the_dzidka
11.06.11, 17:05
Zaczęło się od zgromadzenia przed Sejmem. Kolorowy, wesoły, często dziwacznie poprzebierany (nie tylko drag queens, absolutnie) tłum, klaszczący i śpiewający - oddzielony kordonem policji od grupy ponurych Don Pedrów z Krainy Deszczowców, rzucających petardami.
Potem korowód ruszył Piękną, Kruczą, Alejami, Marszałkowską do Placu Bankowego. Szliśmy, śpiewaliśmy, niektórzy tańczyli. Szli mężczyźni, szły kobiety, rodzice z dziećmi, czasami jeszcze w wózkach (i twardo śpiącymi mimo ogłuszającej muzyki z platform :) ) Szli i jechali niepełnosprawni, rowerzyści (w tym pisząca te słowa), motocykliści, Polacy i nie Polacy, biali i nie biali. Szli heterycy i szli homoseksualiści. Szły młode dziewczyny z pieskami i starsze panie z pieskami.
Wesoło, radośnie, bez złości, bez irytacji. Ani razu nie usłyszałam "Uważaj z tym rowerem, no!" Nikomu nie powiedziałam: "Patrz, jak chodzisz, no!" Ktoś na chwilę posadził małe dziecko na siodełku swojego bicykla, żeby odpoczęło, ktoś inny napoił wodą psa osoby idącej obok. Chłopak z dziewczyną zebrali zamówienia na napoje i pobiegli do mijanego właśnie sklepu.
Tak to wyglądało. I konia-zrzędę temu, kto w tym całym tłumie dopatrzył się jakiegokolwiek "nieobyczajnego zachowania". Chyba że można pod to podciągnąć heteroseksualne pocałunki :-P
Za rok idę znów!