jota-40
24.03.11, 18:30
Rozprawialiśmy sporo o feminizmie, przedszkolach, aborcji, roli KK - ten temat chyba jeszcze nie był rozpatrywany, a muszę wyznać, że od dawna budzi we mnie głęboką frustrację.
W domu rozmawiamy od zawsze z dziećmi na tego typu tematy, może nie za często, ale starając się nie wytwarzać wokół seksu sfery tabu. Odpowiadamy na pytania. Myślę sobie jednak, że cieszyłabym się z sensownych zajęć w szkole - czasem dzieci wolą spytać o tego typu sprawy obcą osobę (czytaj: nauczyciela, dobrze przygotowanego do tematu), niż rodzica.
Od wielu lat edukacja seksualna w szkołach kuleje, raporty są bezlitosne.
Oto fragment z artykułu w GW, komentującego wyniki raportu, jaki sporządziła Grupa Ponton. Wolontariusze zbierali opinie i zaprezentowali je w warszawskiej siedzibie Federacji na rzecz Kobiet i planowania Rodziny.
"Straszą i obrzydzają
Z odpowiedzi, jakie nadeszły na apel wyłania się przerażający obraz. Z 637 maili, jakie nadeszły na adres grupy tylko 376 osób zadeklarowało, że w trakcie swojej edukacji w szkole miały zajęcia z edukacji seksualnej. Młodzież, opisując swoje doświadczenia najczęściej zwracała uwagę na to, że osoby, które prowadzą zajęcia są niekompetentne i przekazują swoje poglądy zamiast obiektywnej, neutralnej światopoglądowo wiedzy. Nauczyciele wstydzą się tematu poruszanego na lekcji. W niektórych przypadkach przez gardło nie chce im przejść słowo "seks". Za to antykoncepcję nazywają "dziełem Szatana"
Zamiast edukować straszą i obrzydzają uczniom współżycie. Zdarza się, że zajęcia prowadzą księża, katecheci, lub...nauczyciele muzyki lub informatyki. Osoby te często prezentują fanatycznie religijny stosunek do ludzkiej seksualności czy antykoncepcji."
Pamiętam ciągłe przepychanki na temat zajęć z edukacji seksualnej w szkole, ciągnie się to od czasów rządów AWS, o ile się nie mylę. Podręczniki istnieją, acz nieliczne, niektóre są w 100% wyrazem myśli KK na ten temat - rzecz zrozumiała w szkole prywatnej, katolickiej, ale przecież nie w publicznym gimnazjum, czy liceum!!...
Skąd zatem młodzież czerpie wiedzę? Z pisemek, z sieci, z seriali telewizyjnych, z opowieści kolegów i koleżanek. W efekcie szerzą się tego typu przekonania:
""W gimnazjum za uświadamianie wzięła się nasza nawiedzona katechetka. To był naprawdę koszmar! Według niej każdy seks powinien prowadzić do prokreacji, a żona powinna oddawać się swojemu mężowi w ciszy i z pokorą, a każda kobieta, która z seksu czerpie przyjemność będzie się smażyć w piekle . Mężczyzna ma swoje potrzeby i jeśli żona mu odmawia, nie ma co się dziwić, że ją zdradza, twierdziła też, że dziewczyna, która straciła dziewictwo przed ślubem jest jak nadgryzione jabłko, którego nikt nie będzie chciał."
Smutne, żałosne, szkodliwe.
Całość artykułu tutaj:
edukacja.gazeta.pl/edukacja/1,112313,6757374,Wstrzasajacy_raport_o_edukacji_seksualnej__Antykoncepcja.html
Co o tym sądzicie?