KK, gdyby go znało. Dlatego ludzie ci - przynajmniej niektórzy - ze wzgledu na swoje pośrednie ukierunkowanie na zbawczą instytucję Kościoła moga być zbawieni jako jego tzw. członkowie niewidzialni.
Takie stanowisko określane w teologii jako ekskluzywistyczne - wyłączające - było, przy niewielu tylko możliwościach modyfikacji, reprezentowane w teologii chrześcijanskiej, zarówno katolickiej, jak i niekatolickeij jeszcze przez znaczną część XX w., a zdaniem ewangelickiego teologa K. Bartha jest ono sporadycznie aktualne do dziś.
Jednakże wielki nurt teologii katolickiej rozwija się w ciągu poprzedzających Sobór lat i stanowisko wypracowane przez Ojców w dokumencie Vaticanum II - Nostra aetate - z 1965 r. oznacza zasadnicze przezwyciężenie dotychczasowego wyłączającego stanowiska.
Deklaracja powyższa jest właśnie kwintesencją dorobku teologicznego K. Rahnera. Z tego też powodu wzbudziło moje zdziwienie jakoby pozostawanie pod wpływem myśli tego teologa było negatywnie odbierane w KK. Można powiedzieć ze w takim razie Sobór powinien byc żle widziany gdyż mysl Rahnera odcisnęła swoje piętno zwłaszcza na powyższej deklaracji.